Ekologia i Przegląd

Kuszenie folklorem

Gospodarstwa agroturystyczne walczą o klienta także poza sezonem

Rozmowa z Mariolą Platte, prezesem Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia Agroturystycznego

– Coraz częściej gospodarstwa agroturystyczne prócz usług hotelarskich i wiejskich atrakcji proponują dodatkowo folklor. Czym spowodowane jest to rozszerzenie oferty?
– Generalnie walką o klienta, którego trzeba do nas czymś przyciągnąć. Agroturystyka na Warmii i Mazurach jest już sporym przemysłem, działa tu 3,5 tys. takich gospodarstw i każde ma w swojej ofercie praktycznie to samo – noclegi i wyżywienie. Ośrodek doradztwa rolniczego zainspirował nas do rozszerzenia formuły i tak powstała akcja „Nie przesypiać zimy”. Celem jej było zachęcenie do aktywnej turystyki i zdobywanie turystów także poza sezonem. Ale do tego potrzebne są specjalne atrakcje.
– Trzeba z rolników zrobić artystów?
– W pewnym sensie. Potraktowaliśmy folklor jako część oferty gospodarstw agroturystycznych. Zorganizowaliśmy pięć kilkudniowych szkoleń dla gospodarzy, na których odbyły się specjalistyczne warsztaty artystyczne, m.in. ceramiczne, wikliniarskie, plastyczne, rzeźbiarskie, kulinarne, a nawet hafciarskie połączone z rekonstrukcją tradycyjnego czepca warmińskiego. Warsztaty prowadzili twórcy ludowi i specjaliści z różnych dziedzin. Np. zajęcia z ceramiki polegały na zbudowaniu prymitywnego pieca neolitycznego, w którym można wypalać różne przedmioty z gliny – ludowe pamiątki. Przeszkolony gospodarz uzyskiwał w ten sposób dodatkową umiejętność i mógł produkować pamiątki dla swoich gości. Był też czas na tyle dobrze opanować ten fach, by stać się instruktorem dla turystów, którzy mogliby w lecie sami dla siebie coś ulepić.
– A co z haftami?
– Cel warsztatu hafciarskiego był jeszcze bardziej ambitny. Chodziło o rekonstrukcję tradycyjnego czepca warmińskiego, który już praktycznie nie występuje w domach, a jest świadectwem dawnej świetności warmińskiej sztuki użytkowej. Niektóre elementy zachowały się jeszcze w ornatach i w opisach, zaś sam czepiec jest bardzo piękny i bogaty, ma zdobną kryzę i liczne wzory orientalne. Po zakończeniu warsztatów można więc było zorganizować konkurs na najpiękniejszą pamiątkę regionalną.
– Czy na rozwój oferty turystycznej otrzymujecie jakieś środki?
– Warmińsko-Mazurskie Stowarzyszenie Agroturystyczne, które działa już siedem lat i skupia 137 członków, jest typową organizacją pozarządową. Samorządy gmin są zainteresowane rozwojem agroturystyki i nierzadko inspirują nas do różnych działań, natomiast konkretnej pomocy organizacjom pozarządowym udzielają niekiedy różne fundacje. Ogólnie zła sytuacja rolnictwa zmusza wielu gospodarzy do oferowania usług turystycznych. Sprzyja temu położenie geograficzne, mamy tutaj przecież tzw. zielone płuca Polski, możemy zaoferować wypoczynek w zgodzie z naturą, wiele gospodarstw zdobywa specjalny atest ekologiczny.
– Czy proponowany rodzaj działalności mógłby być szansą na przetrwanie wielu gospodarstw rolniczych?
– Na razie jest to dodatkowe źródło utrzymania, ale w przyszłości może stać się źródłem podstawowym. Liczymy, że praca w agroturystyce pomoże zatrzymać młodzież, która z reguły szuka miejsca dla siebie w miastach. W rozwiniętych krajach Zachodu 10-15% miejsc hotelowych znajduje się na wsi. U nas ten wskaźnik jest dużo niższy, ale proces został już uruchomiony, zaczynamy się aktywnie reklamować, pojawiamy się na targach, jesteśmy w Internecie, wydajemy katalogi.
Działalność agroturystyczna jest opłacalna, w siedmioletniej historii stowarzyszenia znam zaledwie dwa przypadki wycofania się gospodarstwa z tej działalności, ale doszło do tego z przyczyn losowych. Działamy w ramach Polskiej Federacji Turystyki Wiejskiej „Gospodarstwa Gościnne”. Każde gospodarstwo agroturystyczne jest zachęcane do podniesienia standardu usług na wiele sposobów.
Rozmawiał
Bronisław Tumiłowicz


Nowy park narodowy

Nad Wartą powstaje jeden z największych rezerwatów ptaków

Powierzchnia polskich parków narodowych zajmuje około 307 tys. ha, czyli niespełna 1% obszaru kraju. Dopiero powstanie 23. z kolei parku – przy ujściu Warty do Odry w woj. lubuskim – doprowadzi do przekroczenia magicznej liczby 1-procentowego obszaru kraju, który będzie objęty najwyższą formą prawnej i przestrzennej ochrony przyrody w Polsce.
Dotychczas w nizinnej części zachodnich rejonów naszego kraju pod ochroną była część rezerwatu ptaków „Słońsk”. Jest to jeden z sześciu najcenniejszych obszarów w Polsce. Zapoczątkowany kilkanaście lat temu program ekologicznego rozwoju regionu jest powiązany systemowo z “Zieloną Wstęgą Odra-Nysa” – obszarem obejmującym tereny po obydwu stronach granicy polsko-niemieckiej. Ochrona przyrody jest jednym z głównych elementów programu współpracy regionalnej i zrównoważonej gospodarki rolniczej i leśnej.
Obecnie trwają prace organizacyjne przed utworzeniem 23. parku narodowego w Polsce. Położony w woj. lubuskim, przy ujściu Warty do Odry, obejmie około 5 tys. ha rozlewisk i łąk, starorzeczy i kanałów, czyli stanie się jednym z największych w Polsce i Europie rezerwatem ptaków wodnych i błotnych.
Wydarzeniem bez precedensu jest fakt, że nowy park powstanie na wniosek samorządów gmin oraz dzięki konsekwentnej działalności Lubuskiego Klubu Przyrodników – jednej z najbardziej aktywnych regionalnych ekologicznych organizacji obywatelskich. Powstaniu parku patronuje także Fundacja EkoFundusz oraz WWF, czyli Światowy Fundusz na rzecz Przyrody, który jest zaangażowany w realizowanie m.in. programu rozwoju społeczno-ekonomicznego ujścia Warty. Rozwój regionu, którego siłą napędową ma być ochrona środowiska i przyrody, oznacza nie tylko właściwe podejście do potrzeb ludności zamieszkującej te strony, ale także modelowe wdrożenie idei zrównoważonego rozwoju oraz zasady „Myśl globalnie – działaj lokalnie”.
Od chwili utworzenia przed 25 laty rezerwatu „Słońsk” urealnia się uchwalona w 1979 r. Dyrektywa Wspólnoty Europejskiej, dotycząca ochrony dzikich ptaków, chociaż – jak wiadomo – Polska dopiero kandyduje do Unii Europejskiej. Wymaga ona od krajów członkowskich tworzenia prawa chroniącego

dziko żyjące gatunki ptaków,

ochronę ich siedlisk, tworzenie obszarów chronionych. Rezerwaty „Słońsk” i „Ujście Warty” wymogi te spełniają w sposób bezdyskusyjny. Na tym terenie realizowane jest jedno z głównych zadań Światowego Funduszu na rzecz Przyrody, pilotującego w Polsce m.in. wykonywanie wspomnianej ptasiej dyrektywy ochronnej i siedliskowej.
O zrozumieniu „własnego, dobrze pojętego interesu” świadczy zgoda samorządów kilku gmin woj. lubuskiego. Taki model działania oznacza, że teren chroniony nie będzie zarzewiem konfliktu i już obecnie podawany jest jako przykład przeciwstawny do sytuacji tatrzańsko-zakopiańskiej, gdzie walka o park narodowy stała się elementem gier i miarą postaw politycznych.
Na rozwój aktywności lokalnej i istotny wzrost świadomości ekologicznej znaczny wpływ miało Stowarzyszenie na rzecz Zrównoważonego Rozwoju “Ekoregion Ujście Warty”, jako jeden z elementów międzynarodowego programu “Zielonej Wstęgi Odra-Nysa”. Spośród najbardziej oryginalnych zrealizowanych projektów wyróżnia się np. Muzeum Łąki w Owczarach. Powstało jako część Stacji Terenowej Lubuskiego KP, a zarazem centrum edukacji i baza turystyki przyrodniczej młodzieży. Ekspozycja pozwala poznać i zrozumieć, czym dla przyrody i setek tysięcy gatunków zwierząt są łąki.
Na terenie Ekoregionu wytyczono 100 km szlaków rowerowych, ścieżek przyrodniczych, powstały wypożyczalnie, punkt informacji turystycznej, rozwinęło się doradztwo dla rolników zainteresowanych rolnictwem ekologicznym i prowadzeniem gospodarstw agroturystycznych. Nadodrzańska wieś Kłopot, gdzie

bociany założyły 40 gniazd,

jest promowana jako jedna z najbardziej „zabocianionych” w Polsce.
Według danych Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, rezerwat „Słońsk” zachowuje swoje walory dzięki wahaniom poziomu wody średnio o 3-4 m w roku, a bywają poziomy wyższe, jak podczas powodzi latem 1997 r. i niższe, gdy zalewisko prawie wysycha z niedoboru wody w Warcie. Ulega zmianom jego szata roślinna, przekształca się w ogromne kośne łąki i pastwiska dla bydła. W takich warunkach łąki i szuwary są siedliskiem lęgowym kilkudziesięciu gatunków ptaków, a w porze przelotów wiosennych i jesiennych miejscem odpoczynku ptaków wędrownych.
Najliczniej występują gatunki ptaków wodnych, typowe dla terenów podmokłych, głównie siewkowate i brodzące. Wśród nich są perkozy: rdzawy i dwuczuby, kormoran czarny, bocian czarny, kaczki – cyranka, płaskonos, głowienka, ohar, gągoł i czernica, barwnie upierzone bataliony oraz ptaki drapieżne, jak błotniak stawowy, mewy i rybitwy: zwyczajna i czarna. Liczebność tych gatunków jest bardzo zróżnicowana – niektóre to zaledwie 2-5 par, a inne mają w rezerwacie po kilka tysięcy osobników. Obszar ten ma ogromne znaczenie dla ptaków jako

żerowisko i pierzowisko,

maksymalna liczba zmieniających pióra np. kaczorów krzyżówki sięga 25 tys., a gęsi gęgawy 2,5 tys. osobników.
Na terenie rezerwatu wydarzeniem wyczekiwanym przez ornitologów, fotografów i filmowców, są masowe zloty np. gęsi zbożowych i gęsi białoczelnych – do 90-100 tys. osobników jednocześnie podczas przelotów wiosennych i jesiennych, 30-80 tys. kaczek, 35-70 tys. łysek, 350-550 łabędzi niemych. Zimą pozostaje w tej okolicy około 500 łabędzi niemych, 350 łabędzi krzykliwych, 50 tys. gęsi, około 40 bielików i kilka par orłów przednich, co jest osobliwością w tym regionie kraju.

Tomasz Kowalik


Czy przy zakupach kieruje się Pan/i względami ekologicznymi?

Aleksander Kozłowski,
prezes Celowego Związku Gmin CZG-12 (kompleksowa gospodarka odpadami) w Słubicach
Kieruję się tymi względami, na ile potrafię i mogę, mimo iż jest to rzecz, do której muszę jeszcze dziś dopłacać. Jeśli chodzi o kwestię opakowań, to mam już sprawę merytorycznie opanowaną i mentalnie przetworzoną. Co do innych produktów, np. spożywczych, przynajmniej się zastanawiam, co byłoby lepsze dla środowiska. Wiem jednak, że w wymiarze społecznym jest to kwestia wielu lat i koniecznych zmian nawyków, zmian świadomości. Jednak postęp, choć powolny, stopniowo następuje.

Remigiusz Okraska,
Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Bielsko-Biała
Staram się zwracać uwagę na materiał, z którego wykonano opakowania i na pochodzenie produktów żywnościowych. Jednak nie zawsze jest możliwe wybranie produktu bardziej ekologicznego. Po pierwsze – nie zawsze jest dostateczna informacja o jego składzie, pochodzeniu, jakości ekologicznej, po drugie – istnieje różnica w cenie między tzw. zdrową żywnością a zwykłymi produktami, więc towary zbyt drogie mogą się okazać nie na moją kieszeń.

Prof. Zbigniew Religa,
kardiochirurg
Interesuję się sprawą i najbardziej się denerwuję, gdy widzę w lasach stosy torebek, butelek po piwie itd. Nie potrafię zrozumieć tych ludzi, dlaczego nie zapakują odpadków do samochodu i nie wrzucą tych rzeczy do śmietnika. Jako wędkarz przeżywam kolejny szok, bo nad rzekami inni zostawiają wszystko, co przywieźli, żywność, opakowania.
Co do jedzenia – staję się powoli wegetarianinem. Stosuję dietę warzywno-owocową. Nie jest to ścisły wegetarianizm, bo uwielbiam mleko i sery, ale potrawy mięsne kupuję zdecydowanie rzadziej. Nie zastanawiałem się jednak nad tym, jakie opakowania towarów są bardziej ekologiczne – czy te w siatkach, czy plastikowych pojemnikach. Ten problem jeszcze do mnie nie dotarł.

Dr Zbigniew HaŁat,
prezes Medycznego Centrum Konsumenta
Staram się postępować zgodnie z tymi zasadami, tylko nie zawsze mam pewność, czy tzw. zdrowa żywność jest rzeczywiście zdrowa. Dopóki nie dopracujemy się sprawnej kontroli, nie będziemy mogli sprawdzić, czy np. do chleba żytniego nie jest dodawana zmielona szczecina, a do soków owocowych woda z cukrem i barwnikiem. Dziś we wszystkim mogą być jakieś dodatki.
Jeśli idzie o opakowania, staram się ograniczać choćby torby foliowe, którymi Polska już została kompletnie zalana. Jeśli kupując napoje, wybieramy puszkę, to trzeba mieć świadomość, że na aluminiowych opakowaniach jest lakier, który decyduje o bezpłodności mężczyzn, o spadku liczby plemników, znajduje się tam bowiem hormon środowiskowy.
Oczywiście, nie należy obciążać środowiska, np. wybierać toreb plastikowych; trzeba przecinać butelkę plastikową na pół, aby nie puchły śmieci. Karton należy też przecinać i gnieść opakowania po jogurtach. Dobrze byłoby, gdybyśmy produkowali lniane opakowania, ale liczy się też wygoda konsumenta. Wszystko powinno być wygodne, zdrowe i smaczne.

Andrzej Zalewski,
Ekoradio, Program I Polskiego Radia
Robiąc zakupy, kieruję się względami ekologicznymi. Z wykształcenia jestem rolnikiem i rynek rolny znam doskonale, więc najpierw patrzę na producenta i wybieram według swego rozeznania tych, którzy gwarantują jakość i budzą zaufanie, produkują w regionach o dużej kulturze rolnej. Jeśli chodzi o gospodarkę opakowaniami, jestem przerażony, bo w tej dziedzinie zbliżamy się do niewyobrażalnej katastrofy. Żaden rząd ani koalicja nie rozwiązały problemu obrotu makulaturą i masami plastycznymi. Co gorsze, nigdzie w Europie, nawet w Rosji, na Białorusi czy w Albanii, nie wywozi się tyle odpadów do lasu co w Polsce.

Notował BT


eko-informacje

– Gminy leżące na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego chcą pozyskiwać energię z liści, traw i gałęzi z terenu parku oraz odpadów żywnościowych, osadów ściekowych i gnojowicy. Program “Biebrzański system gospodarki ściekami” przygotowało stowarzyszenie Pracownia Architektury Żywej. System pozwoli wykorzystać bagienną roślinność do celów innych niż rolnicze oraz wdrożyć na tym terenie racjonalną politykę gospodarki odpadami komunalnymi i osadami ściekowymi. Projekt zakłada m.in. budowę trzech kompostowni oraz modernizację kilku kotłowni, przystosowanie do opalania odpadami drzewnymi. Biomasa, wykorzystywana zamiast węgla, będzie paliwem tańszym o 30-40%.

– Przepompownię ścieków miejskich, zbudowaną kosztem ok. 9 mln zł uruchomiono we Wrocławiu. Dzięki niej może ruszyć pełną parą nowoczesna oczyszczalnia. Obecnie jej moc czyszczenia wystarcza na mniej niż jedną trzecią płynnych odpadów. Ponad 60% ścieków trafi teraz do nowoczesnej oczyszczalni, która może uzdatnić 90 tys. m sześc. na dobę.Przepompownię zbudowano za pieniądze, które miasto uzyskało z funduszu PHARE.

– Amerykańscy inżynierowie proponują zamienić dachy domów w ogrody. “Zielone dachy” oczyszczą powietrze i wyciszą miasto. Letnie upały i istniejąca dzięki nim cyrkulacja sprawia unoszenie się w powietrzu dużych ilości zanieczyszczeń. Roślinność powoduje, że podczas upału dach nagrzewa się jedynie do połowy temperatury dachu “nie obsianego”. Oznacza to zmniejszenie wydatków na klimatyzację i jednocześnie ochłodzenie samego miasta. Ogrody na dachach mogą być również sposobem na miejski smog i hałas. Rośliny na budynkach zatrzymywałyby ponadto 50-70% wody z opadów.

– Parlament Europejski wprowadził całkowity zakaz sprzedaży kosmetyków testowanych na zwierzętach, który po zatwierdzeniu przez rządy ma wejść w życie do 2005 r. Przedstawiono listę przedsiębiorstw, które podczas produkcji nie korzystają z takich badań, nie testowały swoich wyrobów przez ostatnie 5 lat, nie zlecały ich innym firmon, a ich produkty nie zawierają dodatków zwierzęcych.

– W izraelskim porcie Jafa zainstalowano unowocześnione urządzenie produkujące energię elektryczną, wykorzystując w tym celu fale morskie. Ta minielektrownia wytwarza 40 kW prądu w ciągu doby. Ojcem tego przedsięwzięcia jest izraelski inżynier, Szumel Owadia. Zapewnia on, że jego firma jest w stanie wykonać elektrownie o mocy 4 MW. Taka ilość energii wystarczyłaby dla 40 tys. mieszkań. Prąd wytwarzany z fal morskich jest bardzo tani. Koszt jednego kW sięga ok. 2 centów, podczas gdy wytworzenie prądu przez elektrownie atomowe, które miały być najtańszym źródłem wytwarzania energii elektrycznej, wynosi ok. 10 centów.


Kto się boi Airbusa?

Ekolodzy i właściciele winnic protestują przeciwko budowie samolotu giganta

„Aby zrobić miejsce dla Jego Wysokości Airbusa, władze pozbawią własności obywateli, zabetonują łąki, zniszczą przydrożne drzewa. Gigantyczna autostrada przetnie pola, lasy i wsie. Zanim Airbus zrewolucjonizuje komunikację lotniczą, wprowadzi chaos”, napisał francuski „Le Monde”.
Gazeta, ale także obrońcy środowiska, właściciele winnic i liczni mieszkańcy Gaskonii protestują przeciwko rządowym planom budowy superdrogi z Bordeaux do Tuluzy. Tędy mają być przewożone części europejskiego samolotu typu Airbus A380, który stanie się największą pasażerską maszyną świata. W kadłubie metalowego ptaka zmieści się ponad 550 osób. Produkcja samolotu rozpocznie się w listopadzie 2003 roku w wielkim kompleksie przemysłowym „Aeroconstellation”, który ma zostać zbudowany pod Tuluzą. Do tej pory autostrada musi być gotowa.
Rząd uważa budowę Airbusa za „wielkie przedsięwzięcie, prowadzone w narodowym interesie”. Zakłady Airbusa w Tuluzie muszą wyprzedzić amerykańskiego konkurenta – Boeinga. Dlatego też władze przeforsowały ustawy

o wywłaszczeniu właścicieli

w ramach praw o stanie wyjątkowym. „Głosowanie odbyło się o godz. 2 nad ranem. Parlamentarzyści z ugrupowania Zielonych nie zjawili się”, irytuje się Simon Charbonneau, prawnik z Bordeaux i działacz organizacji ekologicznej Association Aquitaine Alternative.
Nawet inżynierowie koncernu Airbus w prywatnych rozmowach przyznają, że z ekonomicznego punktu widzenia (o ekologicznym nie wspominając), przedsięwzięcie jest absurdalne.
Budowa Airbusa jest jednak przedsięwzięciem europejskim, zaś ani Niemcy, ani Brytyjczycy nie chcą zadowolić się produkcją niewielkich części. Ustalono więc, że w Broughton w Wielkiej Brytanii będą powstawać tytanowe skrzydła, zaś w Hamburgu – kadłuby giganta.
Zachwycone władze Hamburga zamierzają przeznaczyć miliard marek na rozbudowę zakładów Airbusa. Od lutego zasypano już część koryta Łaby, aby zrobić miejsce pod nowe hale. Istnieją również plany likwidacji części sztucznego zbiornika wodnego Muehlenberger Loch, będącego

rezerwatem przyrody.

Przeciw tym projektom wystąpiła Partia Zielonych z Hamburga, ale przegrała w Federalnym Sądzie Konstytucyjnym.
Oczywiście, kadłuby i skrzydła trzeba będzie przewieźć do Tuluzy. Najpierw trafią więc drogą morską do Bordeaux, a stamtąd, na specjalnie zbudowanych barkach, popłyną Garonną do odległego o 40 km Langon. Z Langon skrzydła i kadłuby mogą być transportowane tylko drogą lądową. W tym celu zbudowano gigantyczne ciężarówki niskopodwoziowe, pojazdy, jakich na szosach świata do tej pory nie widziano – mające 50 metrów długości i 8 metrów szerokości, wysokie na 13 metrów – jak dwupiętrowy dom. Konieczne jest zbudowanie dla nich superautostrady o długości 250 km. Władze francuskie nazwały ją już pompatycznie „drogą przyszłości”. Gdy budowa zostanie ukończona, początkowo raz w tygodniu, potem częściej,

w drogę wyruszą konwoje

sześciu ogromnych ciężarówek.
Decyzja rządu była szokiem dla mieszkańców. Asfaltowy potok przetnie tereny najlepszych winnic we Francji, które – zatrute spalinami – mogą utracić swą jakość. Jak dotąd, protesty nie odniosły żadnego skutku. Rząd chce zrealizować swe plany.
Krzysztof Kęciek


Pustynia w natarciu

– Jedna trzecia terenów rolniczych na świecie jest zagrożona wyschnięciem. W numerze piątym miesięcznika „Eko i My” zapoznamy się z raportem ekspertów z ubiegłorocznych obrad konferencji w Bonn na temat powstrzymania natarcia pustyni. Wnioski są alarmujące – na skutek pustynnienia straty w dochodach ocenia się na ponad 40 miliardów dolarów. Tylko kontynent afrykański traci rocznie potencjał gospodarczy równy 9 miliardom dolarów. Do roku 2025 powierzchnia ziemi uprawnej w Afryce może zmniejszyć się o dwie trzecie… W wyniku działań ekspertów sformułowany został ekologiczny plan działania, obejmujący zarządzanie zasobami, planowanie użytkowania ziemi, zrównoważoną gospodarkę wodną i badania ekologiczne.
– O tym, że kolejowe przewozy towarów przynoszą zyski, wie praktycznie każdy. Firma, która ma monopol w takich przewozach, nie ma zamiaru podzielić się rynkiem i profitami z innymi przewoźnikami. Powoduje to, niestety, sytuację, w której firma przewozowa zaczyna dyktować często absurdalne warunki na rynku usług przewozowych, co z kolei prowadzi do rezygnacji klientów i zwiększenia ruchu na drogach. Czy można temu przeciwdziałać? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć piąty numer „Zielonych Brygad”.
– Rzeki w krajach UE oraz kandydujących do Unii będą musiały być poddane rewitalizacji – taką informację podaje piąty numer „Biuletynu Polskiego Klubu Ekologicznego”. 50 spośród 69 odcinków rzek w 16 krajach Europy jest „w złym stanie ekologicznym”. Jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie przed 2006 r., kraje unijne z tej listy złamią Ramową Dyrektywę Wodną.
ELŻ


Wkładka ”Ekologia i Przegląd” powstaje dzięki finansowemu wsparciu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Wydanie: 2001, 26/2001

Kategorie: Ekologia
Tagi: Nr 12 (32)

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy