Fałda

Fałda

Czteropiętrowy dom, który budowano przez pięć lat, definitywnie ukończono wiosną. W pustą fasadę widoczną od ulicy wstawiono drzwi – wysoko, pod samym dachem. Drzwi prowadzące donikąd (albo jak u Charlesa Reznikoffa „drzwi prowadzące do pustego pokoju nocy”). Od zewnątrz nie można przez nie wejść, ponieważ nie prowadzą do nich żadne schody. Gdyby zaś wyjść przez nie od wewnątrz – człowiek spadłby z czwartego piętra na chodnik i groziłaby mu całkowita zagłada. Dom ten wzbudzał więc stale moje zainteresowanie.

Pewnego dnia, przechodząc tamtędy, usłyszałam dobiegający z góry uporczywy kaszel. Taki wielowątkowy, pełen dygresji, z sobie tylko znaną wewnętrzną logiką. Podniosłam głowę i stwierdziłam, że nie tylko przykręcono do fasady olbrzymie metalowe schody, ale też u ich szczytu (a kończyły się drzwiami) – jak na mostku kapitańskim – siedzi facet i kaszle. Metalowy „mostek kapitański” był mały, w sam raz, żeby pomieścić faceta. Gość siedział oparty o drzwi, z twarzą zwróconą do ulicy, i kaszlał. Wyglądał zdrowo i miał spokojną twarz, jakby był aktorem, który został wynajęty, żeby robić właśnie to. Nic więcej się nie zdarzyło, nic się nie „okazało”, to historia bez puenty. A jednak nie udało mi się o niej zapomnieć i zawsze, kiedy tamtędy chodzę, myślę o tej scenie, słyszę kaszel.

Gromadzą Państwo we własnych głowach zestawy podobnych surrealnych scen? Nieprzydatnych, trudnych do opowiedzenia? Bo jak mam opowiedzieć fakt, że jadąc pociągiem, widziałam, jak dziecko podrzuciło piłkę, a drugie – siedzące w otwartym oknie, na drugim piętrze – złapało ją. Prawdopodobnie ta sztuczka udała im się pierwszy i ostatni raz, ale z okna mojego pociągu wyglądało to tak naturalnie, jakby od godziny robiły tylko to, jakby piłka wciąż trafiała z dołu dokładnie na parapet drugiego piętra.

Ale najlepszą rzecz widziałam zimą, idąc alejką wysadzaną grubymi platanami: na dole białą od śniegu, w górze czarną, osłoniętą grubymi gałęziami. To boczna uliczka przy parku, jest tam warzywniak i cukiernia, tak mała, że mieszczą się w niej tylko dwa okrągłe stoliki. Ma jednak olbrzymie okno, które zawsze jest odsłonięte. Wieczorami, kiedy cukiernia świeci w ciemności i z daleka widać pączki na półkach – wygląda jak plan filmowy, który czasem produkcja rozstawia w jakimś podwórku. A my możemy zobaczyć absurdalną w tym miejscu scenę kostiumową, zaaranżowane wnętrze salonu, ludzi, którzy w perukach, smokingach i sukniach powtarzają tę samą kwestię, np.: „Zgaśnij, zgaśnij, / Nietrwała świeczko! Życie jest jedynie / Przelotnym cieniem; żałosnym aktorem, / Co przez godzinę puszy się i miota / Na scenie, po czym znika; opowieścią / Idioty, pełną wrzasku i wściekłości, / A nieznaczącą nic”.

Oczywiście dwie starsze babki siedzące przy szybie nie cytowały „Makbeta”, chociaż usta miały otwarte. Jedna nawet szeroko: podwinęła wargę palcem i odsłoniła bladoróżowe dziąsło. Ta druga zaś nachyliła się nad tamtą i wpatrywała w coś: może w szew? Mrużyła oczy, skupiała się na tym, co w buzi usiłowała jej pokazać pierwsza. Od razu przypomniała mi się Katasia z „Kosmosu” Gombrowicza, ta z „uszkodzoną” wargą. Wargą „wywiniętą, niepokojącą, prowokującą”. Pamiętam to tąpnięcie podczas pierwszej lektury: jakby warga przypominała nam o czymś, o czym nie chcemy pamiętać. Jakby to sama materia wywinęła się, tworząc fałdę. Zagęszczenie, anomalia, coś tak ciemnego jak Vantablack – najczarniejszy materiał na świecie, złożony z węglowych nanorurek, które są dziesięć tysięcy razy cieńsze niż włos.

Stałam więc na śniegu, przed tą cukiernią, i patrzyłam, jak jedna babka ogląda drugiej dziąsło. I myślałam o Katasi, a potem o tych fragmentach dnia, minutach, sekundach, kiedy dzieje się coś zwykłego: facet kaszle, ktoś łapie piłkę, pani pokazuje przyjaciółce lub siostrze efekt dentystycznego zabiegu – a jednak jest w nich jakieś zaburzenie, fałdowanie. A może jest ono w oku patrzącego? Ale nie, scrolluję internet i widzę kobiety-ryby, faceta-marchewkę, koncert mrówek, węża z głową kota i kota z głową węża. Zasypiam uspokojona.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy