Gliese 581g – druga Ziemia?

Gliese 581g – druga Ziemia?

Astronomowie wytropili glob podobny do naszej planety

Amerykańscy astronomowie dokonali sensacyjnego odkrycia. Odnaleźli planetę bardzo przypominającą nasz glob. Być może na Gliese 581g szumią morza i rzeki, w których roi się od istot żywych. Jeden z odkrywców, Steven Vogt, profesor astronomii i astrofizyki z University of California w Santa Cruz, powiedział: „Życie rozkwita, gdzie tylko może, dlatego w moim przekonaniu prawdopodobieństwo, że na tej planecie istnieje życie, wynosi 100 procent”. Inni nie są wszakże tak optymistyczni. Dziwny obiekt niebieski wciąż przecież jest pełen tajemnic.
Przez wiele lat badacze kosmosu nie byli pewni, czy istnieją inne systemy planetarne poza naszym Układem Słonecznym. Niektórzy przypuszczali, że stanowi on swego rodzaju anomalię, inne zaś gwiazdy, poza Słońcem, unoszą się w przestrzeniach kosmosu samotnie. Dopiero w 1990 r. polski astronom Aleksander Wolszczan za pomocą teleskopu w Arecibo wytropił trzy pierwsze egzoplanety, czyli planety pozasłoneczne. Krążą one

wokół pulsara PSR 1257+12

w konstelacji Panny. Dwa lata później odkrycie zostało oficjalnie zaprezentowane podczas konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego w Atlancie. Od tej pory naukowcy wypatrzyli aż 492 egzoplanety i niemal co tydzień w niezmierzonych przestrzeniach wszechświata odnajdowane są nowe. Badacze nieba marzą o wytropieniu „drugiej Ziemi”, globu najbardziej podobnego do naszej planety. „Odkrycie przypominającego Ziemię skalistego obiektu, znajdującego się w strefie możliwej do zamieszkania, jest świętym Graalem obecnych badań nad egzoplanetami”, twierdzi astronom Michael Mayor z uniwersytetu w Genewie.
Spośród zidentyfikowanych do tej pory planet większość stanowią gazowe olbrzymy, przypominające Jowisza czy Saturna. Nieliczne mniejsze egzoplanety, być może skaliste, krążą wokół swych gwiazd poza ekosferą, zieloną strefą zapewniającą warunki umożliwiające powstanie życia, czyli istnienie wody w stanie płynnym. Globy, które mkną za wewnętrzną granicą ekosfery, zazwyczaj są gorące jak piekło. Te, które znalazły się poza jej zewnętrzną rubieżą, to zamarznięte, martwe światy. Rozmiar i odległość ekosfery od gwiazdy zależy od rodzaju gwiazdy, stadium jej rozwoju, a także od atmosfery planety. Teoretycznie na Wenus mogłaby istnieć woda w stanie ciekłym, ale gęsta atmosfera tego globu składa się z dwutlenku węgla, powodującego

potężny efekt cieplarniany.

Wenus jest więc rozpalonym piecem – temperatury na Białej Planecie sięgają 460 stopni Celsjusza.
Astronomowie od 11 lat badali układ planetarny wokół gwiazdy Gliese 581, nazwanej tak na cześć niemieckiego astronoma Wilhelma Gliesego, który jako pierwszy skatalogował ją w 1957 r. Gwiazda znajduje się w konstelacji Wagi, w odległości 20,5 lat świetlnych od naszej planety, czyli w skali kosmicznej relatywnie blisko. Można ją dostrzec nawet przez amatorskie teleskopy. Badacze mieli nadzieję, że któryś z sześciu globów orbitujących wokół Gliese 581 okaże się drugą Ziemią. Największe nadzieje budziły planety oznaczone jako Gliese 581c i 581d. Obie krążą po skrajach zielonej strefy. Niestety, analizy wykazały, że na Gliese 581c, mknącej po wewnętrznej granicy ekosfery, panuje silny efekt cieplarniany. Obiekt ten jest więc prawdopodobnie zbyt gorący, aby mogły na nim przetrwać istoty żywe. Na zewnętrznej granicy krąży Gliese 581d, planeta odkryta w 2007 r. „Ten obiekt jest prawdopodobnie zbyt masywny, aby składał się tylko z materiału skalnego, przypuszczamy jednak, że to planeta lodowa, która zbliżyła się do swojej gwiazdy. Powierzchnię tego globu może nawet pokrywać ocean. Być może to prawdziwy wodny świat”, opowiadał szwajcarski astronom Stephane Udry z uniwersytetu w Genewie. Niestety, okazało się, że ta planeta jest zbyt zimna, aby mogła zostać uznana za podobną do Ziemi.
Ale odkryta w bieżącym roku Gliese 581g zafascynowała badaczy kosmosu, krąży bowiem w samym środku ekosfery. Ten niezwykły glob wytropiły pracujące niezależnie od siebie zespoły badaczy, z których jeden korzystał z 10-metrowego teleskopu Keck-1 na Hawajach, jednego z największych na świecie. Drugi zespół posłużył się teleskopem w Chile. Na czele grup badawczych stali wspomniany już prof. Steven Vogt oraz Paul Butler z Carnegie Institution of Washington.
Egzoplanety są tak odległe, że zazwyczaj nie można ich dostrzec przez najpotężniejsze teleskopy. Astronomowie analizowali więc delikatne drżenie gwiazdy Gliese 581, wywołane przez siły grawitacyjne okrążających ją globów. Drżenie zmierzono za pomocą efektu Dopplera, czyli przesunięcia widma promieniowania elektromagnetycznego. Wyniki swych dociekań tropiciele planet opublikowali na łamach magazynu „Astrophysical Journal”.
Gliese 581g ma masę trzykrotnie lub nawet czterokrotnie większą od masy Ziemi. Średnica globu wynosi od 1,2 do 1,5 średnicy Ziemi. Na powierzchni egzoplanety panuje siła ciążenia prawdopodobnie do 70% większa od ziemskiej. Astronauta, któremu udałoby się wylądować na Gliese 581g, byłby zmęczony już po przejściu kilkunastu kroków, ale ciśnienie atmosferyczne nie zmiażdżyłoby go. Grawitacja globu jest wystarczająca, aby utrzymać atmosferę, aczkolwiek istnienie gazowego płaszcza wokół Gliese 581g nie zostało potwierdzone. Zdaniem astronomów, ten obiekt niebieski ma stałą powierzchnię, jest skalisty. Obiega gwiazdę po stabilnej orbicie kołowej, pełne okrążenie trwa zaledwie 36,6 dnia. Planeta odległa jest od swego słońca zapewne tylko o 0,15 jednostki astronomicznej (jednostka astronomiczna to przeciętna odległość Ziemi od Słońca i wynosi 150 mln km). Tak więc Gliese 581g krąży wokół swej gwiazdy znacznie bliżej niż nasz glob wokół Słońca, niemniej jednak nie jest gorącym piekłem. Gwiazda Gliese 581 to bowiem

czerwony karzeł

o masie stanowiącej tylko 30% masy Słońca. Emituje tylko jedną setną promieniowania Słońca. Potężna siła grawitacji gwiazdy spowolniła ruch obrotowy planety, tak że powstał układ przypominający związek Księżyca z Ziemią. Gliese 581g ma jedną stronę zawsze oświetloną i drugą pozostającą w wiecznym mroku.
Na powierzchni globu panują zapewne przeciętne temperatury od minus 31 do minus 12 stopni Celsjusza, czyli takie jak na Antarktydzie latem. Nie brzmi to zachęcająco dla potencjalnych osadników z Ziemi. Różnice temperatur między ciemną a jasną stroną globu są z pewnością bardzo wysokie. Astronomowie przypuszczają jednak, że na planecie wieją wiatry, które różnice te łagodzą. Steven Vogt przypuszcza, że temperatury sprzyjające powstaniu życia panują w wąskim pierścieniu granicznym między półkulą jasną a ciemną. Na Ziemi życie, raz narodzone, potrafi dostosować się przecież do bardzo trudnych warunków, mikroorganizmy prosperują w podlodowych jeziorach czy też w gorących kominach hydrotermalnych na dnie oceanów.
Prof. Vogt nie może sobie wyobrazić, że Gliese 581g jest obiektem pozbawionym wody. Podkreśla, że w kosmosie znajduje się wiele wody, w Mgławicy Oriona w ciągu 24 sekund powstaje jej tyle, że mogłaby wypełnić wszystkie ziemskie oceany. Obdarzeni bujną fantazją plastycy zaczęli już tworzyć krajobrazy z drugiej Ziemi – czarne łąki, zielonkawe rzeki, nad którymi szumią purpurowe lasy, pogrążone

w czerwonym blasku

wiecznego wieczoru. Sceptycy wskazują jednak, że tak naprawdę wciąż nie wiadomo, czy tajemniczy glob ma atmosferę i jak jest zbudowany. Nie można wykluczyć, że domniemana druga Ziemia w rzeczywistości jest ogromną kulą lodu lub składa się głównie z gazu. Dotychczasowe metody badawcze pozwoliły bowiem ustalić masę planety, ale nie jej rozmiary. „Jeśli Gliese 581g jest skalista, prawdopodobnie ma podwójną średnicę Ziemi, jeśli jednak składa się z kremu wiśniowego, wówczas jest zdecydowanie większa”, przyznaje astronom Vogt. Konieczne są dalsze badania i obserwacje, zanim sensacyjne wieści o drugiej Ziemi można będzie uznać za potwierdzone.
Czy ten osobliwy glob stanie się kiedyś nową ojczyzną dla Ziemian? Trudno to sobie wyobrazić. Statek kosmiczny podróżujący z jedną dziesiątą prędkości światła dotarłby do Gliese 581g po ponad 200 latach. Na pokładzie musiałaby więc nastąpić wymiana załogowych generacji. Tylko że takich pojazdów nie ma i w dającej się przewidzieć przyszłości nie będzie. Przy obecnej technologii statek międzyplanetarny dotarłby do drugiej Ziemi po rejsie trwającym ponad 100 tys. lat.
Jeśli na Gliese 581g żyją rozumni mieszkańcy, mogą gołym okiem dostrzec nasze Słońce, jeżeli zaś dysponują teleskopami, takimi jak współczesne ziemskie, wypatrzą z pewnością Neptuna, a może także Jowisza i Saturna.
Odkrycie domniemanej drugiej Ziemi ucieszyło fanów UFO, którzy już przygotowują się na bliskie spotkania trzeciego stopnia z kosmitami. Australijski astronom Ragbir Bhathal z University of Western Sidney zapewnia, że w grudniu 2008 r. zaobserwował w rejonie Gliese 581g tajemniczy pulsujący sygnał. „To był bardzo jasno zdefiniowany sygnał, jakby nadany laserem. Przeanalizowaliśmy go za pomocą specjalnego programu komputerowego, ponieważ podczas obserwacji kosmosu odbieramy mnóstwo sygnałów, wszelkiego rodzaju szumów”, opowiadał dr Bhathal. Czyżby była to próba nawiązania kontaktu, podjęta przez mieszkańców dalekiego globu?
Wydaje się to wątpliwe, tym bardziej że zagadkowy sygnał już się nie powtórzył. Niemniej jednak odkrycie Gliese 581g prawdopodobnie świadczy, że planet podobnych do naszego globu jest we wszechświecie bardzo wiele. Kto wie, może rzeczywiście wkrótce odnajdziemy kosmicznych braci w rozumie?

Wydanie: 2010, 41/2010

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy