Ekologia i Przegląd

Uczymy dojrzałości dla Środowiska

Najpierw startowało około 5 tys. młodzieży, w tym roku – ponad 56 tys.

Rozmowa z dr Małgorzatą Falencką-Jabłońską, przewodniczącą Komitetu Głównego Olimpiady Wiedzy Ekologicznej

– Od 15 lat nieprzerwanie związana jest pani z Olimpiadą Wiedzy Ekologicznej. Czy potrafiłaby pani wymienić, gdzie się odbywały jej kolejne finały?
– Zaczęło się od Płocka w 1986 r. Organizatorem i pomysłodawcą był Zarząd Główny Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, który kontynuował to dzieło przez pierwsze cztery lata. ZSMP miał w terenie swoje Zarządy Wojewódzkie, które były odpowiedzialne organizacyjnie za eliminacje wśród młodzieży szkolnej. Finały centralne organizowano celowo w miejscach, gdzie środowisko przyrodnicze było najbardziej zagrożone, aby uwidocznić dobitnie potrzebę jego ochrony. Po Płocku były więc Żory w Katowickiem, później Igloopol w Tarnowskiem, a potem Lubin i Głogów w Legnickiem. V Olimpiadę organizowano w Ameliówce w Kieleckiem, VI w Sobieszewie koło Gdańska, VII w Koninie, VIII w Świeradowie-Zdroju, IX w Białej Podlaskiej, X i jubileuszową w Zwierzyńcu w Roztoczańskim Parku Narodowym, XI w Kaliszu, XII w Jaworze w Bieszczadach, XIII w Bydgoszczy, XIV w Supraślu i XV w Skorzęcinie koło Gniezna. Finał najbliższej, szesnastej edycji, odbędzie się 1-3 czerwca 2001 r. w okolicach Malborka w woj. pomorskim.
– Co się zmieniało przez te lata w organizacji Olimpiady?
– Rosła liczba uczestników. Pierwsza Olimpiada objęła mniej niż 5 tys. młodzieży, obecnie na etapie podstawowym bierze w niej udział ok. 56 tys. osób. Po ostatniej reformie administracyjnej zwiększono liczbę etapów eliminacji. Początkowo były trzy: podstawowy w szkołach, wojewódzki i centralny. Teraz wprowadzono jeszcze etap regionalny, organizowany na terenie dawnych województw. Etap wojewódzki składa się z dwu części: pisemnego testu i ustnych odpowiedzi na pytania. Do finału centralnego dopuszcza się po siedmiu laureatów 16 finałów wojewódzkich. Finał, którego głównym celem jest wyłonienie “złotej dziesiątki”, ma również zadania dydaktyczne, bowiem w jego trakcie prezentowane są interesujące dane, materiały filmowe itd. Wszyscy mogą się dowiedzieć o wielu ciekawych sprawach, rozstrzygnąć własne wątpliwości. Warto również powiedzieć, co się w Olimpiadzie nie zmieniło przez te wszystkie lata. Chodzi o zakres problemów, których dotyczą pytania. Są to: ekologia klasyczna, woda, gleba, gospodarka rolna i leśna, żywność i zdrowie, ochrona przyrody, ochrona powietrza, odpady i rekultywacja, problematyka prawna i aktualności z kraju i ze świata.
– Olimpiada Wiedzy Ekologicznej jest największą olimpiadą przedmiotową, zarejestrowaną w Ministerstwie Edukacji Narodowej.
– To prawda. Prymat ten osiągnęła już w 1993 r. Bierze w niej udział ponad 1,6 tys. szkół średnich; nie tylko licea ogólnokształcące, ale też zawodowe różnych specjalności i technika, w programie których nie ma przedmiotu ekologia lub ochrona i kształtowanie środowiska. A jednak uczniowie z tych szkół interesują się ekologią i prezentują sporą wiedzę w wielu dziedzinach objętych zakresem tematycznym Olimpiady. Początki były dość trudne. Do dziś przechowuję wycinek ze “Sztandaru Młodych”, gdzie w artykule “Dzięcioł w czoło pukał” nie zostawiono na tej pierwszej edycji suchej nitki. Z pewnością popełniono wiele błędów, a kadra ZSMP nie była merytorycznie przygotowana do organizowania interdyscyplinarnej, rozbudowanej tematycznie i geograficznie imprezy. Na szczęście sama idea okazała się ważna i interesująca dla młodzieży, a przy udziale ekspertów, naukowców, zyskała perfekcję merytoryczną, zaś nagrody – indeksy obecnie już 40 wyższych uczelni w Polsce – okazały się wystarczającym motywem.
– A jak pani trafiła do kierownictwa Olimpiady?
– Gdy w ZG ZSMP zaczęto szukać ludzi przygotowanych merytorycznie, trafiono na mojego męża, który zajmował się ochroną środowiska w Ministerstwie Górnictwa. Ja jeszcze wtedy w organizacji Olimpiady nie brałam udziału, bo 5 czerwca 1986 r. (nomen omen w Światowym Dniu Ochrony Środowiska) urodziłam córkę. Ale już w drugiej i trzeciej edycji włączałam się w sprawy merytoryczne i tak już zostało. Momentem zwrotnym dla imprezy były problemy organizacyjne w samym ZSMP, upadek jego zarządów terenowych i objęcie patronatu nad Olimpiadą przez Ministerstwo Ochrony Środowiska. Stało się to głównie dzięki aktywności ówczesnego wiceministra, prof. Romana Andrzejewskiego, który był jednocześnie Głównym Konserwatorem Przyrody. To on zwrócił się z prośbą o organizowanie eliminacji Olimpiady do wojewodów i kuratorów oświaty, dzięki czemu, po czterech latach istnienia pod egidą ZSMP, znalazła się w strukturze 49 województw. Olimpiada Wiedzy Ekologicznej przetrwała trudny okres, dorobiła się tradycji. My, jej organizatorzy, też się sporo nauczyliśmy, np. w sferze formułowania pytań, atrakcyjności przebiegu eliminacji itd. Mamy spory dorobek. Widać to po naszych laureatach z lat ubiegłych. Np. Grzegorz Okołów, który był zwycięzcą V Olimpiady, dziś, po 11 latach od tamtego sukcesu, po ukończeniu studiów zajmuje się zawodowo dydaktyką w Kampinoskim Parku Narodowym. Możemy się poszczycić kilkunastoma takimi “wychowankami”.
– A problemy i trudności?
– Mankament organizacyjny stanowi finansowanie imprezy. Od wielu lat sponsorem jest Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska, a dokładały się duże zakłady przemysłowe. Niegdyś przepisy pozwalały przedsiębiorstwom na odpisy w postaci nagród dla uczestników Olimpiady. Dla wielkich firm zakup komputera dla szkoły czy ufundowanie zestawu książek nie były wielkim wydatkiem, dla nas natomiast stanowiły pomoc bardzo znaczącą. Obecnie zdobywanie pieniędzy jest o wiele trudniejsze, choć NFOŚiGW nadal jest naszym głównym sponsorem, MEN zwraca koszty podróży na eliminacje, Ministerstwo Środowiska płaci za zakwaterowanie uczestników. Olimpiada to przedsięwzięcie organizacyjnie bardzo skomplikowane. Merytorycznie powiązana jest ze Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego, obsługę organizacyjną i finansową sprawuje Zarząd Główny Ligi Ochrony Przyrody, patronują MŚ i MEN; środki pochodzą z NFOŚiGW, od samorządów lokalnych. A przecież te wszystkie wydatki z różnych źródeł składają się w sumie na bardzo poważny efekt wychowawczy i dydaktyczny. Za każdym razem młodzież przyjeżdżająca na finały centralne poznaje jakiś region. Po teście pisemnym bierze udział w Ekoforum, czyli spotkaniu władz regionu, które odpowiadają na liczne pytania, dotyczące ochrony środowiska. Np. podczas finału VI Olimpiady w województwie gdańskim organizatorzy zapoznali uczestników z świeżo zbudowaną przez Duńczyków elektrownią wiatrową w Swarzewie. Na jubileuszowej, X Olimpiadzie na Roztoczu zwiedzano ważniejsze zabytki regionu, ciekawy był program towarzyszący w Supraślu (m.in. pokazano młodzieży gaszenie pożaru lasu z samolotu), a także w Bieszczadach, gdzie też ukazano problemy tego regionu. Z pewnością na tych, którzy docierają do finału, Olimpiada pozostawia niezatarte wrażenia, rodzą się liczne przyjaźnie, ale najważniejsze, że młodzież uczy się rozumieć problemy środowiska, ćwiczy umysł, zastanawia się. Staramy się tak przygotowywać metodycznie centralny etap eliminacji, aby był on nie tylko pouczający, ale także atrakcyjny, wychodzimy bowiem z założenia, że nawet najpiękniejsza plansza nie zastąpi obejrzenia trawnika czy drzew przed własnym domem. Zresztą nie od dziś wiadomo, że najgorzej wypadają odpowiedzi na pytania sprawdzające praktyczną wiedzę przyrodniczą, np. rozpoznawanie liści, szyszek, gatunków ryb, głosów zwierząt itd.
– Po każdej Olimpiadzie jakaś cząstka dodatkowej wiedzy jednak pozostaje…
– Z pewnością niemała cząstka. Obserwowałam to na przykładzie mojej córki, która od najmłodszych lat osłuchała się w domu z różnymi zagadnieniami szczegółowymi. Kiedyś, gdy nie miała jeszcze trzech lat, na spacerze usłyszała błędną informację o pszczółkach zbierających miodek, z miejsca zaoponowała: “Jaki miodek? Miodek robi się w ulu, a z kwiatka pszczoła zbiera nektar”. Myślę, że Olimpiada spełnia podstawowe zadanie – wpływa na sposób rozumienia rzeczywistości i kształtuje odpowiednie postawy wobec otoczenia. Najbardziej cenimy i najwyżej punktujemy właśnie przyczynowo-skutkowy sposób myślenia. Młodzież przeważnie poprawnie wyciąga wnioski, potrafi przewidzieć skutki hipotetycznych decyzji, które mogą być widoczne dopiero po wielu latach. Wierzymy, że będą się zastanawiali nad każdą decyzją, nad każdym brzemiennym w skutki podpisem, bo w końcu oni w tej dziedzinie w przyszłości będą pracować. Uczą się nie ulegać samym hasłom, szokującym reklamom, katastroficznym doniesieniom, ale zachować dystans. Ten wyostrzony zmysł obserwacji nie musi służyć wyłącznie brutalnej walce o pieniądze, ale myśleniu o przyszłości środowiska człowieka. To jest przecież ich najlepsze świadectwo dojrzałości – proponowanie dojrzałych i mądrych rozwiązań.
– Dziękuję za rozmowę i życzę licznych sukcesów w szerzeniu wiedzy ekologicznej.

Rozmawiał
Bronisław Tumiłowicz


OLIMPIJSKIE CIEKAWOSTKI

– Jak wynika z analiz przebiegu kolejnych Olimpiad pierwszy test, który pisany jest w szkołach (trzeba tu udzielić 75% poprawnych odpowiedzi), przechodzi w zależności od szkoły i rejonu kraju od 10 do 15% startujących. W eliminacjach regionalnych trzeba mieć 70% poprawnych odpowiedzi i udaje się to średnio 20% uczestników. W finale centralnym bierze udział 7-8 zawodników z poszczególnych województw.
– W kolejnych latach olimpijskich zmagań daje się zauważyć – według Małgorzaty Falenckiej-Jabłońskiej, organizatorki wszystkich kolejnych Olimpiad – rosnący udział uczniów liceów ogólnokształcących, a malejący tych, którzy chodzą do różnego rodzaju techników. Podczas ubiegłorocznych finałów centralnych w Skorzęcinie 99 uczestników reprezentowało licea ogólnokształcące, a tylko 17 technika i szkoły zawodowe. Uczniowie szkół leśnych, dzięki mundurom, stanowią jednak zawsze wyróżniającą się grupę.
– Olimpiady to przede wszystkim szansa, by sprawić satysfakcję sobie i radość nauczycielom (opiekunom ekipy). Ale także okazja do uzyskania łatwego dostępu na studia. Już 33 szkoły wyższe gwarantują wszystkim finalistom Olimpiady Wiedzy Ekologicznej indeksy bez egzaminu, a 40 – laureatom konkursu. Nie jest to ani przypadek, ani ukłon w stronę (modnej dziś przecież) ekologii. Okazuje się, że laureaci Olimpiad, którzy studiują na Międzywydziałowych Studiach Ochrony Środowiska Uniwersytetu Warszawskiego należą do najlepszych studentów i mogą pochwalić się zbiorową średnią powyżej 4,5.
– Olimpiady to – choć uczestnicy pewnie o tym nie wiedzą – ogromny wysiłek organizacyjny ludzi, którzy społecznie przygotowują jej kolejne etapy. W przypadku finałów centralnych trzeba nie tylko ułożyć testy i pytania, ale także zapewnić zakwaterowanie dla około 200 osób i dobre warunki do przeprowadzenia testów, a potem walki dziesiątki finalistów. Udaje się to także dzięki wsparciu władz samorządowych i administracji wojewódzkich. Bywają jednak i zgrzyty. W roku 2000 finał XV Olimpiady miał odbyć się na terenie regionu częstochowskiego. Niestety, ówczesny wojewoda śląski, Marek Kempski, uznał, że konkursu wiedzy ekologicznej wspierać nie warto (sic!). Na kilka tygodni przed finałem pomogły Wielkopolska i Gniezno. Udało się zapewnić organizację jubileuszowego finału w Skorzęcinie, tuż obok Powidzkiego Parku Krajobrazowego.
– W roku 1999, podczas finałów XIV Olimpiady Ekologicznej, najmłodszymi uczestniczkami imprezy były: Karolina Kiełbasa oraz Magdalena Mądrzejewska. W Skorzęcinie nagrody dla najmłodszych uczestniczek odebrały Anna Różańska oraz Urszula Smarkala. Ciekawe, kto zostanie beniaminkiem finałów w Dzierzgoniu?
– Na Olimpiadzie Wiedzy Ekologicznej wygrywa się przede wszystkim indywidualnie. Ale wśród opiekunów, a i samych uczestników, wielkie emocje budzi przy okazji walka „drużynowa”. W roku 2000 najwięcej komentarzy dotyczyło „drużynowego” układu w tzw. ścisłym, dziesięciosobowym finale. Znalazło się w tej dziesiątce aż 4 uczniów z województwa podlaskiego, 3 osoby z województwa dolnośląskiego i po jednym uczestniku z województw: podkarpackiego, warmińsko-mazurskiego, kujawsko-pomorskiego oraz małopolskiego.


UCZESTNICY FINAŁU CENTRALNEGO XVI OLIMPIADY WIEDZY EKOLOGICZNEJ

woj. dolnośląskie:

1. Mateusz Data
2. Anna Puzio
3. Edyta Rogulska
4. Katarzyna Gajda
5. Łukasz Kawalec
6. Lech Wojewodzic
7. Dawid Frankowski

woj. kujawsko-pomorskie:

1. Monika Zawada
2. Marcin Skowroński
3. Emil Ptaszyński
4. Agnieszka Kraszewska
5. Małgorzata Łazar
6. Karolina Kopańska
7. Mariusz Miotke
Opiekun: Anna Strzelecka

woj. lubelskie:

1. Michał Gleń
2. Karol Ruszel
3. Katarzyna Dec
4. Piotr Osak
5. Izabela Suchodolska
6. Urszula Smarkala
7. Kacper Kostyra
Opiekunowie:
Jolanta Maciejewska,
Renata Studzińska

woj. lubuskie:

1. Łukasz Jasiulaniec
2. Marta Grzebyk
3. Paweł Szczęśniewski
4. Agata Weryszko
5. Paweł Sokółka
6. Paweł Klimkiewicz
7. Magdalena Krawczyk
8. Krzysztof Wierzbowski
Opiekun: Wiesława Kowal

woj. łódzkie:

1. Piotr Zawiejski
2. Anna Małgorzata Czarnecka
3. Bogusława Znajdek
4. Katarzyna Krajewska
5. Piotr Gołębiowski
6. Anna Szwedek
7. Adam Kopacz
Opiekun: Urszula Tworek

woj. małopolskie:

1. Sebastian Jarosz
2. Elżbieta Raczkowska
3. Dorota Martyniak
4. Piotr Chachuła
5. Marta Grabiec
6. Damian Ryszawy

woj. mazowieckie:

1. Piotr Bentkowski
2. Paweł Majewski
3. Sylwia Zółtowska
4. Marek Kajs
5. Radosław Janicki
6. Rafał Wieczorek
7. Piotr Kocyk
Opiekun: Tadeusz Dzierżawski

woj. opolskie:

1. Dorota Machaj
2. Tomasz Sobolewski
3. Barbara Ornatowska
4. Małgorzata Woszczycka
5. Justyna Rogalska
6. Katarzyna Sitnik
7. Agnieszka Grzywocz
Opiekun: Ireneusz Grzegocki

woj. podkarpackie:

1. Mirosław Wójcik
2. Justyna Plona
3. Leszek Nycz
4. Joanna Olko
5. Rafał Gałuszka
6. Bogumił Surman
7. Marcin Rogóż

woj. podlaskie:

1. Kosma Gutowski
2. Ewa Stańczyk
3. Anna Szczęsna
4. Anna Barbara Łach
5. Paweł Winsko
6. Ilona Karpiuk
7. Magdalena Rębiś
Opiekun: Halina Lewczuk

woj. pomorskie:

1. Adam Figarski
2. Hanna Ziniewicz
3. Bartłomiej Hajek
4. Marta Safader
5. Piotr Kowalewski
6. Agnieszka Pacholska
7. Barbara Sumińska
Opiekun: Barbara Morawska

woj. śląskie:

1. Karolina Helis
2. Ewa Górowska
3. Michał Romańczyk
4. Agnieszka Lisiecka
5. Krzysztof Jaśkowiec
6. Krzysztof Woźniak
7. Bożena Wojtasiewicz
Opiekun: Krystyna Zmarlak

woj. świętokrzyskie:

1. Arkadiusz Miernik
2. Adrian Czuja
3. Magdalena Nowak
4. Robert Derda
5. Michał Juszczyk
6. Błażej Dąbrowski
7. Karolina Piekoszewska
Opiekun: Leokadia Bryl

woj. warmińsko-mazurskie:

1. Magdalena Wasilewska
2. Aleksandra Wnuk
3. Wojciech Wółkowski
4. Joanna Ożga
5. Agnieszka Dobrzyńska
6. Łukasz Grykin
7. Piotr Ancewicz

woj. wielkopolskie:

1. Anna Biegała
2. Konrad Przywara
3. Marcin Krupka
4. Paweł Wawrzyniak
5. Piotr Kurzawa
6. Karol Bagrowski
7. Agnieszka Krajewska
Opiekun: Jolanta Borowczyk

woj. zachodnio-pomorskie:

1. Dorota Marciniak
2. Dominika Żołyńska
3. Agata Sławomir
4. Ewa Konowalczyk
5. Michał Skoczylas
6. Agnieszka Koziorowska
7. Anna Żywiczka
8. Szymon Szyszczakiewicz
Opiekun: Iwona Paszko

 

Laureaci poprzednich edycji Olimpiady Wiedzy Ekologicznej

I – Anna Kwaśniewska – Wadowice
II – Kamil Widomski – Tarnów
III – Agnieszka Burakowska – Gostynin
IV – Robert Guzik – Oświęcim
V – Grzegorz Okołów – Białowieża
VI – Łukasz Uniejewski – Włoszczowo
VII – Jolanta Knietowicz – Muszyna
VIII – Iwona Jarzębska – Biała Podlaska
IX – Agnieszka Kinel – Kwidzyn
X – Paweł Szczepaniec – Łódź
XI – Marcin Błaszkowski – Piotrków Trybunalski
XII – Magdalena Słowik – Żyrardów
XIII – Emilia Sopolińska – Gostynin
XIV – Michał Plakiewicz – Żuromin
XV – Bogusława Mróz – Krosno


Wygrać, ale bez zaciekłości

Pytanie brzmiało: Dlaczego grzyby mają żołądek na zewnątrz? Zatkało mnie! Ale odpowiedziałam

Rozmowa z Marcinem Maksimowskim i Barbarą Dołkowską, finalistami IX i X Olimpiady Wiedzy Ekologicznej

– Czy pamiętacie finały Olimpiad, w których braliście udział?
Barbara Dołkowska: Ja mogłabym mieć z tym większe problemy, bo brałam udział w czterech Olimpiadach i w dwóch olimpijskich finałach, najpierw w Białej Podlaskiej w 1993 roku, a rok później w Zwierzyńcu. Ale bez wahania powiem, że to, co zostało w pamięci bardzo mocno, to przyjazna atmosfera tych zmagań. Zaprzyjaźniłam się np. w Zwierzyńcu z koleżankami z Opola, które mieszkały ze mną w jednym domku. Pamiętam też emocje, ale i nastrój wspaniałej zabawy podczas sprzątania Zwierzynieckiego Parku Narodowego. Każdy starał się zebrać jak najwięcej worków ze śmieciami, a rywalizację podsycała informacja, że kto zbierze najwięcej, zdobędzie nagrodę. Nagrody w końcu nie było, ale wcale nie zepsuło to nam humoru i radości ze sprzątania lasu. Satysfakcja została.
Marcin Maksimowski: Dla mnie start w Olimpiadzie to było przeżycie o wyjątkowym znaczeniu. Od razu podczas pierwszej Olimpiady, w 1994 roku, dostałem się do finałów centralnych. Trudno to zapomnieć. Z Białej Podlaskiej najsilniej w pamięci utkwiło mi ognisko zorganizowane dla uczestników po finałach pisemnych. Pozwoliło to zintegrować ludzi, którzy przyjechali z najróżniejszych stron Polski. Zostały przyjaźnie na lata. Wówczas była to chyba jedyna Olimpiada, podczas której uczestnicy byli ze sobą, gdzieś poza domem, przez prawie trzy dni. Znakomity pomysł, który sprawiał, że nawet rywalizacja nie była tak zacięta, wroga, bo przecież mieliśmy szansę wcześniej trochę się poznać i polubić.
– A jakie były finałowe zmagania? Pytania były trudne, czy łatwe?
Barbara Dołkowska: W moim przypadku ostatni start był wsparty sporym doświadczeniem. Byłam rutynowaną zawodniczką. W pierwszej klasie szkoły średniej nie przeszłam nawet szkolnych eliminacji, ale już rok później dotarłam do finałów wojewódzkich. Moja szkoła ze Śremu pod Poznaniem wygrała wówczas eliminacje tego szczebla drużynowo, ale ja jeszcze nie przedostałam się wyżej. Zabrakło mi jednego punktu. W trzeciej klasie byłam już w finałach centralnych. Do grona laureatów dostałam się jednak dopiero w 1994 roku.
– I szło już jak po maśle?
Barbara Dołkowska: Jednak nie! Podczas takiej próby ogromną rolę odgrywają emocje, stres. Zdarza się, że człowiek jest sparaliżowany ze zdenerwowania. To utrudnia osiągnięcie dobrego wyniku. Awans do ścisłej dziesiątki i udział w finale ustnym to dodatkowe emocje. Wszyscy na ciebie patrzą, reagują na każdą wypowiedź. O tak, emocji nie brakuje.
Marcin Maksimowski: Mnie poszło to wszystko łatwiej. Startowałem po raz pierwszy i od razu znalazłem się w finale. Wcześniej nie przypuszczałem, że wyjdę chociażby poza swoje augustowskie liceum. Ale, oczywiście, trzeba się było przygotować. Nie było tak, że wszedłem, bez trudu odpowiedziałem na najtrudniejsze pytania i zwyciężyłem. O nie.
– A najtrudniejsze pytanie?
Barbara Dołkowska: Ja podczas finałów ustnych dostałam pytanie, na które w pierwszym momencie w ogóle nie potrafiłam odpowiedzieć: Dlaczego grzyby mają żołądek na zewnątrz? Zatkało mnie!
– Żołądek na zewnątrz?
Barbara Dołkowska: Grzyby wydzielają enzymy do środowiska i dopiero potem to, co strawią, powiedzmy, konsumują. Ale chcę podkreślić, że kombinowałam, o co może chodzić i częściowo odpowiedziałam poprawnie.
Marcin Maksimowski: W moim przypadku najlepiej pamiętam pytanie z testu. Brzmiało ono: Co robimy, żeby zneutralizować dym tytoniowy np. w pokoju? Było kilka możliwych odpowiedzi, m.in., że trzeba wstawić do takiego pomieszczenia kwiatek. Ja jednak wybrałem możliwość: Zapalić świeczkę. I tego pytania nie zaliczyłem.
– Udział w Olimpiadzie Ekologicznej to zysk czy strata, np. czasu?
Barbara Dołkowska: Ja zyskałam na pewno. Dzięki startom w Olimpiadzie dostałam się bez egzaminów na studia. Bez stresów i nerwów. Przyszłam po prostu na uniwersytet, złożyłam papiery w dziekanacie i usłyszałam: Witamy na studiach.
Marcin Maksimowski: Mogę powiedzieć to samo. Co prawda w przeciwieństwie do Basi nie byłem laureatem Olimpiady, a jedynie jej finalistą, więc zostałem zwolniony z części egzaminów, ale i tak bardzo mi to ułatwiło drogę do roli studenta.
– Jak to się stało, że wystartowaliście w ekologicznej rywalizacji?
Marcin Maksimowski: Ja trochę z przypadku. W moim liceum nie zdążyliśmy przerobić porcji materiału z ekologii i moja nauczycielka postanowiła, że zrobi nam test, który był równocześnie testem podstawowego etapu Olimpiady. Znalazłem się w pierwszej trójce w szkole i nie pozostało nic innego, jak dalej startować. Dopiero potem zacząłem się solidnie przygotowywać do eliminacji wojewódzkich i centralnych.
Barbara Dołkowska: Ja chciałam startować w Olimpiadzie. Zachęcił mnie do tego mój nauczyciel biologii. Szybko okazało się, że im bardziej wgłębiam się w tajemnice ekologii, tym bardziej mnie ona interesuje.
– Co poradzilibyście finalistom?
Barbara Dołkowska: Powinni przede wszystkim dobrze się bawić podczas tych finałów. Nie warto traktować tego jako walki, traktować innych jak przeciwników. To zabawa, podczas której można przy okazji dużo zyskać. Ale nie za wszelką cenę.
– Oboje znaleźliście się na Międzywydziałowych Studiach Ochrony Środowiska. Czy w porównaniu do innych studentów odczuwacie przewagę? Musicie się uczyć, czy już wszystko umiecie?
Barbara Dołkowska: Uczyć się trzeba, to bez dwóch zdań. Spoczywanie na laurach nie przyniosłoby wielkich sukcesów. Olimpiada to porcja wiedzy, ale stanowczo nie wystarczająca, by spacerkiem przejść przez studia.
– Wybraliście studia związane z ekologią. Nie żałujecie tego wyboru?
Barbara Dołkowska: Absolutnie! Radziłabym wszystkim, którzy interesują się ekologią, w tym finalistom Olimpiad, by rozpoczynali studia właśnie na tym studium, co ja i Marcin. MSOŚ pozwala poznać problemy ochrony środowiska praktycznie z każdej strony. Program zawiera elementy prawa, ekonomii, chemii, fizyki, teorii zarządzania. Absolwent tego studium w każdej sytuacji wie, jak reagować, w jaki sposób działać w sferze ekologii.
– Jaki jest wasz stosunek do ochrony środowiska za wszelką cenę, do ekologicznych radykałów?
Barbara Dołkowska: Nie można przesadzać, także w ochronie środowiska. Nie ma antynomii pomiędzy pojęciami ekologia i rozwój, np. kraju. Zdarza się, że akcje ekologów-radykałów nie mają sensu.
Marcin Maksimowski: Zgoda, ale nie do końca. Czasem taka drastyczna akcja zwraca uwagę na problem ekologiczny, którego inaczej nie widzimy.
– A czy jest mądry sposób na chronienie świata, w którym żyjemy?
Marcin Maksimowski: Pamiętam hasło, które wisiało na korytarzu na naszym wydziale: Myśl globalnie, działaj lokalnie.
Barbara Dołkowska: Działanie musi być po prostu praktyczne. I ja, i Marcin segregujemy np. śmieci. Osobno składa się papiery, osobno rzeczy z plastiku, osobno ze szkła. Może to nic wielkiego, ale zawsze coś.
– Innymi słowy, w ochronie środowiska najlepiej…
Barbara Dołkowska: …zacząć od siebie.

Rozmawiał
Mirosław Głogowski


PRZECZYTAJ NA OLIMPIADĘ

Ekologiczne warsztaty

Przygotowanie do olimpiady lub egzaminów jest zadaniem trudnym i pracochłonnym. Poniżej przedstawiamy trzy wybrane publikacje ekologiczne Wydawnictwa Naukowego PWN, które ułatwią usystematyzowanie już zdobytej wiedzy i pomogą zrozumieć zawiłe zagadnienia:
“Kompendium wiedzy o ekologii” pokazuje, w jaki sposób aparat pojęciowy i metody badań ekologii powinno się wykorzystywać zarówno w interpretacji funkcjonowania społeczeństw, jak i praktyce gospodarczej i społecznej. Książka wprowadza ład terminologiczny, w przystępny sposób pomaga Czytelnikowi poruszać się w rozległej problematyce ekologicznej, uwzględniając jej związki z różnymi dziedzinami wiedzy i praktyki. Publikacja jest zarówno podręcznikiem, jak i leksykonem – indeks zawiera ponad 750 haseł. Czytelnik łatwo znajdzie w tekście umieszczone w nim terminy, są bowiem odpowiednio wyróżnione i wysunięte na marginesy.
Zbiór wykładów promujących zagadnienia ekologii na różnych kierunkach studiów pt. “Ekologia. Jej związki z różnymi dziedzinami wiedzy” ma postać pomocy dydaktycznej, przeznaczonej zarówno dla studentów, nauczycieli, jak i uczniów szkół średnich. Jest to bowiem próba poszukiwania wspólnego języka i podobnej interpretacji zjawisk z pogranicza ekologii, antropologii, biologii, medycyny oraz nauk technicznych. Warto zwrócić uwagę, że autorzy nie tylko wykorzystują dane z literatury, lecz przede wszystkim podają wyniki badań własnych.
W serii Krótkie wykłady nie zabrakło także tomu pt. “Ekologia”. Wprowadzające hasło chyba najlepiej zareklamuje tę publikację: “Tylko ta książka pomoże Ci opanować tak wiele, tak szybko”. W przystępny sposób prezentuje najważniejsze zagadnienia współczesnej ekologii; jej forma umożliwia szybkie uczenie się, także powtarzanie już omówionego materiału. Książka jest podzielona na 62 rozdziały – grupy tematyczne, obejmujące w całości program nauczania ekologii w szkołach średnich i na akademickim poziomie podstawowym. Każdy rozdział zaczyna się spisem najważniejszych zagadnień, po czym następuje ich omówienie. Na końcu książki znajduje się spis pozycji książkowych, których przeczytanie zalecane jest osobom zainteresowanym głębszym poznaniem prezentowanych zagadnień.
ELŻ


Ta młodzież sobie poradzi

Z Olimpiadą Wiedzy Ekologicznej jestem związany już od 13 lat. Z biegiem lat obserwuję wzrastający poziom merytoryczny i dużą zdolność łączenia teorii z praktyką. Młodzi ludzie starają się widzieć realnie rzeczywistość i zapobiegać zagrożeniom środowiska przyrodniczego.
Bez wątpienia Olimpiada przyczynia się do podnoszenia wiedzy o przyrodzie i środowisku, w ten sposób wzrasta zarówno wrażliwość młodzieży na piękno przyrody, jak i protest przeciw okaleczaniu jej przez człowieka.
Równocześnie wyzwala wręcz sportowe współzawodnictwo szkół i regionów, przy jednoczesnej integracji wszystkich osób zaangażowanych w walkę o poprawę stanu środowiska. Muszę powiedzieć, że wielokrotnie obserwując poczynania i umiejętności prezentowane przez uczestników kolejnych Olimpiad, jestem zaskoczony rozległą wiedzą, szeroko wykraczającą poza zakres podręczników.
Czasem przyznaję, że czuję się zawstydzony, gdy z dużą łatwością i precyzją młodzi ludzie odpowiadają na pytania, z którymi sam miałbym kłopoty, mimo wieloletniego stażu pracy w ochronie środowiska.
Ci młodzi ludzie, a jest ich niemało po 16 latach istnienia Olimpiady pokazują, że przyszłe pokolenia mogą być spokojne. Odpowiedzialność decydentów za ograniczenie groźby zniszczenia i degradacji środowiska będzie duża, gdyż właśnie laureaci kolejnych edycji Olimpiady Wiedzy Ekologicznej wiążą swe plany zawodowe z tą dziedziną lub jej pokrewnymi. Będą potrafili wdrożyć w naszą rzeczywistość swą rozległą wiedzę i doświadczenie zdobyte m.in. przy starcie w Olimpiadzie. My, dorośli, mówimy o tym z dumą….
Andrzej Hasa

Kierownik Inspektoratu Ochrony Środowiska Województwa Mazowieckiego w Płocku, opiekun młodzieży podczas kolejnych Olimpiad


Zestaw pytań testowych finału centralnego XV Olimpiady Wiedzy Ekologicznej SKORZĘCIN, 9-11.06.2000 r.

Tych pytań na Olimpiadzie w Dzierzgoniu już oczywiście nie będzie. Ale dla wielu czytelników naszej wkładki ekologicznej mogą one być ciekawym sprawdzianem wiedzy o środowisku. Warto spróbować.

1. Naukowcy ostrzegają, że rafom koralowym grozi zagłada do 2100 roku. Za główną przyczynę zagrożenia uważa się:
a. “dziurę ozonową”,
b. kwaśne deszcze,
c. ocieplenie klimatu.
2. Zespół czynników zewnętrznych działających na populacje, powodujących pośrednio lub bezpośrednio śmiertelność osobników to:
a. walka o byt,
b. allelopatia,
c. opór środowiska.
3. Obecność gatunków wskaźnikowych świadczy o występowaniu i działaniu w środowisku danego czynnika. Zaznacz odpowiednie zestawienie czynnika środowiskowego i gatunku wskaźnikowego: A – duża wilgotność, B – bogactwo soli mineralnych, C – ubóstwo soli mineralnych, D – kwaśna gleba. I – knieć błotna, kozłek lekarski, II – przylaszczka pospolita, bodziszek łąkowy, III – borówka czernica (czarna jagoda), IV – wrzos pospolity.
a. A – I, B – II, C – III, D – IV,
b. A – I, B – III, C – II, D – IV,
c. A – I, B – IV, C – III, D – II.
4. Czynniki edaficzne to:
a. fizyczne właściwości gleby (struktura, temperatura, wilgotność) oraz jej właściwości chemiczne (odczyn, zawartość soli mineralnych i innych związków),
b. biologiczne właściwości gleby (zespół organizmów bytujących w glebie),
c. cechy gleby, od których zależy życie w niej (właściwości fizyczne, chemiczne i biologiczne).
5. Reguła Allena stwierdza, że wystające części ciała, jak odnóża, ogon, uszy są u osobników tego samego gatunku stosunkowo dłuższe w cieplejszym klimacie niż w klimacie zimniejszym. Reguła ta dotyczy:
a. zarówno zwierząt stałocieplnych, jak i zmiennocieplnych,
b. tylko zwierząt stałocieplnych,
c. tylko zwierząt zmiennocieplnych.
6. Mianem pedofauny określa się:
a. zwierzęta z różnych grup systematycznych zamieszkujące glebę i uczestniczące w kształtowaniu jej struktury,
b. zwierzęta, które mają wykształcone odnóża,
c. zwierzęta strefy przydennej wód słonych.
7. Wydzielone partie ogrodów botanicznych lub ogrody wyspecjalizowane w kolekcjonowaniu roślin drzewiastych noszą miano:
a. alpinarium,
b. arboretum,
c. dendrosom.
8. Upodabnianie się niektórych gatunków zwierząt do środowiska barwą, kształtem lub sposobem zachowania to:
a. mimetyzm,
b. mimikra,
c. mikronaśladownictwo.
9. Aeroplanktonem nazywa się:
a. ogół drobnych organizmów oraz pyłki roślin naczyniowych unoszących się w powietrzu,
b. wyłącznie formy przetrwalnikowe przenoszone przez wiatr np. zarodniki, cysty,
c. formy przetrwalnikowe oraz aktywne metabolicznie glony, grzyby, bakterie.
10. Agenda 21 dotyczy:
a. działań mających na celu zapewnienie trwałego i zrównoważonego rozwoju na przełomie wieków,
b. planów rozwiązania problemów ochrony środowiska w krajach Unii Europejskiej,
c. rozwiązania problemów ekonomicznych krajów rozwijających się.
11. Na terasie zalewowej:
a. można wprowadzać zabudowę bez ograniczeń,
b. można wprowadzać zabudowę z zastrzeżeniami co do jej wielkości, podpiwniczenia itp.,
c. nie powinno się wprowadzać zabudowy.
12. Symbol pH jest wskaźnikiem:
a. odczynu badanego substratu,
b. przepływu wód powierzchniowych,
c. wysokości słupa wody.
13. Które z wymienionych urządzeń służą do oczyszczania ścieków komunalnych:
a. osadnik Imhoffa,
b. szczotki Kessenera,
c. pośpieszne filtry Dorra.
14. W dziedzinie ochrony środowiska skrót ChZT oznacza:
a. charakterystyczna zawartość trucizn,
b. chemiczne zapotrzebowanie tlenu,
c. chemiczne zagrożenie terenu.
15. Formy chemicznej degradacji powierzchni Ziemi to:
a. zanieczyszczenia składnikami (substancjami) chemicznymi pochodzenia zewnętrznego oraz zubożenie gleby przez wymywanie składników,
b. zubożenie gleby przez wynoszenie składników z plonami roślin oraz zniekształcenie chemizmu gleby wskutek deformacji jej metabolizmu,
c. odpowiedzi a i b są prawidłowe.
16. Melioracje to:
a. zabiegi wykonywane w celu trwałego polepszenia zdolności produkcyjnych gleb,
b. odwadnianie gleb podmokłych,
c. zabiegi służące nawadnianiu gleb.
17. Wybierz właściwe zestawienie stref klimatyczno-roślinnych z typowymi dla nich glebami: A – łąki i stepy, B – lasy liściaste, C – lasy iglaste, I – gleby bielicowe, II – gleby brunatne, III – czarnoziemy,
a. I – A, II – B, III – C,
b. I – C, II – B, III – A,
c. I – B, II – C, III – A.
18. Spośród wymienionych gleb wybierz te, które nie należą do gleb zonalnych:
a. górskie,
b. laterytowe,
c. buroziemy.
19. Humifikacja jest to:
a. zespół procesów biochemicznych prowadzących do powstania próchnicy,
b. zmiana kwasowego odczynu gleb przez wapnowanie,
c. odtlenienie substancji glebowej.
20. Osadami charakterystycznymi dla sandru są:
a. gliny zwałowe,
b. piaski rzeczne,
c. piaski i żwiry.
21. Przypisz odpowiednio rodzaj środka ochrony roślin do charakteru jego działania: A – insektycydy, B – fungicydy, C – herbicydy, I – środki grzybobójcze, II – środki owadobójcze, III – środki chwastobójcze:
a. A – I, B – II, C – III,
b. A – II, B – I, C – III,
c. A – III, B – I, C – II.
22. Alternatywna forma rolnictwa, model HIGH–TECH–AGRICULTURE to:
a. rolnictwo o wysoko zaawansowanej technologii z zastosowaniem inżynierii genetycznej,
b. rolnictwo, w którym stosuje się najbardziej nowoczesne maszyny i sprzęt rolniczy,
c. rolnictwo połączone z agroturystyką.
23. EKOLAND to nazwa:
a. Stowarzyszenia Wsi Bieszczadzkich wiodących w zakresie rolnictwa ekologicznego,
b. Stowarzyszenia Producentów Żywności Metodami Ekologicznymi,
c. nowo otwartego mazurskiego kurortu propagującego aktywny wypoczynek, zdrową żywność itp.
24. Którą z poniższych substancji wykorzystują rolnicy, by zmienić odczyn zakwaszonych gleb:
a. CaO,
b. CaCl2,
c. NaOH.
25. Wymienione gatunki ptaków zaliczamy do tzw. kuraków polnych i leśnych. Na którego z nich nie można polować:
a. kuropatwę,
b. bażanta,
c. cietrzewia.
26. Z powodu gwałtownego w ostatnich latach spadku liczebności zwierzyny łownej, proponuje się zawieszenie polowań na:
a. dziki,
b. łosie,
c. jenoty.
27. Zespół zabiegów technicznych mający na celu przywrócenie glebie użyteczności rolnej lub leśnej nazywamy:
a. retrospekcją,
b. remineralizacją,
c. rekultywacją.
28. Szkodliwe działanie rtęci na organizm człowieka związane jest z:
a. wypieraniem przez nią wapnia z węglanów i fosforanów będących budulcem układu kostnego,
b. przyłączeniem się jej do hemoglobiny, co uniemożliwia transport tlenu,
c. przyłączeniu się jej do grupy -SH cysteiny znajdującej się w białkach, co niszczy strukturę białek, m.in. enzymów.
29. Które z poniższych zdań jest niezgodne z prawdą:
a. woda zawierająca azotyny może wywołać methemoglobinemię u niemowląt,
b. soli jodowanej nie należy spożywać w okolicach górzystych,
c. niektóre związki kadmu w badaniach na zwierzętach wykazują działanie rakotwórcze.
30. Niedobór potasu w organizmie człowieka wpływa ujemnie na pracę serca. Bogatym źródłem tego pierwiastka w pożywieniu są:
a. nasiona roślin strączkowych,
b. różne rodzaje mleka spożywczego,
c. masła roślinne.
31. Ostra choroba zakaźna, której objawem jest wysypka, to:
a. odra,
b. wietrzna ospa,
c. obie odpowiedzi są prawidłowe.
32. Cykuta to:
a. trucizna pochodzenia roślinnego podana Sokratesowi,
b. ryba z Morza Karaibskiego,
c. gatunek skorpiona.
33. Kwashiorkor (kwasziorkor) to nazwa:
a. egzotycznej potrawy meksykańskiej,
b. rośliny tropikalnej,
c. choroby spowodowanej niedoborem białka w diecie.
34. Wigierski Park Narodowy jest położony w Polsce:
a. centralnej,
b. północno-zachodniej,
c. północno-wschodniej.
35. Przewidziany do utworzenia Turnicki Park Narodowy położony jest na:
a. Wyżynie Małopolskiej,
b. Pogórzu Przemyskim,
c. Wyżynie Lubelskiej.
36. W ostatnich dziesięcioleciach udział drzew liściastych w składzie gatunkowym drzewostanów lasów Polski:
a. wzrasta,
b. maleje,
c. pozostaje bez zmian.
37. Nadgoplański Park Tysiąclecia to:
a. Park Narodowy,
b. Park Krajobrazowy,
c. Obszar Chronionego Krajobrazu,
38. Aktualnie na statystycznego Polaka przypada powierzchnia leśna około:
a. 0,25 ha,
b. 1,00 ha,
c. 5,00 ha.
39. Wydra umieszczona w Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt:
a. zostanie w nowym wydaniu ww. tytułu wycofana ze spisu gatunków zagrożonych, gdyż obecnie występuje powszechnie,
b. zachowa swój status gatunku zagrożonego,
c. nie jest już spotykana na terenie Polski.
40. W technice odpylania gazów siła odśrodkowa wykorzystywana jest w:
a. elektrofiltrach,
b. multicyklonach,
c. filtrach tkaninowych z rewersem i wstrząsaniem.
41. Który z wymienionych, szkodliwych dla zdrowia związków chemicznych jest nadal celowo stosowany jako składnik gorszych gatunków benzyn:
a. czteroetylek ołowiu,
b. trójchloroetylen,
c. czterochlorek węgla.
42. Węgiel brunatny należy do surowców:
a. skalnych,
b. energetycznych,
c. chemicznych.
43. W trakcie procesów energetycznego spalania paliw wydziela się dwutlenek węgla. Z punktu widzenia właściwości fizykochemicznych jest on:
a. wyjątkowo toksyczny,
b. toksyczny tylko w mieszaninie z innymi gazami,
c. obojętny i nietoksyczny dla środowiska przyrodniczego.
44. Koncentracje ozonu przyziemnego zostały w bieżącym stuleciu podwojone na znacznych obszarach Europy i Ameryki:
a. zjawisko to jest pozytywne, gdyż równoważy efekt “dziury ozonowej”,
b. zjawisko to nie ma znaczenia dla organizmów żywych,
c. zjawisko to jest negatywne, ponieważ ozon, jako silny utleniacz, dostając się do płuc, może niszczyć komórki pęcherzyków płucnych.
45. Odpady zawierające azbest zaliczane są do najniebezpieczniejszych. Na czym to zagrożenie polega:
a. na infiltracji w głąb ziemi toksyn pochodzących ze składowanego azbestu,
b. możliwości wystąpienia reakcji chemicznych z innymi składnikami znajdującymi się w wymieszanych odpadach,
c. emisji do powietrza włókien azbestu i wchłanianiu ich przez organizmy żywe.
46. Pełen recykling samochodów w Polsce:
a. jest realizowany w wielu profesjonalnych stacjach recyklingu,
b. jest realizowany w jednej tylko stacji utylizacji i przetwarzania,
c. nie jest jak dotąd realizowany.
47. W którym miesiącu odbywają się obchody “Dnia Ziemi”:
a. kwietniu,
b. maju,
c. czerwcu.
48. Na którym kontynencie narodziła się idea “Sprzątania Świata”:
a. Afryka,
b. Ameryka Północna,
c. Australia.
49. Podaj pełne brzmienie skrótów stosowanych w ochronie środowiska w Polsce:
a. ZG LOP,
……………………………………………………..
b. NFOŚiGW,
……………………………………………………..
c. KZPN.
……………………………………………………..
50. Czy często spotykane aktualnie określenie “chemiczna pralnia ekologiczna” jest:
a. prawidłowe,
b. bezsensowne,
c. zgodne z Dyrektywami Unii Europejskiej.


Gmina prawie ekologiczna

W 80% zaopatrujemy się w wodę z wodociągów, mamy dwa wysypiska, zaczynamy zbiórkę odpadów

– Po drodze z Giżycka do Orzysza albo odwrotnie nie sposób ominąć stolicę gminy, założoną 525 lat temu przez pana poprzednika – sołtysa Miłka, w której dziś żyje ponad 700 stałych mieszkańców. W sezonie urlopowo-wakacyjnym przybywa kilka razy więcej gości i ma pan z tego powodu niemało zmartwień.
– Zmartwienia bardzo podobne do moich mają wszyscy wójtowie w tak atrakcyjnym terenie. Granica naszej gminy opiera się na południowym brzegu bardzo popularnego jeziora Niegocin, które ma 2,6 tys. ha i jest jednym z największych na Mazurach, oraz na niewielkim jeziorze Bocznym. Duże i oblegane przez gości jezioro Jagodne, o bardzo urozmaiconym brzegu, leży w całości w granicach gminy. Ponadto przecinają ją popularne, długie, rynnowe jeziora Wojnowo i Buwełno. Nietrudno zgadnąć, że prawie wszyscy odwiedzający te strony chcą wypoczywać nad wodą, w wodzie i na wodzie. W sezonie żeglarskim i turystycznym przez wieś i teren gminy przewija się dziesięciokrotnie więcej ludzi z całego kraju i zagranicy, niż jest tu mieszkańców. Jak dopisze pogoda, mamy koniunkturę, sklepy obroty, mieszkańcy dochody, a kłopoty też są typowe. W sezonie przybywa ścieków i odpadów, nasila się ruch samochodowy.
– Jakie atrakcje w gminie czekają na amatorów wypoczynku? Nie samą wodą człowiek żyje, proszę pochwalić się innymi walorami.
– Mamy dwa najstarsze na Mazurach obiekty: kościół murowany sprzed 500 lat i niewiele młodszą, a więc najstarszą mazurską szkołę wiejską. Mamy stare cmentarze mazurskie i wojskowe z I wojny światowej, dobrze zachowane linie umocnień przeciwczołgowych z II wojny światowej – to atrakcja dla amatorów zabytków militarnych. Na targach agroturystycznych lepiej niż ciepłe bułeczki sprzedaje się chleb miłkowski, lokalny przysmak coraz bardziej znany na Mazurach i dalej.
– Ale jako wójt razem z samorządem musi pan godzić wiele interesów i zapobiegać konfliktom. Sezonowy najazd licznych turystów, zachłanni amatorzy kupna działek i budowania, oczywiście, tuż nad brzegiem jeziora domów letniskowych… Ile dzikich budowli ma pan na swoim terenie?
– Jeszcze pięć lat temu było to nasze główne zmartwienie, mieliśmy cztery dzikie dacze. Obecnie nadzór nad zagospodarowaniem przestrzennym sprawuje starostwo powiatowe. Nie idziemy na żywioł, mamy do zagospodarowania 25 działek budowlanych, będących własnością gminy. Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa ma do zagospodarowania około 30 ha na inwestycje.
– Dwa lata temu zarzucono panu – po 27 latach sprawowania władzy najpierw jako naczelnik gminy, a ostatnie 10 lat jako wójt z wyboru – złe gospodarowanie. Od harcerzy-ekologów dostał pan “Końskie Okulary” za niszczenie mazurskiego krajobrazu. Mają do pana żal z powodu popierania rajdu samochodowego.
– Na naszym terenie stanął maszt przekaźnika sieci radiowo-telewizyjnej i telekomunikacji o zasięgu 80 km. Fakt, wieża ma kilkadziesiąt metrów, ale dotychczas nie wymyślono lepszego sposobu rozwijania sieci łączności i przekazu programów. Byłoby naiwnością zwalczać takie inwestycje. Maszt stanął na naszym gruncie, mamy z tego niewielki dochód, ale należy nie do gminy tylko do sieci krajowej. Nie sposób pozbawić mieszkańców możliwości telefonowania, słuchania radia czy oglądania telewizji. Jeśli chcą mieć dochody z turystyki, musi być łączność, kanalizacja i wysypisko odpadów.
– Inwestycje komunalne i troska o czyste środowisko to obowiązek gminy.
– Gmina w 80% zaopatruje się w wodę z sieci wodociągowej, obejmującej najważniejsze wsie turystyczne nad jeziorem Jagodne. Ta inwestycja kosztowała 6,5 mln zł, korzystaliśmy z dotacji i pożyczek, m.in. 30% dostaliśmy z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz środków z budżetu wojewódzkiego. Znaczną część musimy jeszcze spłacić. Mamy dwa wysypiska odpadów; to w Rydzewie – wsi uznanej za centrum turystyki i hotelarstwa nad Niegocinem – zamkniemy za niespełna dwa lata. W Miłkach zaczynamy wprowadzać selektywną zbiórkę odpadów, pomagają w tym szkoły, nauczyciele i księża, korzystamy z pomocy i kontaktów z ekologami z Fundacji Ochrony Wielkich Jezior Mazurskich. Mamy własną oczyszczalnię ścieków, ale największy kłopot to brak środków na rozbudowanie sieci kanalizacyjnej.
– Ilu mieszkańców gminy prowadzi gospodarstwa agroturystyczne, hotele, pensjonaty, zajazdy, restauracje, parkingi czy sezonowe wypożyczalnie kajaków i żaglówek?
– To jest nasz – jak w innych gminach – lokalny “przemysł”. Mamy 20 gospodarstw agroturystycznych, rośnie liczba restauracji sezonowych. Są obiekty o wieloletnich tradycjach, mające swoją markę, stałych gości i klientów. Specyfika polega na tym, że miejscowości turystyczne mają gości “z wody” – żeglarzy i kajakarzy, oraz “z lądu” – amatorów wypoczynku stacjonarnego, rodzinnego, biernego. Korzystają z urządzeń na lądzie, nad wodą i z samej wody. Są im potrzebne dobrze zaopatrzone sklepy, kwatery noclegowe, wypożyczalnie rowerów, stanice konne, pola namiotowe i kempingi, ale także punkty odbioru odpadów i fekaliów z dużych jachtów.
– To jednak w większości usługi sezonowe, wiele urządzeń musi być do dyspozycji 100-150 dni w roku. Obsługujący je ludzie mają pracę sezonową. Wielu właścicieli i dzierżawców gospodaruje na Mazurach gościnnie, przyjeżdżają na sezon z Warszawy, Gdańska, Olsztyna.
– Zgoda, wielu przedsiębiorców istotnie jest “z zewnątrz”, ale wrastają na coraz dłużej, inwestują, mają dochody – co widać w formie podatków płaconych gminie. Prowadzą stylowo urządzone restauracje, choćby w Rydzewie nad Niegocinem. Mamy bazy sprzętu żeglarskiego, ośrodki wędkarskie, jak w Danowie czy Bielskiem. Powstało Stowarzyszenie Turystyki Wiejskiej “Miłki”, którego członkami są miejscowi i przyjezdni, skupiające 20 właścicieli gospodarstw agroturystycznych, małych pensjonatów i kwater z trzech sąsiednich gmin.
– W czym może im pomóc gmina, jeśli nie jest w stanie inwestować, np. w kanalizację, tylko działa jako doradca i dysponent gminnych terenów pod inwestycje?
– Stare powiedzenie mówi: “Pomóż sobie sam”, ale bardziej serio, liczymy na przedsiębiorczość, zaradność, inicjatywę, no i na środki inwestycyjne z zewnątrz, głównie z kieszeni prywatnych. Ważne, że nie przeszkadzamy, jesteśmy życzliwi zwłaszcza dla chcących u nas działać dłużej, prowadzić interesy, ale nie “firm-krzaków”. Nasze doradzanie też ma ograniczenia, w gminie wśród 12 etatowych pracowników jest zaledwie jedna osoba prowadząca sprawy kultury, sportu, turystyki, rekreacji w ośrodku gminnym. Jeśli zatem organizujemy udział gminy Miłki, razem z innymi, w Międzynarodowych Targach Turystycznych w Berlinie, to oczywiste, że promocji nie zrobi wójt czy inny urzędnik, ale specjaliści z dziedziny gospodarki turystycznej, których w naszej gminie mamy wielu.
– Czy to prawda, że chcecie mieć w gminie własne lotnisko? Przecież niedaleko, w Szymanach opodal Olsztyna jest od kilku lat regionalny port lotniczy i służy turystyce na Mazurach i Warmii.
– Mamy pomysł na lotnisko lokalne. Konkretnie we wsi Jagodne Małe jest lotnisko zaniedbane od ośmiu lat, używane do celów agrolotniczych. Wiadomo, że np. turyści z Holandii i Niemiec odbywają chętnie tzw. podróże sentymentalne do krainy młodości. Organizatorzy turystyki mają schematyczne trasy na Mazurach dla takich gości. Na naszym lotnisku można by przyjmować małe samoloty prywatne, obsługę lotniska skompletuje się bez problemu, zaś atrakcji i urządzeń turystycznych na niezłym poziomie u nas i w sąsiednich gminach nie brakuje. Główną przeszkodę stanowi resort komunikacji, gdzie od jakiegoś czasu powstaje nowe prawo lotnicze. Niestety, tam podobne pomysły traktowane są z przymrużeniem oka. Planuje się likwidację nawet 80 lotnisk (w całym kraju), służących ochronie pożarowej i zwalczaniu szkodników w lasach. Ale my nie rezygnujemy.
– Jak pan sobie radzi np. ze skuterami motorowymi na jeziorach, czy macie “policję wodną”?
– Na wodach i brzegach siedmiu jeziorach, m.in. Wojnowo i Ublik Wielki, mamy strefy ciszy, czyli obowiązuje zakaz używania łodzi motorowych, skuterów, łodzi-wyciągów nart wodnych. Na jeziorach Bocznym i Niegocinie pływanie z użyciem silników jest dopuszczone, trzeba godzić potrzeby. Ale, z drugiej strony, jesteśmy bezradni, gdy komuś “odbije” i sprowadza niebezpieczeństwo kolizji lub zagraża zdrowiu swojemu i innych. Brakuje nam ludzi i sprzętu, aby mogła działać “policja wodna”, z trudem udaje się zorganizować ratownictwo z brzegu, które mają obowiązek zapewnić gospodarze oficjalnie uznanych dziesięciu kąpielisk. Czasem podczas sztormowej pogody wiele załóg jednocześnie wywróconych łodzi zdanych jest na siebie, bo nie ma kto udzielić pomocy.

Rozmawiał
Tomasz Kowalik


EKO-INFORMACJE

– 550 budek lęgowych dla ptaków i schronów dla nietoperzy rozwieszono tej jesieni w Jaśle (Podkarpacie). Drewniane budki – zbite z desek i wydrążone w kawałkach drewna – zakupiono z pieniędzy Gminnego Funduszu Ochrony Środowiska. Pielęgnacja parków i skupisk drzew oraz remonty budynków sprawiają, że ptaki mają kłopoty z założeniem gniazd w naturalnych dziuplach lub zakamarkach domów. W zwartej zabudowie miejskiej problemy z gniazdowaniem mają m.in.: szpaki, dzięcioły, sikorki, kowaliki, wróble, kawki, puszczyki i sowy pójdźki. Z kolei na obrzeżach miasta do wymienionych gatunków należy dodać: pleszki, krętogłowy i muchołówki. Władze miasta kupiły sześć rodzajów budek, w tym pięć dla ptaków i schrony dzienne dla nietoperzy. Budki różnią się wielkością i średnicą otworu wejściowego. Na przykład średnica otworu wejściowego w budce przeznaczonej dla puszczyka wynosi 13-15 cm, a dla sikor 4-5 cm.

– 40 tys. porcji zamrożonego nasienia ryb znajduje się w Banku Nasienia Ryb, funkcjonującym od roku przy Polskiej Akademii Nauk w Olsztynie. Zgromadzone i przechowywane w oparciu o metodę kriokonserwacji (tj. zamrażania) nasienie pochodzi od 200 tarlaków pstrąga tęczowego zarówno z okresu tarła wiosennego, jak i jesiennego. W banku przechowuje się nasienie ważnych gospodarczo gatunków hodowlanych, takich jak karp czy pstrąg tęczowy.
Kriokonserwacja, czyli głębokie zamrażanie, umożliwia przechowywanie materiału biologicznego z zachowaniem jego pełnej wartości przez bardzo długi okres. W temperaturze poniżej -139 stopni Celsjusza woda zgromadzona w materiale biologicznym przechodzi w stan krystaliczny. To gwarantuje zachowanie materiału genetycznego w stanie nienaruszonym.
Bank Nasienia Ryb działa przy Instytucie Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności Polskiej Akademii Nauk w Olsztynie od 1999 r.

– Spada liczba Polaków nastawionych proekologicznie. Instytut na rzecz Ekorozwoju podał, że od 1992 r. grupa ta liczyła niezmiennie ok. jedną trzecią, a obecnie spadła do 22% Polaków. Utrwala się też podział na zamożnych, dobrze wykształconych i nastawionych proekologicznie oraz ubogich, źle wykształconych mieszkańców wsi, którzy są obojętni ekologicznie. Naczelnym motywem, skłaniającym Polaków do działań proekologicznych, jest zdrowie, nie ma natomiast motywacji ekonomicznej, skłaniającej do dbania o środowisko nawet w regionach, których jedynym bogactwem i szansą rozwojową są walory przyrodnicze. Polacy oswoili się z zagrożeniami ekologicznymi, wobec których jesteśmy bardziej bezradni – jak Czarnobyl czy emisja gazów z wielkich ośrodków przemysłowych. Obecne zagrożenia (spaliny samochodowe, śmiecie i odpady) wydają się nam łatwiejsze do ogarnięcia i zależą od nas samych.


Dziwne nazwy ptaków

Dlaczego mówi się mysikrólik, choć w niczym nie przypomina ani myszy, ani królika?

Dlaczego ślepowron nazywa się właśnie ślepowron, przecież to ani wrona, ani tym bardziej ślepa, lecz ptak z rodziny czapli o dużych oczach, które zupełnie dobrze widzą, bo ślepowron jest aktywny nocą. Albo zimorodek: przecież nie rodzi się w zimie, lecz latem.
Tak już jest z nazwami ptaków, że więcej w nich zagadek, dwuznaczności i poezji niż klarownych zasad, według których można uzasadnić tę lub inną nazwę. Jednak i w tej skomplikowanej materii są reguły, które można odnieść do znacznej części ptasich nazw. Pierwsza z nich

nawiązuje do wyglądu ptaka,

w tym do barwy jego upierzenia. Ze względu na dominację jednego z kolorów bocian jest biały lub czarny, czapla biała, siwa albo purpurowa, a kania czarna lub ruda. Bywa, że nazwa pochodzi od jakiegoś szczegółu w ubarwieniu, np. dzierzba czarnoczelna (czarne czoło) i dzierzba rudogłowa, nurnik białoskrzydły, pokrzewka czarnołbista (czarna czapeczka na głowie) lub krzyżodziób dwupręgowy (dwie białe pręgi na skrzydle).
Bywają nazwy wywodzące się od barwy nóg, dzioba lub oczu: łabędź czarnodzioby, brodziec krwawodzioby, mewa żółtonoga i gęś czarnooka. Jeśli ptak ma kilka jaskrawych kolorów, to w nazwie może mieć “pstry” jak dzięcioł pstry.
Nazwy mówią również o rozmiarach ptaka lub o charakterystycznych kształtach niektórych części ciała. Biegusy są małe i malutkie, czaple malutkie i zdrobniałe; jest pelikan olbrzymi, sowa karliczka, kormoran karzeł i tracz maluchny. Dzięcioły mogą być duże, średnie i małe, ale też trójpalczaste. Jest grubodziób i grubopiętek, krzywonos krótkoszczęki, gęś garbonosa, łyska łyżkodziób i kulik smukłodzioby. Można jeszcze wymienić piegżę szerokoogonową, rurkonosa, trzewikodzioba i płatkonoga (z płatkami skóry na palcach).
W niektórych nazwach słychać (lub nie słychać) głosy ptaków. Przykładem niech będą łabędź krzykliwy, który odzywa się często i głośno oraz jego kuzyn – łabędź niemy, zazwyczaj milczący (odzywa się tylko w okresie godowym).

Nazwa mówi też
o rodzaju głosu

wydawanego przez ptaka – monotonne trele świerszczaka przypominają głos świerszcza, a brodźca piskliwego nazwano tak z powodu piskliwego “hid hididi”. Bywa, że nazwa podkreśla, iż dany ptak ładnie śpiewa, jak w przypadku drozda śpiewaka, znanego z pięknego i melodyjnego głosu, z wokalnych popisów rano i wieczorem.
Niektóre nazwy mają charakter onomatopeiczny. Kukułka zawdzięcza nazwę kukaniu samca, oznajmiającego w ten sposób zajęcie terytorium (głos samicy przypomina cichy chichot), zaś puchacz – miękkiemu i niskiemu, ale donośnemu “puhu” lub “uhu” (kiedyś nazwę tego ptaka pisano przez “h”, ale językoznawcy doszli do błędnego wniosku, że pochodzi ona od puchu i wprowadzili pisownię przez “ch”).
Mamy także czajkę krzykacza, dzwońca i kraskę gwarliwą, brzęczkę, gajośpiewa szczebiotliwego i pliszkę nocośpiew oraz gęś gęgawą i świergotka.
Oddzielna grupa to nazwy odwołujące się do

miejsca pochodzenia
i występowania

ptaków. Tak jest w wypadku kondora kalifornijskiego, synogarlicy tureckiej, gęsi szkockiej i słowika polskiego, gila północnego i kulczyka południowego, biegusa alpejskiego, sowy uralskiej i wielkodzioba kaspijskiego. Wśród orzechówek jedna jest kamczacka, inna japońska.
Bardzo dużo nazw mówi o biotopie, w którym żyje dany ptak: błotniak stawowy, zbożowy lub stepowy. Trzciniak może być łozowy, szuwarowy (jest i wierzbowniczka), a skowronek polny lub borowy. Przymiotnik “ogrodowy” występuje w nazwie pełzacza i pokrzewki, “górski” – biegusa i pliszki, “skalny” – drozda, płochacza i nagórnika, “błotny” – sokoła i sowy, “leśny” – pełzacza i brodźca. Są też: bączek trzciniak, wodniczka, piegża rzeczna i piegża oczeretówka.
Pewne nazwy mówią o tym,

czym ptak się żywi.

Tak jest w przypadku rybołowa i myszołowa, ostrojada, pszczołojada, trzmielojada, muchołówki, łapimuszki, ziarnojada i pestkojada. Do pożywienia ptaków nawiązują też takie nazwy jak: jastrząb gołębiarz, mrównik zielony, sójka żołądziówka i zięba pestkojad.
Sokół wędrowny, gawron nocny, sowa dzienna, kaczka pustelniczka – to przykłady nazw odnoszących się do

trybu życia ptaków.

Zdarza się również, że nazwa mówi o naszej sympatii do ptaka, lub podkreśla jego okazałość i piękno – cyraneczka ozdobna, sikorka bogatka, łabędź nadobny, orzeł królewski lub cesarski. Bywają też nazwy pejoratywne np. głuptak, gęś brudna i pośmieciuszka.
Nie wszystkie nazwy ptaków są adekwatne do ich wyglądu, trybu życia, miejsca występowania lub zjadanego pożywienia. Niektóre stanowią prawdziwą zagadkę, inne mylą, jeszcze inne zaprzeczają faktom. Choćby lelek kozodój – z nazwy można wywnioskować, że ptak ten żywi się kozim mlekiem, a w rzeczywistości jest pożytecznym pożeraczem owadów. Skąd więc ta dziwna nazwa? Otóż lelki bardzo często towarzyszą pasącym się kozom, a że mają charakterystyczny, szeroki dziób, więc kiedyś posądzano je o dojenie kóz. I tak już zostało.
Nie sposób wyjaśnić pochodzenia takich nazw jak hajstra (bocian) lub struś. Dlaczego mówi się mysikrólik, choć ptak ten w niczym nie przypomina ani myszy, ani królika? Dlaczego pokrzewka rybie oko, sikorka koziołek, żołna szczurek?
W większości przypadków dany ptak ma kilka nazw, w tym regionalnych. Za przykład niechaj posłuży wspomniana już orzechówka, do której przylgnęły również takie nazwy jak grabołusk, klęsk, kostogryz i kilka innych. Dla jednych kania zwyczajna jest czerwona, dla innych rdzawa lub ruda. Nawet ornitolodzy używają różnych nazw i rozmaitych wersji językowych, co zmusza do częstego uciekania się do nazw łacińskich.
Nazewnictwo naukowe, to nazwy greckie, łacińskie i zlatynizowane. Zasady ich tworzenia i używania ustalono w 1901 r. na Międzynarodowym Kongresie Zoologicznym w Berlinie. W języku polskim międzynarodowy kodeks nomenklatury zoologicznej ukazał się w 1963 r.

Władysław Misiołek


Jak żyć w świecie, w którym nieodwracalnie giną gatunki, resztki przyrody i naturalnego krajobrazu?

Stanisław Lem,
pisarz
Jeśli uświadomimy sobie, że zmniejsza się liczba wszystkich żyjących na ziemi gatunków, to musimy powiedzieć sobie dość brutalnie, że to każdy człowiek codziennie uśmierca ich pewną ilość. Gadanie, że kiedyś biotechnologia umożliwi ich odtworzenie, to mówienie o raju. (…) Zagłada gatunków jest rzeczą straszną. Zarówno na lądach, jak i w oceanach. Tygrysy syberyjskie są już na wymarciu. Niestety, my nie możemy wpłynąć bezpośrednio na ich uratowanie. Możemy jednak mieć świadomość, że jesteśmy – może biernymi – ale uczestnikami procesu niszczenia. My, tak jak siedzimy tutaj, możemy zawsze zrobić trochę więcej lub trochę mniej. Mogę karmić 50 ptaków, które przylatują, ale co to jest wobec tych rzeczy, które dzieją się na świecie? Praktycznie nic… Niestety, należałoby powstrzymać przyrost naturalny ludzi.
Prof. Andrzej Bereszyński,
zoolog,
Akademia Rolnicza w Poznaniu
Duże drapieżniki, a takim jest przecież wilk, stoją na szczycie drabiny pokarmowej, ponadto wymagają do życia rozległej przestrzeni, gdzie polują na swoją zdobycz. Dopóki łowiectwo nie będzie w praktyce opierało się na racjonalnym gospodarowaniu populacją zwierząt w obwodzie łowieckim, a więc szczególnym gospodarstwie, wymagającym prawidłowej selekcji, będzie natomiast nadal bazowało na chęci pozyskiwania najokazalszych osobników (smutnym przykładem jest tu łoś), dopóty nie będzie zrozumienia dla wilka jako selekcjonera zwierząt i sprzymierzeńca człowieka-łowcy. Trzeba zrozumieć, że silna populacja jelenia w Karpatach została ukształtowana, niezależnie od innych czynników środowiskowych, właśnie dzięki stałemu oddziaływaniu wilków.
Józef Broda,
nauczyciel, piewca kultury beskidzkiej
Największym zagrożeniem dla przyrody jest ekspansywne traktowanie środowiska: kopalin, wód, lasów. Dziś człowiek wszędzie widzi biznes, złotówkę lub dolara. Ludzka żarłoczność wobec środowiska to dopiero początek. Za nią przychodzi technologia i unifikacja. Podobny sposób życia. Rzecznicy biznesu chcieliby mieć człowieka łatwego, który będzie chodził w podobnych ubraniach, będzie wybierał podtykane mu kasety wideo, telewizję satelitarną. Wmawia mu się, że nie jest ważna tradycja, środowisko, tożsamość, tylko, żeby używał dnia. Godność i człowieczeństwo zaczyna się relatywizować. (…) Teraz ważne jest, żeby sporo ludzi uwierzyło, że można powiedzieć “nie”. Przecież dałoby się powstrzymać cięcia w Białowieży, nie wszystkie próby nuklearne wyszły Francuzom, niekoniecznie kolejny gatunek musi wyginąć.
Prof. Andrzej Strumiłło,
artysta malarz
Trudno być prorokiem na własnym globie. Czy ludzkość uszanuje inne życia? Nie bardzo mi się chce w to wierzyć. Na razie jest bardzo zaborcza i bardzo agresywna. Wszelkie teorie ograniczenia przyrostu naturalnego są trudne do obrony, bo godzą w godność i wolność jednostki. Nie wiemy, kto się narodzi i możemy tego żałować. Z milionów plemników rodzi się jedno dziecko; z milionów nasion brzozy Betula alba dorastają
trzy-cztery drzewa. Rozrzutność natury jest ogromna. Musimy zachować bogactwo przyrody. Trzeba walczyć w interesie tych, którzy nie potrafią walczyć o siebie, bo nie mają tej broni, którą zdobył człowiek. Całą “wyższość”, jaką posiedliśmy albo otrzymaliśmy, musimy poświęcić tym, którzy jej nie mają.

Olga Tokarczuk,
pisarka
Mam takie zupełnie metafizyczne zaufanie do przyrody, do Gai. Kiedy słyszę od zwolenników działania, że trzeba coś natychmiast zrobić, że nie ma ani chwili czasu, że trzeba działać ostro, że potrzebne są natychmiast nowe ustawy, wówczas staję się adwokatem diabła. Mam poczucie, że jestem małym trybikiem; i ja, i ty, Polska i cała nasza cywilizacja. Mam wrażenie, że wszyscy przeceniamy swoją rolę – zarówno w naprawianiu, jak i możliwości zniszczenia. Ziemi nie da się zniszczyć. Nie zwalnia nas to od działania, nie usprawiedliwia budowania fabryk i autostrad. To, jak się zachowasz, co zrobisz, kiedy w twoim mniemaniu dzieje się coś złego z przyrodą, jest sprawdzianem etycznym. Mam do przyrody ogromne zaufanie, które jednak nie zwalnia od działania.

Wybrane fragmenty wypowiedzi opublikowano w książce “O przyrodzie i człowieku, rozmowy Dzikiego Życia”, pod redakcją Janusza Korbela.

Oprac. BT


Pożegnanie z wierzbą

W Polsce zachowały się szczątki lasów łęgowych

Las łęgowy nazywany był europejską dżunglą z powodu bujności życia roślinnego i zwierzęcego oraz wyjątkowego bogactwa gatunków. Drzewostany tych lasów to wierzba biała i krucha, topola czarna, biała i szara, olsza czarna i szara, jesion, wiąz pospolity, górski i szypułkowy. Uzupełnieniem tych podstawowych gatunków są: dąb szypułkowy, grab, klon, lipa, czeremcha i świerk. Innych roślin nie sposób zliczyć.
Procesy zachodzące w lesie łęgowym są niezwykle dynamiczne. Mała odnoga rzeki z dnia na dzień może zmienić się w jej nowe ramię o rwącym nurcie, a błoto z żabami w krótkim czasie staje się suchą łachą, na której brzęczą dzikie pszczoły lub wygrzewają się trzyszczacze – drapieżne, jaskrawo ubarwione chrząszcze.
Las łęgowy można spotkać nad niektórymi jeziorami i górskimi potokami, ale to rzadkość. W zasadzie nie ma łęgów bez rzek, zwłaszcza bez dużych rzek niżowych, z którymi lasy te tworzą ściśle zespolony system.

Są to związki obopólne,

bo bez rzeki las traci witalność, natomiast rzeka bez łęgu nie może uporać się ze ściekami, nie ma w niej pożywienia dla ryb, małży, owadów wodnych i ptaków. Bez lasu łęgowego rzeka staje się kanałem o bardzo zubożonym życiu.
Las łęgowy nie tylko lgnie do rzeki, ale też nie boi się jej wylewów. Wiele roślin zalanych wodą wkrótce ginie, ale nie łęgi. Zwłaszcza te, w których rosną wierzby. Drzewo to ma cenną właściwość – gdy z powodu zalania jego system korzeniowy nie ma dostępu do tlenu, wówczas nad linią wody wypuszcza korzenie powietrzne. Wierzby mogą więc najbardziej zbliżyć się do rzeki i są pionierami, przygotowującymi miejsce dla topoli i innych drzew.
Niekiedy ludzie, widząc, jak fala powodziowa niszczy podszycie łęgu i przewraca drzewa, budowali tamy i wały, żeby je chronić. Była to niedźwiedzia przysługa, bo po latach las tracił witalność i w miejsce dotychczasowych pojawiały się inne gatunki drzew.
Łęgom nie przeszkadza powódź, nawet jest im potrzebna. Rośliny tego lasu mają wyjątkową zdolność do szybkiego odradzania się w miejscach “wyczyszczonych” przez falę powodziową, przynoszącą pożywne substancje i eliminującą rośliny konkurencyjne, które giną, gdy zaleje je woda.
Niezwykle bogaty i bujny jest podszyt, a także runo lasu łęgowego. W łęgach olszowo-jesionowych i wiązowo-jesionowych jest gęsto od paproci wietlicy samczej i trawy kostrzewy olbrzymiej; oko cieszą łany niecierpków pospolitych. W “normalnych” lasach dziki czarny bez lub leszczyna mają postać krzewiastą, w lesie łęgowym przybierają formy drzewiaste.
Wiosną w łęgach masowo kwitną takie rośliny runa jak: żarnopłon wiosenny, złoć żółta, zawilec żółty i gajowy, a regionalnie również kokorycz i rzadki czosnek niedźwiedzi. Latem runo staje się jeszcze bujniejsze i w niektórych miejscach gęste jak w lesie tropikalnym. Żyzna ziemia sprawia, że rośliny osiągają niezwykłą wysokość. Wejścia do lasu zazdrośnie strzegą łany wysokich pokrzyw i turzyc. Powietrze jest parne, przepojone intensywnymi zapachami i wypełnione milionami owadów.
Znawcy twierdzą, że na jednym kilometrze kwadratowym lasu łęgowego występuje około tysiąca gatunków zwierząt. Bez wątpienia dominują owady, zwłaszcza dokuczliwe komary. Liczne są motyle i chrząszcze. W łęgach żyje aż

62% gatunków ptaków
śródlądowych,

szczególnie owadożernych. Z leśnego ptactwa brakuje tylko gatunków przystosowanych do życia wyłącznie w lasach iglastych. Natomiast łęgi są stosunkowo ubogie w ssaki. Z większych gatunków żyją w nich sarny i bobry, czasem pojawia się borsuk lub lis, można też natknąć się na nory królików; z mniejszych najliczniejsze są myszy, nietoperze i ryjówki, które w przybrzeżnych zaroślach budują kuliste gniazda.
Kiedyś Europa, zwłaszcza środkowa, była bogata w lasy łęgowe. Niestety, aż 90% łęgów zostało zniszczonych lub przekształconych. Główny powód to odbieranie im niezwykle urodzajnej ziemi dla rolnictwa. Obecnie większe połacie łęgów występują nad dolnym Dunajem i rzekami Bałkanów.

Polskie zbiorowiska lasów
łęgowych

zachowały się w stanie szczątkowym. Np. łęgi wierzbowo-topolowe z domieszką innych drzew, które pierwotnie występowały nad wszystkimi większymi rzekami, obecnie zajmują nie więcej niż 230 km kw. Jest to typ lasu niezwykle zróżnicowany, jeśli chodzi o drzewostan, ale ma też wyjątkowo rozwiniętą warstwę krzewów. Jednak jego areał nadał się zmniejsza.
W różnych miejscach niżu można spotkać pozostałości łęgów wiązowo-jesionowych, odznaczających się wielogatunkowym i wielowarstwowym drzewostanem. Pierwotnie zajmowały rozległe obszary w dolinach wielkich rzek, jednak ich siedliska zostały zamienione na grunty orne i użytki zielone.
W dolinach rzek małych i wolno płynących oraz na terenach lekko zabagnionych pozostały resztki łęgów olszowo-jesionowych z bogato rozwiniętą warstwa krzewów i z bujnym runem. Ocalało jeszcze 520 km kw. tego lasu, jednak znacznie zniekształconego z powodu wypasu bydła.
W północno-wschodniej Polsce, na tarasach niedużych, wartko płynących strumieni można spotkać resztki łęgów gwiazdnicowo-olszowych, które są zalewane niemal każdego roku. W tym samym regionie zachowały się pozostałości łęgów olszowo-borealnych, wyróżniających się bardzo bujnym runem; ich drzewostan to głównie olsza szara.
Mamy też pozostałości łęgów podgórskich i górskich – łącznie około 7 tys. ha. Spełniają one ważną rolę w normowaniu stosunków wodnych, osłaniają przed niszczycielską siłą fali powodziowej, zwiększają rotację wód, a olsza szara, umacniając brzegi potoków, z powodzeniem zastępuje obudowę z kamieni i betonu. Są też niezwykle pożyteczne w procesie oczyszczania wód.
Trudno uwierzyć, ale w Polsce, która kiedyś była krainą łęgów, zachowało się zaledwie 820 km kw. tych lasów, co stanowi tylko 1% powierzchni leśnej kraju (dane według “Las w liczbach”, 1997 r.). Oprócz ochrony tego, co jeszcze pozostało, niezbędna jest gospodarka przywracająca naturalny skład drzewostanów w rejonach nadrzecznych.

Władysław Misiołek


ZWIERZĘTA Z CZERWONEJ KSIĘGI

Nie taki ryś straszny…

W Polsce ryś nie cieszył się sympatią ludzi. W średniowieczu uchodził za zwierzę mające konszachty z diabłem. Wierzono, że ma zdolność przenikania wzrokiem przez mury i ściany, dlatego nazywany był ostrowidzem. Według ludowych opowieści, mocz rysia “w drogi kamień, lancyrium, zamienia się”.
W czasach husarii skóra rysia ozdabiała ubiór rycerza, więc ten dziki kot był jednym z najcenniejszych trofeów myśliwskich. Zabijano go również dlatego, że miał opinię krwawego i żarłocznego szkodnika. Posądzali go o to nawet uczeni zoolodzy, np.
J. Fudakowski pisał, że ryś jest “krwiożerczym zwierzęciem, nie zadawalającym się jedną ofiarą, lecz mordującym ich więcej, pomimo że jedna zaspokoiłaby jego głód”.
W rezultacie przesądów i krzywdzących opinii ryś stał się jednym z najbardziej zagrożonych zwierząt. Na początku XX w. był taką rzadkością, że został objęty ochroną. Na szczęście populacja rysia zaczęła się odradzać i pod koniec lat 70. mieliśmy około 600 sztuk tych drapieżników, żyjących we wschodniej części kraju (na północnych nizinach i w górach na południu). Niestety, lata 80. przyniosły ponowny spadek populacji (poniżej 500 sztuk), tym razem głównie z powodu trzebienia lasów i niedostatku zwierzyny, którą się żywi.
Ryś poluje na sarny, zające, króliki, ale nie gardzi również mniejszym psem, kotem i gołębiem. Nie bawi się ofiarą jak kot myszą, lecz wbija pazury między kręgi i zębami miażdży tchawicę. Ponieważ nie ma zwyczaju dzielić się zdobyczą, więc często zasypuje ją piaskiem lub ziemią.
Polowanie ułatwiają mu znakomity słuch i wzrok. Ryś słyszy szmer nornicy w runie leśnym z odległości nawet 40 m. Jego organem słuchu są również pędzelki na uszach, którymi odbiera drgania powietrza powodowane przez ultradźwięki. Ostrości wzroku sprzyja zaś to, że świat ogląda w szarościach.
Słuszną decyzją okazała się próba zasiedlenia rysiem Puszczy Kampinoskiej. Zdecydowano się na doświadczenie ze zwierzętami urodzonymi i wychowanymi w niewoli (zoo), ponieważ były dobrze znane, można było wybrać osobniki zdrowe i odpowiedniej płci, a także morfologicznie zbliżone do żyjących kiedyś w puszczy. Reintrodukcja udała się; przybywa rysi już urodzonych w Kampinosie, jest też nadzieja, że z czasem zaczną zasiedlać sąsiednie kompleksy leśne.
W.M.


Elektrownia nad chmurami

W czasach nowego kryzysu naftowego trwają poszukiwania alternatywnych źródeł energi

Świat stanął w obliczu kryzysu energetycznego. Ceny ropy i gazu ziemnego biją rekordy. Prezydent George W. Bush stwierdził, że sytuacja energetyczna Stanów Zjednoczonych jest najgorsza od czasu naftowego krachu lat 70.
Obecnie w USA wydobywa się o 40% ropy mniej niż w 1970 r. Już prezydent Bill Clinton musiał interweniować, kierując na rynek 30 milionów baryłek ropy z rezerwy strategicznej USA. Administracja waszyngtońska zamierza obecnie zastosować radykalne środki, zezwalając na eksploatację pól naftowych nawet na obszarze parków narodowych, m.in. w słynnym Arctic National Refuge na Alasce. Zamiary te wywołały oburzenie międzynarodowych obrońców środowiska. Prezydent George W. Bush już wcześniej zyskał sobie miano “toksycznego Teksańczyka” i “truciciela świata” po tym, jak Stany Zjednoczone odmówiły ratyfikowania konwencji z Kioto, dotyczącej ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. W czasach kryzysu Amerykanie zamierzają także postawić na energię atomową. “Energia nuklearna to najczystszy rodzaj energii. Reaktory chronią klimat, bowiem nie emitują dwutlenku węgla do atmosfery”, głosi wiceprezydent Dick Cheney. Władze USA po raz pierwszy od 1979 r., w którym doszło do katastrofy w elektrowni atomowej w Harrisburgu, zamierzają wydać zezwolenie na budowę nowych reaktorów. Czas eksploatacji 103 istniejących siłowni jądrowych zostanie przedłużony. Przemysł nuklearny w Stanach Zjednoczonych wyczuwa koniunkturę. W ciągu ostatnich dwóch lat

cena reaktora wzrosła

w USA ośmiokrotnie. Jednocześnie po drugiej stronie Atlantyku Niemcy powoli urzeczywistniają swoje “wyjście z energii atomowej”…
Są to jednak rozwiązania doraźne. Zasoby organicznych surowców energetycznych (ropy, węgla, gazu ziemnego) zostaną wyczerpane po kilku dziesięcioleciach. Włoski naukowiec Carlo Rubbia, długoletni dyrektor ośrodka badań nuklearnych CERN pod Genewą, zwany “Pavarottim fizyki molekularnej”, uważa, że klasyczna energetyka jądrowa nie jest tak niebezpieczna, jak twierdzą ekolodzy, jednak nie ma przed sobą długiej przyszłości – światowe zasoby uranu zostaną zużyte przed 2050 r. Rubbia uważa, że ludzkość ma tylko dwa sposoby zaspokojenia swych potrzeb energetycznych w rozpoczynającym się stuleciu: poprzez intensywne wykorzystanie przyjaznej dla środowiska energii odnawialnej – słonecznej i wiatrowej albo przez stworzenie całkowicie nowej energetyki atomowej, wykorzystującej w charakterze paliwa surowce praktycznie niewyczerpalne, np. wodór.
Energia odnawialna rzeczywiście szybko zyskuje na znaczeniu w zamożnych krajach Europy Zachodniej. W ciągu ostatniej dekady liczba elektrowni wiatrowych w Niemczech wzrosła 60-krotnie! Od 1995 r. rynek energii solarnej w Austrii zwiększył się 10-krotnie. W Skandynawii prąd pozyskiwany z biomasy może już pokryć potrzeby małego miasta. Zgodnie z długoterminowymi planami Unii Europejskiej 12% całej wyprodukowanej energii pochodzić ma ze źródeł odnawialnych.
W Europie ograniczenia stawia jednak klimat. Nie wszędzie i nie zawsze wieją silne wiatry, liczba dni słonecznych jest stosunkowo niewielka, obrońcy środowiska skarżą się, że potężne, metalowe wiatraki szpecą krajobraz. Naukowcy w różnych krajach opracowują nowe, niekiedy futurystyczne technologie. Bryan Roberts, inżynier z University of Western Sydney (Australia) zamierza czerpać energię z silnego prądu powietrznego, jetstreamu, niemal nieustannie wiejącego na wysokości kilku kilometrów na około 30 stopniu szerokości geograficznej północnej i południowej. Jetstream (w rzadko używanej terminologii polskiej nawałnica wysokościowa lub prąd strumieniowy) często szaleje z prędkością 200 km na godzinę. “Tam, na górze znajdują się ogromne ilości energii, która obecnie w ogóle nie jest wykorzystywana. Zamierzamy się do tej energii dobrać. Każdy konstruktor elektrowni wiatrowych wie, że warunki stają się coraz lepsze wraz ze wzrostem wysokości”, mówi inżynier. Zamierza on konstruować gyromille – gigantyczne hybrydy, będące połączeniem śmigłowca i latawca. Każdy gyromill ma składać się z dwóch potężnych, 35-metrowych wirników, pochodzących ze starych, rosyjskich śmigłowców typu Mi-12, oraz z 14-kilometrowego, grubego jak palec stalowego kabla. Idea działania tych “elektrowni atmosferycznych” jest genialnie prosta. Dwa wirniki unoszą aparat ku górze tak jak helikopter. Na wysokości 4,5 km silniki zostają wyłączone, ale

wirniki obracają sięnadal,

napędzane przez jetstream. Tym samym maszyna utrzymuje się w powietrzu i produkuje prąd. Kąt nachylenia wirników zmienia się automatycznie zgodnie z kierunkiem wiatru. Prąd z tej minielektrowni powietrznej przesyłany jest na ziemię trzema kablami, utrzymującymi zarazem gyromilla w stałej pozycji. Za pomocą tych kabli możliwe jest również szybkie ściągnięcie aparatu na dół, np. gdy rozpęta się burza. Bryan Roberts przeprowadził już pierwsze próby z gyromillem, mającym wirniki o średnicy kilku metrów. Rolę generatora pełnił agregat napędowy wielkiej szlifierki budowlanej. Eksperymentalna elektrownia osiągnęła moc pięciu kilowatów. W przyszłości konstruktor ma nadzieję zbudować prawdziwe parki energii wiatrowej, składające się z kilku wielkich gyromilli, zakotwiczonych na okrętach, platformach na morzu lub na słabo zaludnionych obszarach. Takie instalacje osiągną moc do 20 megawatów, czyli porównywalną do wydajności elektrowni konwencjonalnych. Widok napowietrznych maszyn nie zepsuje krajobrazu. Wirniki będą kręcić się z niewiarygodną szybkością wysoko nad chmurami. Jednak te śmigłowce-latawce mogą wzbić się ku niebu tylko w strefach zakazu lotów albo z dala od szlaków lotniczych – rozciągnięte kable będą przecież stanowić zagrożenie dla samolotów. Australia ze swymi bezkresnymi przestrzeniami jest dla nich idealnym miejscem. Inżynier Roberts zamierza wkrótce urządzić kolejny lot próbny jeszcze większej napowietrznej elektrowni w pobliżu australijskiego kosmodromu Woomera. Konstruktor zdaje sobie jednak sprawę, że jego ambitny projekt nie zostanie urzeczywistniony bez pomocy zagranicznych inwestorów. Rząd Australii – jednego z głównych światowych producentów i eksporterów węgla – nie rozwija energetyki wiatrowej czy solarnej. W traktacie z Kioto władze australijskie wywalczyły sobie nawet prawo zwiększenia emisji gazów cieplarnianych do 2012 r. o 8% (w stosunku do poziomu z 1990 r.). A i tak rząd Australii zapowiedział, że nie ratyfikuje traktatu, jeśli nie uczynią tego Stany Zjednoczone. “Prawie wszyscy Australijczycy pozostali w sercach górnikami i farmerami. Zainteresowanie władz źródłami energii alternatywnej jest niemal zerowe”, żali się Bryan Roberts.

Krzysztof Kęciek

Kiedy skończy się ropa?
W 1972 r. eksperci Klubu Rzymskiego zaprezentowali czarny scenariusz, zgodnie z którym światowe zasoby ropy naftowej i gazu ziemnego wyczerpią się w już w końcu XX wieku. Potem eksperci doszli do optymistycznego wniosku, że złoża naftowe zaspokoją potrzeby globalnej gospodarki jeszcze przez 200 lat. Obecnie pewne jest, że kryzys nastąpi szybciej. Według Niemieckiego Federalnego Instytutu Nauk Geologicznych i Surowców, ropy wystarczy jeszcze na 54 lata, zaś gazu na 65 lat. Ludzkość odkryła już 90% istniejących zasobów ropy i gazu. Około r. 2020 dalsze zwiększenie wydobycia stanie się niemożliwe. Produkcja ropy i gazu nie dotrzyma kroku rozwijającej się gospodarce. Powinny być gotowe wtedy źródła energii alternatywnej.


WYDAWNICTWA

„Dzień bez Samochodu”

Głównym organizatorem „Dnia bez Samochodu” jest Polski Klub Ekologiczny. W czwartym numerze klubowego „Biuletynu” znajdziemy ogólnopolskie zaproszenie do uczestnictwa w tak ważnym dla rowerzystów dniu. 3 czerwca br. w wielu miastach Polski odbędą się happeningi i przejazdy rowerowe (szczegółowe informacje podane są na stronie internetowej: www.rowery.org.pl). Postulat akcji niezmiennie pozostaje ten sam – otworzyć nasze miasta dla rowerów! Takie inicjatywy w niektórych miastach już powstają. Dobrym tego przykładem jest Gdańsk, gdzie opracowano dwuletni program rowerowy. Obejmuje on budowę 30 km wydzielonych dróg rowerowych – okazuje się, że przy okazji remontów ulic można budować nowe pasy dla rowerzystów. Z okazji „Dnia bez Samochodu” życzylibyśmy sobie i naszym czytelnikom jak najwięcej podobnych inicjatyw. Do zobaczenia na ścieżkach rowerowych!
W ostatnich latach coraz głośniej jest o malejącej odporności żubrów na choroby pasożytnicze i gruźlicę. Jak podaje czwarty numer poradnika ekologicznego „Eko i My”, odkładanie rozwiązania tego poważnego problemu jest bardzo ryzykowne. Odbyło się wprawdzie wiele narad specjalistów, lekarzy, naukowców, leśników, którzy znają niemal każdego żubra „po imieniu”, nie doprowadziły one jednak do konkretnych rozwiązań. Padło wprawdzie kilka propozycji, ale żadna z nich nie usatysfakcjonowała wszystkich. Do najbardziej radykalnych wniosków należy propozycja eliminowania chorych zwierząt. Decyzję dotyczącą dalszego życia „królów puszczy” podejmie Państwowa Rada Ochrony Przyrody i Główny Konserwator Przyrody.
Podobnie jak rośliny uprawne, chwasty występują tam, gdzie czynniki klimatyczne i glebowe najbardziej im sprzyjają. Działanie czynników ekologicznych na zbiorowisko chwastów jest kompleksowe, dlatego też mogą one służyć jako wskaźniki warunków ekologicznych, występujących na różnych terenach. Tego rodzaju wiadomości o chwastach są bardzo przydatne przy podejmowaniu decyzji o uprawie takich czy innych gatunków roślin na naszej działce. Sięgnijmy po majowy numer „Działkowca” – przeczytamy tu właściwie o każdej roślince, uprzykrzającej nam działkowe życie.

ELŻ


Wkładka ”Ekologia i Przegląd” powstaje dzięki finansowemu wsparciu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Wydanie: 2001, 22/2001

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy