Duch czasu wojennego

Duch czasu wojennego

Poranna prasówka, mój niegdysiejszy rytuał, w czasie letnim szczególnie przyjemny, bo możliwy do wykonania pozadomowo, ławkowo lub ogrodowo, też już został mi odebrany. Niezależnie od tego, jak wcześnie się budzę, w sklepie już tylko gadzinówki i tabloidy – na ulubioną gazetę, której jestem wierny czwartą dekadę, zbyt wielu chętnych jak na obniżony nakład. „Jako medium trwale opozycyjne, bez reklam spółek skarbu państwa i na każdym kroku szykanowane przez władze, pływamy z otworem nosowym ledwo nad wodą. Budżety poobcinane, pensje od lat zamrożone”, pisze do mnie znajomy redaktor. Oby do jesieni, pocieszają się wszyscy, którzy przez dwie kadencje pisowskiej demolki stracili etaty, zlecenia, obniżyli standard życia, ale konsekwentnie opierali się pokusom kolaboracji z prorządowymi mediami.

Pociecha to na wyrost, ale nadziei odbierać nie wolno – na Nowogrodzkiej rwetes i chaos, skończyło się „chowanie prezesa”. Kaczyński znowu wrócił do rządu, co mnie cieszy, bo jako nieuleczalny destruktor dużo niebezpieczniejszy jest, gdy zarządza kryzysem zza pleców swoich totumfackich.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 26/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Wydanie: 2023, 26/2023

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy