Fundusz Odbudowy musi poprzeć 307 posłów

Fundusz Odbudowy musi poprzeć 307 posłów

Napięcie między rządem a opozycją. Do końca kwietnia Sejm ma czas, aby ratyfikować Fundusz Odbudowy, czyli unijny program pomocowy dla gospodarek krajów członkowskich. Ale czy jest większość do jego zatwierdzenia? Poza tym – jaka to musi być większość? Zwykła czy dwie trzecie? Oto kłopot, przed którym stoją Jarosław Kaczyński, opozycja i konstytucjonaliści…

W tym sporze chodzi o politykę i pieniądze. Komisja Europejska przyznała Polsce w ramach Funduszu Odbudowy 58,1 mld euro. Na tę sumę złożą się granty i pożyczki.

Unia pożyczy pieniądze w imieniu państw członkowskich, więc zanim Fundusz Odbudowy zostanie uruchomiony, państwa członkowskie muszą go ratyfikować.

I tu zaczynają się schody, bo Zbigniew Ziobro i jego partia już zapowiedzieli, że będą przeciw. Kaczyński specjalnie się nie przejął, bo uznał, że opozycja i tak go w tej sprawie poprze. Tymczasem Platforma i PSL zaczęły stawiać warunki…

Warunki dotyczą Krajowego Planu Odbudowy. To plan, który każde państwo, które chce korzystać z Funduszu Odbudowy, musi przedłożyć Komisji Europejskiej do akceptacji. Jest to plan rządu, więc nie trzeba przestawiać go w Sejmie. Ale rząd już przedstawił zarys planu i opozycja uznała, że nie jest transparentny i że jest zbyt ogólnikowy. Z pozoru wydawać by się mogło, że na tym utyskiwania opozycji się skończą, jednak nie. Kartą przetargową okazuje się ratyfikacja Funduszu Odbudowy. Platforma i PSL ogłosiły już, że nie poprą ratyfikacji Funduszu Odbudowy. Z obawy, że pieniądze, które trafią do Polski, będą źle zagospodarowane.

Deklaracja części opozycji niekoniecznie musiała wstrząsnąć PiS, bo Kaczyński wciąż mógł liczyć, że ratyfikację Funduszu Odbudowy poprze Lewica, a może i kukizowcy.

Tymczasem okazuje się, że to wszystko może być za mało. I że PiS jest skazane na dogadanie się z PO.

Na czym polega problem? Gdzie jest haczyk?

Strona rządowa uważa, że do zatwierdzenia Funduszu Odbudowy wystarczy zastosowanie art. 89 konstytucji, który w ustępie pierwszym mówi: „Ratyfikacja przez Rzeczpospolitą Polską umowy międzynarodowej i jej wypowiedzenie wymaga uprzedniej zgody wyrażonej w ustawie, jeżeli umowa dotyczy – znacznego obciążenia państwa pod względem finansowym”. Dalej w ust. 3 czytamy: „Zasady oraz tryb zawierania, ratyfikowania i wypowiadania umów międzynarodowych określa ustawa”. Jeśli więc ostatecznie mielibyśmy się trzymać ustawy, to PiS do przegłosowania ratyfikacji Funduszu potrzebuje połowy głosów w Sejmie.

Ale eksperci wskazują coraz częściej, że ratyfikowanie Funduszu Odbudowy powinno odbyć się w zgodzie z art. 90 konstytucji. Co to znaczy? Otóż art. 90 ust. 1 głosi, że „Rzeczpospolita Polska może na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach”. A w ust. 2 czytamy: „Ustawa wyrażająca zgodę na ratyfikację umowy międzynarodowej, o której mowa w ust. 1, jest uchwalana przez Sejm większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz przez Senat większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów”.

Spór więc dotyczy tego, czy w przypadku Funduszu Odbudowy Polska wyraża jedynie zgodę na znaczne obciążenie finansowe, czy też przekazuje Unii kompetencje w „niektórych sprawach”, a konkretnie w sprawie zaciągania pożyczek.

O zdanie zapytaliśmy konstytucjonalistę prof. Marka Chmaja z SWPS. „Obecnie bardziej przekonuje mnie opcja z art. 90, ponieważ mamy do czynienia z nowymi kompetencjami w zakresie zaciągania zobowiązań finansowych – mówi. – Wspomniane kompetencje nie są jednostkowe, lecz stałe i będą przysługiwały organom unijnym. Zaciągnięte zobowiązania finansowe będą obciążać poszczególne państwa na podstawie decyzji organów Unii, a zatem mamy poszerzenie zakresu integracji poza ten zakres, który był określony w traktacie akcesyjnym. Dlatego zakładam, że takie poszerzenie zakresu integracji wymagałoby zgody udzielonej w trybie art. 90 konstytucji”.

Swoją opinią podzielił się z nami również dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.

„W ramach tzw. Funduszu Odbudowy rząd w szerokim zakresie zrzekł się na rzecz Unii Europejskiej części władzy suwerennej Rzeczpospolitej Polskiej. Rząd zgodził się, aby organy UE nakładały na Polskę podatki (recyklingowy), gdy zgodnie z art. 217 Konstytucji RP nakładanie podatków jest wyłączną kompetencją Sejmu. Rząd zgodził się, aby Komisja Europejska zaciągała pożyczki, których płatność obciąża Polskę (uzyskuje status dłużnika), co oznacza ingerencję w kompetencje Ministra Finansów do zaciągania pożyczek w imieniu Skarbu Państwa. Rząd zgodził się poręczyć pożyczki zaciągane przez Komisję Europejską na rzecz wszystkich innych państw EU, co oznacza ingerencję w kompetencje Rady Ministrów, Ministra Finansów, Banku Gospodarstwa Krajowego. Zmiany, na które zgodził się rząd, bezpośrednio i w rozległym zakresie ingerują w kompetencje organów państwowych Rzeczpospolitej Polskiej. Zmieniają stosunki konstytucyjne zachodzące między Polską a Unią Europejską i jako takie podlegają realizacji w przewidzianym na taką okoliczność trybie określonym w art. 90 Konstytucji RP„.

Taka wersja wydarzeń stanowi dla PiS problem, ponieważ z art. 90 konstytucji wynika, że opozycja może skutecznie blokować ratyfikację Funduszu Odbudowy i że nie da się jej przeprowadzić, pozyskując głosy mniejszych ugrupowań. W tym przypadku Jarosław Kaczyński jest więc skazany, by się dogadać z PO, zarówno w Sejmie, jak i w Senacie.

Owocnych rozmów.

 

fot. Piotr Cierkosz/Unsplash

Wydanie:

Kategorie: Z dnia na dzień

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy