Dziwne losy sióstr Brontë

Dziwne losy sióstr Brontë

Historia literatury nie zna drugiego takiego przypadku: trzy siostry – wszystkie obdarzone talentem, produkujące pod dachem plebanii powieści nie tylko na miarę swoich czasów. „Wichrowe Wzgórza”, „Dziwne losy Jane Eyre” czy „Lokatorkę Wildfell Hall” do dziś można kupić w niemal każdej europejskiej księgarni. Te XIX-wieczne angielskie powieści wzbudzają emocje w każdym pokoleniu i wciąż znajdują swoich czytelników, a kolejne ekranizacje i adaptacje teatralne pokazują, że jest to materiał kanoniczny, który po prostu przestał się starzeć. Jest coś, co sprawia, że nie można ich zlekceważyć, opatrując degradującym (niesłusznie!) określeniem „powieści gotyckie”. Oczywiście pod wieloma względami powieści te są pierwowzorami książek gatunkowych. Jednak to plastyczność, styl i pewna uniwersalność świadczą o ich wielkości. Charakterystyczne dla konwencji duchy, ponure dwory, niespełnione miłostki i dręczące namiętności to jedynie wisienka na torcie.

„Wichrowe wzgórza” stały się nie tylko lekturą szkolną w Wielkiej Brytanii – słynna ekranizacja z Juliette Binoche i Ralphem Fiennesem z 1992 r. to właściwie wydarzenie pokoleniowe i materiał badawczy dla psychologów, których zainteresowała popularność filmu. Pojawiły się interpretacje, które rozpoznają impulsywnego, pełnego namiętności Heathcliffa i dobrze wychowanego, łagodnego Edgara Lintona jako idsuperego samej Katarzyny Earnshaw/Linton. Warto pamiętać, że akurat „Wichrowe Wzgórza” nie miały w epoce zbyt dobrej prasy – posądzane o wyolbrzymianie i epatowanie okrucieństwem, były jedną z najgorzej ocenianych powieści sióstr. W odróżnieniu od „Dziwnych losów Jane Eyre” – powieści, która uczyniła z Charlotte Brontë – ubogiej córki plebana – prawdziwą celebrytkę. Zapraszana na salony, entuzjastycznie recenzowana, niechętnie przyjmowała zaszczyty, a każdy wyjazd do Londynu musiała odchorować na plebanii.

Wszystko to bardzo ciekawe, szczególnie jeśli zdamy sobie sprawę, jak bardzo ta dotkliwie potraktowana przez los rodzina była nietypowa. Matka umarła wcześnie, podobnie dwie starsze siostry (Maria i Elżbieta), które nie przeżyły surowych warunków pensji dla ubogich dziewcząt. Potem umarł brat Branwell, bardzo związany z Charlotte, z którą tworzył w dzieciństwie „Pismo dla młodych mężczyzn” i kolejne opowieści o Angrii – wymyślonej przez tę dwójkę krainie, rozsadzanej przez najdziwniejsze fantastyczne fabuły. Zresztą Eryk Ostrowski, biograf i badacz życia i twórczości sióstr, sugeruje, że Branwell był współautorem „Wichrowych Wzgórz” – książki surowej i stylistycznie nieco odległej od pozostałych. Ukochany brat – alkoholik i opiumista, bohater licznych skandali, towarzyskich faux pas, odszedł pogrążony w nałogu. Potem przyszedł czas na dwie pozostałe, silnie związane z Charlotte siostry – Anne i Emily. W końcu zmarła sama Charlotte. Umarła prawdopodobnie na gruźlicę, była w ciąży, po krótkim, dość tajemniczym małżeństwie z ponurym wikarym. Ojciec pleban przeżył ich wszystkich.

Biografia rodziny Brontë zrosła się z literaturą. A może od początku to powieści „napisały” tę biografię? Bo przecież Charlotte Brontë sama ją reżyserowała, myląc tropy, zacierając ślady. I zrobiła to z wprawą godną Banksy’ego. Na tyle skutecznie, że badacze do dziś spierają się, kto właściwie był autorem tych książek. Tym bardziej że historia literatury uwielbia teorie spiskowe: Szekspir był przecież kobietą (lub – do wyboru – nigdy nie istniał ktoś taki jak Szekspir). W tym przypadku odważna teoria, która głosi, że wszystkie powieści – podpisane przecież „sprawiedliwie” imionami wszystkich sióstr: Emily, Anne, Charlotte – napisała ta najstarsza, jest akurat uzasadniona. Świadczy o tym np. korespondencja, w której Charlotte jawi się jako wrażliwa erudytka, filozofka, sprawnie posługująca się literacką angielszczyzną, podczas gdy listy młodszych sióstr są lapidarne, „zajęte” sprawami plebanii, a czasem zwyczajnie nieporadne. Radykalną interpretację wspiera także swobodny stosunek Charlotte do autorstwa. Siostry debiutowały przecież tomem wierszy, który wydały pod pseudonimami: „Poems by Currer, Ellis and Acton Bell”. A badacze mówią o głębokiej redakcji dokonywanej na tekstach sióstr przez Charlotte: o poprawianiu, dopisywaniu potężnych fragmentów wierszy. Zresztą właśnie ona korespondowała z panem Smithem, wydawcą. To wreszcie ona wciąż „wyjaśniała” i rewidowała własną legendę. Przede wszystkim zaś nikt nie widział rękopisów popełnionych rzekomo przez Emily „Wichrowych Wzgórz” czy podpisanej imieniem Anne „Lokatorki Wildfell Hall”. Może więc to wszystko było dość nowoczesnym – jak to się mówi – działaniem performatywnym, a Charlotte na długo przed współczesnymi badaczami rozpoznała mechanizmy rynku? Zanim obsesja autorstwa sprawiła, że postać pisarza stała się ważniejsza niż jego tekst i powinna być rozpatrywana raczej jako zjawisko socjologiczne? Na szczęście nam – po upływie wszystkich tych lat, dla nas wrzuconych w sprzeczne dyskursy – pozostaje to, co najważniejsze: czasem śmieszne, a czasem straszne powieści. A przecież o to na pewno chodziło mądrej, upartej Charlotte.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy