Gdzie jest ten front?

Kuchnia polska

A więc, jak mówi ludowa piosenka, „poszli na bój chłopce nasze”.
Nasze oddziały włączyły się w wojnę w Afganistanie. Jest pewną zagadką, z kim właściwie będą tam walczyć, skoro – jak słyszymy – siły talibów zostały już w Afganistanie złamane, jednak cel naszej ekspedycji okryty jest tajemnicą wojskową, którą należy uszanować. Nie jadą do Afganistanu żadni inni nowi członkowie NATO, tylko my jedni. Czy ktoś jednak słyszał, aby Czesi na przykład albo Węgrzy znaleźli się kiedykolwiek pod Somosierrą lub walczyli z Murzynami na San Domingo?
Amerykańscy analitycy ogłosili niedawno, że istnieje obecnie na świecie siedem punktów zapalnych, w których wybuchnąć mogą konflikty zbrojne o znaczeniu większym niż tylko regionalne, zaś amerykańscy stratedzy zastanawiają się, kto powinien obecnie stać się obiektem operacji wojskowej: Somalia czy raczej Irak, i na wszelki wypadek niewielki kontyngent wojskowy pojawił się już na Filipinach.
Tak więc początek XXI wieku prezentuje się raczej barwnie. Nie wiadomo, czy jest to zapowiedź dalszego biegu stulecia, czy też dowód na to, że wkraczając w nie, wleczemy za sobą tren przestarzałych, anachronicznych poglądów i metod, z których pewnego dnia zdolni będziemy się otrząsnąć.
Ponieważ jestem optymistą, opowiadam się raczej za tą drugą wersją, chociaż – przyznaję – niewiele jest na to przekonywujących dowodów. Nadal bowiem dominującym stylem myślenia w polityce jest stanowisko, że jedynym godziwym sposobem urządzenia świata jest ukształtowanie go na modłę zachodniej demokracji liberalnej, a jedynym skutecznym sposobem, aby to osiągnąć, jest bądź przekupienie, bądź też zbombardowanie tych, którzy mają co do tego wątpliwości.
Otóż wyznawcom tego stylu myślenia, których mamy zdecydowaną większość, chciałbym polecić wysoce pouczającą lekturę. Jest nią wydana niedawno książka prof. Janusza Daneckiego pt. „Arabowie”. Książka ta, napisana przez akademickiego naukowca, nie ma żadnych intencji politycznych, a więc nie interesuje jej kwestia, w jaki sposób należy rozwiązywać konflikty, które – tak się składa – są obecnie w przeważającej części konfliktami pomiędzy cywilizacją chrześcijańskiego Zachodu a krajami muzułmańskimi. Przedmiot jej stanowi natomiast próba opisania świata arabskiego razem z jego historią, literaturą oraz kulturą, i to opisania w sposób szczególny. Danecki bowiem w zaiste zadziwiający sposób zdołał wyzwolić się spod ciśnienia wzorców, w myśl których autorzy – pisząc nawet najbardziej wnikliwie o kulturach innych niż nasza – nie potrafią mówić o nich inaczej niż jako o kulturach egzotycznych, dziwacznych, osobliwych, które może należy uszanować, ale nieźle byłoby je także nieco ulepszyć, to znaczy upodobnić do naszych wyobrażeń.
Danecki nie widzi nie tylko takiej możliwości, ale i potrzeby. Pokazuje świat arabski jako pełnowartościowy i integralny, który sam i na swój sposób musi uporać się ze swymi kłopotami. Owszem, widzi on, że świat ten biednieje, czego przyczyny leżą zarówno w nim samym, jak i właśnie w ingerencji białego człowieka, wyjściem z sytuacji nie wydaje mu się jednak żadną miarą nasilenie tej ingerencji. Na co zresztą opisany przez Daneckiego świat arabski wydaje się u swoich najgłębszych podstaw myślowych impregnowany i zgoła niepodatny.
Za podstawę tego świata Danecki przyjmuje arabski idealizm, który utożsamia z „wszechpotężnym myśleniem życzeniowym. Mało powiedziane! Świat arabski nie myśli życzeniowo, lecz życzenia uważa za rzeczywistość. I tak dzieje się od wielu wieków”. Ma to skutki rozmaite. „Kiedy Saddam Husajn stwierdził, że Amerykanie przegrali z nim wojnę, to znaczy, że Amerykanie rzeczywiście ją przegrali”. Mimo że jedność dzisiejszego świata arabskiego jest wysoce problematyczna, Arabowie wierzą jednak, że ona istnieje. „Kiedy rządy krajów arabskich opowiadały się przeciwko Saddamowi Husajnowi i Mu’ammarowi al-Kaddafiemu, sami Arabowie, w tym również przeważająca część intelektualistów, byli po stronie tych potępionych przywódców”.
Nie wydaje się, aby wchodzenie w ten świat życzeniowego idealizmu nie tylko z naszymi argumentami, ale i z naszymi czołgami mogło doprowadzić do jakichkolwiek istotniejszych przeobrażeń. Nie przeobraziła również świata arabskiego zachodnia ekspansja gospodarcza w poszukiwaniu ropy naftowej. „Nafta sprawiła, że świat arabski żył z dochodów rentierskich, a więc opierał swoją egzystencję na nagromadzonym kapitale, sam niczego nie tworząc”, co pogłębiło jego nędzę i zacofanie.
Cytuję tu na wyrywki sprawy najbardziej współczesne i znane. U Daneckiego spotkać można jednak fragmenty doprawdy zdumiewające, jak na przykład opis rządów arabskich w hiszpańskiej Andaluzji w VIII-XI w. naszej ery, gdzie „w arabskiej Hiszpanii powstawała oryginalna kultura, mieszcząca się w ramach tak typowej dla arabskiego islamu otwartości i syntezy kulturowej”. Otwartość jako cecha islamu! – brzmi to w kontekście obiegowych dziś opinii wręcz zdumiewająco. A jednak Arabowie uznali po prostu Hiszpanię, a zwłaszcza Andaluzję za zapowiedź koranicznego raju; głównie z racji jej bujnych ogrodów, zaprowadzili tu więc rządy oparte na tolerancji i współpracy kultur, w których uczestniczyli nie tylko zajmujący półwysep i pokonani przez Arabów Wizygoci, ale także Żydzi i Słowianie, potomkowie przywożonych tu słowiańskich niewolników, którymi handlowano przed przyjęciem chrześcijaństwa przez kraje europejskiego Wschodu.
A więc i taka możliwość mieści się w ramach arabskiego idealizmu życzeniowego.
Danecki nie odnosi się wprost do pytania, czy nakazy religii i obyczaju Arabów zawierają w sobie jakieś szczególne przesłanki, na gruncie których rodzi się okrucieństwo, egzekwowane jako prawo koraniczne, albo też po prostu zbrodniczy terroryzm, z którym mamy obecnie do czynienia. Rozumie zapewne, że stawiając takie pytanie, można by również zapytać, czy nakazy i obyczaje chrześcijaństwa nie zawierają w przypadkiem podobnych trujących pierwiastków, skoro na gruncie tej cywilizacji powstały Oświęcim, Kołyma i bomba nad Hiroszimą?
Nasi chłopcy jadą na front. Ciągle jednak dręczy mnie pytanie, gdzie on przebiega naprawdę?

 

Wydanie: 04/2002, 2002

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy