Dziś tańczę, za sto dni zdaję

Dziś tańczę, za sto dni zdaję

Uczniowie ciągnęli zapałki, bo nikt nie chciał dobrowolnie zatańczyć poloneza z nielubianą matematyczką

Kurczę pieczone w maladze, krem z pieczarek, schab z morelą – to tylko niektóre potrawy, którymi sopocki Grand Hotel uraczył tegorocznych studniówkowiczów. Miejsce ekskluzywne, ale koszt nie jest wysoki – 102 złote od osoby. – Zainteresowanych było wielu, jednak za późno zdecydowali się na wynajęcie sali – mówi Anna Szmaglińska, odpowiedzialna za gastronomię.
– U nas rezerwację robi się rok przed studniówką – chwali się Mariola Loch z krakowskiego Sofitelu. Jej hotel jest studniówkowym potentatem w Krakowie. – W tym roku bawi się u nas sześć szkół. Naszą zaletą są ogromne sale, które mogą pomieścić nawet 600 osób – przekonuje.

Bal na 200 par

Od września na zebraniach rodzicielskich trwała zażarta dyskusja, gdzie zorganizować studniówkę. Zazwyczaj zwyciężała opcja hotelowo-restauracyjna.
Paweł Gajewski, właściciel firmy World Video, jest zaskoczony, że w dobie powszechnego kryzysu jedzie do stołecznego Marriotta filmować młodzież.
W hotelu są dyskretni. Nie chcą zdradzić, kto ma gest. Wiadomo, że studniówek w tym roku nie jest wiele, bo uczniów uprzedzili organizujący bale karnawałowe biznesmeni. Dyrektor liceum, które zdecydowało się na zabawę w Marriotcie, też nie jest rozmowny. – Nie miałem nic do powiedzenia. Rodzice zadecydowali, że będzie to ten hotel – tłumaczy.
W eleganckich wnętrzach studniówkowy bal przebiega wedle z góry ustalonego schematu. Rozpoczyna się polonezem, by nad ranem zakończyć się mazurem. Przemówienie dyrektora, kabaret uczniowski, który wykpiwa nauczycieli, to od lat wypróbowany scenariusz.
Uczniowie domagają się didżeja. Orkiestry są niemodne. – I dobrze. Chcę, by moi uczniowie dobrze się bawili; na studniówkę mogą przynieść nawet swoje płyty – mówi Anna Stolarczyk, dyrektor warszawskiego Reytana, gdzie ze względów BHP nie urządza się zabawy w szkole. Wtóruje jej Paweł Gajewski. – Orkiestra czasami popije, wiadomo jak to jest. Zaczynają zaczepiać dziewczyny i czasem kończy się to burdą – opowiada. Didżje to albo znajomi, albo profesjonaliści z ogłoszeń. Za godzinę grania biorą od 50 do 100 zł. Niemało, ale młodzież bawi się znakomicie.
Dyrektor Stolarczyk z rozbawieniem wspomina dawną uczennicę, która przyszła na studniówkę w bardzo śmiałej kreacji. Okazało się, że żadna z dziewcząt nie jest tak ubrana. Zmieszana założyła sweter. Dziś już takie sytuacje się nie zdarzają. Dziewczyny rekompensują sobie obowiązkową w niektórych szkołach czerń sukienek mocnym makijażem i bardzo odważnymi wycięciami. Gołe plecy i brzuch już nikogo nie szokują.
Alkohol jest tematem tabu. Najgorzej jest w technikach. – Bez skrępowania wyciągają wódkę, ci bardziej bojaźliwi nalewają pod stołem – opowiada Gajewski. Licealiści są ostrożniejsi. – Udaję, że nie wiem, co uczniowie chowają pod krzesłami – mówi Mariola Loch. Niektórzy dyrektorzy są bardzo surowi – zabraniają nawet lampki szampana. Jednak wszystko zależy od rodziców. Oni płacą, oni podejmują decyzje. – Dla mnie normalni rodzice to tacy, którzy nie żądają zamykania barku. Jeżeli zabronią, alkohol pije się pod stołem czy w ubikacji. To żenujące – mówi Mariola Naglik z łódzkiej restauracji Nowa Europa.
Tylko niektóre licea podtrzymują tradycję organizowania studniówek w szkole. Należy do nich stołeczne liceum im. Batorego. – Mamy dużą salę gimnastyczną, więc miejsca do zabawy jest dość – tłumaczą nauczyciele. – Zabawa nawet w najlepszym lokalu byłaby tylko zwykłym dansingiem – dodaje Stanisław Gierba, dyrektor IX LO w Olsztynie.
Szkoła może zamienić się w średniowieczny zamek albo akwarium. Kilka lat temu warszawski Staszic był prehistoryczną jaskinią, a liceum Poniatowskiego przeobraziło się w japoński pałac. W tym roku w rybnickim liceum katolickim sióstr urszulanek sala gimnastyczna zamienia się w małpi gaj. – W poprzednich latach latałyśmy w kosmos, siedziałyśmy w grobowcach, kiedyś w głębinach morza – śmieje się siostra dyrektor, Angelika Kwas. – W tym roku w środku zimy będzie bardzo ciepło: dziewczęta malują palmy i liany, przygotowują dekoracje. Ale nie przebiorą się w skąpe stroje.

Uśmiech do kamery

Kilka lat po studniówce jedynym wspomnieniem jest kaseta video. Rozumieją to rodzice i to głównie oni przychodzą do filmującego studniówkowe bale Pawła Gajewskiego. Dzwonią z czteromiesięcznym wyprzedzeniem. Jeśli sprawę załatwiają uczniowie, zostawiają wszystko na ostatnią chwilę. – Przychodzą dziewczyny. Zależy im na obecności kamery. Chłopców prawie w ogóle to nie interesuje – mówi Gajewski.
Cztery lata temu zapanowała moda na filmowe tryptyki. – Przed uroczystością jedzie się do klasy i filmuje ją podczas lekcji. Każdy podchodzi do kamery z kartką, musi się przedstawić. Później kamera wędruje na studniówkę. Niektórzy nie mogą się rozpoznać w eleganckim stroju. Nieliczni w kilka dni po studniówce urządzają poprawiny, na których również nie może zabraknąć kamerzysty.
Zazwyczaj jedna kamera przypada na dwie klasy. Cena rośnie, gdy klasa zażyczy sobie, by tylko ją filmowano. Wtedy każdy uczeń musi zapłacić 65 zł. W zamian dostaje trzygodzinną kasetę.
Paweł Gajewski, który niejedną studniówkę już przeżył, zapewnia, że młodzież umie się bawić. – Najfajniejsze studniówki są wtedy, gdy nauczyciele bawią się razem z uczniami. Jednak niektórzy nie mogą wyzbyć się profesorskich min nawet na takim balu. W jednym z techników chłopcy ciągnęli zapałki, bo nikt nie chciał dobrowolnie zatańczyć poloneza z nielubianą matematyczką. Jak się okazało, ich obawy był słuszne. Profesorka ciągle strofowała ucznia, że nie stawia kroków poprawnie, że nie ma poczucia rytmu. Chłopak był zielony ze strachu, że przez to obleje maturę – wspomina. Niedawno doszedł do wniosku, że na studniówki będzie posyłał tylko młodych kamerzystów – oni szybciej integrują się z grupą. Młodzież nie wstydzi się ich, jest spontaniczna. Jednak tę decyzję przypłacił utratą operatora. Zakochał się w jednej z dziewczyn i przeprowadził do Katowic. – Studniówka to najpiękniejszy bal w życiu. I nic dziwnego, że sprzyja wielkim uniesieniom – tłumaczy go Gajewski.

 

Wydanie: 04/2002, 2002

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy