El Greco i jego podpis

El Greco i jego podpis

Poprawiona litera

Jaki byłby cel sfałszowania sygnatury? Zdaniem dr. Morki, bez odnalezienia podpisu nigdy nie uznano by autorstwa El Greca. Bezpośrednich dowodów podrabiania nie ma, ale w dokumentacji konserwatorskiej z lat 1973-1974 znajduje się wzór sygnatury, takiej samej jak na portrecie El Greca w muzeum Prado w Madrycie. W dolnej partii konserwowanego obrazu były trzy warstwy farby. Po chemicznym usunięciu wierzchniej ukazał się na warstwie drugiej fałszywy podpis Antona van Dycka w wersji A. van Dück. Poniżej, na końcu warstwy pierwszej, odsłonić się miał fragmentaryczny podpis El Greca.

– Taki podpis nie powinien się znajdować w tym miejscu – mówi tropiciel fałszerstw. Według dr. Mieczysława Morki, nawet w pierwotnej wersji obrazu dłuższego o 2 cm musiałby wchodzić pod ramę, a tego hiszpański mistrz z pewnością by sobie nie życzył. Dziwi też fakt, że drugi człon podpisu został nieco podniesiony do góry. Dr Morka dodaje, że nowe światło na kwestię autentyczności rzuciły kolejne badania konserwatorskie prowadzone przez prof. Iwonę Szmelter z Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie po wystawie „Jednego obrazu” w Zamku Królewskim w 2014 r. Szczegółowe, znakomitej jakości fotografie wykonał wtedy Roman Stasiuk. Kiedy uważnie się przyjrzeć tym zdjęciom, znów budzą się wątpliwości. Ukazuje się wyraźnie widoczny zarys pierwszej greckiej litery imienia, na którym znajduje się kreseczka, tak jakby ktoś na już istniejącej literze namalował drugą. Przy dolnym zawinięciu litery widać zaś dwie rzekomo odkryte kropki imienia El Greca stojące poza jej zarysem, a tego w żaden sposób nie da się wytłumaczyć.

Odpowiedzi na te wątpliwości nie było i nie ma. Dyrektor Muzeum Diecezjalnego ks. dr Robert Mirończuk w rozmowie z dziennikarzem „Tygodnika Siedleckiego” tylko zaśmiał się i stwierdził, że żadnych badań podpisu nie będzie, gdyż specjaliści udowodnili niewątpliwą autentyczność, a odkrywczynie otrzymały 4 września br. honorowe obywatelstwo Siedlec.

To jeden z najbardziej interesujących fragmentów rozdziału przygotowywanej książki. A przecież przy dzisiejszych technikach badawczych ustalenie autentyczności podpisu nie powinno być zadaniem nie do wykonania. Jednak podważanie dotychczasowych ustaleń nikomu specjalnie nie pasuje. Dzięki nim polskie zbiory powiększyły się o bezcenne dzieło, a „odkrywczynie” odbierają nagrody, odznaczenia i godności. Siedleckie muzeum i władze samorządowe regionu mogą się czuć dumne, a wycieczki odwiedzające miasto mają co podziwiać.

Polacy! Nic się nie stało!

Potrzebowaliśmy prawdziwego El Greca jak kania dżdżu. Teraz już nie tylko ogłaszamy z dumą, że w Muzeum Diecezjalnym w Siedlcach jest właśnie taki skarb, ale również twierdzimy, że właśnie on miałby być wzorem dla innych powtórzeń „Ekstazy św. Franciszka”. Dziwne jednak, że obraz, któremu nadano tak wysoką rangę, mimo różnych zapowiedzi nie został wypożyczony na wielkie, związane z 600. rocznicą śmieci El Greca wystawy jego dzieł w Japonii i w Madrycie. Zdaniem autora przygotowywanej książki, jesteśmy narodem uwielbiającym tworzenie mitów. Lepiej, abyśmy żyli w przekonaniu, że jest tak, jak sobie wymarzyliśmy. Nie lubimy rozczarowań. Prawda nigdy nie była naszą mocną stroną, błędów nie naprawiamy. – Żyjemy w kulturze pustego słowa – konkluduje tropiciel fałszerstw.


El Greco, a właściwie Dominikos Theotokopulos, żył w latach 1541–1614. Należy do najwybitniejszych artystów późnego odrodzenia.

Foto: Krzysztof Żuczkowski

Strony: 1 2

Wydanie: 2015, 43/2015

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy