Zmiana na stanowisku szefa w każdej firmie to rzecz wywołująca emocje i kontrowersje. Doświadczyliśmy tego na własnej skórze, kiedy w połowie grudnia ubiegłego roku główny udziałowiec “Przeglądu Tygodniowego” niespodziewanie dla całego dziennikarskiego zespołu zaczął wprowadzać zmiany personalne. Przeżycia sprzed pięciu tygodni przypominają zdarzenia, do jakich doszło w “Trybunie”. Tu także właściciele (faktyczny – Dariusz Przywieczerski i formalny – Anna Turska)) przeprowadzili zmianę “z zaskoczenia” i… bez klasy. Odwołanie kierownictwa redakcji odbiegało, jak to nierzadko bywa w Universalu, od cywilizowanych norm i obyczajów. Trudno to aprobować. Pozostaje wierzyć, że nie tworzy się w tej dziedzinie nowy (zły) polski obyczaj.
Przez media przetoczyła się w minionym tygodniu dość gwałtowna debata na temat przyczyn odwołania z funkcji szefa “Trybuny” redaktora Janusza Rolickiego. W wypowiedziach wielu uczestników tej dyskusji widać przewagę emocji nad rozwagą i spokojnym namysłem. Padają oskarżenia pod adresem polityków, którzy mieliby – jak chce red. Rolicki – doprowadzić do zwolnień w “Trybunie”, Na cenzurowanym znalazł się także D. Przywieczerski. Padały sugestie, że poprzez wymianę naczelnego każdy chce coś dla siebie załatwić,
W sporze o to, czy gazeta sprzedawała się dobrze, czy źle, uczestniczy także wydawca „Trybuny”.
W programie “Kropka nad i”, emitowanym przez telewizję TVN, stary i nowy naczelny “Trybuny” nie potrafili znaleźć choćby nici porozumienia. Niekoniecznie wróży to dobrze przyszłości pisma.
Trybuna” pod rządami Janusza Rolickiego nierzadko irytowała swoją dosadnością w nazywaniu polskich kłopotów, czasem przesadzała w malowaniu czarną farbą polskiego pejzażu, bywała kontrowersyjna w wielu politycznych ocenach, ale miała nerw, który zjednywał jej istotną grupę sympatyków. Nawet jeśli – jak teraz głosi D. Przywieczerski T. w ostatnich miesiącach zadziorność gazety i jej radykalizm bardziej szkodziły pismu, niż przysparzały mu nowych czytelników i reklam.
Redaktor Andrzej Urbańczyk, cieszący się sympatią i zaufaniem środowisk lewicowych, staje przed bardzo trudnym zadaniem. Polsce potrzebna jest gazeta socjaldemokratyczna, ale niezależna w sądach od bieżącej koniunktury politycznej. Ucząca ludzi dobrych obyczajów i kulturalnego sposobu prowadzenia polemik. Otwarta na szerokie spektrum tych, którzy sytuują swoje poglądy na lewo od… nieprzejednanej prawicy.
Wszystko to wymaga jednak inwestycji (wydawca pisma nigdy tego nie: rozumiał), mądrości szefów, zmian w samej redakcji i umiejętności pozyskiwania sojuszników
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy