Gdzie są nasze mieszkania?

Gdzie są nasze mieszkania?

Zaufali deweloperowi, bo w radzie nadzorczej zasiadał szanowany radny SLD. Stracili milion złotych

Na te mieszkania zadłużyli się u bliskich, zaciągnęli kredyty w bankach, wyskrobali ostatnie ciułane przez całe życie pieniądze. Widzieli mieszkania już w snach. Jasne, przeszkolone z tarasem wychodzącym na południową stronę, żeby złapać więcej słońca, przy uliczce Oboźnej, w centrum Elbląga. Obok skwerek, gdzie można przysiąść na ławeczce, wyprowadzić psa. Jedni chcieli kupić je dla dzieci, inni zamierzali zafundować sobie na starość odrobinę luksusu. Dziś czują się oszukani łącznie na milion złotych przez Towarzystwo Budowlane „Śródmieście”, miejscowego dewelopera, i nie wierzą już w żadną sprawiedliwość. W ich mniemaniu nawet przygotowywany proces przeciw Teresie S., prezesowi zarządu towarzystwa, niewiele tu zmieni.
Na spotkanie z kilkunastu najbardziej pokrzywdzonych osób przyszły tylko cztery. Reszta nie ma już nadziei albo zwyczajnie się boi. Elbląg to mała społeczność, wszyscy tu się znają i łatwo stracić pracę. Najbardziej odważne są kobiety. Siedzimy w starym mieszkanku Anny Jocz, jednej z poszkodowanych, i przeglądamy papiery.
– Oprócz strat finansowych najgorsze jest lekceważenie, nikt nie chce nas słuchać. Ani w Elblągu, ani w Gdańsku nie udało nam się znaleźć adwokata. Obeszliśmy już dziesięciu prawników, wszyscy dają nam do zrozumienia, że nie mamy szans. Nieraz czujemy się tak, jakbyśmy to my byli winni…- mówi pani Anna.
Wanda Orłowska, pracownica banku, mieszkanie kupowała dla córki, którą wychowuje sama. Teraz spłaca kredyt po tysiąc złotych miesięcznie, a przyszłość jej dziecka zawisła w próżni.
– Tego dewelopera polecił mi kolega – opowiada. – Mówił, że firma jest pewna, bo w radzie nadzorczej zasiada Janusz Nowak, szef klubu radnych SLD i wiceprzewodniczący, a dziś przewodniczący Rady Miasta z ramienia tej partii. Osoba znana, publiczna, jak można było nie zaufać.
Na ten lep złapało się wielu. Grzegorz Makowski zaufał nawet do tego stopnia, że sprzedał stare mieszkanie. Gdy nie otrzymał nowego, o mało nie skończył na bruku. Teraz, w wieku 55 lat, zaczyna życie od nowa.
– Wie pani, jak się czuje człowiek oszukany, który przez pół roku tułał się bez adresu i musiał zadłużyć się na starość, aby gdzieś głowę przytulić. Straciłem zdrowie i całą ochotę do życia, a ulicę Oboźną omijam z daleka, nawet do pracy tamtędy nie chodzę, choć mam po drodze – mówi.

Jak wydoić uczciwych

Najpierw w 1991 r. powstało Przedsiębiorstwo Budowlane Elbrol, w którym Janusz Nowak i Mieczysław D. mieli większość udziałów. Byli też członkami zarządu firmy (Janusz Nowak był dyrektorem tego zarządu do końca kwietnia 2002 r.). W 1993 r. Mieczysław D. zrezygnował z funkcji członka zarządu i został prezesem rady nadzorczej.
W 1996 r. Nowak i D. postanowili założyć firmę deweloperską. W ten sposób powstało Towarzystwo Budowlane „Śródmieście” z kapitałem początkowym 4,2 tys. zł (84 udziały po 50 zł). Jednoosobowy zarząd tej firmy objęła Teresa S., panowie Nowak i D. szybko zostali większościowymi udziałowcami firmy, weszli też w skład rady nadzorczej.
Od początku obydwie firmy stanowią swoisty system naczyń połączonych. Elbrol jest głównym wykonawcą TBŚ, jedną z księgowych w TBŚ w okresie 2000-2001 zostaje żona Mieczysława D. Z początku prace idą wartko. W 1998 r. oddano dwa bloki przy Bałuckiego, następne buduje się przy ulicy Przyjaźni, zaczęto też inwestycję na Oboźnej, całość planowano tam ukończyć w 2001 r.
Pierwsze symptomy kryzysu pojawiły się w 1999 r. Informacje o tym można znaleźć chociażby w sprawozdaniu z działalności zarządu TBŚ. Pogorszenie rentowności spółki stwierdza też zatrudniony przez firmę audytor, który zaleca zwiększenie kapitałów własnych spółki. Gdyby wówczas odpowiednio zareagowano, może nie byłoby późniejszej katastrofy. Tymczasem wiele energii wkładano w to, aby złą kondycję firmy zataić przed zainteresowanymi.
– Starannie ukrywano przed nami wszelkie informacje, utrudniano kontakty, zasłaniając się ochroną danych osobowych. W kółko powtarzano nam, że przestoje wynikają z tego, iż klienci nie płacą, co oczywiście było kłamstwem. Ludzie wpłacali, a pieniądze się ulatniały. Kiedy w 2002 r. wybudowano wreszcie piwnice pod moją klatkę, ucieszyłam się tak, że dołożyłam jeszcze na garaż, zostałam omotana bez najmniejszych skrupułów – mówi Wanda Orłowska, a Grzegorz Makowski dodaje, że do końca zapewniano go, iż firma otrzyma kredyt.
Nawet gdy w czerwcu 2002 r. upadł Elbrol, nadal podtrzymywano zmowę milczenia wokół TBŚ. Janusz Nowak w wywiadzie udzielonym pismu „Tydzień w Elblągu” zataił nazwę dewelopera będącego największym dłużnikiem firmy (chodziło oczywiście o TBŚ). Wcześniej wycofał się z zagrożonej spółki, odsprzedając udziały.
Kto wie, jak długo trwałby proceder werbowania nowych, naiwnych klientów, gdyby poszkodowani jesienią ub.r nie złożyli w Prokuraturyze Rejonowej w Elblągu zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Wówczas zarząd TBŚ 15 grudnia 2003 r. niezwłocznie złożył wniosek o upadłość. Ostatecznie sąd gospodarczy ogłosił upadłość firmy na początku marca 2004 r., mimo informacji poszkodowanych o trwającym przeciw niej dochodzeniu prokuratorskim.
Kiedy w 1996 r. powstawał TBŚ, Janusz Nowak i Mieczysław D. mieszkali w blokach, dziś zajmują elegancką bliźniaczą willę na znanym osiedlu. Obydwaj wynajmują też mieszkania kupione od TBŚ przy ulicy Oboźnej (Janusz Nowak jest właścicielem dwóch, Mieczysław D. – trzech) w trzech klatkach, które dziwnym trafem udało się zbudować.
– Autentycznie współczuję tym ludziom – mówi Janusz Nowak – ale ja jestem taką samą ofiarą jak oni. TBŚ zalegała z opłatami na rzecz Elbrolu na ponad 2 mln zł, przez co straciłem swoją firmę… Spłacam też ok. 200 tys. zł kredytu, ot, taki ze mnie bogacz…

Zdziwienie przewodniczącego

Gdy 17 lutego tego roku wybierano Janusza Nowaka na przewodniczącego Rady Miasta Elbląga, pięć pokrzywdzonych osób nadesłało pismo z protestem, zarzucając Nowakowi, że jako ówczesny członek rady nadzorczej TBŚ ponosi odpowiedzialność za długi i upadłość firmy. List odczytano publicznie na forum rady, a wzburzony przewodniczący oskarżył jego autorów o pomówienie. Jeszcze w marcu zapytany przez dziennikarzy twierdził, że o wyrok jest spokojny…
Sąd rejonowy 7 października tego roku uznał jednak, że elblążanie nie pomówili przewodniczącego Rady Miasta…”Oskarżeni nie przekroczyli granic dozwolonej krytyki”, stwierdzono w uzasadnieniu wyroku.
– Bardzo zdziwiła mnie postawa sądu – przyznał Janusz Nowak po ogłoszeniu decyzji. Równie zdziwiony był także, gdy padło pytanie o jego działalność w radzie nadzorczej.
– Pełniłem tę funkcję jedynie społecznie, a w posiedzeniach rady brałem udział tylko do końca 2000 r., później już nie. Zestawienia finansowe nie wskazywały wtedy na to, że coś jest nie w porządku – zapewniał. Tymczasem poszkodowani dysponują dokumentami, które dowodzą, iż pełnił tę funkcję o wiele dłużej.
Jedna z nich, Alicja Rojek-Oleńska, nie wytrzymała i po procesie powiedziała przewodniczącemu w twarz na korytarzu – Sam fakt, że był pan w radzie nadzorczej, zobowiązuje do interesowania się sprawami firmy. Najpierw ogłosił pan upadłość Elbrolu, potem upadło TBŚ, a za pół roku pewnie pan wstanie i ogłosi upadłość miasta Elbląg…
Internauci na stronie Elbląskiej Gazety Internetowej też nie oszczędzają przewodniczącego:
„Nowak, oddaj moje pieniądze! Wstyd dla SLD za takiego przewodniczącego! Nieźle się urządziliście!”
Tylko jeden z nich jest bardziej wyrozumiały: „A tak naprawdę to co ten Nowak zrobił złego – dziwi się – oprócz tego, że miał pecha być członkiem rady nadzorczej TBŚ, spółki, co upadła jak wiele innych w tym kraju”.
Janusz Nowak, chociaż się zarzeka, że współczuje pokrzywdzonym, darować im wystąpienia na forum rady bynajmniej nie zamierza. Wciąż domaga się przeprosin. Jego zdaniem, granice krytyki zostały przekroczone, a on jest niewinny, gdyż nawet prokuratura nie dopatrzyła się jego związku z upadłością TBŚ.

Brak wrażliwości i złe prawo

Właściwie nie wiadomo, co stało się z pieniędzmi wpłacanymi przez klientów. Elbrol w chwili upadłości miał ponad 7 mln zł długu. Zalegał z opłatami na rzecz Urzędu Skarbowego, ZUS, Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Długi TBŚ wynoszą ok. 3 mln zł.
Jedynym majątkiem pozostawionym przez firmę są wspomniane wyżej piwnice, które nie pokryją nawet roszczeń banku posiadającego na nie zabezpieczenie hipoteczne.
Pechowi klienci firmy jako wierzyciele trzeciej kategorii nie mają szans na odzyskanie ani złotówki, są na szarym końcu kolejki. Anna Jocz, która zerwała umowę z TBŚ już w grudniu 2002 r., ma nawet pozytywny wyrok sądu w tej sprawie. Co z tego, kiedy komornik nie miał z czego ściągnąć należności.
Artykuł 2. prawa upadłościowego mówi wyraźnie: „Postępowanie należy prowadzić tak, aby roszczenia wierzycieli mogły być zaspokojone w jak najwyższym stopniu (…)”. – Tymczasem syndyk uwinął się szybko, zgasił światło, obojętny na naszą krzywdę – skarżą się ludzie.
Tam przecież wiele robót już wykonano, są piwnice pod dwie klatki, doprowadzono media, wystarczyło tylko pociągnąć mury wzwyż – wtrąca Wanda Orłowska.
Gdyby Janusz Nowak jako przewodniczący rady miasta miał więcej wrażliwości społecznej, to zamiast procesować się z oszukanymi, starałby się im jakoś pomóc. Jednak na to nikt tu w Elblągu nie liczy. Sam zainteresowany zresztą twierdzi, że to niemożliwe. Pozostaje jeszcze proces przeciwko zarządowi TBŚ, czyli Teresie S. Lecz praktyka wskazuje na małą skuteczność takich procesów, o czym doskonale wiedzą adwokaci. Choć odmówili usług pokrzywdzonym, to skwapliwie podjęli się obrony Teresy S.
„Wierzyciel musi nie tylko wyłożyć koszty, ale również wykazać w procesie, co nie jest rzeczą łatwą, niedołożenie należytej staranności przez członków zarządu. Nawet jeśli mu się to uda, po latach spędzonych w sądach może się okazać, że taki zarządca nie posiada żadnego majątku”, analizuje podobne przypadki „Gazeta Prawna”.
W jednym pokrzywdzeni i Janusz Nowak są zgodni, że prawo dotyczące firm deweloperskich jest po prostu rozbójnicze.
– To wolna amerykanka, trzeba dać klientom gwarancję, że wpłacone pieniądze nie pójdą na marne – mówi przewodniczący. Kto nagiął to złe prawo i ukradł ludziom oszczędności całego życia, i czy zrobił to z premedytacją, pozostaje w Elblągu wciąż kwestią otwartą.

Wydanie: 2004, 44/2004

Kategorie: Kraj
Tagi: Helena Leman

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy