Koniec rządów komisarza Marcinkiewicza był dla niego bardzo pracowity. Wzorem Lecha Kaczyńskiego podpisał dokument gwarantujący ok. 2,5 tys. pracownikom Zakładów Gospodarowania Nieruchomościami etaty (albo pensję) do końca czerwca 2007 r. Postawa godna lewicowca z krwi i kości. Problem w tym, że w firmie tej jest zbyt wielu pracowników biurowych, a brakuje choćby kierowników technicznych czy inspektorów nadzoru budowlanego. Jeszcze bardziej komisarz zatroszczył się o prezesów stołecznych spółek i rzutem na taśmę wypłacił im nagrody. Prezes Tramwajów Warszawskich, były szef Metra Warszawskiego, prezes Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej oraz prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Robót Ogrodniczych otrzymają z budżetu miasta łącznie blisko 150 tys. zł. Pozazdrościć takiego szefa.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy