Epidemia przemocy

Epidemia przemocy

Dla wielu osób stosujących przemoc nakaz „zostań w domu” staje się instrumentem usidlenia ofiary

Agnieszka. To oczywiście nieprawdziwe imię. Kobiety doświadczające przemocy w rodzinie nie chcą podawać swoich danych. Maseczka skutecznie zasłania jej twarz. Niech więc będzie Agnieszka. Opowiada o tym, jak poznała męża, jak przez kilka lat byli parą, pracowali, urządzali mieszkanie, wyjeżdżali. Zwyczajne życie.

– Owszem, przed ślubem zdarzało się, że mój partner zachował się wobec mnie nie w porządku, ale to były drobne przykrości – wspomina. – Kiedy coś przeskrobał, na przeprosiny obsypywał mnie prezentami. Gdybym mogła przypuszczać, jakie piekło mnie czeka, nigdy bym za niego nie wyszła. Teraz, w czasie epidemii, jesteśmy ciągle razem i to spotęgowało przemoc. Głównie psychiczną. Kiedy myślę, że tak miałoby być już zawsze, jestem przerażona. Jeśli dalej tak ma być, to lepiej, żeby mąż mnie wykończył.

Dręczy duszę

Co roku w Polsce przemocy domowej doświadcza ok. 90 tys. osób. Głównie kobiet i dzieci. W czasach izolacji, kiedy kontakt z psychologiem czy asystentem rodziny jest tylko zdalny, ojcowie, matki, mężowie, w ciałach których ukryli się oprawcy, dręczą swoje ofiary. Wiedząc, że przemoc karmi się milczeniem.

Mieli dla siebie niewiele czasu. On był zapracowanym menedżerem, Agnieszka pracowała w kilku firmach. – Już pół roku po ślubie, zanim urodziłam dziecko, zaczęły się awantury o pieniądze, choć ich nam nie brakowało – wspomina Agnieszka. – Kiedy moja opinia mu się nie spodobała, reagował agresją. Prosiłam, potem błagałam, żeby się uspokoił, płakałam, a na koniec – przerażona – kombinowałam, jak uciec z mieszkania. Zdarzyło się, że próbowałam wybiec z domu, ale on zamknął drzwi i zabrał klucz. Chwycił mnie za włosy, powalił na podłogę, kopał, wyzywał.

Do przemocy fizycznej dołączyła się psychiczna. – Bardzo trudno wytłumaczyć, na czym ona polega – twierdzi Agnieszka. – Trudno zrozumieć, że spojrzenie męża, gesty, sposób chodzenia mogą mnie stresować. Z czasem zaczęłam odczuwać lęk przed powrotem do domu. A teraz prawie z tego domu nie wychodzę. Cały czas przebywamy razem. Jest dramatycznie. Mąż ciągle ma pretensje, krytykuje wszystko, co robię. A to obiad mu nie smakuje, a to sprzątam nie tak. Mówi, że jestem nic niewarta. A na koniec stwierdza: „Ale i tak cię kocham”. Kiedyś wychodziłam rano do pracy, gdzie jestem poważana i lubiana. I te dobre godziny w pracy jakoś przykrywały te złe w domu. Teraz pracuję zdalnie, nie mam odskoczni. Na dodatek to on teraz – tak zdecydował – robi zakupy. Mówi, że to z troski, żebym się nie zaraziła. Ale faktycznie kontroluje wydatki. Kupuje to, co on uzna za stosowne. Ja nie mam nic do powiedzenia.

Przypadek Agnieszki potwierdza, że przemoc nie jest przypisana do rodzin patologicznych, nadużywających alkoholu. Może występować w każdej rodzinie. Same kobiety niechętnie się przyznają do jej doświadczania. Kiedy rozmawia się z tymi, które znalazły schronienie w ośrodkach interwencji kryzysowej albo w domach dla matek z dziećmi, nie przytakną, że są tam z powodu przemocy. – Nie, mnie to nie dotyczy – mówią, ale też nie wyjawiają, dlaczego w czasach epidemii znalazły się w ośrodku. Opowieści o przemocy można znaleźć na portalach organizacji pomocowych.

Anna: „Po urodzeniu córeczki zostałam pierwszy raz pobita przez męża. Rok później urodziłam drugą córeczkę. Gdy malutka miała dwa czy trzy miesiące, mąż podniósł na mnie rękę po raz drugi. Kiedy urodził się synek, zdobyłam się na odwagę i zaczęłam poważnie rozmawiać o naszej sytuacji. Ogromnie się wzburzył, choć nie był pod wpływem alkoholu. Popchnął mnie na łóżko, a potem, na oczach dzieci, rzucił na ścianę”.

Ewa: „Bił tak, że często traciłam przytomność. Bił również dzieci. Nie dawał pieniędzy na dom. Po kolejnej awanturze uciekłam z dziećmi do matki. Przyszedł i rzucił się na kolana. Przepraszał. I tak wciąż – uciekałam i wracałam do niego. Prosiłam o pomoc policję, ale policja sprawami rodzinnymi mało się interesuje. Raz po usilnej mojej interwencji mąż został skazany za znęcanie się nad rodziną. Była to kara administracyjna – 620 zł. To był duży uszczerbek finansowy dla całej rodziny”.

Jolanta: „Pewnej nocy mąż bardzo mnie pobił, a potem zerwał dzieci z łóżek i nakazał pożegnać się z matką, bo jutro znajdą ją w czarnym worku zakopanym w lesie. Mąż straszył, że może mnie bezkarnie zabić, bo ma stwierdzoną chorobę psychiczną. A gdy zabije mnie w afekcie, zostanie uniewinniony. Przez wiele lat dom był najbardziej niebezpiecznym miejscem na świecie”.

Czasem przemoc oprawcy ogranicza się do kobiety, żony albo partnerki. Ale bywa, że dotyka także dzieci. Te najmłodsze są całkowicie bezbronne. Trafiają do szpitala z połamanymi żebrami albo poważnym urazem czaszki, powodującym inwalidztwo na całe życie. A rodzice zarzekają się, że dziecko uderzyło się o szczebelki łóżka… Starsze, zdesperowane, uciekają z domu. Niedawno znaleziono dziewczynkę, która miała na sobie tylko pidżamę i kapcie. Uciekła w nocy przed domowym oprawcą. Nastolatki potrafią przyjechać pod bramę ośrodka interwencyjnego i prosić o przyjęcie. Tak zdarzyło się w Domach Dzieci w Pęcherach pod Warszawą.

Jest tu 14 miejsc dla dzieci z interwencji. W czasie epidemii limit ten nie był przekraczany. – Uważamy, że ten problem jest jeszcze przed nami – mówi dyrektor Aneta Piliszek. – Na pewno w domach jest więcej przemocowych sytuacji, ale są one ukrywane. Teraz do domów nie wchodzi prokurator, kurator czy asystent rodziny, wszystkie czynności odbywają się zdalnie, a policja działa w sposób ograniczony, dlatego jest mniejsza liczba interwencji z powodu przemocy. Wydaje mi się, że za jakiś czas będzie widać, że przemoc wzrosła. Bo przecież te rodziny, które były pod opieką MOPS, nie zniknęły. A teraz nadzór jest minimalny, przy czym te osoby są bliżej swoich dzieci niż wcześniej, bo dzieci nie chodzą do szkoły, a rodzice do pracy.

W Polsce funkcjonuje 1125 placówek opiekuńczo-wychowawczych, w tym 205 interwencyjnych. W 2018 r. w instytucjonalnej pieczy zastępczej było 16 732 dzieci, z czego w placówkach interwencyjnych – 1209.

W marcu br. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, największa organizacja pozarządowa pomagająca dzieciom, zanotowała rekord wiadomości mejlowych i liczby interwencji w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Było wówczas 76 interwencji ratujących życie, w kwietniu – 50.

– Marzec był miesiącem, kiedy w Polsce diametralnie zmieniła się sytuacja – przypomina Dominika Doleszczak, psycholożka fundacji. – Liczba połączeń telefonicznych to 5239, za to liczba wiadomości mejlowych wzrosła z ok. 700 do 1145. W kwietniu było ich aż 1477. Cieszymy się, że w kwietniu było mniej interwencji ratujących życie niż w marcu. Temat przemocy w domu także pojawiał się częściej w czasie izolacji. Zdajemy sobie sprawę, że przemoc w rodzinie jest ukrywana. Im mniejsze dziecko, tym bardziej stara się o tym nie mówić – jest lojalne wobec rodziców i skoro bliscy powiedzieli, że ma trzymać w tajemnicy sytuację domową, to tak robi. My dostosowujemy pomoc do indywidualnej sytuacji dziecka, biorąc pod uwagę np. to, czy jest gotowe samo zgłosić się po pomoc, czy jest potrzebny kontakt z kimś zaufanym z jego otoczenia. Czasem sytuacja okazuje się tak dramatyczna, że wymaga wezwania policji, nie zawsze jednak jest to najlepszym rozwiązaniem. Zauważyliśmy, że w czasie gdy osoby do 18. roku życia mogły się poruszać tylko w towarzystwie dorosłych, wzrosła liczba wiadomości online. Niekiedy dzieci czekały do godz. 1 lub 2 w nocy, żeby się z nami skontaktować. W kwietniu liczba połączeń telefonicznych zmalała, ale rozmowy się wydłużyły. Jest z nami w kontakcie wiele dzieci, które z powodu pandemii straciły możliwość regularnej pomocy psychoterapeutycznej. Zdarza się, że traktują te kontakty telefoniczne jako namiastkę spotkań z psychoterapeutami, którzy do tej pory się nimi opiekowali.

Twierdza z tyranem

Ewa Foks, psycholożka i psychoterapeutka z Niebieskiej Linii Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, mówi, że na telefon interwencyjny dzwoni wiele kobiet. – W czasie dyżuru telefon jest bez przerwy zajęty – wyjaśnia. – Od prawie dwóch miesięcy słyszymy: „Zostań w domu”. Dla osób stosujących przemoc taki nakaz to instrument usidlenia ofiary. A dla wielu kobiet dom stał się twierdzą. Ale nie taką, w której czują się wolne i bezpieczne. Teraz dom stał się twierdzą, bo panuje w nim jeden władca, który nieustannie kontroluje i narzuca swoją wolę pozostałym domownikom.

– Kiedy rozpoczęła się epidemia, postanowiliśmy, że choć musimy zawiesić kontakty bezpośrednie, fizyczne, zrobimy wszystko, by pomoc płynęła zdalnie – wspomina Ewa Foks. – Konsultacje psychologiczne i prawne są realizowane m.in. przez Skype’a i przez aplikację Zoom. Prowadzimy zajęcia zdalne z grupami terapeutycznymi i z grupami wsparcia. Działają też poradnia telefoniczna i poradnia mejlowa. W okresie epidemii liczba zgłoszeń telefonicznych wzrosła o 100% albo nawet więcej. Rozmowy zazwyczaj są długie. Ten, który krzywdzi, odziera swoją ofiarę z wewnętrznej siły i poczucia wpływu na własne życie. Kiedy osoby krzywdzone pokonają bezsilność i zadzwonią, trzeba dać im szansę, by mogły się otworzyć i opowiedzieć o swoim dramacie, czasem po raz pierwszy, przed drugim człowiekiem. To, że nie widzą dyżurującego specjalisty i że rozmowa jest anonimowa, bardzo pomaga. Zapotrzebowanie na porady psychologiczne jest duże i zaangażowanie dodatkowych osób obsługujących taką linię telefoniczną byłoby wskazane, ale wszystko rozbija się o finanse. Nasze poradnie: telefoniczna i mejlowa Niebieskiej Linii IPZ działają w tej chwili dzięki wsparciu firmy Avon.

Ewa Foks mówi, że oni w Niebieskiej Linii IPZ wiedzieli, że sprawcy przemocy niejako w pakiecie wprowadzonym z powodu epidemii dostaną izolację, która ułatwi im całkowitą władzę nad bliską osobą. Przecież właśnie izolacja jest jedną z pierwszych technik manipulacji drugim człowiekiem. Sprawca przemocy izoluje swoją ofiarę od przyjaciół, od rodziny, by nie miała szans na wsparcie ze strony innych. To on ma być dla niej całym światem. Stosuje techniki wpływu. Mówi: „Ten świat się tobą nie interesuje. Ten świat uważa, że jesteś nic niewarta, że jesteś szurnięta. Tylko ja jestem w stanie wytrzymać z kimś tak beznadziejnym jak ty”. Albo wprost: „Ja mam nad tobą władzę, musisz mi się podporządkować”. A także przekonuje ofiarę o jej niemocy i bezwartościowości: „Nie poradzisz sobie, jesteś zerem, jesteś słaba, jesteś nikim”. Dla wielu osób, które żyją w relacji przemocowej, dom – szczególnie w okresie epidemii – jest więzieniem, pułapką.

– Kiedyś osoba doświadczająca przemocy wychodziła do pracy, do sklepu, na spacery, mogła złapać oddech, pozbierać myśli, zastanowić się, co zrobić, mogła szukać pomocy u kogoś z otoczenia czy specjalisty – tłumaczy Ewa Foks. – W czasie epidemii jest z oprawcą zamknięta w domu. Jak w potrzasku. Czasem słyszę, że kobieta, która dzwoni, jest gdzieś na dworze. Mówi, że w ogrodzie, na spacerze z psem, pod lasem… Inne, które mogą rozmawiać z mieszkania, bo ich oprawca właśnie wyszedł do sklepu, uprzedzają, że może będą musiały nagle przerwać rozmowę, kiedy on wróci.

Kobiety to ponad 90% osób, które zgłaszają się z powodu przemocy w rodzinie. Ale są też mężczyźni. W większości jednak doznają oni przemocy od innych mężczyzn: młodzi mężczyźni od ojców, starzy i zniedołężniali od synów.

– Sama epidemia nie powoduje, że przemoc nagle pojawia się w rodzinach, które do tej pory zdrowo funkcjonowały, szanowały się i kochały – twierdzi psycholożka. – W okresie epidemii przemoc eskaluje w tych rodzinach, w których była już wcześniej. Nasiliła się zwłaszcza przemoc psychiczna. Sprawca chce pozostać bezkarny, więc działa po cichu. Wie, że sąsiedzi są w domach, że słyszą. Ale przemoc psychiczna nie jest wcale mniej dokuczliwa, wręcz przeciwnie, jak mówią kobiety – może doprowadzić do obłędu. Kobiety skarżą się nam: „Ja oszaleję, dłużej tego nie wytrzymam”. Nasiliła się też przemoc seksualna i ekonomiczna.

Czy kobietom, które doznają przemocy w rodzinie, łatwo jest uciec od oprawcy? Zdecydowanie nie. W całym kraju w 35 ośrodkach przeznaczonych dla kobiet w takiej sytuacji miejsc jest zaledwie 591. W Warszawie liczącej 1,7 mln mieszkańców z pomocą śpieszy Warszawski Ośrodek Interwencji Kryzysowej na Ursynowie. Ma 60 miejsc noclegowych. Na Białołęce działa Ośrodek Wsparcia dla Kobiet z Małoletnimi Dziećmi i Kobiet w Ciąży Etezja prowadzony przez Stowarzyszenie Pomocy i Interwencji Społecznej, ale on nie przyjmuje kobiet w ramach interwencji kryzysowej. Dlatego tam nie trafiają kobiety, które teraz postanowiły uciec przed mężem lub partnerem. W pobliskim Domu Samotnych Matek z Dziećmi prowadzonym przez Stowarzyszenie Wspólnymi Siłami też nie ma mieszkanek, które przybyły w okresie epidemii. Prezes stowarzyszenia Sylwia Wasiołek mówi, że w czasie zarazy dostała mejl od matki z dwójką dzieci, która szukała schronienia. Ale w tym ośrodku niczego nie można było jej zaoferować, od września nie ma tu wolnych miejsc.

Petycja

Fundacja Centrum Praw Kobiet – podobnie jak Niebieska Linia IPZ – prowadzi telefon interwencyjny. Jak ocenia Urszula Nowakowska, założycielka i szefowa fundacji, w okresie epidemii kontakt za pomocą telefonu interwencyjnego zwiększył się o ok. 50%, a za pomocą mejli o 20%. – Kiedyś było mniej napięć, bo ludzie spędzali ze sobą mniej czasu, mijali się – stwierdza Nowakowska. – Bycie razem przez długi czas sprzyja eskalacji przemocy. Część osób dzwoni właśnie w sprawie przemocy i załatwienia pobytu w naszym specjalistycznym ośrodku wsparcia. W placówce przyjmujemy kobiety interwencyjnie, ale wówczas muszą odbyć 14-dniową kwarantannę w ośrodku, mamy wydzielone na ten cel pomieszczenia. Ostatnio zostały przyjęte dwie panie. Ale niektóre ośrodki nie przyjmują kobiet z powodu zagrożenia koronawirusem albo przyjmują dopiero po dwutygodniowej kwarantannie poza placówką. To absurdalne i nieludzkie, jeśli każe się kobiecie szukać miejsca na odbycie kwarantanny. Są jednak kobiety, które z powodu przemocy zastanawiały się nad przeprowadzką do ośrodka interwencyjnego, ale ostatecznie zrezygnowały, bojąc się zakażenia koronawirusem.

W innych krajach europejskich w okresie pandemii rządy przygotowały specjalne regulacje dotyczące ofiar przemocy domowej. – Na przykład we Francji rząd finansuje takim kobietom pobyt w hotelach – zwraca uwagę Urszula Nowakowska. – Tymczasem polski rząd opracował już wprawdzie i skierował do Sejmu czwartą wersję tarczy antykryzysowej, ale w żadnej z nich nie uwzględniono potrzeb osób, które z racji epidemii są teraz bardziej narażone na przemoc domową. Dlatego Fundacja Centrum Praw Kobiet przygotowała petycję w tej sprawie do premiera. Rząd powinien zrobić więcej dla tych kobiet. Ale także powinien teraz wspierać te organizacje pomocowe, które mają wsparcie jedynie ze strony samorządów czy prywatnych darczyńców. Zbieramy podpisy pod tą petycją. Można to zrobić na naszej stronie internetowej.

W petycji działaczki z Centrum Praw Kobiet apelują do premiera, by została stworzona „kompleksowa specjalna »Tarcza Antykryzysowa«, która w okresie pandemii pozwoliłaby zapewnić kobietom doświadczającym przemocy i ich dzieciom bezpieczeństwo i dostęp do realnej i szybkiej pomocy. (…) Brak konkretnych rozwiązań (…) daje sprawcom poczucie bezkarności oraz stanowi realne zagrożenie dla zdrowia, a nawet dla życia wielu z nich. Centrum Praw Kobiet szacuje, że w Polsce w związku z przemocą w rodzinie życie traci rocznie od ok. 400 do 500 kobiet”.

Centrum Praw Kobiet i inne organizacje pozarządowe walczyły też o zmiany ustawowe, które umożliwiłyby szybką izolację sprawcy przemocy od gnębionej przez niego rodziny. Ważnym postulatem było to, aby osoba stosująca przemoc miała także zakaz kontaktowania się z dręczonymi, obejmujący nie tylko dom i jego bezpośrednie otoczenie, ale również inne miejsca, by kobieta nie była nagabywana np. w drodze do pracy czy w sklepie. Tak przewidują uregulowania innych krajów europejskich. Niestety, ten postulat nie znalazł odzwierciedlenia w nowo przyjętej ustawie o zmianie Kodeksu postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw. Sejm przyjął ją 30 kwietnia, a Senat – bez poprawek – 6 maja. Pozostaje podpis prezydenta, ale ustawa i tak wejdzie w życie dopiero sześć miesięcy po opublikowaniu. Urszula Nowakowska uważa, że ten okres jest zbyt długi. Także biuro legislacyjne Senatu wskazywało, że należałoby rozważyć skrócenie vacatio legis, ale tak się nie stało.

Nie wolno milczeć

Na początku epidemii pojawiały się głosy, że z obawy przed zakażeniem policjanci unikają interwencji w przypadku przemocy domowej. Rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka zapewnia, że policja reaguje na każdy sygnał mogący świadczyć o popełnieniu czynu zabronionego. „Przeprowadzanie interwencji związanych z przemocą w rodzinie, nawet wobec osób objętych kwarantanną, realizowane jest cały czas, obecnie z zachowaniem szczególnych środków ostrożności i zastosowaniem wytycznych głównego inspektora sanitarnego MSWiA dla policji w tym zakresie – pisze inspektor i apeluje: – Prosimy także, aby sąsiedzi i inne osoby, które mają wiedzę o takich sytuacjach, zgłaszały je nam. Zdajemy sobie sprawę, że przemoc w rodzinie niejednokrotnie ukryta jest w czterech ścianach. Wiedza o takich sytuacjach pozwoli nam działać. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, będziemy szukali, w porozumieniu z innymi instytucjami, sposobów rozwiązania trudnych sytuacji”.

Komenda Główna Policji nie dysponuje jeszcze danymi dotyczącymi liczby wdrożonych procedur Niebieskiej Karty – a w kwietniu danymi dotyczącymi liczby wszczętych w marcu i kwietniu br. postępowań z art. 207 kk, który obejmuje właśnie przemoc. W marcu policja wszczęła procedurę Niebieskiej Karty wobec 5307 rodzin. To liczba mniejsza niż rok wcześniej. Ale czy oznacza, że przemoc w czasach epidemii jest mniejsza? Nie. Raczej świadczy o tym, na co zwracali uwagę psycholodzy, że nasiliła się przemoc psychiczna, łatwiejsza do ukrycia, trudniejsza do udowodnienia. Powtórzmy: przemoc karmi się milczeniem. Warto o tym pamiętać.


Gdzie szukać pomocy

1. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę
Pomoc dla dzieci i młodzieży do 18. roku życia:
tel.: 116 111 (bezpłatny), czynny całą dobę
Kontakt online przez stronę 116111.pl
Pomoc dla rodziców i nauczycieli w wypadku podejrzenia u dzieci i młodzieży m.in. wykorzystywania seksualnego, depresji, myśli samobójczych:
tel.: 800 100 100 (bezpłatny), czynny od poniedziałku do piątku w godz. 11.00-17.00
Kontakt online przez stronę 800100100.pl

2. Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie Niebieska Linia Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego
Poradnia telefoniczna Niebieskiej Linii:
tel.: 22 668 70 00, czynny codziennie w godz. 12.00-18.00

3. Fundacja Centrum Praw Kobiet
tel. interwencyjny: 600 070 717 (płatny według taryfy operatora), czynny całą dobę
tel. zaufania: 22 621 35 37 (płatny według taryfy operatora), pomoc psychologiczna całą dobę, pomoc prawna w czwartki w godz. 10.00-16.00

4. Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie Niebieska Linia
tel. interwencyjny: 800 120 002 (bezpłatny), czynny całą dobę
e-mail: niebieskalinia@niebieskalinia.pl

5. Fundacja Feminoteka
Telefon Przeciwprzemocowy dla Kobiet:
tel.: 888 883 388 (płatny według taryfy operatora), czynny od poniedziałku do piątku w godz. 8.00-20.00
e-mail: pomoc@feminoteka.pl
aplikacja: avonalert.pl

6. Policja
Telefon Zaufania ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie:
tel.: 800 120 226 (bezpłatny), czynny od poniedziałku do piątku w godz. 9.30-15.30
tel. pomocowe policji: 997112, czynne całą dobę


Fot. Adobe Stock

Wydanie: 20/2020, 2020

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Anonim
    Anonim 12 maja, 2020, 12:11

    Niestety powielający stare wzorce artykuł i utrwalający to przekonanie przez SAMĄ INFOGRAFIKĘ.

    Przemoc nie ma płci, zarówno mężczyżni jak i kobiety stosują przemoc wobec DZIECI.

    Przemoc między płciami osób dorosłych jest grubo niedoszacowana. Mężczyźni się nie skarżą że doznają jej od strony kobiet, kobiety za to robią to aż nadgorliwie używając do tego często dzieci, żeby podkreslić wagę roszczeń czy przemocy (jest to manipulacja i używanie dziecka jako „broni” w sporach, patologia psychologiczna)

    Nikt nie bada źródeł przemocy i kto inicjuje takie działania i jakimi metodami i jakie osobowości mentalne tworzą dobre pole do pobudzania takich zachowań i działań aby później wykreować się do roli ofiary zdejmując z siebie wszelką odpowiedzialność. Kolejna manipulacja na horyzoncie.

    Dla mediów liczy się efekt końcowy i to jest błąd zasadniczy.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Gal Anonim
      Gal Anonim 17 maja, 2020, 15:07

      Pozwolę sobie mieć wręcz odmienne zdanie . INFOGRAFIKA jest adekwatna do tematu . Zgoda że „Przemoc nie ma płci” ale faktem jest że przemoc mężczyzn wobec kobiet jest aż nazbyt widoczna i to praktycznie w każdym otoczeniu . Niewielkie badania wynikają z faktu że rządzący wraz z kościołem nie są zainteresowani zwalczaniem przemocy a nawet dążą do wypowiedzenia wszystkich umów w tym zakresie . To nie jest manipulacja to temat zamiatany pod dywan i udawanie że nic się nie dzieje . Jako ławnik w sądzie spotykałem się z takimi sprawami i prawie zawsze sędzia nie bardzo wiedział czy wymierzać wyrok skazujący czy wyznaczać kolejny termin do znalezoienia świadków którzy na ogół wnosili bardzo mało . Świadek najczęściej nie chce byc pod pręgierzem opinii sąsiedzkiej . Policja bardzo niechętnie zajmuje się takimi sprawami .. Pisanie o ” aby później wykreować się do roli ofiary zdejmując z siebie wszelką odpowiedzialność. Kolejna manipulacja na horyzoncie.” jest conajmniej nie na miejscu .

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy