Dutkiewicz, stadion i niemoc NIK

Dutkiewicz, stadion i niemoc NIK

NIK zarzuca prezydentowi Wrocławia i zarządowi spółki Wrocław 2012 zmarnotrawienie 313 mln zł przy budowie stadionu na Maślicach

14 października br. wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli Wojciech Kutyła podpisał „Informację o wynikach kontroli »Realizacja budowy oraz wykorzystanie stadionu miejskiego we Wrocławiu«”. W konkluzji NIK oceniła negatywnie „działania Prezydenta Wrocławia, jak również Zarządu Spółki (Wrocław 2012 – przyp. aut.) w zakresie przygotowania budowy pod względem dokumentacyjno-organizacyjnym, przebiegu, jakości i rozliczenia robót oraz innych prac związanych z budową Stadionu oraz sposobu jego zagospodarowania”.
Na 66 stronach dokładnie opisano liczne nieprawidłowości, do jakich – zdaniem kontrolerów – doszło w związku z budową wrocławskiego stadionu na Maślicach. Podliczono, że chodzi o kwotę ponad 313 mln zł! Myliłby się ten, kto by sądził, że NIK złożyła w tej sprawie doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zrobili to 24 października br. Waldemar Bednarz, przewodniczący Rady Osiedla Zacisze-Zalesie-Szczytniki, oraz jej wiceprzewodniczący Krzysztof Wysoczański, kierując stosowne pismo na ręce prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.
Bednarza rozumiem. Jest kandydatem Sojuszu Lewicy Demokratycznej na prezydenta Wrocławia, choć jego szanse na sukces są mizerne. Ciekawe jednak, że w przyszłej Europejskiej Stolicy Kultury przy realizacji JEDNEJ tylko inwestycji wyrzucono w błoto ponad 300 mln zł i nikogo innego to nie interesuje. Co znamienne, komentując sprawę raportu, prezydent Wrocławia oświadczył: – Mam pretensje do kontrolerów NIK, że poszli za daleko i podnieśli larum.
Stadion przecież został wybudowany i działa. A poza tym było to pionierskie przedsięwzięcie!
Dziś kariera Rafała Dutkiewicza rozkwita. Wszystkie sondaże wskazują, że w listopadzie po raz kolejny wygra we Wrocławiu.

Demokracja w działaniu

To nieprawda, że samorządowcy „oglądają każdą złotówkę” i efektywnie wydają pieniądze publiczne. Nie jest też prawdą, że media wypełniają swoją funkcję kontrolną, ostrzegając przed patologią w sprawowaniu władzy. O tym, że na budowie wrocławskiego stadionu na Euro 2012 doszło do nieprawidłowości, jestem przekonany od lat. Historię tej inwestycji opisywałem na łamach „Przeglądu” od początku 2010 r.: „We Wrocławiu mamy do czynienia z »wielką słomianą inwestycją«. Koszty? A kogo to obchodzi?! Już dawno ogłoszono, że Euro 2012 to sprawa honoru i »nieprawdopodobny wehikuł cywilizacyjny«, jak powiada prezydent Rafał Dutkiewicz. Jeśli okaże się, że stadion przyjdzie budować na trzy zmiany – tak się stanie. Jeśli będzie kosztował 1,5 mld zł – zapłacimy!”, pisałem w tekście „Stadion w mieście Breslau”.
Szkoda, że opisywane fakty nie zainteresowały kompetentnych organów, choć były zbieżne z tym, co teraz ustalili inspektorzy NIK. Dlaczego wcześniej nie reagowano na nieprawidłowości? Przed Euro 2012 obowiązywał pogląd, że nie wolno przeszkadzać budowniczym, a piłkarskie mistrzostwa muszą być sukcesem Polski bez względu na koszty.
Informacja, że Wrocław w związku z budową i eksploatacją maślickiego stadionu stracił ponad 300 mln zł, nie ma znaczenia. Jeśli w latach 2010-2013 nie znalazła się ani jedna instytucja, ani jedna osoba, która próbowałaby powstrzymać marnotrawstwo i niegospodarność, to można jedynie zadumać się nad kondycją nie tylko wrocławskiego samorządu.
Wątpię, by prezydent Rafał Dutkiewicz zdawał sobie sprawę z tego, że patronując patologiom, doprowadza miasto do bankructwa i demoralizuje mieszkańców. Co gorsza, robi to bezkarnie. Ba! Z aprobatą tłumów.

Rąsia rąsię myje

Wrocław jest dziś przykładem tego, jak grupa polityków, która uzyskała w wyborach demokratyczny mandat, za pomocą środków publicznych utrwala swoją pozycję, zdobywając wpływ na media, środowiska opiniotwórcze itp. W efekcie nie musi się z nikim liczyć. Bez wątpienia budowa i eksploatacja wrocławskiego stadionu stwarzały takie okazje.
Bywa, że między członkami takiej grupy dochodzi do spięć i wtedy trzeba kogoś się pozbyć. W grodzie nad Odrą tym kimś okazał się były już wiceprezydent Michał Janicki. Dzięki temu, że wytoczył proces prezydentowi Dutkiewiczowi, opinia publiczna miała okazję zerknąć za kulisy funkcjonowania wroc­ławskiego magistratu. Dowiedzieć się, kim są i jak sprawują władzę ludzie z najbliższego otoczenia prezydenta. To, że wielu z nich, składając zeznania, zasłania się lukami w pamięci i niewiedzą, nie powinno dziwić. To sprawdzona taktyka procesowa.
Inny głośny wrocławski proces toczy się z powództwa spółki Dynamicom, która do czasu była hołubiona przez magistrat i miała korzystne umowy na organizację stadionowych imprez. Potem coś poszło nie tak i z pozycji pupila władzy spółka stoczyła się na dno. „Gazeta Wrocławska” na stronie internetowej publikuje stenogramy z rozpraw.
– Albo na stadion przyjdzie co najmniej 25 tys. ludzi, albo któryś z was straci posadę – taką groźbę od prezydenta Rafała Dutkiewicza mieli usłyszeć latem 2012 r. ówczesny wiceprezydent miasta Michał Janicki i szef miejskiej spółki Wrocław 2012 Robert Pietryszyn. Chodziło o rozegrany pod koniec lipca turniej Polish Masters, który organizowała spółka Dynamicom.
Jak powiedział, tak zrobił. Na początku października 2012 r. prezydent Dutkiewicz odwołał Michała Janickiego z funkcji wiceprezydenta, ten zaś odwzajemnił mu się pozwem sądowym.
Podobnie rzecz się miała z właścicielami Dynamicomu, którzy jakoby nie rozliczyli się z Wrocławiem z 14 mln zł. Spółka w roku 2012 zorganizowała na stadionie koncert zespołu Queen i turniej piłkarski Polish Masters, które nie okazały się sukcesami komercyjnymi.
Miasto toczy też spór sądowy o 82 mln zł z wykonawcą stadionu, niemiecką spółką Max Bögl. Niemcy są jakoby tyle winni z tytułu odszkodowania i kar umownych, lecz nie mają zamiaru płacić.
22 grudnia 2009 r. Wrocław podpisał umowę z konsorcjum, którego liderem był Mostostal Warszawa SA, na realizację Narodowego Forum Muzyki. W ciągu 30 miesięcy miał powstać obiekt, który zadziwiłby nie tylko Polskę, ale i Europę. Szacowano, że będzie kosztował 301,4 mln zł.
W roku 2012 Mostostal Warszawa kontrakt zerwał. Dziś realizuje go inna firma, a cena wzrosła do prawie 462 mln zł! Czy i jak zakończyły się rozliczenia między Mostostalem Warszawa a władzami miasta, nie wiem. Dobrze, że choć udało się za ok. 200 mln zł wybudować afrykanarium.
Nie dziwi więc, że efektem takiej polityki jest poważny dług miasta. W roku 2012 zobowiązania magistratu i spółek komunalnych sięgnęły ponad 4,6 mld zł. Jak wyliczyli inspektorzy NIK, to przeszło 1 mld zł więcej, niż miały wynieść planowane dochody budżetu. Mimo że prawo zabrania zadłużania gminnej kasy na kwotę przewyższającą 60% budżetu, jest prosty sposób na jego obejście. Ponieważ zadłużenia miejskich spółek nie wlicza się do owego limitu, można do nich przerzucić zobowiązania i pozornie mieć święty spokój. Wrocławianie, wspierając prezydenta Dutkiewicza, w pełni akceptują taką kreatywną księgowość. A skoro można… Ostatnio prezydent rzucił myśl, że miasto stać na budowę metra! Nawet jeśli przy tej okazji dojdzie do nieprawidłowości finansowych, nie ma czym się przejmować. W przyszłości Najwyższa Izba Kontroli będzie mogła sobie pisać… na Berdyczów.
W tym roku budżet NIK wyniesie 259 885 000 zł. Warto zapytać, czy te pieniądze podatników są rozsądnie wydawane. I jaki sens ma prowadzenie kontroli, gdy środki finansowe zostały dawno rozdysponowane? Dutkiewicz zna odpowiedź na to pytanie.


O nieprawidłowościach związanych z budową wrocławskiego stadionu pisaliśmy na łamach „Przeglądu”:
1. „Stadionowe eldorado”, 6/2010
2. „Stadion w mieście Breslau”, 8/2010
3. „Dutkiewicz na wałach”, 24/2010
4. „Gorący kartofel Dutkiewicza”, 15/2012
5. „Wrocławskie wojny stadionowe”, 43/2012

Wydanie: 2014, 45/2014

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy