Giełda w Słomczynie, czyli święto doliniarza

Giełda w Słomczynie, czyli święto doliniarza

Jedna trzecia policjantów z Grójca może być oskarżona o niedopełnienie obowiązków

Chaos, brud, ścisk, blisko 100 tys. ludzi i 20 tys. samochodów, z czego 5 tys. do sprzedania. Korek ciągnący się wiele kilometrów przed Grójcem i masa podejrzanych interesów. Taką charakterystykę jednego dnia giełdy samochodowej w Słomczynie k. Grójca przedstawia nadkom. Tadeusz Kaczmarek z mazowieckiej komendy policji.
Komunikat radomskiej prokuratury okręgowej zwraca uwagę na konkrety i mówi o zamiarze oskarżenia aż 62 policjantów z Grójca, poświadczających nieprawdę i niedopełniających obowiązków, a być może nawet sprzyjających interesom świata przestępczego, który rozplenił się na giełdzie. Postępowaniem prokuratorskim objęto jedną trzecią personelu mundurowego służącego w miasteczku. Czyżbyśmy byli świadkami potężnej afery, w której stróże porządku współdziałają z półświatkiem przy tuszowaniu przestępstw?

Jak uprościć formalności?

Nadkom. Kaczmarek proponuje oceniać fakty spokojniej i chłodniej. Wiadomo, że wielka giełda samochodowa, którą przed laty przeniesiono z warszawskiego Bemowa do Słomczyna, to dosyć specyficzny organizm, podobnie jak stołeczny Stadion Dziesięciolecia. W niedzielne przedpołudnia ściągają tutaj z prawie całego kraju nie tylko potencjalni nabywcy tanich aut i sprzedawcy tego towaru, lecz także osobnicy, którzy próbują sprzedawać podrabiane lub kradzione części samochodowe, oferować fałszywe dokumenty, delikatnie opróżniać kieszenie klientów z portfeli, a nawet dokonywać brutalnych rozbojów.
Aby było bezpieczniej, grójecka komenda policji organizuje w Słomczynie tymczasowy posterunek, tzw. punkt przyjęć. Niekiedy przed okienkiem ustawia się długa kolejka interesantów. Są tutaj zarówno ofiary kieszonkowców i oszustów, jak i oczekujący na poradę prawną, pomoc przy sprawdzeniu, czy pojazd nie jest kradziony itd. Wszystkim się śpieszy, każdy jest podenerwowany, więc dyżurujący funkcjonariusze nie mają łatwej pracy. W celu przyśpieszenia i uproszenia procedur komendant z Grójca zaproponował „pomysł racjonalizatorski”, aby ci, którym skradziono dokumenty, od razu otrzymywali policyjne zaświadczenie, że dokumenty zaginęły, a zawiadomienie o przestępstwie składali innego dnia w innej jednostce policji. W ciągu trzech lat uzbierało się ponad 1,5 tys. takich zaświadczeń. Do dziś radomska prokuratura przesłuchuje poszkodowanych, aby wyjaśnić motywy tego procederu i ustalić, czy było to zwykle niedopatrzenie, niedbałość funkcjonariuszy, czy coś o wiele poważniejszego i groźniejszego. W czerwcu 2005 r. stanowisko stracił komendant policji w Grójcu, sprawą zajmuje się też od roku Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji (policja w policji). Do przesłuchania pozostało jeszcze 250 posiadaczy policyjnych zaświadczeń, po czym nastąpią przesłuchania samych funkcjonariuszy. Pierwsze zarzuty będą więc postawione pod koniec lutego.

Poprawianie statystyki

Ze słów naczelnika Andrzeja Szeligi z Prokuratury Okręgowej w Radomiu wynika, że sprawy na giełdzie mogą wyglądać nieco poważniej, niż twierdzą sami policjanci. Prokurator zwraca uwagę na drobny szczegół. Masa zaświadczeń policyjnych, które na poszczególnych dyżurach wystawiało sumiennie aż 62 funkcjonariuszy, zawiera formułę, że „dokumenty zaginęły w niewyjaśnionych okolicznościach”. Na tej podstawie poszkodowani mogli się starać o nowe dokumenty, jednak policja nie wszczynała poszukiwania sprawców kradzieży i rozbojów. Nie było żadnego śladu przestępstwa. W rezultacie w statystykach z lat 2001-2003 spadła liczba przestępstw dokonanych na giełdzie, choć faktycznie były ich tysiące.
Podejrzenia, że „coś w tej sprawie śmierdzi”, jako pierwsi powzięli funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych KG Policji. Znali oni już wyczyny byłego policjanta Arkadiusza W. z Grójca, który rzeczywiście podjął współpracę ze światem przestępczym na słomczyńskiej giełdzie i brał od bandytów łapówki za ukrywanie przestępstw. Sprawa oskarżonego o korupcję i inne przestępstwa Arkadiusza W. wciąż toczy się przed sądem w Grójcu, i choć nie musi mieć związku z obecnym dochodzeniem, sam proceder tuszowania kradzieży wymaga dokładnego zbadania.
Niezależnie od postępowania prokuratury, próbującej dotrzeć do wszystkich, którzy otrzymali od grójeckich policjantów zastępcze kwity, sprawą zajmuje się sama policja. Szef mazowieckiej komendy, gen. Bogdan Klimek, oświadczył, że będzie chciał dokonać zmian w grójeckiej policji. Można mieć nadzieję, że kupujący auta na giełdzie w Słomczynie będą się czuli bezpieczniej, a doliniarze nie będą już liczyć na to, że pan władza uda, że niczego nie widział.

 

Wydanie: 01/2006, 2006

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy