Zakazy – izolacja – nietolerancja To nie wystarczy, żeby zlikwidować przemoc wśród uczniów Minister Roman Giertych za tło prezentacji programu „Zero tolerancji” wybrał gdańskie gimnazjum nr 2, w którym doszło do dramatu. Zażyczył sobie nawet tej samej klasy i być może nawet ławki, na której znęcano się nad 14-letnią Anią. Przeciwko robieniu spektaklu były władze miasta, szkoły, nauczyciele i sami uczniowie, którzy swą opinię umieścili na ścianie budynku: „Szkoła wolna od Giertycha”. Ale ministra to nie zniechęciło i z wielką pompą przedstawił katalog kar dla uczniów. Czy to zlikwiduje lub ograniczy przemoc wśród uczniów? Pedagodzy przekonują, że nie wystarczy dać nauczycielom bat do ręki. Tym bardziej że nadal nie mamy spójnej koncepcji przeciwdziałania zachowaniom nagannym w szkole. A to niestety sprzyja agresji. Czyje jest dziecko w szkole? Ucznia, jak piłkę, przerzucają sobie nawzajem rodzice i nauczyciele. Pierwsi mają prawo uważać, że posyłając dziecko do szkoły, oddają je w ręce nie tylko edukatorów, ale i wychowawców. Jednak gdy dochodzi do konfliktu nauczyciel-uczeń, rodzice zwykle biorą stronę dziecka. W ten sposób podważają i tak nadwątlony już autorytet pedagogów. Ci z kolei słusznie zarzucają rodzicom, że za mało uwagi poświęcają wychowaniu własnych dzieci. A to przede wszystkim w domu młody człowiek powinien poznać system wartości i wynieść wiedzę, co jest dobre, a co złe, na co można sobie pozwolić, a na co nie. Tymczasem w jednym z badań wyszło na jaw, że przeciętny rodzic poświęca na rozmowę z dzieckiem… 7 minut dziennie. – Wychowanie dziecka to przede wszystkim trud rodziców, szkoła jedynie rodzinę wspomaga. Polska rodzina przeżywa jednak kryzys. Przejawia się on m.in. w tym, że dorośli coraz mniej czasu poświęcają swoim dzieciom, rwą się rodzinne więzi, coraz mniej nam na sobie wzajemnie zależy. Nieobecni w życiu dzieci ojcowie, zapracowane matki, życiowy pośpiech, nieustanny stres, lęki, niepokój związany z zapewnieniem środków finansowych albo pomnażanie dóbr – wszystko to odsuwa rodziców od dzieci. Pozostają same ze swoimi problemami, młodzieńczymi niepokojami. Dziecko jest lustrem, w którym odbija się jego dom. Niestety, często jest on ułomny, chory – zauważa dr hab. Grażyna Miłkowska, prof. Uniwersytetu Zielonogórskiego, zajmująca się problematyką niedostosowania społecznego. Na początku tego roku wraz z zespołem opracowała program walki z przemocą w szkołach. Nauczyciele z przymusu Zarzut ministra, że źródłem przemocy w szkole jest liberalne podejście nauczycieli do młodzieży, wywołuje tylko uśmiech politowania wśród ekspertów. To, że nauczyciel nie reaguje na zaczepne zachowanie ucznia, nie oznacza, że jest on zwolennikiem liberalnego wychowania, tylko że jest kiepskim pedagogiem, który nie umie sobie poradzić z trudną młodzieżą. – Gdyby nauczyciele umieli traktować dzieci jak partnerów, nie byłoby problemów z agresją. Ale nauczyciele tego nie potrafią – mówi Krystyna Starczewska, dyrektor gimnazjum nr 20 w Warszawie. Do pracy w szkole trafiają często osoby, które nie potrafią się zrealizować na żadnej innej ścieżce kariery zawodowej. O powołaniu nie ma mowy. Ale niedoinwestowana szkoła nie może wybrzydzać. – Uczniowie doskonale wyczuwają, kto uczy, bo to kocha, a kto przychodzi do szkoły tylko dlatego, że musi zarabiać – uważa Marcin Bednarz, terapeuta pracujący z trudną młodzieżą. Kiedy w czerwcu tego roku MEN przedstawiło raport na temat przestrzegania wybranych praw ucznia, okazało się, że ponad 30% uczniów było świadkiem, jak nauczyciel poniżał ich kolegów. 17% twierdziło zaś, że sami byli obiektem kpin ze strony uczących. Wyśmiewali oni najczęściej brak wiedzy podczas odpowiedzi lub po sprawdzianie. Tradycyjnie używają epitetów: „ty ośle, baranie, matole, durniu”. Niewłaściwe relacje pomiędzy nauczycielami a uczniami zaogniają sytuację w szkole. Uczeń lider, którego przy całej klasie upokorzył nauczyciel, odbije sobie to (ratując źle pojęty „honor”) na słabszym koledze. Na złośliwych i niesprawiedliwych wychowawców najczęściej narzeka młodzież ponadgimnazjalna (21%) i gimnazjalna (19%). – Agresja nauczycieli skierowana na uczniów nie jest zjawiskiem jednostkowym, ale ciągle stanowi temat tabu – sądzi dr Grażyna Poraj z Zakładu Psychologii Rodzimy i Rozwoju Człowieka Uniwersytetu Łódzkiego, której raport dotyczący przemocy opublikowało prestiżowe wydawnictwo „Charaktery”. – Uczniowie do patogennych sytuacji wychowawczych szkoły zaliczają brak poszanowania ich godności i interesów, nadmierne krytykowanie, ośmieszanie, nawet atakowanie
Tagi:
Joanna Tańska









