Gdyby Rokita…

Gdyby Rokita był Lepperem, to jego wystąpienie z piątku 18 lutego w Sejmie, w debacie o informacji prezesa IPN, Leona Kieresa, byłoby pokazywane we wszystkich telewizjach w naszym kraju. Na okrągło. Nie tylko dlatego, że typowany na przyszłego premiera zachowywał się kuriozalnie, wręcz paranoicznie. Groził serdecznym paluszkiem niewidzialnym wrogom, wymachiwał pięścią wrogom widzialnym, miał mimikę godną bohatera filmu „Dyktator” Charliego Chaplina. Oto materiał znakomicie ilustrujący hasło „sejmowe zoo”. Gdyby to był Lepper, miałby w następnym tygodniu w telewizji publicznej i komercyjnych zręcznie zmontowany teledysk pod hasłem „Patrzcie ludzie, jaki to pajac”. Ale to był Jan Maria Rokita. Na Rokitę jest w mediach elektronicznych okres ochronny.
Gdyby Rokita był Lepperem, jego pamiętne piątkowe wystąpienie byłoby cytowane we wszystkich telewizjach i rozgłośniach radiowych w całym kraju. Na okrągło. Bez retuszu, z cwanym montażem. Patrzcie ludzie i słuchajcie tego ignoranta, tego buca, tego za przeproszeniem „polytyka”, który jawnie lekceważy państwo. Szydzi z ustawodawstwa. Z prawa, które sam w parlamencie przegłosował. Którego, burak jeden, nie zna. Albo znać nie chce. Nie wie kmiotek, co to jest ustawa o ochronie danych osobowych. Nie wie, jak ją należy stosować. Nie rozumie, chamidło jedne, że dura lex, sed lex. Zresztą skąd ma wiedzieć, kiedy do szkół nie chodził. Na renomowane uniwersytety, na fakultety prawa za wysoko mu było.
Gdyby Rokita był Hausnerem, Donald Tusk ostro wezwałby go do porządku. Pan obraziłeś kobietę, po męsku zagrzmiałby Tusk, jak wtedy, podczas ostrej polemiki z posłanką Zytą Gilowską. Prawie z piąstkami rzuciłby się w obronie czci i honoru niewieściego. Bo każdy kulturalny człek wie, że w Sejmie kobiet obrażać nie wolno. To czyn niegodny prawdziwego mężczyzny. Ale na Jana Marię Rokitę w naszym parlamencie okres ochronny jest. Ten lider propaństwowej Platformy Obywatelskiej, posiadacz dyplomu ukończenia studiów prawniczych na Uniwersytecie Jagiellońskim, może sobie szydzić z pani minister Ewy Kuleszy. Bo jakaś tam minister śmie „najnowszą historię Polski, problem UB, totalitaryzmu, rozwiązać przy pomocy ustawy o ochronie danych osobowych”. Śmie przedstawiać wstępne wyniki kontroli w IPN, wskazujące na zaniedbania, naruszenie prawa w tej instytucji. Wara ci, minister, od przenajświętszego IPN. Do garów! Pilnuj, szewcze, swego kopyta! Od spraw wielkich jest pan poseł Rokita. I jego grożący paluszek. Bicz przyszłego premiera RP.
Gdyby Rokita był Bronisławem Cieślakiem i w czasie debaty skrytykował choć odrobinę minister Ewę Kuleszę, miałby opór we wszystkich mediach w całym kraju. Na okrągło byłby krytykowany przez wszystkich propaństwowców i moralistów. Za to, że śmie atakować panią minister Ewę Kuleszę, a każdy człowiek w naszym kraju wie, wiedzieć musi, że pani minister jest z nadania AWS. I jej krytyka jest zwykłą zemstą obozu postkomunistycznego na wzorowym urzędniku państwowym, który wbrew panującej w mediach politycznej poprawności ośmielił się skontrolować instytut będący pod specjalnym nadzorem mediów, dążących do powszechnej lustracji. Ale pan poseł Rokita, wybitny polityk i propaństwowiec, może więcej. Może nawet znacznie więcej, bo jego tylko w „Wyborczej” Ewa Siedlecka może skrytykować, i to na 20. stronie.
Pan poseł Rokita może. Drwić z prawa. Jesienią, kiedy koalicja IV RP śledczej będzie miała większość, może zmienić nawet konstytucję. I wtedy dopiero będzie mógł.

Wydanie: 09/2005, 2005

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy