Feminizm, jestem tego warta

Feminizm, jestem tego warta

Poza feminizmem nie widzę dziś ruchu politycznego, który miałby tyle uczucia, rozumu i wyobraźni, żeby dostrzec wszelkie rodzaje dyskryminacji i wystąpić przeciwko nim

Dlaczego zostałam feministką? Prawdopodobnie dlatego, że byłam i jestem uwrażliwiona na różne przejawy dyskryminacji i naruszania ludzkiej godności. To nie znaczy, że zawsze to dostrzegałam. Wychowałam się, jak wszyscy, w seksistowskiej patriarchalnej kulturze i jej normy były dla mnie oczywiste, choć nie zawsze mi się podobały. Kiedy więc byłam dużo młodsza, feministyczne hasło: „Mój brzuch należy do mnie” jakoś mnie raziło. Gdyby mnie jednak zapytano, do kogo, jak uważam, należy mój brzuch, odpowiedziałabym zapewne, że do mnie. Więc w czym rzecz?
Owszem, widziałam, że w przypadku większości małżeństw to kobiety wykonywały tzw. prace domowe: gotowały, zmywały, prały, sprzątały, przyjmowały gości, ale w jakimś stopniu chyba zakładałam, że taki jest indywidualny kontrakt tej konkretnej pary. Oprócz tego wierzyłam w postęp i zakładałam, że ten niesprawiedliwy podział prac z czasem sam z siebie się zmieni. Mój umysł był wdzięczny i świeży jak jakaś stokrotka oświecenia.

Nic się nie zmieni samo z siebie
Jednak kontrakt nie był indywidualny, ale uniwersalny, związany z tym, jak wszyscy wokół postrzegali role płciowe, i ani myślał sam z siebie się zmieniać. Zdawałam kiedyś egzamin u pewnego profesora, o którym mówiono, że „lubi dziewczyny”, i rzeczywiście dawał temu niemiły wyraz. Mówiło się: „Ale obleśny typ” i koniec, trzeba to było przełknąć. Wtedy nie używano jeszcze pojęcia „molestowanie seksualne”, choć tak właśnie ów profesor zachowywał się wobec studentek. W tamtych czasach było mi miło, kiedy słyszałam, że mam męski umysł. Umysł jak brzytwa, nie jak naleśnik, nie jak rozmoczona buła. To był komplement i znaczył, że jest się jakoś lepszą niż inne kobiety. Jakoś bardziej emancypowaną do świata mężczyzn. W którym jednak nie chodzi się w ciąży, dlatego dziś czasem żal mi samej siebie, kiedy przypominam sobie, jak będąc w ciąży, czułam się paskudnie skrępowana własnym ciałem (standardowy opis brzmiał: ciało zdeformowane ciążą) i rozczarowana stanem swojego umysłu – leniwym i śpiącym, jak rozmoczona buła. Żadna Demi Moore nie fotografowała się jeszcze wtedy w tym żałosnym ciążowym stanie. A nie było to wcale wieki temu. Zmiana świadomości, języka, fakt, że mogę dostrzec, jak bardzo tzw. uniwersalna perspektywa była po prostu perspektywą ustanowioną z męskiego punktu widzenia, fakt, że widzę, iż sama byłam seksistowsko nastawiona wobec samej siebie, że mogę na wszystkie te rzeczy spojrzeć z dystansu, to zasługa feminizmu i mojego przymierza z niektórymi jego nurtami.

Cieszmy się wolnością, żeby ją powiększać
„Jesteśmy wolne” – tak zaskakująco zaczyna się „Manifesta” autorstwa Jolanty Brach-Czainy, Kingi Dunin i Agnieszki Graff, napisana w kraju, gdzie kobiety niekoniecznie są wolne, bo mamy zakaz przerywania ciąży, bo kobiety są dyskryminowane, obyczaje seksitowskie, a świadomość genderowa jakaś przedpotopowa. „Korzystajmy z naszej wolności” – nawołuje dalej „Manifesta”. Jak się korzysta z wolności? Chyba tylko tak, jak w filozofii Hegla – poszerzając jej zakres. Może więc dawniej, w XIX w., Hegel był mężczyzną, jednak od lat 60. XX w. Hegel została kobietą, bo właśnie kobiety najbardziej obchodzi zakres pojęcia wolności i człowieczeństwa. Część kobiet wie, że mając już pewien obszar wolności, należy go poszerzać. Na przykład przez odmowę wchodzenia w stereotypy płci. Walczyć o to, co się kobietom należy jako ludziom. A co się nam należy jako ludziom, to bynajmniej nie jest takie jasne, gdyż nie jest jasne znaczenie różnicy płci.

Kopernik była kobietą,
Kopernik była mężczyzną
Co ona oznacza? Czy jest tak, jak rozumieją to konserwatyści, że mamy w zasadzie do czynienia z dwoma gatunkami ludzi, jednymi z Wenus, drugimi z Marsa, przypadkiem zamieszkującymi Ziemię? Że reprodukcyjne funkcje kobiet determinują całe ich życie i że dom jest ich „naturalną” domeną? Czy też, jak rozumieją to inni, że reprodukcja determinuje kobiety tylko czasowo, że role płciowe wynikają z jakiegoś przecięcia tego, co naturalne, z tym, co kulturowe, i że żadna z płci nie ma swojej „naturalnej” domeny. Ani „łowy” nie są wpisane w naturę mężczyzn, ani „ognisko” w naturę kobiet. A może wreszcie jest tak, jak uważają jeszcze inni (i ja wśród nich), że w zasadzie nie możemy powiedzieć, co faktycznie oznacza różnica płci poza kulturą, bo mamy z nią do czynienia tylko w tych formach, jakie przybrała w kulturze.
Schematy męskości i kobiecości w kulturze są bardzo silne. Od kobiet oczekuje się nadal tego samego: że będą miłe, wspierające, opiekuńcze, uczuciowe, raczej bierne, że zrobią zakupy, ugotują i zejdą na drugi plan. Walka – jakkolwiek rozumiana – kpina, ironia, parodia, bunt wobec tych oczekiwań są „niekobiece”. Zaś „niekobieca” kobieta jest napiętnowana jak jakiś mutant – i ludzie jej unikają. Jednak „niekobieca” kobieta jest niekobieca tylko w rozumieniu tradycyjnego stereotypu kobiecości. A w istocie sama chce definiować swoją kobiecość, swoją płciowość. Samodzielność w naszym nienawykłym do indywidualizmu społeczeństwie w ogóle jest podejrzana, a w przypadku kobiety – szczególnie. Mężczyznom w sam stereotyp męskości wpisuje się jednak pewien margines indywidualizmu (byle nie prowadził do tzw. zniewieścienia czy spedalenia). Kobietom prawie wcale. „Kobiety są takie, jakie są kobiety”. Te klatki, które mamy na ludzi, żeby ich tam powsadzać jako okazy płci, to seksizm. Seksizm jest dyskryminacją ze względu na płeć. Dyskryminuje się przez działania, przekonania i opinie. Rzecz dużo częściej dotyczy kobiet niż mężczyzn, ale mężczyzn także. W zasadzie sądzę, że dotyczy mężczyzn o tyle właśnie, o ile dotyczy kobiet. Jak negatyw i pozytyw.

Mężczyźni są stworzeni do opieki nad dziećmi
O ile uważa się, że kobiety są lepiej przystosowane do zajmowania się dziećmi i domem, o tyle uważa się, że mężczyźni są do tego przystosowani gorzej. I jedno mniemanie, i drugie krzywdzą ludzi. „Wiemy, że mężczyźni są stworzeni do opieki nad dziećmi – powiada się w „Manifeście” – nie wolno ich tego pozbawiać”. Gdyż zarówno wyłączne obciążenie tym kobiet, jak i pozbawienie tego mężczyzn jest seksizmem. Seksizm jest uprzedzeniem, wiarą w to, że wszyscy ludzie jednej płci mają takie cechy, a drugiej owakie. I że te cechy są ważniejsze niż rysy indywidualne. Jest wiarą analogiczną do wiary w to, że Czarni są leniwi i chutliwi. Że Żydzi są przebiegli. Że kobiety są bierne, leniwe, chutliwe i przebiegłe.
Często bywa, że będąc przeciwnikami jakiejś określonej dyskryminacji, bynajmniej nie jesteśmy przeciwnikami innych rodzajów dyskryminacji. Można, potępiając rasizm czy antysemityzm, być seksistą czy seksistką. To nawet częste. Ale jeśli już nie jest się seksistą, to raczej nie będzie się ulegać homofobii, gdyż ta nieseksistowska świadomość uwrażliwia na inne rodzaje dyskryminacji związanej z płcią. Trudno więc wtedy żywić uprzedzenia wobec osób homoseksualnych obu płci czy w ogóle oceniać ludzi według orientacji seksualnej. Rozważając przy okazji, czy usprawiedliwiają ich geny, czy nie. A może sami sobie tak wybrali, łobuzy? Wtedy im nie darujemy! Jednak nie nasze to sprawy, naszą sprawą jest szanować ludzi, zaś ludzie nie sprowadzają się do orientacji seksualnej, a orientacja seksualna nie ma nic wspólnego z wartością człowieka. Nie jesteś lepszy od Czarnego, dlatego że jesteś Biały, i odwrotnie; nie jesteś lepszy od kobiety, bo jesteś mężczyzną, i odwrotnie; nie jesteś lepszy od homoseksualnej osoby, bo jesteś heteroseksualny, i odwrotnie; nie, mowy nie ma. Trochę więcej trudu, proszę. „Wszystkie uczciwe związki między ludźmi oparte na odpowiedzialności i szacunku powinny być szanowane i wspierane. Każdy ma prawo do życia w związku, jaki sobie wybrał i stworzył” – tak się powiada w „Manifeście”. Uważam też, że dobre, sprawiedliwe, niedyskryminujące prawo powinno wspierać różne ludzkie związki, nie tylko heteroseksualne. Tak, feminizm jest okropny – jeśli raz zaczyna się patrzeć przez pryzmat jego interpretacji na kulturę, wiele rzeczy przestaje cię bawić. Nie pośmiejesz się już z dowcipów o blondynkach, teściowych, Murzynach i pedałach. Odwrotnie, przygnębią cię.

Gdyby Urban…
Poza feminizmem nie widzę dziś w Polsce ruchu politycznego, który miałby tyle uczucia, rozumu i wyobraźni, żeby generalnie krytycznie omieść sytuację ludzką w naszym kraju, żeby dostrzec, nazwać i uwzględnić wszelkie rodzaje dyskryminacji, jakie spotykają ludzi i wystąpić przeciwko nim. Nie wyobrażam sobie też dzisiaj ruchu, który odwołując się do tradycji lewicowej, nie traktowałby rasizmu, seksizmu i homofobii jako problemów równie ważkich społecznie jak problemy pracy, zdrowia, edukacji czy biedy.
Już od jakiegoś czasu uważam, że w Polsce nie ma politycznego ruchu lewicy. Nie we współczesnym znaczeniu tego słowa. Dlatego nastawiłam uszu, słuchając Jerzego Urbana, który w czasie przesłuchania przez komisję sejmową w sprawie afery Rywina wygłosił swoją krytykę polskiej tzw. lewicy. Zauważył, że król (na lewicy) jest nagi. Że jest tchórzliwy, że boi się Kościoła, że nie dba o kwestię równego statusu płci, o zliberalizowanie ustawy aborcyjnej, o prawa homoseksualistów, że godzi się teraz, by do traktatu akcesyjnego dołączyć dodatek gwarantujący Kościołowi na wieki wieków prawa do ciał i praw reprodukcyjnych polskich kobiet. Jerzy Urban wyliczył wszystkie punkty i zdobył tym samym moją wdzięczność i szacunek. Gdyż wierzę, że zrobił to powodowany obywatelską troską i że był nie mniej pryncypialny niż Wanda Nowicka, szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, kiedy podczas manify 8 marca 2003 r. powiedziała: „Zakaz aborcji świadczy o niedostatkach naszej demokracji, w której o losach kobiet decyduje kler katolicki poprzez posłusznych, lękliwych i obłudnych polityków”. Urban miał też to szczęście, że jego wypowiedź padła z dobrze słyszalnego miejsca. Inaczej jest, kiedy się o tym pisze w „Krytyce politycznej” czy w „Biuletynie” feministycznej OŚKi.
Ale byłoby jeszcze piękniej, gdyby w piśmie „NIE” wokół pojęcia „kobieta” nie unosił się ten tradycyjnie seksistowski duch, który nieodmiennie seksualizuje kobiety. Który zamienia je w „dupy” bądź „laski”, czyli w męski majątek i objaw męskiego prestiżu. Język, jakiego używają dziennikarze „NIE”, tworzy jakiś sztubacki dystans wobec wyśmiewanej rzeczywistości. Ten opis jest samoniwelujący, gdyż ukazuje – tonem, językiem – niepoważną rzeczywistość, przedszkolną, debilną, niby naszą, ale jakby nie naszą. Nie my za nią odpowiadamy. To rzeczywistość „klechów” i „dup”, gangsterów i ich lasek, których nie lubimy, którym pokażemy jęzor. Eeeeee!
Szkoda, że nie jest to pismo w innym tonie. Nasz kraj byłby wtedy może odrobineczkę, ciut inny.

Manifa, czyli karykatura problemu
Manifa 8 marca od kilku lat jest w Warszawie i w innych miastach Polski świętem feministycznym. Jest to święto kolorowe, zabawne, inteligentne. Przekracza się tu granice i tabu, jakie ustanowiono w naszym ciasnym dyskursie publicznym. Widać tęczowe flagi gejów i lesbijek. W tym roku najbardziej podobały mi się hasła: „Wiosna jest piękna w świetle płonącej ustawy antyaborcyjnej”, „Feminizm – to jest pyszne” lub „Feminizm – jestem tego warta”. Młode kobiety mają zmysł do parodii, do boleśnie celnej zabawy. W wiadomościach TVP 2 reporterka, stojąc na tle tłumu uczestniczek i uczestników manify, do których przemawiały także Wanda Nowicka, minister Jaruga-Nowacka i Agnieszka Graff czytająca „Manifestę”, orzekła: „Karykaturalny sposób, w jaki feministki ujmują problemy kobiet, raczej je ośmiesza” (ośmiesza problemy, bo feministki są z definicji śmieszne). Po czym na ekranie pojawiły się kwiatki i noworodki, ale spiker poinformował nas, że kobiety dalekie są od szczęścia, gdyż są w Polsce dyskryminowane. Ciekawe, że treści mogą się częściowo nawet pokrywać, byle były kwiatki i noworodki, a nie tęczowe flagi i transparenty.
I ani słowa o tym, że feministki – zawsze i wszystkie – domagają się prawa kobiety do decydowania o swoim ciele, czyli prawa do przerywania ciąży. I że ujmują to także jako ludzkie prawo człowieka (płci żeńskiej) do decydowania o sobie. Tu zresztą otwiera się wielkie zagadnienie: na ile człowiek z macicą jest tak samo uniwersalnym człowiekiem jak człowiek bez macicy (czyli człowiek płci męskiej). Wygląda bowiem na to, że żeńskość ujmuje człowiekowi człowieczeństwa i ludzkich praw – a już na pewno w świetle polskiej ustawy antyaborcyjnej.
Manifa w Warszawie wyrusza co roku spod pomnika Kopernika – więc słowo o Koperniku. Tysiące lat ludzie wierzyli, że to słońce jest ruchome, że wstaje i zachodzi – język to przechował – i trzeba było wielkiego wysiłku intelektualnego, żeby wykazać, że tak nie jest. Że to, co się wydawało oczywiste, jest fałszem. Że Ziemia nie leży w środku wszechświata, ale jest niewielką planetą, która krąży wokół swojej gwiazdy. Niemal cały XVII w. miał kaca po tej utraconej centralnej pozycji Ziemi. Kiedy jesteśmy w środku swojej kultury, wydaje się nam, że wszystko lub niemal wszystko jest w niej oczywiste, że jesteśmy w środku strzeżonego przez wyższe racje kosmosu. A jednak przynajmniej od czasów Kopernika nie jesteśmy. Możliwe, że część wieku XX i XXI była i będzie okresem kaca i nostalgii po dawnym jednoznacznym spojrzeniu ze środka swojej kultury na świat i na nią samą.
Feminizm zmienił ogromnie dużo. Uważam, że jest ruchem intelektualnie i społecznie w jakimś sensie kopernikańskim. Zmienia bowiem radykalnie nasze postrzeganie świata i własnej kultury. Nasza kultura po wielkich emancypacyjnych ruchach, w tym po ruchu kobiet (a raczej nadal w trakcie tego ruchu), nie będzie taka, jak była.
Idzie bowiem o rzeczywiste równouprawnienie połowy ludzkości, o odrzucenie przesądów wobec połowy ludzkości i wszystkich tych, którzy stanowią mniejszości, a tym samym o inne zdefiniowanie tego, co jest cywilizacją. O pytanie, czy ustanawia się w niej prawa z pozycji siły i mocą wykluczania. Czy odwrotnie, mocą włączania w obręb pojęcia „ludzkość” wszystkich ludzi, ze wszystkimi ich różnicami.

Autorka jest filozofką, poetką i pisarką (pisze pod nazwiskiem literackim Bożena Keff), wykłada na tzw. Gender Studies na Uniwersytecie Warszawskim (Badania nad Społeczną i Kulturową Tożsamością Płci)

Wydanie: 12/2003, 2003

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy