Gaz Kremla

Putin przechytrzył wszystkich, pozbywając się Czernomyrdina i Wiachiriewa

Władimir Putin rozszerzył sferę swej kontroli na imperium Gazpromu, zatrudniające przeszło 300 tys. osób, wydobywające jedną czwartą gazu świata i dające jedną czwartą wpływów do budżetu federalnego. Rem Wiachiriew, który – zgodnie z wyrażeniem znanego moskiewskiego komentatora – rządził firmą jak Ludwik XIV Francją, został zmuszony do przekazania fotela prezesa zarządu o 28 lat młodszemu Aleksiejowi Millerowi, wchodzącemu w skład petersburskiego zrzutu, który pojawił się w Moskwie w ślad za Putinem.
Nie tylko w Moskwie mówi się, że usunięcie premiera Michaiła Kasjanowa byłoby dla Putina znacznie łatwiejsze niż pozbycie się Wiachiriewa, za którym stały najsilniejsze grupy lobbingu w kraju. Dzięki nim Gazprom przekształcił się w

państwo w państwie,

rządzące się własnymi prawami. Firma powstała w 1992 r. na bazie zlikwidowanego Ministerstwa Gazownictwa ZSRR. „Zlikwidowany” minister, Wiktor Czernomyrdin, został jej pierwszym prezesem, zaś jego zastępcą b. wiceminister, Wiachiriew. Gdy w końcu 1992 r. Czernomyrdin stanął na czele rządu, pozostawił na gospodarstwie Wiachiriewa.
Premier czuwał, by interesy spółki nie zostały naruszone przez państwo. Także opanowana do 1999 r. przez komunistów Duma Państwowa była rzecznikiem Gazpromu. Podejmowała ustawy korzystne dla spółki. Próby zmian w Gazpromie podejmowane przez tzw. młodych reformatorów – Borysa Niemcowa, Anatolija Czubajsa i Siergieja Kirijenkę – komuniści utożsamiali z zamachem na Rosję i bronili monopolistycznej pozycji spółki jak niepodległości kraju. Do tej pory suma, jaką wydał Gazprom na tworzenie sprzyjającego klimatu, pozostaje tajemnicą.
Putin musiał działać ostrożnie. W ub.r. dokonał w Radzie Dyrektorów przetasowań, zmieniających układ sił na korzyść Kremla. Umożliwiło to zmianę przewodniczącego Rady Dyrektorów. Na miejsce Czernomyrdina przyszedł zastępca administracji prezydenta, Dmitrij Miedwiediew. Akcji Putina sekundowały media, atakujące porządki panujące w Gazpromie. Opisywano przekręty, którym sprzyjała nieprzejrzystość pozostającej poza kontrolą spółki. Wyliczano najbliższych krewnych Czernomyrdina, Wiachiriewa i innych topmenedżerów Gazpromu, zatrudnionych na intratnych stanowiskach. Mimo to jeszcze w środę uważano, że Rada Dyrektorów przedłuży Wiachiriewowi kontrakt – jeśli nie o rok, to przynajmniej o miesiąc. Do walnego zgromadzenia akcjonariuszy.
Ale Putin nie zamierzał czekać. W maju dokonał godnej najwyższego podziwu zagrywki. Wysłał Czernomyrdina do Kijowa. Argumentacja była bez zarzutu: nikt lepiej niż Wiktor Stiepanowicz nie jest w stanie poprawić stosunków między Rosją i Ukrainą. Czernomyrdin otrzymał nie tylko posadę ambasado-ra, ale także stanowisko specjal-nego przedstawiciela prezydenta ds. rozwoju kontaktów gospodarczych. Nikt wówczas nie podejrzewał, że

nominacja ma drugie dno.

Wiachiriew został pozbawiony wieloletniego patrona, obrońcy i wreszcie wspólnika. Symbolicznie do zmiany prezesa Gazpromu doszło w momencie, gdy samolot z Czernomyrdinem wylądował na kijowskim lotnisku Boryspol. Uważany za zawodnika wagi superciężkiej Wiktor Stiepanowicz znalazł się na deskach po sprytnym ciosie Putina.
Podobnie jak w przypadku zmiany ministrów siłowych, rozstrzygnięcie w Gazpromie do ostatniej chwili pozostało w tajemnicy. Nazwisko Millera – dawnego podwładnego Putina w administracji Petersburga, dotychczasowego wiceministra energetyki – zaskoczyło wszystkich.
Ekipa petersburska musiała walczyć nie tylko z układem w Gazpromie, lecz także rywalizować z mającą wciąż wpływ na Kremlu tzw. Rodziną, kojarzoną z Jelcynem. „Rodzina”, która przegrała już kilka rund – m.in. obsadę resortów siłowych – potraktowała starcie o Gazprom prestiżowo. Najczęściej wymienianymi kandydatami na nowego prezesa spółki byli wicepremier Wiktor Christienko i szef administracji prezydenta, Aleksandr Wołoszyn. Obydwaj należą do starego układu władzy. Sensacyjnego posmaku temu wątkowi dodaje fakt, że na dwa dni przed zebraniem Rady Nadzorczej rosyjski „Air Force One” wywiózł Jelcyna i jego zaangażowaną politycznie córkę, Tatianę Diaczenko, na co najmniej półtora tygodnia do dalekich Chin. Obydwoje dowiedzieli się o posunięciu Putina

w luksusowej willi
nad Morzem Żółtym.

Jakby tego było mało, główny i dotychczas nie tknięty przez Kreml oligarcha „Rodziny”, Roman Abramowicz – gubernator Czukotki, właściciel kampanii naftowej Sibnieft, sporej części rosyjskiego aluminium i przeszło 20% akcji Aerofłotu – w rozstrzygających o losie Gazpromu dniach został poproszony do prokuratury na przesłuchanie w sprawie domniemanych nieprawidłowości przy prywatyzacji Sibniefti.
Zmiana w Gazpromie uczyni tę firmę przezroczystą dla Kremla, umocni jej kontrolę ze strony ekipy Putina. Rola polityczna spółki nie zmniejszy się. Przeciwnie. Gazprom będzie jeszcze ostrzejszym narzędziem używanym w polityce zagranicznej. Spółka będzie aktywniej sprzyjała zacieśnianiu kontaktów Rosji z UE. O zaniechaniu planów budowy tzw. drugiej nitki gazociągu Jamał-Europa Zachodnia i omijającego Ukrainę łącznika gazowego wzdłuż wschodniej granicy Polski nie ma mowy. Najbliższy sojusznik Rosji – Białoruś – nadal będzie uzyskiwać gaz po zdecydowanie niższych cenach niż Ukraina. Gaz pozostanie efektywnym elementem polityki Moskwy wobec jej sąsiadów ze Wspólnoty Niepodległych Państw.
Gubernatorzy, deputowani, oligarchowie, telewizja, ministrowie siłowi, Gazprom. Kto następny do konsolidacji?

 

Wydanie: 2001, 23/2001

Kategorie: Wydarzenia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy