Futbolowy zawrót głowy

Futbolowy zawrót głowy

Niemcy zarobią na piłkarskich mistrzostwach świata 6 mld euro

Piłkarskie mistrzostwa świata okażą się dla Niemiec dobrym interesem – zarobią na nich 6 mld euro. Tak wynika z obliczeń ekonomistów uniwersytetu w Bremie. Koszty zapewnienia bezpieczeństwa sportowcom i kibicom są jednak również ogromne.
Jak pisze magazyn „Stern”, federalny minister spraw wewnętrznych Wolfgang Schäuble na czas piłkarskiego święta wprowadził w kraju nieformalny stan wyjątkowy. Porządku będzie pilnować 100 tysięcy policjantów, 10 tys. pracowników prywatnych służb ochrony oraz 2 tys. żołnierzy Bundeswehry. Urzędnicy w Berlinie, Monachium i innych miastach obawiają się islamskich terrorystów, polujących na obcokrajowców neonazistowskich awanturników, nieobliczalnych szaleńców nożowników oraz chuliganów pseudokibiców, zwłaszcza z Polski. Według oceny miejscowych władz, zza Nysy i Odry może zjechać do Niemiec aż 20 tys. „rozrabiaczy”. Ta histeria wokół domniemanych polskich zadymiarzy osiąga groteskowe rozmiary. W mieście Celle planowano transmisję spotkań piłkarskich na wielkim ekranie ustawionym na miejscowej Starówce. Władze zrezygnowały jednak z tego pomysłu, gdy rozeszły się pogłoski, że wśród robotników sezonowych zbierających w okolicy szparagi mogą się znajdować polscy chuligani.
Brandenburski dziennik „Maerkische Allgemeine” wyraził opinię, że wśród chuliganów Polacy są nieoficjalnymi mistrzami świata, wyjątkowo skłonnymi do przemocy. W listopadzie 2005 r. w regularnej bijatyce w lesie pod Briesen polskie osiłki dotkliwie poturbowały niemieckich awanturników stadionowych. Policja lęka się, że teraz „gospodarze” spróbują rewanżu. Władze zapewniają, że nie zezwolą na trzecią połowę, czyli na burdy między pseudokibicami po zakończonym meczu. Czy jednak to się uda, nie wiadomo. W każdym razie Centralny Urząd Informacyjny ds. Operacji Sportowych w Neuss zgromadził dane osobowe ponad 7 tys. najbardziej krewkich pseudokibiców. Na niektórych granicach wprowadzone zostaną znów kontrole dokumentów, zniesione przez traktat w Schengen. Wielka Brytania zakazała 3,2 tys. swoich stadionowych zabijaków wjazdu na teren Niemiec – ci chuligani muszą oddać paszporty i meldować się na policji. Ale i tak angielscy stróże prawa, a także włoscy karabinierzy, będą w mundurach patrolować ulice i przede wszystkim dworce niemieckich miast. Oficjalnie mają tylko towarzyszyć swym miejscowym kolegom, jednak wobec sprawców ujętych na gorącym uczynku mają prawo użycia przymusu, a także, w uzasadnionych przypadkach, broni palnej. Do Niemiec zjechali prokuratorzy polscy, holenderscy oraz brytyjscy z informacjami o najbardziej rozwydrzonych chuliganach ze swych krajów. Francuski sędzia łącznikowy już rezyduje w Berlinie. Na Stadionie Olimpijskim prokuratorzy niemieccy czynią przygotowania do szybkich rozpraw sądowych. Awanturnicy będą w niektórych przypadkach skazywani w ciągu 24 godzin.
Władze nie szczędzą sił ani środków, aby zapewnić bezpieczeństwo podczas międzynarodowego festiwalu piłki nożnej. Federalny Urząd Kryminalny (BKA) ocenia zagrożenie zamachami ze strony islamskich ekstremistów jako bardzo wysokie. Wiadomo, że przywódcy Al Kaidy zachęcają „mudżahedinów” w Europie, aby przeprowadzili „od dawna oczekiwany” atak. Zamach podczas mistrzostw świata miałby, zdaniem policji, niezmierne symboliczne znaczenie, a także spowodowałby „wielką liczbę ofiar”. Niemieccy politycy nie zapomnieli koszmaru z 1972 r., kiedy to palestyńscy bojówkarze zmasakrowali olimpijczyków izraelskich w Monachium.
Według poufnego raportu BKA, najbardziej zagrożonych jest 21 meczów, w tym pierwszy pojedynek na boisku w dniu 9 czerwca oraz finał 9 lipca, wszystkie spotkania niemieckiej reprezentacji, ale także mecze Polaków, jako że Polska wzięła udział w wojnie w Iraku. Według ocen ekspertów, wielki zamach na przepełniony stadion, np. w Stuttgarcie, mógłby doprowadzić do tysiąca ofiar śmiertelnych i wielu tysięcy rannych.
Niemieckie MSW zarządziło więc pełne pogotowie. Przestrzeń powietrzną nad stadionami będą zabezpieczać alarmowe klucze myśliwców Luftwaffe typu Phantom. Maszyny czekają w gotowości do startu, jeśli tylko samoloty dalekiego rozpoznania typu AWACS zgłoszą podejrzane obiekty na niebie. Podczas szczególnie ważnych meczów wojskowe samoloty przechwytujące, tankujące w powietrzu, będą krążyć nad stadionami.
Stadiony mają stać się „najbezpieczniejszymi miejscami w Niemczech”, jak zapewnia bawarski minister spraw wewnętrznych, znany z polityki twardej ręki Günther Beckstein. Jeden policjant przypadnie na 35, najwyżej na 50 kibiców. Stadiony zostały zmienione w twierdze otoczone podwójnym wałem. W pierwszym przejściu w wysokim na 2 m płocie każdy kibic zostanie poddany kontroli jak na lotnisku. W drugiej elektronicznej „bramce” specjalne aparaty sprawdzą bilety, z których każdy jest imienny. Poprzez specjalny umieszczony w bilecie elektroniczny chip będzie można sprowadzić poprzez internet wszelkie informacje o wchodzącym na stadion, z numerem dowodu osobistego włącznie. Dzięki temu służby bezpieczeństwa będą wiedziały, kto siedzi w danym miejscu na trybunach. Liczne kamery wideo wyłowią i przybliżą twarze awanturujących się kibiców i pokażą je na umieszczonych na stadionie ekranach. Federalny Urząd Kryminalny postanowił prześwietlić licznych współpracowników FIFA, „od sprzedawcy kiełbasek aż po Franza Beckenbauera”, czy zasługują na certyfikat bezpieczeństwa. Ogółem procedurze tej poddanych zostanie 250 tys. ludzi. Sprawdzony zostanie nie tylko oficjalny rejestr skazanych, ale także tajne informacje, zgromadzone przez służby specjalne.
Organy państwowe dobrze chronią stadiony, natomiast nie ma możliwości zapewnienia pełnego bezpieczeństwa tłumom kibiców, którzy nie dostaną się na trybuny i będą oglądać mecze na ekranach w pubach i w ogródkach piwnych. Dyrektorzy Federalnego Urzędu Kryminalnego zdają też sobie sprawę, że mimo niezliczonych kamer wideo i policyjnych patroli nie uda się całkowicie kontrolować sytuacji na zatłoczonych alejach Hamburga czy Berlina. Pojawić się na nich mogą także neonaziści, skrajnie prawicowi bojówkarze, szukający swych ofiar zwłaszcza wśród obcokrajowców. Ostatnio mnożą się w Niemczech napady na cudzoziemców i ludzi o ciemniejszym kolorze skóry, wśród polityków zaś toczy się dyskusja, czy należy wyznaczyć regiony niebezpieczne (no-go-areas), zwłaszcza we wschodniej części kraju, w których cudzoziemcy nie powinni się pokazywać. Anetta Kahane, przewodnicząca Fundacji Amadeu Antonio (Angolańczyka, zakatowanego w 1990 r. w Eberswalde przez skinheadów), twierdzi, że do takich regionów należy wschodnie Przedpomorze, zachodnia Meklemburgia, a także berlińskie dzielnice Marzahn, Treptow, Hellersdorf czy Köpenick. „Jako człowiek o nieco odmiennym wyglądzie nie jechałabym kolejką z Berlina do Oranienburga”, twierdzi pani Kahane.
Władze twierdzą, że uczyniono „wszystko, co w ludzkiej mocy”, aby zapewnić bezpieczeństwo podczas międzynarodowego święta futbolu. Znając niemiecką solidność, można temu wierzyć.
Pozostaje mieć nadzieję, że wszystko odbędzie się pomyślnie, piłkarskie mistrzostwa świata zaś staną się „radosną, kolorową imprezą”, jak zapowiadał minister Schäuble.

 

Wydanie: 2006, 23/2006

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy