Domagam się przeprosin

Przeprosiny stały się modne. Niegdyś tylko Bujak przepraszał za „Solidarność”. Obecnie przepraszają najwięksi tego świata – Jan Paweł II za grzechy Kościoła, a Bill Clinton za grzechy własne. Prezydent Kwaśniewski przeprasza za lekkoducha Siwca, a Telewizja Polska SA za wyemitowanie amerykańskiego progra­mu, któremu asystent kościelny w TVP lekko­myślnie dał nieformalny imprimatur. I tylko Wiesław Walendziak trwa jak książę niezłomny i nie przeprasza za nic, a już na pewno nie za “taśmy prawdy”. Jednak, wbrew Czytelnikom, którzy zaczynają podejrzewać od kogo i za co doma­gam się tytułowych przeprosin, wyjaśniam, iż nie chodzi tu o Walendziaka, ale o Gołotę. I wca­le nie domagam się od niego, gdyż wiem, iż to człek nerwowy, przeprosin za ucieczkę z ringu.

Chodzi mi tylko o przeprosiny ze strony Telewizji Polskiej. Powód – w dniu 11 października TVP 2 aż trzy razy powtarzała “Zawodową ga­lę bokserską”, w tym walkę Gołoty z Tysonern. Łącznie zajęły one siedem godzin, nie licząc dwugodzinnego programu biograficznego o bokserach. Jakby na ironię losu, to właśnie “Dwójka” orientująca się na bardziej wyrobione­go widza i odpowiednio profilująca swe progra­my, podjęła się retransmisji tej przewidywalnej, brutalnej walki dwóch ringowych zabijaków. Czyżby przypomniał się jej ironiczny wiersz Wi­sławy Szymborskiej o poetyckich wieczorach autorskich: “Muzo! Nie być bokserem, to jest nie być wcale. Ryczącej publiczności poskąpi­łaś nam. Dwanaście osób jest na sali…”.

Jednak nie pogoń za widzem jest tu istotna. Była to gala niezwykle kosztowna. Kwota licen­cji jest objęta tajemnicą handlową, ale miała być ogromną. Telewizja publiczna przebiła bo­wiem o 100 tysięcy dolarów ofertę Polsatu! Jed­nak widać uznano w TVP 2, że koszty się zmniejszą dzięki wpływom z reklam, a impreza jest tak doniosła społecznie, że nie można jej dać w pacht stacji komercyjnej, która nie docie­ra do wszystkich polskich domostw. Misja tele­wizji publicznej nakazuje przecież transmitowa­nie ważnych wydarzeń, a czyż nie jest nim wiel­ka impreza sportowa?

To, że walka będzie krótka, można było prze­widzieć. To, że przegra Gołota, także. To, że zdarzy się jakiś mało sportowy moment – także. Więc nie za przebieg walki, jej trwanie i niesław­ne zakończenie żądam w imieniu telewidzów przeprosin. Przeprosiny należą się ogółowi pła­cących abonament telewizyjny za marnowanie publicznego grosza.

Nic nie uzasadnia wypłacenia astronomicz­nych sum z kasy telewizji publicznej na pokaz zawodowego mordobicia. I nie chodzi mi tylko o główną walkę, ale także poprzedzający ją po­kaz boksu w wykonaniu pań. (?) Nie mam za­miaru oburzać się na owe damulki, które za pie­niądze tłuką się, jak mogą, ryzykując własne buzie, ani nawet na pokazywanie ich walk w te­lewizji. Jednak damski boks transmitowany za pieniądze z abonamentu to dziwactwo na skalę światową. Jednak nasza telewizja uznała, że w jej misji mieści się zaspokajanie upodobań na poziomie rzymskiego plebsu okresu upadku. Profesor Krawczuk powinien przypomnieć wła­dzom TVP, że cesarze w Rzymie fundowali lu­dowi igrzyska z własnej szkatuły.

Jeśli Polsat chciał transmitować walkę, to trzeba było odpuścić. I wilk byłby syty, i owca cała. Nie przekona mnie argument, że transmi­sję opłaciły wpływy z reklam i pozyskanie widzów, bowiem straty pośrednie były oczywiste i większe niż potencjalne zyski – stracony czas antenowy i prymitywizacja kultury polskiej.

Zatem zostawmy męski i damski boks Polsa­towi, bowiem ta stacja na pewno nie zajmie się edukacją i kulturą. Wie bowiem, jako kanał stu­procentowo komercyjny, czyimi pieniędzmi roz­porządza i co mu się opłaca. Toteż nasi kibice mogliby oglądnąć pełną galę z dekoderów Pol­satu lub na ekranach w pubach. Przecież w USA nie było ogólnodostępnej transmisji ani w telewizji publicznej PBS (tam zresztą margi­nalnej), ani w żadnej z niekodowanych stacji komercyjnych. Retransmitował walkę jedynie kodowany kanał Showtime i to w systemie pay-per-view (płać za oglądaną audycję). Dzisiaj telewidzowie, którzy zapłacili po 50 dolarów za transmisję, mogą mieć pretensje, ale tylko do siebie lub do Gołoty. Każdy z nich podejmował decyzję samodzielnie. Widziały gały, co brały. Ja i miliony polskich telewidzów zapłaciliśmy za tę transmisję bez żadnej możliwości wyboru. Czy oglądam, czy nie – płacę.

I na koniec konkluzja. Nie wierzę, że docze­kamy się – my, szarzy telewidzowie abonamentowi – przeprosin od TVP 2. Ostatecznie nie jesteśmy biskupami i prałatami. Jednak mam nadzieję, że nieszczęsna gala boksu posłuży za rozstrzygający przykład w wyzna­czaniu profilu telewizji publicznej, zwłaszcza Programu II. Kryterium doboru powinno być pytanie – czy któraś ogólnopolska stacja ko­mercyjna jest chętna transmitować dane wydarzenie. Jeśli tak, to niechaj ona ponosi koszty (i osiąga zyski). Telewizja publiczna ma wówczas uwolnione fundusze i czas ante­nowy na programy prawdziwie obywatelskie i oraz prawdziwie edukacyjne. Zatem, jakkol­wiek nie wierzę w przeprosiny TVP, może do­czekamy się pokuty – w postaci serii dobrych i kulturalnych programów telewizyjnych. Za wasze i moje pieniądze!

 

Wydanie: 2000, 44/2000

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy