Gdzie jest ta wiosna?

Gdzie jest ta wiosna?

Czy zimno będzie aż do czerwca

Europa nie może się doczekać wiosny. Długa zima dała się we znaki nawet Hiszpanom. W okolicach Walencji lodowate wiatry zaczęły szaleć akurat w czasie zbiorów pomarańczy.
W Szwajcarii i Bawarii zapanował śnieżny chaos i w ciągu jednego dnia spadło 54 cm śniegu – najwięcej od czasu rozpoczęcia pomiarów w 1931 r. W Niemczech przypominane są przysłowia ludowe, że jaki początek wiosny, takie będzie również całe lato.
W Polsce zwłaszcza nocne temperatury przypominają raczej styczeń, a nie marzec. Niepokój wzbudziła oparta na danych amerykańskich prognoza popularnego dziennika „Fakt”, że w tym roku nie będzie wiosny, zimna i pluchy należy zaś oczekiwać do czerwca włącznie. W Niemczech specjaliści ostrzegają, że takie

długoterminowe prognozy nie są poważne.

Telewizyjny meteorolog, Jörg Kachelmann, twierdzi, że ten, kto teraz przepowiada pogodę na lato, postępuje tak jak człowiek usiłujący przewidzieć wyniki wyborów do parlamentu, które odbędą się za 18 lat. Także wszelkie mądrości ludowe są niewiele warte.
Są jednak powody, by sądzić, że obecny rok będzie czasem anomalii pogodowych, być może zimnego lata. Uwagę zwracają zwłaszcza wysokie temperatury w regionach arktycznych. W stacji Koldewey, najdalej na północ położonym osiedlu na Spitsbergenie, oddalonym 1,2 tys. km od bieguna północnego, panowały najwyższe temperatury stycznia od czasu rozpoczęcia w tym regionie pomiarów 15 lat temu. Termometry pokazały plus 6,5 st. zamiast „normalnych” minus 12. Temperatura stycznia była tu o 10 stopni wyższa od przeciętnej, podobnie zanotowano trzy razy więcej opadów. Prawdziwa wiosna zapanowała na Grenlandii. 2 marca w Siumut na północ od grenlandzkiej stolicy Nuuk termometr pokazał 14,7 st.
Naukowcy amerykańskiej agencji kosmicznej NASA oraz Uniwersytetu Stanu Kansas na podstawie zdjęć satelitarnych doszli do wniosku, że szybkość topnienia lodów Grenlandii w czasie ostatnich pięciu lat prawie się podwoiła. Tylko w 2005 r. wielka wyspa utraciła co najmniej 150 km sześciennych lodu, czego jeszcze przed kilku laty nikt nie mógł sobie wyobrazić. Kiedy Arktyka pozbywa się śniegu i lodu, promienie słoneczne nie odbijają się już od bieli, lecz ogrzewają ciemniejsze przecież morze, proces zmian klimatycznych w tym regionie nabiera dynamiki.
Paradoksalnie wyższe temperatury w regionie arktycznym

mogą oznaczać chłód dla Europy.

Ciepła Arktyka prawdopodobnie oznacza bowiem osłabienie oscylacji północnoatlantyckiej, czyli wielkiego systemu cyrkulacyjnego, wprawianego w ruch przez różnice ciśnienia między niżem islandzkim a wyżem azorskim. W ostatnich latach panowała faza dodatnia – cyrkulacja była silna i zimą wilgotne, ciepłe oceaniczne powietrze napływało do północno-zachodniej Europy. W tym roku jednak zaczęła się faza ujemna i do tej części naszego kontynentu wdzierało się zimne polarne powietrze przemieszczające się z bieguna północnego przez Morze Grenlandzkie. Konsekwencją jest obecna długa zima.
W każdym razie anomalie pogodowe zapowiadane są dla innych części świata. Zastępca sekretarza generalnego ONZ ds. humanitarnych, Jan Egeland, ostrzega, że tegoroczny sezon huraganów atlantyckich może być jeszcze gwałtowniejszy niż tragiczny sezon 2005 r., który wygenerował aż 27 sztormów tropikalnych. 15 spośród nich przerodziło się w huragany na pełną skalę – te kataklizmy zabiły 3 tys. ludzi w Ameryce Środkowej i w stanach USA nad Zatoką Meksykańską oraz spowodowały straty oceniane na dziesiątki miliardów dolarów.
Amerykańskie Centrum Prognoz Klimatycznych, będące częścią federalnej agencji National Oceanic and Atmospheric Administration, przewiduje, że dodatkowy impet sezonowi huraganów nada La Nina, gigantyczny system chłodnej wody i powietrza, który obecnie tworzy się na Oceanie Spokojnym u wybrzeży Ameryki Południowej.
Światowa Organizacja Meteorologiczna z siedzibą w Genewie w komunikacie prasowym stwierdziła, że obecnie La Nina (co znaczy: mała dziewczynka) tworzy się w bezprecedensowy sposób tak wcześnie i szybko, że nie sposób przewidzieć, jak długo potrwa i jakie będą jej konsekwencje. Zazwyczaj La Nina występuje przez 12 miesięcy, chociaż może skończyć się dopiero po dwóch latach. Przeciwieństwem La Niny jest El Nino (dzieciątko), system mas ciepłego powietrza i oceanu. Pojawia się zazwyczaj w grudniu, w okresie Bożego Narodzenia, toteż rybacy nazwali go tak od Dzieciątka Jezus.
Te naturalne fenomeny ostatnio występują częściej i są intensywniejsze,

co niektórzy łączą z globalnymi zmianami klimatu.

Skutki tych zjawisk są dalekosiężne. La Nina zazwyczaj powołuje susze w południowo-zachodnich stanach USA i w zachodniej części Ameryki Łacińskiej oraz wyjątkowo obfite opady w Australii, Indonezji i Malezji. Następstwem potężnej La Nina mogą być także intensywniejsze monsuny w południowej Azji oraz fala chłodów w Afryce Zachodniej i Południowo-Wschodniej oraz na Półwyspie Koreańskim. Konsekwencją El Nino są katastrofalne susze, panujące obecnie w Dżibuti, Etiopii, Kenii, Somalii i Tanzanii. Brak jednak pewnych ustaleń, jaki wpływ oba te fenomeny mają na klimat Europy. Globalne zaburzenia pogodowe są prawdopodobne, lecz my możemy tylko czekać na to, co przyniosą wiosenne i letnie miesiące.

 

Wydanie: 11/2006, 2006

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy