Dublińczycy to nie „Londyńczycy”

Dublińczycy to nie „Londyńczycy”

Korespondencja z Irlandii

Istnieją dwie Irlandie. Jedna realna, druga stworzona przez polskie media

Większość polskich mediów podchodzi do zjawiska nowej emigracji niczym ślepcy do słonia w buddyjskiej przypowieści. Dotykając wyłącznie jego kła, stwierdzają, że słoń podobny jest do ogromnej marchwi… W ten sposób upowszechnia się mit Polaka pracującego na irlandzkim zmywaku albo kryminalny wizerunek emigrantów lansowany przez telewizyjny serial „Londyńczycy”.

Mit zmywaka

Kiedy jedna z bohaterek kinowego przeboju „Lejdis” dowiaduje się, że jej nowy znajomy wrócił z Londynu, od razu pyta z sarkazmem: „Zmywak?”. Żadne statystyki niestety nie podają, ilu Polaków na Wyspach zarabia, myjąc naczynia, pozostaje więc obserwacja własna. Ja przez rok pobytu w Irlandii… nie spotkałem ani jednego.
Statystyki mówią natomiast o sektorach, w jakich pracują polscy emigranci w Irlandii oraz o ich społecznym statusie. Według badań ośrodka Kinoulty Research (dane z 2007 r.), 29% pracuje w sektorze budowlanym, 20% to pracownicy biurowi, a 13% – specjaliści (informatycy, lekarze). Bardzo zwarta jest struktura wiekowa irlandzkiej Polonii – aż 90% to osoby poniżej 35. roku życia. Wyższe wykształcenie ma 34%, natomiast tylko 8% podstawowe lub zawodowe.
– Faktycznie, część osób pracowała na zmywaku – mówi Aro Szwonka, fotograf i grafik, który przez trzy lata mieszkał w Irlandii. – Ale było to na samym początku masowej emigracji do Irlandii, w latach 2004-2005. Zresztą te osoby bardzo szybko zmieniały stanowisko i zaczynały pracę kucharza albo barmana, a teraz wiele z nich można znaleźć nawet w bankach.
Przykładów polskich karier w Irlandii nie brakuje. Anna Paluch przyjechała do Irlandii w 2004 r. Z początku pracowała w kawiarni, a czas po pracy spędzała w bibliotekach, pisząc doktorat. Obecnie jest naukowcem w Dublin City University – jednej z najlepszych irlandzkich uczelni. Zajmuje się tam badaniami nad językiem… irlandzkim. Karierę sportową robi Michał Goj. Przyjechał do kolegi, popracować przez miesiąc, dwa. W Polsce grał w drugiej lidze koszykówki. „Wakacyjny wyjazd” trwa już dwa lata, w trakcie których Michał jako czołowy zawodnik drużyny DART Killester zdążył zdobyć puchar i mistrzostwo irlandzkiej ligi koszykarskiej.
Nie brakuje w Irlandii polskich artystów. Wielu z nich ma swoje wystawy i wernisaże w galeriach. Magda Orzeł dopiero w Dublinie zdecydowała się na napisanie książki – „Dublin. Moja polska karma” wydało jedno z krakowskich wydawnictw. Piotr Karpienia dzięki swojemu głosowi stał się gwiazdą na Zielonej Wyspie, biorąc udział w irlandzkim odpowiedniku programu „Idol”, w którym zaszedł bardzo daleko. Z grania na ulicy popularny jest natomiast Pan Witek – Gość z Atlantydy, występujący niegdyś w polskim „Lalamido”. Porzucił on sopocki Monciak dla deptaków Dublina i Galway.
Polka Viola Di Bucchianico do Irlandii przyjechała z mężem – Włochem. Zaczynała jako opiekunka do dzieci. Następnie rozpoczęła studia na University College Dublin, gdzie pisała pracę dyplomową na temat polskich emigrantów w Irlandii. Dzięki temu nawiązała znajomości z politykami partii Fianna Fail, co zaowocowało obecną pracą dla rządzącej od 20 lat partii. Społeczno-politycznie działają również Kazik Anhalt i Barnaba Dorda – pracownicy SIPTU, The Services, Industrial, Professional and Technical Union, największego związku zawodowego na Wyspie.

Psychoza

W mediach w Polsce w ostatnim czasie irlandzka Polonia była dyżurnym tematem trzykrotnie. Pierwszy raz podczas wyborów do polskiego parlamentu (długie kolejki do punktów wyborczych i ponad 70% poparcia dla PO), drugi – po zabójstwie Mariusza Szwajkosa i Pawła Kality, i trzeci – w związku z irlandzką recesją i wyjazdami Polaków z Irlandii. Jako że przez rok byłem redaktorem naczelnym polonijnego tygodnika „Życie w Irlandii”, miałem okazję przyjrzeć się z bliska komentowanym w Polsce wydarzeniom.
23 lutego 2008 r. w dublińskiej dzielnicy Drimnagh zostało śmiertelnie pobitych dwóch Polaków. Odmówili zakupu alkoholu dla młodocianych Irlandczyków, wywiązała się kłótnia, podczas której 27-letni Mariusz Szwajkos i 29-letni Paweł Kalita zostali ugodzeni śrubokrętem. Obaj zmarli w szpitalu. Od tego momentu zaczęła się w Polsce „zła prasa” Irlandii. Tygodnik „Przekrój” (nr 12/2008) dał nawet tytuł „Nie o takiej Irlandii marzymy”. Polskie media informowały o „antypolskich nastrojach” w Irlandii oraz o „rasistowskich atakach” na tutejszą Polonię. Na skutek tych doniesień powstała psychoza, a coraz więcej osób zaczęło dostawać od rodziny lub znajomych z Polski SMS-y o treści „uważaj na siebie”.
Najgorsze w medialnych przekazach było to, że tworzyły je osoby, które prawdopodobnie nigdy w Irlandii nie były, a na pewno nie odwiedziły Dublina po tragicznym zdarzeniu. Radiowy reporter, który rzekomo „nadawał na żywo z Dublina”, dwie minuty wcześniej dzwonił do mnie z warszawskiego numeru. Polskie media ewidentnie zaczęły wówczas kreować rzeczywistość, zamiast ją opisywać. Doskonałym przykładem była informacja TVN o tym, że w związku z morderstwem w Dublinie odbędzie się „polska demonstracja”. W rzeczywistości tragiczne zajście, do którego doszło w jednej z gorszych dzielnic Dublina, nie wpłynęło na dobre relacje polsko-irlandzkie. Nie było żadnej „polskiej demonstracji”, lecz czuwanie lokalnej społeczności, na które przyszło ok. 2 tys. osób, z czego ok. 90% stanowili Irlandczycy. Wielu płakało i składało kondolencje każdemu napotkanemu Polakowi. TVN przyznała, że informację otrzymała od… anonimowego internauty.

Dwie Irlandie

Nie trzeba długo zabawić na Zielonej Wyspie, by stwierdzić, że istnieją dwie Irlandie. Jedna realna, druga stworzona przez polskie media w ramach kampanii „emigranci, wracajcie do Polski, bo tu już mamy drugą Irlandię, a tam wcale was nie chcą”. Jak zatem jest naprawdę? W przeciwieństwie do Anglii, w której faktycznie pojawiają się głosy o tym, że „Polacy zabierają pracę Anglikom”, społeczeństwo irlandzkie jest niesłychanie gościnne. – Drugiej takiej gościnności można ze świecą szukać – mówi fotograf Rafał Stachowicz, który przez półtora roku mieszkał w Dublinie, a przedtem poznał smak emigracji w Hiszpanii, Gwatemali i Dominikanie.
Rozpisując się o aspektach ekonomicznych emigrowania do Irlandii, media zapominają o innym, ważnym czynniku – społecznym. Już w pierwszych godzinach pobytu na Zielonej Wyspie Polacy nie mogą się nadziwić tutejszej uprzejmości i poczuciu luzu. Zresztą atmosfera take it easy bardzo szybko udziela się przyjezdnym. Podobnie jak specyficzny wyspiarski humor… Któregoś dnia irlandzki sprzedawca polecił mi wyśmienite, jego zdaniem, czerwone wino. Po chwili wahania postanowiłem je kupić, po czym młody Irlandczyk stwierdził, że jeśli nie będzie mi smakować – zwróci pieniądze… „Oczywiście, jeśli butelka będzie nieotwarta”, dodał po chwili.

Nie tylko „chomiki”

Obecnie, na skutek gospodarczej recesji, wielu Polaków zdecydowało się na opuszczenie Irlandii. Trudno powiedzieć, ilu z 250 tys. polskich emigrantów wyjechało już z Zielonej Wyspy, ale zmiany widać gołym okiem – likwidowane są polskie sklepy, upadł polski pub w Dublinie, a polski język nie jest już słyszany na O’Connell Street co pół minuty. Osoby pracujące w Irlandii na budowach, które dotknął największy kryzys, często nie wracają jednak do Polski, ale przenoszą się do Norwegii lub Szwecji.
Zresztą to jeden z najważniejszych wyróżników młodej Polonii – jej mobilność i tymczasowość. Najwięcej osób przyjechało tu z założeniem zaoszczędzenia pieniędzy i powrotu do Polski po dwóch, trzech latach. O takich osobach jedna z angielskich gazet napisała „chomiki”. Są jeszcze „bociany”, które starają się żyć jednocześnie i w Irlandii, i w Polsce (polskie media pokazują zazwyczaj tylko te dwa typy młodych emigrantów). Trzecim typem są natomiast „buszujący” – kosmopolici, którzy nie wiążą się na dłużej z jednym miejscem i z łatwością zmieniają kraje, w których mieszkają. Zupełnie inną postawę mają „łososie” – to oni najbardziej się asymilują, znajdują pracę w swoim zawodzie, tworzą związki z Irlandczykami lub innymi imigrantami i nie myślą o powrocie do Polski. Jeśli wierzyć zeszłorocznemu badaniu, Polaków typu „łosoś” jest w Irlandii 18%. Mało? To przecież blisko 50 tys. osób, dla których Irlandia jest już nową ojczyzną.

Wydanie: 05/2009, 2009

Kategorie: Świat
Tagi: Łukasz Stec

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy