Fatalny przebieg testów

Fatalny przebieg testów

Źle poszła decydująca próba amerykańskich rakiet dla Redzikowa

31 stycznia 2018 r. nad ranem czasu lokalnego z eksperymentalnego kompleksu startowego w Kuwai na Hawajach wystrzelono do pocisku celu, imitującego rakietę balistyczną średniego zasięgu, nowy prototypowy amerykański przeciwpocisk firmy Raytheon – Standard Missile 3 (SM-3) Block 2A. Taki sam jak te, które mają zostać ustawione w polskim Redzikowie. Próba się nie powiodła.

O fatalnym przebiegu testu decydującego o uruchomieniu wstępnej fazy produkcyjnej nowej broni poinformowała CNN, cytując aż kilka zachowujących anonimowość amerykańskich osobistości rządowych. Próba opatrzona symbolem FTM-29 stała się obiektem śledztwa dziennikarskiego eksperta rakietowego renomowanego amerykańskiego magazynu „Aviation Week and Space Technology” (12-25 lutego 2018). James Drew uzyskał zdumiewające, potwierdzone informacje.

Scenariusz próby przewidywał odpalenie z pokładu transportowca pocisku celu gdzieś nad Pacyfikiem. Po wejściu na dużą wysokość miał on imitować lot balistyczny pocisku średniego zasięgu, a więc podobnego do tych, jakimi dysponują Iran, Korea Północna czy Rosja. Start i lot pocisku miał wykryć radar TPY-2 Raytheona, uruchamiając procedurę startową badanego przeciwpocisku SM-3 Block 2A, wyposażonego w samodzielny interceptor, czyli kierowany pocisk, który unicestwia nadciągający cel energią kinetyczną zderzenia. Trzeba więc nie tylko odkryć niebezpieczeństwo, przewidzieć tor lotu, ale także precyzyjnie trafić, wyliczając moment zderzenia. Interceptor po oddzieleniu się od rakiety nośnej miał tak manewrować, komunikując się z radarem i korygując lot według jego wskazań, aby zderzyć się z pociskiem celem wysoko nad oceanem. Do tego jednak prawdopodobnie nie doszło.

Oficjalnie amerykańska agencja obrony przeciwrakietowej, Missile Defence Agency (MDA), nie zaprzeczyła doniesieniom CNN o rozczarowującym przebiegu próby 31 stycznia. Producent przeciwpocisków SM-3 Block 2A – korporacja Raytheon – odesłała Jamesa Drew do… MDA. Zwykle, kiedy próba się udaje, MDA potwierdza to komunikatem. Tym razem to nie nastąpiło. Najprawdopodobniej była to więc już druga nieudana z trzech prób przeciwpocisków SM-3 Block 2A i pierwsza imitująca akcję bojową bazy w Redzikowie. Ta poprzednia nieudana miała miejsce w czerwcu 2017 r. Pocisk odpalono wtedy z zainstalowanej na pokładzie niszczyciela rakietowego wyrzutni startowej US Navy Mark 41, takiej samej jak ta, która ma być ustawiona w Redzikowie. Pierwszy test przeciwpocisku – wystrzelonego z tego samego okrętu w lutym 2017 r. – uznano za udany. Prócz tego doszło do dwóch innych startów rakiet SM-3 Block 2A bez prób przechwytywania celów. Miały one jedynie potwierdzić charakterystyki lotu samych rakiet bez bojowych interceptorów.

Jak podaje James Drew, po nieudanej próbie z czerwca 2017 r. osoby odpowiedzialne za test szybko rozgrzeszyły konstrukcję i działanie interceptora. Podano, że procesor źle rozpoznał pocisk cel jako własny, a nie wrogi obiekt. Szefowa programu przeciwpocisków SM-3 Raytheona Amy Cohen oświadczyła, że w związku z przebiegiem sprawdzianu operacyjnego nie trzeba wprowadzać żadnych zmian konstrukcyjnych. Jej zdaniem rząd nie domagał się powtórzenia czerwcowej próby.

Zdaniem „Aviation Week and Space Technology” fiasko obecnego testu może wpłynąć na tempo realizacji programu rozmieszczenia całego nowego lądowego systemu przeciwpocisków amerykańskich w Europie, a dokładnie w bazie w Redzikowie, i w Azji, czyli w Japonii, która partycypuje w znaczący sposób w kosztach rozwoju SM-3 Block 2A i będzie pierwszym – a najprawdopodobniej jedynym – zagranicznym użytkownikiem tego systemu. W styczniu Departament Stanu USA zaaprobował zakup czterech pierwszych przeciwpocisków SM-3 Block 2A przez Japonię. Raytheon montuje obecnie pierwszą partię 17 rakiet tego typu dla okrętów US Navy i dla Redzikowa w Redstone Arsenal w Huntsville w Alabamie. Według Amy Cohen pierwsze operacyjne rakiety zostaną dostarczone siłom zbrojnym USA w lecie 2018 r. Następna partia ma być zamówiona z budżetu roku finansowego 2018. SM-3 Block 2A mają mieć (dane są utajnione) dwu- lub trzykrotnie większy zasięg bojowy od SM-3 Block 1B ulokowanych w bazie amerykańskiej w Rumunii.

Przewidziane dla Redzikowa antyrakiety SM-3 Block 2A są większe i mają zdecydowanie większy (tajny) zasięg niż pociski, które zostały zainstalowane w Rumunii. Mogą pomieścić większe urządzenie atakujące, czyli interceptor – tak manewrujący na bardzo dużej wysokości, aby zderzyć się z nadciągającym celem. Energię niszczącą takiego przechwycenia Amerykanie porównują z nagłym zderzeniem z przeszkodą 10-tonowej ciężarówki rozpędzonej do prędkości ponad 1000 km/godz.

Po zderzeniu jednak na ziemię spadną szczątki celu i interceptora. Odpowiedzialność prawna i finansowa za ewentualne szkody wyrządzone na ziemi (możliwe scenariusze obejmują obszar na wschód od Polski) – spoczywa na na kraju, z którego odpalono przeciwpocisk. Był to trudny do rozstrzygnięcia punkt całkowicie tajnego porozumienia z Amerykanami w sprawie instalacji bazy w Redzikowie. Nie wiemy, jak ten problem rozwiązano. Rozmowy z Waszyngtonem na ten temat prowadził swego czasu Witold Waszczykowski, wtedy (2005-2008) wiceminister spraw zagranicznych. Autor rozmawiał z nim wówczas bezpośrednio na ten temat, ostrzegając przed wiążącymi się z tym ewentualnymi komplikacjami międzynarodowymi.

Wojciech Łuczak jest wydawcą magazynów „Skrzydlata Polska” i „RAPORT-wto”


Baza w Redzikowie
Wglądu w obszar budującej się amerykańskiej bazy systemu obrony przeciwrakietowej w Polsce zabroniono nawet lokalnym władzom. Zapomniano, że podając dokładne dane geograficzne obszaru, można zamówić zdjęcia satelitarne i śledzić na bieżąco postęp pracy przy zamianie dawnej bazy i lotniska 28. pułku myśliwskiego OPK w garnizon amerykański.

Wydanie: 16/2018, 2018

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. Józef Brzozowski
    Józef Brzozowski 18 kwietnia, 2018, 16:40

    Czym się różni pobyt amerykańskiego wojska na terenie RP od radzieckiego wojska na terenie PRL? Jedynie tym, że Armii Czerwonej żaden polityk polski nie zapraszał, nawet ci polskojęzyczni podlegli Stalinowi. Amerykańskie wojsko zapraszali polscy politycy. A prezydent RP, według konstytucji ma stać na straży między innymi suwerenności państwa. A jak to państwo jest suwerenne, skoro lokalne władze nie mają prawa wglądu na to, co Amerykanie robią w Redzikowie?

    Uważam że ci politycy co zaprosili amerykańską armię do Polski bez zgody narodu, powinni stanąć przed Trybunałem Stanu za działanie na szkodę Polski. A informacja na końcu artykułu że: „ Odpowiedzialność prawna i finansowa za ewentualne szkody wyrządzone spoczywa na na kraju, z którego odpalono przeciwpocisk.” to potwierdza.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy