Europa bez klatek

Europa bez klatek

Do 2023 r. Komisja Europejska przygotuje przepisy zakazujące hodowli klatkowej zwierząt


Małgorzata Szadkowska – prezes polskiego oddziału organizacji Compassion in World Farming, która stoi za inicjatywą Koniec Epoki Klatkowej


 

Historia dzieje się na naszych oczach. Komisja Europejska poparła zakaz hodowli klatkowej zwierząt.
– Owszem, jest to wydarzenie historyczne, i to pod różnymi względami. To szósta w historii Unii Europejskiej inicjatywa obywatelska, która zaszła tak daleko, a pierwsza, która doczekała się pozytywnej odpowiedzi Komisji Europejskiej, w dodatku pierwsza inicjatywa na rzecz zwierząt hodowlanych. Dziś KE jasno powiedziała: chcemy zakończyć epokę klatkową, chcemy wycofać się – stopniowo, co ważne – z hodowli klatkowej zwierząt na terenie Unii i zrobimy w tym kierunku wszystko, co należy zrobić. Bardzo jasny komunikat.

Komisja Europejska ma do 2023 r. przedłożyć konkretny projekt prawny, który będzie zmierzał do całkowitego zakazu klatek. Ale zacznijmy od początku: dlaczego w ogóle powinniśmy klatek w hodowli zakazywać?
– Bo to najokrutniejsza forma hodowli zwierząt. Klatka jest symbolem zniewolenia każdej czującej istoty. A te zwierzęta hodowlane są zniewalane wyłącznie na potrzeby naszych talerzy.

Mówimy tu o 300 mln zwierząt w całej Unii Europejskiej.
– A ok. 43 mln w Polsce – to tak, jakby każdy Polak i każda Polka, włączając w to dzieci, mieli w domu, np. pod łóżkiem, zwierzę w klatce, a niektórzy nawet po kilka.

Najwięcej w Polsce w klatkach jest kur niosek, bo aż 40 mln. W jakich warunkach żyją i składają jaja?
– Nioski są zamykane w klatkach po 20-80 sztuk, każda ma do dyspozycji powierzchnię mniej więcej kartki papieru A4. Klatki stoją w wielkich hangarach, gdzie może być nawet po 100 tys. ptaków. To w niczym nie przypomina tradycyjnych kurników. W Europie już ponad połowa hodowanych kur jest poza klatkami, choć to wciąż chów ściółkowy, a jeszcze nie wolny wybieg. W klatkach z kolei najwięcej jest królików, szczególnie na południu Europy, ale nie tylko, bo i w Polsce hodowanych jest ok. 1 mln królików.

Wiemy, w jakich warunkach żyją?
– Przeprowadziliśmy w tej sprawie śledztwo, warunki niczym się nie różnią od tych na południu kontynentu. Na królika, podobnie jak na kurę, przypada powierzchnia formatu A4, a przecież jest to zwierzę większe. Tak jak kura nie ma szans na pełne rozprostowanie skrzydeł, tak królik nie może podskoczyć czy stanąć na tylnych łapach ani nawet się wyciągnąć. Jest trzymany w ciasnej, małej klatce, zupełnie surowej. Nagminne są okaleczenia, zwierzęta wyszarpują sobie futro ze stresu, to problemy obserwowane, gdy mamy do czynienia z hodowlą zwierząt w dużym ścisku. Bardzo przygnębiające miejsca.

Zakaz klatek może odmienić ich los.
– I to jest kolejny przełom, bo w Unii na razie nie ma żadnych regulacji odnośnie do hodowania królików, żadnych wymogów minimalnych. Decyzja Komisji Europejskiej oznacza więc też, że pojawią się – po raz pierwszy – przepisy dotyczące hodowli tych zwierząt.

Tak jak w przypadku innych zwierząt, np. gęsi i kaczek.
– W Polsce mamy zakaz hodowli gęsi i kaczek na foie gras, ale w innych krajach ta hodowla jest bardzo rozwinięta. Ujednolicenie przepisów może doprowadzić do końca tego okrutnego procederu, jakim jest przetrzymywanie trzy-, sześciomiesięcznych kaczek i gęsi w klatkach i wtłaczanie im do przełyku niemal 2 kg karmy dziennie, co doprowadza do stłuszczenia wątroby, z której produkuje się pasztet, przysmak kuchni francuskiej.

Widmo zniknięcia foie gras zapewne zrodzi protesty.
– Liczymy się z protestami, całe południe Europy hoduje króliki, ponad 100 mln, głównie we Francji, Włoszech i Hiszpanii, w Polsce mamy miliony niosek w klatkach, ale trzeba też pamiętać o tym, co podkreślał wielokrotnie komisarz Janusz Wojciechowski, a dziś mówi komisarz Stella Kyriakides: potrzebne są okres przejściowy i wsparcie finansowe. Komisja Europejska zobowiązała się więc, że nie zostawi hodowców samym sobie. Fundusze unijne powinny zostać wykorzystane na transformację w kierunku Europy bezklatkowej i to jest coś, co postulowaliśmy od samego początku, bo fundusze unijne powinny być pożytkowane na poprawę losu zwierząt.

Zresztą na razie nie widać wielkich protestów – hodowcy wydają się pogodzeni z koniecznością zmian, wielu gigantów z branży popiera zakaz, np. Ferrero, Nestlé, Mondelēz International (właściciel marek Prince Polo, Milka czy Delicje Szampańskie), Unilever (m.in. lody Algida i majonez Hellman’s). Zakaz klatek poparli również europarlamentarzyści podczas wysłuchania trzy miesiące temu.

Wysłuchania, które, dodajmy, przebiegło w spokojnej atmosferze i było wyjątkowo merytoryczne, co docenili zarówno entuzjaści zakazu, jak i sceptycy. Czy sam zakaz klatek oznacza, że cała Unia pójdzie w stronę chowu na wolnym wybiegu?
– Wolne wybiegi i produkcja ekologiczna, jeśli chodzi o dobrostan zwierząt, to najlepsze rozwiązania, ale mamy także rozwiązania pośrednie, np. chów ściółkowy, choć akurat my go nie rekomendujemy. Jako fundacja jesteśmy ekspertami od dobrostanu zwierząt i zawsze rekomendujemy hodowcom wybiegi otwarte i brak ograniczeń dla zwierząt, by np. świnie mogły rodzić w jak najbardziej naturalnych dla siebie warunkach, by mogły budować gniazdo i by prosięta mogły spędzać swoje pierwsze tygodnie z matkami, a nie w klatce i oddzielane prętami, jak to jest obecnie.

Hodowcy, z którymi rozmawiałem, mówią z kolei, że zamknięta hodowla jest bezpieczna dla zwierząt, bo odseparowuje je od zagrożeń z zewnątrz, np. hałasów, drapieżników, wirusów, i tym samym nie naraża ich na straty. Czy hodowca będzie czerpał jakikolwiek zysk z przestawienia się na chów bezklatkowy?
– Z dostępnych analiz ekonomicznych wynika, że systemy wolnowybiegowe są najbardziej dochodowe, ponieważ produkty z takich hodowli są obłożone wyższą marżą niż z produkcji przemysłowej. Jeśli chodzi zaś o wirusy, ale i o inne patogeny, to szybciej przenoszą się one w dużym ścisku, a przecież tak wygląda chów klatkowy. W hodowlach ekologicznych nie podaje się prewencyjnie antybiotyków, a wiemy, że w przemysłowej ma to miejsce, właśnie po to, by zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusów, co nie zawsze jest skuteczne, jak widzimy dziś w przypadku ptasiej grypy w Polsce.

Mniej więcej pół roku temu wydano raport oceniający efekty wprowadzenia zakazu hodowli klatkowej, z uwzględnieniem spadku popytu na produkty pochodzenia odzwierzęcego, zgodnie z obowiązującym obecnie trendem. We wszystkich trzech rozważanych scenariuszach eksperci wykazali, że taka transformacja będzie korzystna i dla zwierząt, i dla środowiska (tu pod uwagę brano aspekt klimatyczny), i dla ludzi.

Szacuje się też, że w dłuższej perspektywie zarobki hodowców wzrosną, choć oczywiście potrzeba na to i czasu, i pieniędzy. Będą konieczne i inwestycje, i nauka nowego rodzaju hodowli, ale wszyscy na tym skorzystają, także hodowcy.

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 2021, 30/2021

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy