Fałszywa historia. Ofiary prawdziwe

Fałszywa historia. Ofiary prawdziwe

Radości, z jaką prezydent Duda celebruje każdą okazję, by gloryfikować „żołnierzy wyklętych”, nic nie mąci. Nawet brutalne fakty. Odsłanianiu kolejnych tablic pamiątkowych towarzyszą peany niezłomnego prezydenta na cześć niezłomnych „wyklętych”. O niezłomności Dudy przekonali się Polacy protestujący przeciwko zamachowi na trójpodział władzy i niezależność sądownictwa. Przez kilka miesięcy wierzyli, że prezydent stanie się w końcu strażnikiem konstytucji. Nic z tego. Rację mieli ci, którzy za wcześniejsze decyzje chcą go postawić przed Trybunałem Stanu. Ale zanim do tego dojdzie, trzeba cierpliwie pokazywać obłudę i zakłamanie tej ekipy. Prezydent Duda wie przecież, że z rąk „wyklętych” zginęło po wojnie kilka tysięcy ludzi. A dokładnie 5143 osoby. Taka liczba ofiar powinna paraliżować i zmuszać do głębokiej refleksji każdego uczciwego człowieka. A szczególnie polityka, który pełniąc taką funkcję, musi wiedzieć, że jak są ofiary, to muszą też być sprawcy. Nie wiem, jak można sobie poradzić z pamięcią o brutalnej śmierci 187 dzieci w wieku do 14 lat, gdy jednocześnie składa się zbiorowy hołd ich mordercom. Znane są miejsca, gdzie dochodziło do zbrodni. Ofiary, o których piszę, mają imiona i nazwiska. Niestety, nie mają nawet skromnych tabliczek na murze ani kamienia na polu czy w lesie, gdzie dopadła je śmierć.

Prawda o powojennej wojnie domowej jest potrzebna nie tylko ich rodzinom i przyjaciołom, którzy nigdy się nie pogodzą z tym, że partie prawicowe piszą swoją, kompletnie załganą historię. Wbrew faktom. I na grobach ofiar. Jednym ofiarom tej wojny przywraca się, i słusznie, dobrą pamięć, ale jednocześnie poniża się i deprecjonuje drugie.

Machina propagandowa PiS, a wcześniej PO, przy bierności i głupocie lewicy rozpędziła się do takiej szybkości, że kłamstwa nie mają już żadnych granic. Historia opowiadana przez PiS jest równie prawdziwa jak to, co robi partia używająca tej nazwy. Półtora roku minęło od apelu wybitnego dziennikarza Juliana Bartosza, który na tych łamach wzywał do znalezienia sposobu na uwiecznienie nazwisk osób pomordowanych przez podziemie. Zajmiemy się tym, bo na partie lewicowe nie możemy liczyć. Zaczniemy też zbierać dokumenty oraz wspomnienia członków rodzin i znajomych ofiar. Opublikujemy je. By choć po części odkłamać historię Polski. Zainteresowanych tymi działaniami proszę o bezpośredni kontakt ze mną: j.domanski@tygodnikprzeglad.pl.

Wydanie: 2017, 48/2017

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Komentarze

  1. Barbarus
    Barbarus 29 listopada, 2017, 14:38

    To nawet nie była wojna domowa, to była wojna z terroryzmem nielicznych grupek fanatyków kapitalizmu…

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Anonim
    Anonim 13 stycznia, 2018, 13:23

    No cóż; Stara prawda, iż historię piszą zwycięzcy. Jedynym wyjściem z sytuacji, jest stworzenie grupy złożonej z historyków apolitycznych ( jak ich znaleźć ?) – a ich opracowania zdeponować poza zasięgiem aktualnych władz. Tu podejrzewam, że i nazwiska takiego zespołu należało by utajnić.
    Skomplikowane jest to wszystko……….ale ochrona prawdy do łatwych nie należy……….!

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy