„Familiada” kołem się toczy

„Familiada” kołem się toczy

Wygrana w tym teleturnieju wiele rodzin uszczęśliwiła, ale i… poróżniła

Co robimy rano po obudzeniu? Który z aktorów jest najprzystojniejszy? – takich pytań pada w „Familiadzie” wiele. Mimo że program jest obecny na antenie telewizyjnej Dwójki już od siedmiu lat, nie są nim znudzeni ani widzowie, ani producenci. Przez ten czas w teleturnieju wystąpiło 860 rodzin, a 17 tys. czeka na zaproszenie do programu. Uczestnikom zadano ok. 9 tys. pytań.
W sobotę TVP wyemituje jubileuszowy, 777. odcinek „Familiady”. Z tej okazji w studiu po lewej stronie pojawili się państwo Kłosińscy, po prawej zaś Sidorowie, a w środku – jak zwykle – Karol Strasburger. Będzie więc tak samo jak siedem lat temu, kiedy obie rodziny wzięły udział w nagraniu pierwszego odcinka teleturnieju.
– Przestań wreszcie robić pompki – krzyczy reżyser po powtórce ujęcia, gdy prowadzący znowu staje w złym miejscu. Chwila zamieszania na planie, poprawki i znów można realizować program. Tym razem efekt jest lepszy. Jedna z dziewczyn pracujących przy produkcji teleturnieju klaszcze w dłonie, a w ślad za nią cała publiczność.
Następna próba: na ekranie pojawiają się uczestnicy specjalnych wydań programu – artyści, dziennikarze, sportowcy. Karol Strasburger wylicza: Andrzej Kopiczyński, Hanka Bielicka… Zacina się przy Barbarze Wrzesińskiej. – Wiesz, bo tych, co się najlepiej zna, czasami najtrudniej zapamiętać – tłumaczy się reżyserowi.
– Pierwszy odcinek „Familiady” nagrywaliśmy 14 godzin – wspomina producent, Ryszard Krajewski. – Wcześniej tydzień przygotowywaliśmy uczestników. Nikt nie znał regulaminu i trzeba było ich wszystkiego nauczyć. Teraz jest łatwiej, bo ludzie wiedzą, co mają robić.

Rodziny na start

W „Familiadzie” może wziąć udział rodzina, która wybierze sześcioosobową reprezentację składającą się z osób pełnoletnich. Uczestnicy grają jednak w składzie pięcioosobowym. Szósta osoba jest graczem rezerwowym. Na eliminacjach zespół powinien zjawić się w takim składzie, w jakim zamierza wziąć udział w zabawie.
Na przesłuchaniach kandydaci są obserwowani i skrupulatnie oceniani. Szanse mają ludzie dobrze wypadający na wizji, otwarci i skłonni do zabawy. Powinni także posiadać umiejętność swobodnego zachowania się przed kamerą. – Na niektórych obiektyw działa paraliżująco, chociaż program nie jest emitowany na żywo. Ze stu rodzin startujących w eliminacjach, do programu trafiają dwie, trzy – mówi Ryszard Krajewski.
Odpadają przede wszystkim ci, którzy zgłaszają się wyłącznie dla zdobycia wygranej. Zdesperowani kandydaci są skłonni do poświęceń. Niektórzy zjawiają się na rauszu, by dodać sobie odwagi. Zdarzały się też próby wręczenia organizatorom łapówek.
W czasie gry uczestnicy próbują pomóc szczęściu i przynoszą do studia maskotki. Najbardziej znana jest historia słonia, który przechodził z rąk do rąk. Po raz pierwszy zawitał do studia z rodziną Łauszów, a ta przekazała go dalej. Rodziny, którym towarzyszył, wygrywały „Familiadę”.
Dla wielu „Familiada” ma być oprócz zabawy prostym sposobem na zdobycie niezbędnych pieniędzy. Wygrane sumy kilka rodzin uratowały przed eksmisją. Były też złe chwile: przez nieporozumienia finansowe parę rodzin rozpadło się. Zdarzyło się, że mąż zabrał 20 tys. zł i porzucił żonę z dziećmi. Przestała również istnieć rodzina złożona z ojca, dwóch synów i ich żon – wygrali razem ponad 50 tys. Poróżniła ich nagroda miesiąca, czyli samochód. W efekcie synowie nie rozmawiają z ojcem i rozwiedli się z żonami.

Naturalność Strasburgera

– Siłą „Familiady” jest Karol Stasburger – uważa Ryszard Krajewski.- Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, miałem duże wątpliwości, czy to właśnie on powinien być prowadzącym. Dziś uważam, że obsadzenie go w tej roli było strzałem w dziesiątkę.
Odcinki nie mają szczegółowych scenariuszy, a wypowiedzi gospodarza programu są całkowitą improwizacją. – Nie mam słuchawki w uchu, osoby kierującej moim zachowaniem, niczego nie czytam z promptera. To dla mnie duże wyzwanie, bo wszystko muszę robić z głowy – mówi Strasburger.
Na początku redakcja językowa TVP wysyłała mu kilkunastostronicowe wykazy błędów, jakie popełnił. Przytrafiają mu się także inne wpadki. – Kiedyś pomyliłem braci bliźniaków i rozmawiałem nie z tym, co trzeba – przyznaje się Karol Strasburger. – Czasami zdarza mi się zadać pytanie nie tej osobie, co powinienem i człowiek robi duże oczy.
Mimo to widzowie są skłonni wybaczyć mu wszelkie gafy.- Karol jest naturalny, nikogo nie udaje i ludzie czują, że nie gra – twierdzi Ryszard Krajewski. – A ponieważ jest sobą, normalna rzecz, że czasami się pomyli.
Pewnie dlatego został uznany za jednego z trzech najlepszych gospodarzy na świecie.
Ogromne emocje wzbudzają też pytania i odpowiedzi udzielane przez ankietowanych. Firma produkująca „Familiadę” zatrudnia pracowników przeprowadzających ankiety w całej Polsce. Najlepiej, gdy 30-40 osób odpowie identycznie na zadane pytanie. – W przeciwieństwie do Niemców czy Amerykanów Polacy odpowiadają nadzwyczaj zgodnie – opowiada Ryszard Krajewski. – Bywa tak, że na jakieś pytanie 90 na 100 odpowiedzi jest identycznych i wtedy to się nie nadaje do programu.
Pytania do polskiej edycji układa 40 autorów. – Dobrze, jeśli wymyślą dwa, trzy tygodniowo – mówi producent. – Prawie wszystko już było. Wystarczy sprawdzić w naszej bazie danych.
Dlatego niektóre pytania pochodzą z zagranicy, ale nie wszystkie nadają się do wprowadzenia na nasz rynek. W USA można poprosić o wymienienie dnia tygodnia. Polacy uznaliby takie pytanie za idiotyczne.
Kiedyś padło pytanie: „Jaka rzecz nie może być dziurawa?”. Odpowiedzi były zwyczajne: buty, garnek, parasol, aż jedna z pań powiedziała: prezerwatywa. Następnego dnia redaktorzy programu odbierali telefony z wyzwiskami: „Wy zboczeńcy”.

Tylko nie nuda

Rodzina Kłosińskich lubi się bawić. Wspólnie biorą udział w konkursach, jeżdżą na grzyby. Stale szukają czegoś nowego. Kiedy siedem lat temu zobaczyli w gazecie ogłoszenie, że poszukiwane są rodziny do nowego teleturnieju, postanowili się zgłosić. W potyczce z Sidorami przegrali, ale po kilku latach chętnie wrócili do studia. – Dzisiaj miałem większą tremę niż wtedy. Jesteśmy przecież o te siedem lat starsi – mówi Jacek Kłosiński. – Myślę, że siedem lat temu spodobało się przede wszystkim nasze poczucie humoru, bo mój brat opowiadał dowcipy. Byliśmy też śmiali, odważni i zdecydowani, a jednocześnie wykazaliśmy się pewnym luzem. Występ potraktowaliśmy jako zabawę, żeby nie czuć się jak na egzaminie. Takie przygody traktujemy jako przystawkę do naszego życia. Nie chcemy się nudzić. A „Familiada” to program dla wszystkich, pytania są łatwe, praktycznie każdy może na nie odpowiedzieć.
Za to Stanisława Sidor tym razem czuła się pewniej. – Po występie siedem lat temu byłam rozpoznawana na ulicy, ludzie się do mnie uśmiechali. Wygraną dzielimy równo i każdy będzie nią dysponował według swojego uznania. Starsza córka chce te pieniądze przeznaczyć na urlop. Młodsza córka i syn jeszcze nie mają pomysłu – mówi. – Sądzę, że fenomen tego teleturnieju polega na tym, że jest to rodzinna zabawa. Nawet na planie panuje rodzinna atmosfera. Chciałabym jeszcze kiedyś tu zagrać.
– Wszystko, co ma jakiś ciąg, zawiera w sobie zalążek nudy. Ale kiedy młodzi ludzie mówią, że się nudzą, to się dziwię, bo to pojęcie jest mi nieznane – twierdzi Karol Strasburger. – Nudzić się może coś, co jest robione w sposób niezmienny, sztampowy. My za każdym razem staramy się coś robić trochę inaczej.
Po nagraniu jubileuszowego odcinka na wszystkich czekał tort. Uczestnicy i zespół „Familiady” odśpiewali Karolowi Strasburgerowi „Sto lat”.


„Familiadę” wymyślił Amerykanin Marc Guzold.
Do Polski program sprowadził Ryszard Krajewski, który ponad 20 lat spędził na Zachodzie. Kupił licencję na emisję teleturnieju i zaoferował ją dyrektorowi TVP 2, Maciejowi Domańskiemu (potem Krajewski odsprzedał licencję TVP i od tamtej pory zajmuje się tylko produkcją teleturnieju). Ówczesny szef Dwójki wpadł na pomysł, by „Familiadę” nadawać w porze obiadowej, gdy całe rodziny jedzą razem posiłek.
Producenci programu nie boją się nudy. Licencja zastrzega, że 15% muszą stanowić odcinki specjalne, w których występują np. aktorzy czy dziennikarze, a wygraną przeznacza się na cele społeczne.


Jubileusz „Familiady” w Dwójce
sobota 27 października, TVP 2
godz. 14.00 – 777. odcinek „Familiady”
godz.18.55 – benefis Karola Strasburgera na żywo z Teatru Stu w Krakowie

 

Wydanie: 2001, 43/2001

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy