Fenomen Armstronga

Fenomen Armstronga

Lance’owi pomaga tajemnicza cecha – właściwie jego organizm nie produkuje kwasu mlekowego, który powoduje zmęczenie mięśni
Tour de France rozpoczął się na dobre. I jak od wielu lat Lance Armstrong jest na czele klasyfikacji. Czy amerykański kolarz wygra po raz kolejny, dowiemy się za dwa tygodnie, ale już dziś polecamy książkę o tym wybitnym sportowcu. Poniżej publikujemy jej fragmenty, które utwierdzają w przekonaniu, że warto po nią sięgnąć.
Daniel Coyle, Wojna Lance’a Armstronga, Warszawa 2005, Wydawnictwo Studio Emka

Nad przesądy dotyczące wypadków kolarze przedkładali tylko te dotyczące ich ciała w ogóle, a wśród nich szczególnie miejsce zajmowały przesądy dotyczące jedzenia i seksu. Rutynowe zakazy obejmowały:
• Lody, ponieważ powodują niestrawność
• Klimatyzatory (powodują choroby wywołane bakteriami rozwijającymi się w filtrach)
• Gorące sosy (niestrawność)
• Gazowana woda (biegunka)
• Miąższ chleba (to samo)
• Sos pomidorowy (zgaga)
• Mus czekoladowy (nadmierne pocenie)
• Golenie nóg dzień przed wyścigiem (straty energii na odrastanie włosów).
• Minimalny kontakt skóry z wodą (kąpiel rozluźnia mięśnie).
Niektórzy kolarze posuwają się do tego, że

biorą prysznic w ubraniach;

Isidro Nozal z Liberty Seguros, o czym można się przekonać (dowodem jest przykry zapach), rezygnuje z kąpieli podczas całego wieloetapowego wyścigu.
Pewne zakazy mają naukowe wytłumaczenie, ale nie w tym rzecz. Są to stare zasady przekazywane przez doświadczonych kolarzy, a ich złamanie naraża zawodnika na nieuchronne niebezpieczeństwo. Żaden z zakazów nie jest starszy, a jego naruszenie bardziej niebezpieczne od tego, który dotyczy obecności kobiety, chyba że kobieta spodziewa się dziecka. Wstrzemięźliwość seksualna przed wyścigami to rutyna – dwa tygodnie przed jednodniowym wyścigiem, sześć tygodni przed wielką imprezą, jak doradza wielki Irlandczyk Sean Kelly. Żeby uniknąć pokusy, żony i przyjaciółki mają zakaz wstępu do hoteli, w których mieszkają zespoły, a jeśli nawet – to nigdy podczas wyścigów; hiszpański kolarz został usunięty z ekipy w zeszłym roku za złamanie tego zakazu. Kiedy Stephenowi Roche’owi spadł łańcuch w Tour de France w 1981 roku, jego szef zrobił następującą uwagę: „To się zdarza, gdy kobiety przyprowadza się na wyścigi.” Ale Sheryl Crow nie tylko mieszkała w pokoju Armstronga podczas obozu treningowego, ale jadła posiłki z członkami zespołu.

*

Naturalna postawa Armstronga na rowerze nie była doskonała. Jego prawa stopa zsuwała się w stronę roweru, a lewa na zewnątrz. Wyglądało to tak, jakby Lance stale skręcał w lewo. Naturalny brak równowagi, powodujący drętwienie pleców i ból lewego biodra, co wymagało codziennych korekt podczas wyścigu. Kilka lat wcześniej kilku lekarzy ekipy wysunęło propozycję dokonania zmiany postawy Armstronga, ale propozycja szybko została odrzucona przez Spencera, kręgarza zespołu.
– Zgadza się, brak równowagi, ale to Lance Armstrong stwierdził. – To, co robi, działa, dopóki osiągamy tak dobre wyniki.
[W czasie badań] Wysiłki Armstronga, wciąż spokojne, stały się widoczne. Częściej wstawał, ramiona pracowały swobodnie, wykonując koliste ruchy, przypominające wiosłowanie. Nogi Lance’a pracowały w znajomej, wysokiej kadencji, która w telewizji sprawiała wrażenie, jakby odtwarzany film puszczono w szybszym tempie. Tutaj jednak można było zobaczyć moc każdego

naciśnięcia na pedał,

eksplozję kontrolowanej zwinnej siły. Przypominało to obserwowanie mistrza wagi średniej podnoszącego ciężki worek – bang, bang, bang. Łańcuch wirował, rower wydawał ciche trzaski, niczym dom nagrzany promieniami słońca. Armstrong zaczął się pocić.
Ferrari [włoski lekarz, obwiniany o podawanie sportowcom dopingu – red.] obserwował. Jego zdaniem prawdziwy dramat rozgrywał się wewnątrz. Serce Armstronga, które jest o jedną trzecią większe niż przeciętnego mężczyzny (i nieco za duże dla kolarzy, których serce się powiększa), zaczęło bić mocniej. Przy maksymalnej liczbie około 185 uderzeń na minutę serce przepompowywało krew Lance’a osiem razy na minutę. Co oznaczało, że pojedyncza czerwona krwinka dokonywała całego obiegu z serca do głównych arterii, do naczyń włosowatych mięśni, potem z powrotem do żył i do płuc, a następnie znów do serca – co siedem sekund. Siła, którą tworzył ten obieg, nie była duża – kolarze zwykle generują trzy razy większą w tak krótkim przepływie. Wyjątkowa jednak była stałość tej siły; uwidaczniało się to również w oczach Ferrariego. Po prostu Armstrong mógł dłużej jechać ostrzej niż jakikolwiek inny zawodnik.
Armstrongowi pomaga tajemnicza cecha – właściwie jego organizm nie produkuje kwasu mlekowego, czyli substancji, która powoduje zmęczenie mięśni, a ostatecznie ich kapitulację. Nawet gdy znajdzie się w czerwonej strefie, ciało Armstronga potrafi przerabiać kwas mlekowy daleko bardziej skutecznie niż organizmy innych kolarzy. Podczas wysiłku poziom mleczanu we krwi większości kolarzy osiąga dziesięć lub dwadzieścia. W ciągu dziesięciolecia współpracy Ferrariemu nie udało się podnieść poziomu mleczanu we krwi Armstronga powyżej sześciu. Nie wiadomo, czy jest to

biochemiczny fuks,

czy anomalia genetyczna, jednak jest to nieodparty fizjologiczny dowód, że Armstrong urodził się po to, aby zostać wytrzymałym sportowcem. Jak to żywo zilustrował Ferrari na kratkowanym papierze, silnik Armstronga może produkować więcej siły z mniejszym bólem.

 

 

Wydanie: 2005, 28/2005

Kategorie: Sylwetki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy