Dziś prawdziwych Polaków…

Dziś prawdziwych Polaków…

Zostaliśmy dość równomiernie wymieszani z innymi nacjami. Mamy zarówno geny litewskie, ruskie, germańskie, żydowskie, jak i węgierskie, nordyckie czy nawet ormiańskie

Kochamy swój kraj, język, historię i tradycje, zwłaszcza religijne, ale chcielibyśmy więcej wiedzieć o przodkach.
Czy Polacy są narodem czystym etnicznie?
Wśród naszych antropologów przeważa przekonanie, że Polacy są jedną z najbardziej jednorodnych populacji w Europie, zarówno pod względem genetycznym, jak i etnicznym – szczególnie po II wojnie światowej. Opinię tę wzmacniają stosunkowo świeże badania genetyczne (z 2002 r.), które dosyć precyzyjnie uwydatniają cechy charakterystyczne i różne domieszki składające się na „polski element”. Ich autor, dr Rafał Płoski z Zakładu Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, uważa, że genetycznie jesteśmy bardziej pokrewni słowiańskiej Europie Wschodniej niż Zachodniej. Chodzi głównie o mieszkańców Niemiec i Szwecji. To, że wszyscy mamy podobny koktajl genów, wynika z badania próbek pobranych w różnych rejonach Polski. Zostaliśmy dość równomiernie wymieszani z innymi nacjami: mieszają się w nas zarówno geny litewskie, ruskie i węgierskie, jak i nordyckie, germańskie, ormiańskie i żydowskie.
– Nasze geny – mówi dr Płoski – są jednak bliższe mieszkańcom Rosji, Białorusi i Ukrainy, i to się odbija również całkiem niezależnie w naszych językach, które określają podobne granice geograficzne narodów słowiańskich. W badaniach genetycznych, które objęły próbki krwi ponad 1000 osób z Polski i ok. 1000 z Niemiec, nie uzyskaliśmy korelacji z wyglądem zewnętrznym. Chodziło o chromosom Y i jego podobieństwo do mieszkańców sąsiadujących z nami krain. Ogólna zasada jest taka, że im dalej geograficznie zamieszkuje dany człowiek, tym podobieństwa powinny być mniejsze, a im bliżej – większe. Natomiast w odniesieniu do bardzo bliskich geograficznie sąsiadów, jakimi są dla nas Niemcy, różnice genetyczne były bardzo wyraźne. Świadczy to o zdecydowanej wstrzemięźliwości w mieszaniu się Polaków i Niemców.
Tezę o jednorodności popiera też prof. Bogusław Pawłowski, antropolog z Wrocławia, który jest zdania, iż badania genetyczne wykonywane na próbkach krwi potwierdziły, że zróżnicowanie genetyczne Polaków jest o wiele mniejsze niż naszych zachodnich sąsiadów. Choć występowały i występują u nas mniejszości narodowe, nie można ich porównywać z obecnością Hindusów w Wielkiej Brytanii, Marokańczyków we Francji czy Turków w Niemczech. Tam żyją obok siebie ludzie o różnych genach, w Polsce jesteśmy do siebie o wiele bardziej genetycznie podobni. Czy to oznacza, że lepiej się wymieszaliśmy?
Generalnie jednak przekonanie o jednorodności etnicznej Polaków opiera się na trochę archaicznych metodach wyodrębnienia cech fizycznych i kulturowych właściwych dla mieszkańców Rzeczypospolitej.
– Narodowość nie jest kategorią biologiczną, ale kulturową – twierdzi dr Jarosław Bednarek, biolog i antropolog z Zakładu Genetyki Molekularnej i Sądowej Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy. – Pochodzenia etnicznego nie można zatem jednoznacznie określić ani za pomocą metod genetycznych, ani antropologicznych. Dlatego, moim zdaniem, żadna odpowiedź na pytanie o czystość etniczną Polaków nie będzie miała solidnych podstaw naukowych.
Przyjmując takie założenie, dr Bednarek może wyrazić pogląd, że mimo licznych zawirowań dziejowych i związanych z tym migracji ludności znalazłoby się wielu Polaków „czystych” etnicznie.

Wierzę, że jestem Polakiem

Porzucenie szperania w genach i życiorysach proponują i inni antropolodzy. Prof. Krzysztof Borysławski z Uniwersytetu Wrocławskiego utrzymuje, że grupę etniczną tworzą ludzie nie zawsze cechujący się w jednakowym stopniu wspólnym pochodzeniem i kulturą, ale często mający tylko przekonanie o wspólnocie pochodzenia i kultury. Właśnie ta wiara jest dla grupy etnicznej czymś tak ważnym i charakterystycznym, że Max Weber przyjął ją za podstawę definicji grupy etnicznej. Określił on ją jako grupę, która przechowuje wiarę we wspólne pochodzenie. Stanowi ona łącznik społeczny i nie jest istotne, czy jest to zgodne z rzeczywistością.
Prof. Borysławski przyznaje wprawdzie, że w Polsce występują różne mniejszości etniczne, ale jest ich stosunkowo mało. – Polacy są jedną z populacji najbardziej jednorodnych genetycznie i etnicznie, szczególnie po II wojnie światowej – twierdzi ten antropolog. – Obecnie liczebność mniejszości narodowych szacuje się na 1,2 mln, z czego 700 tys. to ludność pochodzenia niemieckiego, 250 tys. – ukraińskiego i tyleż mniej więcej białoruskiego. Ale proces asymilacji trwa i te wartości zmniejszają się sukcesywnie, podobnie jak niechęć do mniejszości narodowych, szczególnie po naszym wejściu do UE.
Zgadzamy się na to, że w 38-milionowym społeczeństwie 1,2 mln ludności o innym pochodzeniu nie powinno zmieniać poglądu o czystości etnicznej Polaków. Ale przecież Polska nie powstała wczoraj ani np. w 1918 r. Polacy mają już ponad 1000 lat państwowości, a w tym czasie i wcześniej było wiele okazji, by się przemieszać (dobrowolnie lub siłą) z innymi nacjami – wojny, migracje, osadnictwo, zmiany granic.

Kto się z kim mieszał?

Dla Polaków i w ogóle dla mieszkańców Europy Środkowej antropolodzy utworzyli zatem specjalny typ, rasę subnordyczną, która jest mieszanką dwóch innych charakterystycznych typów (lub ras) – nordycznego i laponoidalnego.
Dr Elżbieta Arasimowicz z Pracowni Antropologii w Centrum Zdrowia Dziecka podaje, że zgodnie z teorią prof. Jana Czekanowskiego, nazywanego ojcem polskiej antropologii, w dorzeczu Wisły i Odry ukształtowała się prabałtosłowiańska struktura antropologiczna należąca do formacji nordycznej typu kontynentalnego, a więc na tym terenie przeważał element nordyczny nad laponoidalnym i śródziemnomorskim. Mówiąc bardziej popularnie – element pochodzący z dawnych Niemiec i Skandynawii przeważał nad elementem mongolskim (Tatarzy) i pochodzącym z Południa (Żydzi). Przeważał, ale do jakiego stopnia?
Dr hab. Barbara Kwiatkowska, antropolog z Wrocławia, przy okazji badań nad czaszką bł. Czesława podała proporcje: – Nasz patron to typ subnordyczny (w 40% nordyk, a w 20% typ laponoidalny). Miał niebieskie tęczówki oczu, blond włosy i jasną cerę.
Typ nordyczny + typ laponoidalny + trochę śródziemnomorskiego = typ subnordyczny.
Prof. Krzysztof Borysławski dodaje kilka dodatkowych informacji. – W Europie mamy obecnie cztery główne typy rasowe: nordyczny, laponoidalny, śródziemnomorski i armenoidalny. Właściwie przedstawicieli czystych ras można policzyć na palcach, wszyscy jesteśmy jakąś tam mieszaniną. Typowy Polak jest mieszańcem nordyczno-laponoidalnym, zwanym subnordykiem, z bardzo drobnymi przymieszkami. Przed zamieszaniem migracyjnym po II wojnie światowej był w Polsce dość wyrazisty układ – im bardziej na południe, tym większa była przewaga pierwiastka laponoidalnego, a im bardziej na północ, tym wyraźniejsze akcenty nordyczne. Teraz to jest trochę mniej wyraźne.
Jak efekt mieszania wygląda na zewnątrz, w praktyce?
Prof. Borysławski kontynuuje: – Subnordyka charakteryzuje tzw. dysharmonia pigmentacji – najczęściej jest tak, że przy raczej ciemnych włosach mamy niebieskie oczy. Odwrotny układ jest rzadziej spotykany. Zróżnicowanie kolorów jest typowe dla subnordyków, bo wszystkie inne rasy czy ich kombinacje mają jednolitą pigmentację (nordyk ma jasne włosy i niebieskie oczy – reszta to „ciemne typy”).
Oczywiście są to tylko rozważania teoretyczne, czyste bowiem typy nordyczne i laponoidalne różnią się bardzo między sobą. Nordyk jest wysokiego wzrostu, smukłej budowy ciała; włosy faliste, jasnoblond; skóra dość silnie owłosiona; oczy jasne; głowa wydłużona, twarz pociągła, nos wąski, wysklepiony. Typ laponoidalny – przeciwnie: wzrost bardzo niski do niskiego, budowa słaba; krótkie nogi, długi tułów i ręce; włosy czarne do ciemnobrązowych, proste, oczy brązowe, skóra brudnożółtawa, twarz bardzo krótka, dość szeroka, nos słabo wydatny, wklęsły, koniuszek zadarty.
W czasach hitlerowskiego nazizmu dyskusje na temat czystości rasy posunięte były do obłędu. Wielu badaczy masowo mierzyło czaszki różnych ludzi w poszukiwaniu stuprocentowych nordyków, którzy mogliby jak w hodowli psów czy koni poprawić parametry antropologiczne społeczności niemieckiej. Rasa nordycka przecież przez 1000 lat miała panować nad światem. Czasami się okazywało, że doskonałe nordyckie typy znajdowano w Polsce, a nawet, o paradoksie, wśród ludności pochodzenia żydowskiego. Co z tego pędu do czystości rasowej wyszło, wiemy wszyscy i nikt chyba nie chciałby powtarzać tych doświadczeń ani w Niemczech, ani w Polsce. Nasze rozważania na temat czystości etnicznej Polaków wypływają więc nie z chęci rozpalenia emocji, ale zrelacjonowania poglądów na tę bardziej estetyczno-kulturową niż polityczno-ideową kwestię.

Kochajmy się, mieszajmy się

Obok poglądu o względnej jednorodności etnicznej mieszkańców Polski funkcjonuje równolegle pogląd o ich różnorodności genetycznej i etnicznej. Prof. Artur Andrzejuk z UKSW zajmujący się antropologią filozoficzną ma poważne wątpliwości, czy w Europie 2008 r. można mówić o czystych etnicznie narodach.
– Myślę – mówi profesor – że można mówić o narodach, do których przynależność jest dość emocjonalna, mimo że ma pewne „podstawy w rzeczy”, np. kraj pochodzenia, język, wspólna historia i tradycja, czasem religia.
– Jeśli chodzi o nasz naród – kontynuuje prof. Andrzejuk – to on jest paradoksalnie etnicznie bardzo wymieszany, wystarczy wyjść na ulice i popatrzeć, jak wiele „typów antropologicznych” po nich chodzi, od niebieskookich blondynów do śniadych brunetów, a kobiety…!
W tym miejscu głos profesora znacząco się załamuje.
– Myślę, że dziedziczymy w tym Rzeczpospolitą Obojga Narodów, w której oprócz Polaków i Litwinów mieszkali Rusini, Kozacy, Niemcy, Żydzi, a nawet Tatarzy, Szkoci i Holendrzy. Dziś potomkowie ich wszystkich są w większości Polakami. Czy nimi pozostaną? To już pytanie o poczucie tożsamości narodowej i jej przemiany w zjednoczonej Europie – kończy prof. Andrzejuk.
Wydaje się, że zdania tego naukowca można wysunąć na czoło naszych rozważań.
Adam Mickiewicz w balladzie „Trzech budrysów” dał np. swoistą, niepozbawioną humoru genezę etniczną mieszkańców dawnej średniowiecznej Litwy. Stary budrys miał trzech synów, ale zrodzeni oni zostali ze związku z Laszką, czyli Polką. Przy okazji nasz wieszcz dał skrócony opis polskiej urody kobiecej (lice bielsze od mleka, z czarną rzęsą powieka). Trzej synowie budrysa również mieli żony Polki, więc ich dzieci były już zapewne Litwinami całkowicie spolonizowanymi, a genetycznie w 75% byli to Polacy.
I właśnie na Mickiewiczu, tym filarze polskiej kultury niematerialnej, o którym inny wieszcz, Zygmunt Krasiński, powiedział: „My z niego wszyscy”, skupiła się w latach ubiegłych żarliwa dyskusja na temat „czystości”. Nie chodziło tylko o to, że do Adama przyznają się Litwini i Białorusini, bo największy poeta polski żył na Litwie i czuł się Litwinem, a nie mieszkańcem Korony, a urodził się na Nowogródczyźnie. Poszło o krytycznoliteracki wywód w eseju prof. Artura Sandauera pt. „Nie czy, lecz po co „Z matki obcej” (Próba psychoanalizy Adama Mickiewicza)”. Sandauer podniósł kwestię pochodzenia matki poety, wywodząc jej rodzinę Majewskich z ochrzczonych Żydów, tzw. frankistów. O pochodzeniu matki i samego Mickiewicza miały też świadczyć rozmaite kabalistyczne interpretacje twórczości poety, choćby liczba 44 ze słynnego monologu Konrada.
Należy się kilka słów wyjaśnienia w kwestii frankistów, bo historia tej sekty dostarczyła już wielu powodów do rozmaitych spekulacji. Członkowie utworzonego w 1755 r. przez Jakuba Franka ugrupowania mistycznego otrzymywali od króla szlachectwo w zamian za przejście na katolicyzm i przyjmowali nazwiska od nazwy miesiąca, w którym się ochrzcili – czyli najczęściej byli to Majewscy, Lipcowie, Marcowie, Grudniowie, Styczniowie, ale także Krzyżanowscy, czyli nowi pod krzyżem. Przez pewien czas – nawet do początków XIX w. – potomkowie frankistów zachowywali kulturową i genetyczną odrębność, mieli zakaz zawierania małżeństw mieszanych, ale z czasem i ta ostatnia tama puściła. Potomkowie frankistów, nierzadko dobrze wykształceni i zamożni, w liczbie co najmniej kilkuset tysięcy weszli w skład polskiej elity na pełnych prawach.
Po eseju Sandauera rozpętała się prawdziwa burza. Na czele przeciwników „matki obcej” stanął wybitny historyk literatury prof. Konrad Górski, który używając licznych dowodów i argumentów, obalił tezę, jakoby Barbara z Majewskich pochodziła z neofitów. Krótko mówiąc, ustalił, że Barbara nie pochodziła „z tych Majewskich”, tylko z innych, samo zaś brzmienie nazwiska nie jest przecież wystarczającym dowodem, by uznawać każdego Majewskiego za osobę pochodzenia żydowskiego.
Problem z rodowodem Mickiewicza jest jednak o wiele poważniejszy, bo niektóre fakty, choćby data i miejsce urodzenia Adama, są dziś nie do ustalenia z uwagi na brak źródeł. Sporą część dokumentów, listów i innych materiałów itd. zniszczył i spalił jego syn i biograf Władysław Mickiewicz, w trosce o legendę swego ojca.
Jakbyśmy mieli mało kłopotów z Mickiewiczem, analogiczna sytuacja dotyczy drugiego filara kultury Polski, geniusza muzycznego Fryderyka Chopina. Wszyscy wiemy, że nazwisko miał francuskie i ojca Francuza, ale muzykę komponował rdzennie polską, bo na Mazowszu, w Żelazowej Woli, a potem w Warszawie wychował się i do 19. roku życia przebywał. O rodzinie ojca Mikołaja i okolicznościach jego przyjazdu do Polski wiemy sporo, o rodzinie matki snuje się jednak tylko różne przypuszczenia. Chodzi o korzenie rodu Krzyżanowskich, z których pochodziła matka Fryderyka, Justyna. Współcześni biografowie Chopina nie wiedzą, jak się zabrać do tego tematu. Ponoć Krzyżanowscy byli potomkami frankistów. W liczącej 470 stron „Księdze sławnych muzyków pochodzenia żydowskiego” znanego historyka prof. Mariana Fuksa jest rozdział poświęcony twórcy mazurków. „Faktem jest, że Krzyżanowscy to typowe nazwisko neofickie”, czytamy w jednym z akapitów. I to prawie cały dowód. Prof. Marian Fuks w posłowiu do swej książki zaznacza jednak, że termin „żydowskie pochodzenie” nie zawsze jest jasny i określony, ale wydaje mu się, że ukrywanie tego faktu, wstyd lub zażenowanie z tego powodu są anachronizmem. I w tym ma zupełną rację. „Ostatnimi laty – pisze – liczni, przeważnie młodzi ludzie właśnie szukają swoich żydowskich korzeni. Są one dla nich przedmiotem dumy i stanowią jakby duchową nobilitację”.

Znikające rasy

Duma i poczucie zakorzenienia w polskiej społeczności, niezależnie od jej różnych domieszek, to wartość niezbywalna, indywidualna, która nie powinna rodzić żadnych konfliktów, tylko sprzyjać tolerancji i rozwojowi wiedzy o naszej wielowiekowej historii.
Na koniec niech znów do głosu dojdą przedstawiciele nauki, antropolodzy, ekonomiści, statystycy i demografowie. Prof. Krzysztof Borysławski mówi: – Polski system emerytalny musi niedługo się załamać i tylko przyjmowanie młodych imigrantów może go uratować. Liczni imigranci na pewno przyspieszą proces zanikania ras. Jest to, moim zdaniem, jedyna sensowna możliwość ratowania się przed coraz bardziej ujemnym przyrostem naturalnym. Nasze społeczeństwo – podobnie jak w innych tzw. krajach cywilizowanych – starzeje się w zastraszającym tempie, a tym samym nie będzie komu pracować na nasze i tak już cienkie emeryturki.
Może więc życzliwszym okiem powinniśmy spoglądać na różne egzotycznie wyglądające typy, które zaczynają traktować Polskę jak swój kraj. Choćby na społeczność wietnamską w Polsce, o której mówi się, że liczebnością jest już porównywalna z białoruską. Choć Wietnamczycy w sporej części traktują Polskę jako kraj tranzytowy, wielu z nich osiada na stałe. A zatem można przyjąć, że za parę dziesiątków lat nasz rodzimy typ subnordyczny będzie w większym stopniu laponoidalny niż dotychczas, ale w nagrodę wszystkim nam będzie się żyło lepiej i bezpieczniej.

____________________________________

FENOMEN PRZYCIĄGANIA

Prof. Henryk Samsonowicz, historyk

Przez tysiąc lat naszych dziejów następowało mieszanie się różnych wpływów i narodów. Efekt jest taki, że wystarczy zajrzeć do książki telefonicznej, gdzie znajdziemy nazwiska pochodzące z wszystkich regionów Niemiec, Rosji, Węgier, Czech, Francji, Anglii, Szkocji. Już za czasów Mieszka I w naszym kraju osiedlali się Skandynawowie, mieliśmy liczącą niemal tysiąc lat silną imigrację żydowską i równocześnie z wyodrębnianiem się grup mniejszościowych następowała polonizacja, na czym korzystaliśmy wszyscy. Trudno nawet powiedzieć, czym sobie nasi rodacy zasługiwali, że najbardziej wyraziste postawy patriotyczne wyrażali ludzie o obcych korzeniach, tacy jak Linde, Traugutt, Kronenberg, Fergusson, Tepper i inni.
I co ciekawe, to przyciąganie ludzi o obcym rodowodzie następowało nie tylko wtedy, gdy Polska była atrakcyjnym terenem do osiedlania, ale także wówczas, gdy utraciliśmy państwowość i Polska zniknęła z map Europy. To był niespotykany nigdzie indziej fenomen. W pewnych regionach Polski przemieszanie różnych nacji było silniejsze, np. na Pomorzu, na Śląsku, w Wielkopolsce, a także na kresach wschodnich, w innych nieco mniejsze, np. na Mazowszu, oczywiście z wyłączeniem Warszawy, ale tam z kolei był ogromny napływ ludności żydowskiej i niemieckiej w XIX w.

 

Wydanie: 2008, 46/2008

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Andy Anderson
    Andy Anderson 21 października, 2015, 11:55

    Fryderyka Chopina matka Justyna Krzyzanowska pichodzila z herbowej szlachty polskiej.Wiecej na ten temat na stronie http://pl.chopin.nifc.pl/chopin/persons/detail/id/6371 Jest to strona poswiecona tworczosci Fryderyka Chopina.I

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. genehi
    genehi 17 kwietnia, 2016, 08:36

    Logiczne – geny współczesnych Polaków są zgodne z genami nacji sąsiednich znajdujących się na terenach Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Dziwi to kogoś.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Kasia Turajczyk
    Kasia Turajczyk 6 czerwca, 2016, 14:05

    Bardzo duzo Polakow pochodzenia zydowskiego posiadalo herby szlacheckie i przynalezalo do szlachty. @andyanderson – co ma piernik do wiatraka

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. sh
    sh 22 listopada, 2016, 15:35

    Dziś prawdziwych Polaków już nie ma…

    Odpowiedz na ten komentarz
  5. jol
    jol 7 listopada, 2017, 16:50

    prawdziwi biblijni żydzi to Palestyńczycy – obecnie wyznawcy islamu – gnojeni przez quasi-zydów pochodzenia turkijskiego – Chazarów – którzy wymieszali się z Europejczykami, nawet w Nowym Jorku co roku ortodoksi palą flagę Israela protestując przeciw faszyzmowi i syjonizmowi, co można sprawdzić bo to cykliczne protesty

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy