Duda – ani woli, ani siły

Duda – ani woli, ani siły

Żadnych złudzeń! Duda jest i pozostanie funkcjonariuszem PiS, wykonującym zadania partyjne w pałacu

Waldemar Kuczyński – działacz opozycji demokratycznej. W marcu 1968 r. aresztowany, zwolniony po sześciu miesiącach. W 1978 r. współzałożyciel Towarzystwa Kursów Naukowych, w sierpniu 1980 r. w Komisji Ekspertów w Stoczni Gdańskiej. Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Solidarność”. Internowany 13 grudnia 1981 r. W 1989 r. uczestniczył w tworzeniu rządu Tadeusza Mazowieckiego, później był szefem zespołu doradców premiera. Działał we władzach krajowych Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Komentator wydarzeń gospodarczych i politycznych.

Czy Andrzej Duda wybije się na niepodległość, czy już zawsze będzie taki, jaki jest?
– My go postrzegamy jako człowieka, jako polityka mającego wnętrze. Zakładamy, że to wnętrze w jakimś momencie ujawni swoją treść. Inną od wnętrza, które ma Jarosław Kaczyński. Że objawi się w pragnieniu, żeby iść swoją drogą. Miałem takie złudzenia i, prawdę mówiąc, do końca się ich nie pozbyłem, bo wolałbym, żeby on w końcu okazał się autentycznym człowiekiem, a nie nieudanym klonem Kaczyńskiego albo – powiedzmy – pustą tykwą, która jest wypełniana za każdym razem politycznymi przekazami dnia przez szefa na Nowogrodzkiej. Ale w miarę jak płynie czas, tracę nadzieję i wydaje mi się, że w nim niczego własnego nie ma. Oczywiście jest odrębnym człowiekiem, ale ukształtowanym na obraz i podobieństwo tej całej ferajny, która od lat otacza Kaczyńskiego. To jego świat. I Duda nie będzie miał ani siły, ani nawet woli, żeby się z niego wydobyć.

Nie zamarzy o awansie, o większej roli? Bo on w tym świecie pełnił funkcję trzeciorzędną. Najważniejsi byli Kaczyńscy. Potem inni politycy, np. Macierewicz. A potem gdzieś on…
– Oczywiście. Był po prostu anonimowym składnikiem służby domowej. I został wyznaczony do rywalizacji o prezydenturę, bez nadziei na wygraną. Tymczasem wygrał, ku powszechnemu zaskoczeniu. Ale w dalszym ciągu jest tym, kim był.

Członek pisowskiego ludu

Psychicznie jest niezdolny do wybicia się?
– Tak uważam. Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się, że on nie ma do tego ani woli, ani siły. Od lat jest w tym pisowskim świecie, który wyniósł go od zera do stanowiska prezydenta. I to prezydenta niewątpliwie bardzo szanowanego przez część pisowskiego ludu, a momentami nawet podziwianego. Gdyby teraz zrobił cokolwiek z tego, czego oczekuje od niego niepisowska część Polski, czyli wykazał się jakąś samodzielnością w stosunku do Kaczyńskiego, stanąłby nie tylko przeciwko niemu, ale również przeciwko tej ogromnej masie ludzi, którzy na niego głosowali, także z autentycznego przekonania, że wybierają świetnego prezydenta. Straszliwie by ich zawiódł. I nigdy by ich nie przekonał, że stara się być też prezydentem tej części Polski, którą oni odbierają jako wrogą, ponieważ uznaliby natychmiast, że stanął po tamtej stronie.

Że zdradził.
– Że stał się ich wrogiem. To naprawdę wymagałoby człowieka o niezmiernie silnym charakterze, o sprecyzowanej wizji swojej roli na tym stanowisku. O dużym przywiązaniu do etosu państwa demokratycznego. Czyli państwa prawa. On niczego takiego nie ma.

Państwo partii jest dla niego ważniejsze?
– Nie jestem pewien, czy on to tak odbiera. Chyba nawet Jarek Kaczyński nie odbiera tego, co zaczął robić, jako zmierzania ku państwu, które będzie w symbiozie z jedną partią. Tworzenia systemu władzy osobistej, władzy jednostki, która nie będzie niczym ograniczona. A tak to wygląda w rzeczywistości, krok po kroku zmierzamy do tej wizji. Do wizji państwa, w którym rządzi jeden człowiek przy pomocy całej siatki swoich kreatur i lokajów – i ten człowiek nie jest ograniczony regułami ani nawet czasem. Czy to się uda? To zupełnie inna sprawa. Ale tak to obiektywnie wygląda.

Dla pana.
– Owszem, wcale nie jestem pewny, czy oni są świadomi, że w tym kierunku zmierzają. Być może Jarek Kaczyński ma wyobrażenie, że tworzy jakąś formę demokracji, skojarzoną z państwem, które nie będzie skrępowane takimi ograniczeniami jak III Rzeczpospolita. Bo przecież oni nie mogą mieć ideologii budowania dyktatury. Żaden dyktator takiej ideologii nie ma, tylko opowiada, że buduje lepszą demokrację i większą wolność. Oni też mogą tak uważać. I Duda jest jakby związany z tym światem, z tym sposobem myślenia. A nawet jeżeli ma jakieś wątpliwości, które mogą się budzić w związku z licznymi protestami środowisk prawniczych itd., i tak przechodzi nad nimi do porządku dziennego, bo inaczej musiałby wyjść z tego maszerującego szeregu.

Za przyzwoleniem prezesa

Nie wierzy pan, że Andrzej Duda chce się wybić na niepodległość, a tu proszę – jest sprawa konstytucji. On mówi, że trzeba ją zmienić, przeprowadzić referendum, występuje jako frontman tego przedsięwzięcia, a PiS twierdzi, że jest zaskoczone jego słowami. Zderzył się też z Macierewiczem. Daje więc jakieś znaki…
– Ja bym przy obu sprawach postawił znak zapytania. Czy rzeczywiście się zderzył? Jeśli chodzi o Macierewicza, jestem absolutnie pewien, że Duda nie wykonałby najmniejszego gestu, który mógłby zostać odebrany jako wymierzony przeciw niemu, nie mając co najmniej przyzwolenia Jarosława Kaczyńskiego. Wykluczam inną możliwość! W ogóle wykluczam, że on zrobiłby tego rodzaju ruch bez akceptacji Kaczyńskiego.

To znaczy?
– Macierewicz komplikuje Kaczyńskiemu życie. To po pierwsze. Ale z drugiej strony jest w tej ekipie niezbędny. Jako czynnik integrujący istotną część ludu pisowskiego i przede wszystkim jako plenipotent dzierżawy, którą Kaczyński ma od księdza Rydzyka. Bo prezes od lat już dzierżawi od Rydzyka pewną część elektoratu – elektorat maryjny. To jest dzierżawa, nie własność. W zamian musi być opłata dzierżawna, a także plenipotent, który interesów tej dzierżawy pilnuje.

Czyli Antoni Macierewicz.
– Jest plenipotentem, no i kapłanem smoleńskim. On po prostu jest głównym symbolem dla ludu, który wierzy w zamach. To praktycznie jedyny człowiek w PiS mający własną bazę polityczną. I w Toruniu, i na dole, wśród wyborców. Jest więc wyjątkowo trudny do ruszenia. Ale jednocześnie stanowi element komplikujący Kaczyńskiemu rządzenie. Przeszkadza mu w tym ewidentnie. Te wszystkie wyczyny Macierewicza psują nie tylko wizerunek rządu, ale i jego efektywne działania. Dlatego Kaczyński niewątpliwie podjął decyzję o utemperowaniu go jakoś. I te rzekome wątpliwości Dudy są mu nakazane! Na zasadzie: masz coś zrobić, żeby Antek poczuł. Jestem tego pewien. To nie żaden element samodzielności.

A konstytucja?
– Jeśli chodzi o konstytucję, podejrzewam, że sytuacja jest podobna. Bo, po pierwsze, Kaczyński jej nienawidzi. Nie tylko jest jej przeciwnikiem, on jej wściekle nienawidzi. Dla całej tej formacji to konstytucja wrogiego państwa, które nazywa się III Rzeczpospolita i które trzeba zniszczyć. Na miejscu tego państwa należy wybudować nowe. I to się dzieje od dwóch lat, mimo braku mandatu konstytucyjnego.

Budowa tego nowego państwa?
– Tak! A uwieńczeniem ma być nowa konstytucja. Temat konstytucji jest więc i dla PiS, i dla Kaczyńskiego ważny. Wystąpienie w tej sprawie prezydenta, nawet jeśli nie było inspirowane, to…

…było akceptowane?
– Duda, podejmując sprawę, musiał wiedzieć, że się nie narazi. Nawiasem mówiąc, w kalkulacji Kaczyńskiego sprawa zmiany konstytucji nie musi zostać doprowadzona do końca, do referendum.

No to jeszcze jeden przykład „inności” Dudy – 10 kwietnia 2016 r. mówił o przebaczeniu. I natychmiast został skarcony przez Jarosława Kaczyńskiego.
– Każdemu towarzyszowi może się zdarzyć od czasu do czasu, niechcący, pewne rozminięcie z linią partii. I tu się zdarzyło. A co było później? Bardzo szybko położył uszy po sobie. A potem przyszły jego wypowiedzi idące w zupełnie innym kierunku. Łącznie z tymi niedawnymi. O tym, że nie jest prezydentem wszystkich Polaków.

Mówił, że nie jest prezydentem dzieci i wnuków zdrajców.
– No właśnie, tego typu. Zatem żadnych złudzeń! Jeśli chodzi o Dudę, to jest on i pozostanie funkcjonariuszem PiS, wykonującym zadania partyjne w pałacu.

Przez najbliższe trzy lata nie zaskoczy nas pozytywnie?
– Chyba że go Duch Święty oświeci. Ja mu tego życzę. Bo inaczej przejdzie do historii jako kreatura ekipy wyrządzającej Polsce wielką krzywdę.

W czasach koniunktury

Ale przecież ma spore poparcie. Jak to wytłumaczyć? Brak samodzielności Polakom nie przeszkadza?
– W odbiorze wielkich grup społecznych – nie inteligencji, nie ludzi przychodzących na marsze KOD, na marsze wolności – w kraju nic złego się nie dzieje. Jest praca i jest jej coraz więcej. Wobec tego rosną płace.

Jest 500+.
– Które być może okaże się posunięciem genialnym. Dlatego że faktycznie jednym pociągnięciem zlikwidowało dużą część biedy w Polsce. Jest obniżka wieku emerytalnego. Koniunktura wokół się poprawia, wobec tego polska gospodarka również rośnie, napędzana dodatkowymi pieniędzmi, dopływem środków unijnych. Skoro koniunktura gospodarcza jest dobra, roboty jest dużo, ceny praktycznie stoją, nie ma żadnego powodu, żeby miał się podnieść jakiś bunt przeciwko rządowi. A pan prezydent robi niezłe wrażenie, razem z panią prezydentową tworzą ładną parę, dobrze się prezentują. W niemałym stopniu to jest plus, poza tym szacunek dla urzędu prezydenta daje temu, kto zajmuje to stanowisko, dodatkową marżę. Tak bym to tłumaczył. Ale wszystko może się zmienić, gdy odwróci się tendencja. Gierek też swego czasu był na topie, szanowano go itd. Potem zaczęły się schody, sklepy pustoszały i tendencja się odwróciła. To, co poprzednio było piękne, nagle okazało się brzydkie.

A czy tendencja się odwróci?
– Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Mam przekonanie, że przez 27 lat stworzyliśmy w tym kraju nową gospodarkę, naprawdę silną. I nie mogę wykluczyć, że ta gospodarka wytrzyma obecne obciążenia. Co oczywiście będzie sprzyjało stabilizacji pisowskiej władzy. Natomiast gdyby stało się inaczej, gdyby się powtórzył model gierkowski…

Trybunał Stanu ma murowany

Nie jest chyba tak, że o wszystkim decyduje gospodarka. Ludzie patrzą na polityków: czy dobrze się zachowują, czy się nie kompromitują, czy nie prowokują awantur.
– O, tak! W 2005 i 2007 r. była świetna koniunktura gospodarcza. Mimo to PiS sromotnie przegrało. Dlaczego? Z powodu odoru, którym przez dwa lata zasmrodziło Polskę. Polacy poczuli fałsz tej formacji, złe gęby, wściekłość, represyjność i różne inne brzydkie rzeczy. To z biegiem czasu stawało się coraz trudniejsze do strawienia. W końcu zdecydowali, mimo bardzo dobrej koniunktury, że pozbawią PiS władzy. I to może się powtórzyć, ponieważ ta formacja nadal ten odór wydziela. Fałsz ich przekazu medialnego, politycznego – tych gości, którzy przychodzą do telewizji i jednolicie terkoczą nakazane im bzdury, jest nie do przełknięcia. Z jednej strony fałsz, obłuda, hipokryzja, cynizm. Z drugiej – pazerność, kumoterstwo, klikowość. Może być tak, że ludzie nie będą już w stanie oddychać smrodem Polski pisowskiej i że to wywoła reakcję. Takim czynnikiem może być również lęk Polaków, chyba stopniowo się rodzący, że ta formacja może wyprowadzić nie tyle Polskę z Unii, ile Unię z Polski.

Na to samo wyjdzie.
– Na razie sytuacja jest taka, że oni się nie zużyli, przez dwa lata nie można się zużyć. Trzeba więc wykazać cierpliwość i determinację w niedawaniu się temu towarzystwu. Dlatego te różne powstające ruchy to wielka rzecz. I ważne, aby to się rozwijało, rosło w siłę. Bo to jest też zaczyn Polski obywatelskiej na przyszłość.

Czy Andrzejowi Dudzie realnie grozi Trybunał Stanu za łamanie konstytucji?
– Jednym z największych zaniedbań Platformy Obywatelskiej po 2007 r. było kompletne zlekceważenie rzetelnej weryfikacji konstytucyjności działań poprzednich rządów PiS. Ja Tuska rozumiem, chciał spuścić na to wszystko kurtynę, żeby nie komplikować dodatkowo sytuacji, żeby zająć się konstruktywnym działaniem. Trzeba wiedzieć, że lata 2007-2015 są najbardziej twórczymi po roku 1989. Tak jak oni przemienili Polskę od strony tkanki materialnej, tego nie zrobił nikt. I nigdy Polska tak szybko nie ścigała Europy Zachodniej. Rozumiem, że Tusk skupiał się na sprawach ważniejszych, ale zaniechania w tym obszarze dały złe efekty. Tym razem więc, jeśli PiS straci władzę, jedną z najważniejszych spraw powinno się stać zbadanie działalności obecnej ekipy z punktu widzenia prawa. A jest to, moim zdaniem, ekipa uzurpatorów. To znaczy ekipa złodziei władzy, która im się nie należy. Dostali część władzy i ukradli resztę. Pogwałcili konstytucję, faktycznie ją zawiesili. To musi zostać zbadane i osądzone. A jeśli trzeba – ukarane. I to surowo. Dla przykładu, na przyszłość.

Duda też powinien być osądzony?
– On ma murowany Trybunał Stanu. Tak samo jak pani Szydło i ministrowie, którzy w tym uczestniczyli.

A prosty poseł Jarosław Kaczyński?
– Liczą się czyny. I wydaje mi się, że są paragrafy również na to, co robi Kaczyński.

Wydanie: 2017, 21/2017

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. biały 56
    biały 56 27 maja, 2017, 05:22

    Inteligent w drugim pokoleniu, syn ZMP-owców, którzy swój awans zawdzięczają PRL, mieni się fałszywym blaskiem konserwatyzmu. Polski Jan Bez Ziemi, bez poglądów, bez szacunku dla Państwa. Nie ma w tym człowieku jakiejkolwiek prawdy, landrynkowa prezydentura na miarę
    PIS-owskiego ludu. Czeka go smutny los, kiedy po przegranych wyborach pozna gorzki smak władzy. Wieczna samotność i wstyd będą jego udziałem.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Ajanosik
    Ajanosik 2 czerwca, 2017, 10:56

    Oj Andrzejku staniesz kiedyś przed Trybunałem Stanu,a wtedy zobaczymy jak szybko zniknie Ci ten chory nienormalny uśmiech

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Zbigniew Woźny
    Zbigniew Woźny 2 czerwca, 2017, 12:18

    Panie Kuczyński Pan jest osobą kompletnie niewiarygodną! Czego Pan szukał w Unii Demokratycznej i Unii Wolności – kariery? Trzeba było siedzieć dalej we Francji, a nie doradzać Mazowieckiemu Balcerowicza na ministra finansów i „grubą kreskę”. Czyimi klonami byli Wałęsa, Kwaśniewski i Komorowski? Polacy wiedzą doskonale i dlatego w 2015 roku wybrali Andrzeja Dudę, najlepszego Prezydenta po 1989 roku!

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy