Głos za tarczą!

Uważam, że Polska będzie bezpieczniejsza, jeżeli element tarczy antyrakietowej zostanie u nas zainstalowany. Stuprocentowego bezpieczeństwa i człowieka, i państwa nie ma nigdy. Więc nie twierdzę, że po zainstalowaniu tarczy te zagrożenia, które ona może zmniejszyć, znikną. One są dwojakiego rodzaju; po pierwsze, zagrożenie nuklearnym atakiem przez jakieś państwo szaleńcze, zagrożenie Polski czy kogokolwiek innego. Gdziekolwiek bowiem spadłaby rakieta wystrzelona przez takich szaleńców, uderzeni zostaliby wszyscy. Wobec podobnego zagrożenia nie można budować własnego spokoju na zasadzie nasza chata z kraja, bo to trochę przypomina myślenie naszych rodaków sprzed dwóch czy trzech stuleci, że skoro Rzeczpospolita nikomu nie zagraża, mając słabą armię, to także jej nikt nie zagrozi.
Ale jest drugie zagrożenie, niemające nic wspólnego z międzynarodowym terroryzmem i państwami uznawanymi za „bandyckie”, zagrożenie tej części Europy, w której żyjemy, o wiele mniejsze niż kiedyś, pozornie nawet jakby nieistniejące, ale to pozór tylko. Tym zagrożeniem jest ciągle Rosja, mocarstwo po straszliwym kryzysie, osłabłe i zredukowane, ale o ciągle żywej tradycji i ambicji imperialistycznej sięgającej od elit do najniższych warstw społeczeństwa. Z taką tradycją i takimi ambicjami Rosja nie jest krajem bezpiecznym dla sąsiadów. Historia nie kończy się na dniu dzisiejszym czy jutrzejszym i przez pryzmat sytuacji obecnej nie należy patrzyć w przyszłość, sądząc, że skoro dziś możliwości wtrącania się tego kraju do naszych spraw są bliskie zeru, to takimi zostaną na zawsze. Rosja, nie dzięki swej pracy, jak to ma miejsce w przypadku Chin, lecz dzięki swej ropie i gazowi oraz nieoczekiwanej i niezwykłej koniunkturze na te paliwa staje na nogi, rośnie w siłę i w pewność siebie, a nawet już czasami w arogancję znaną z dawnych czasów.
Ona nie zadowoli się rolą drugorzędnego mocarstwa, będzie dążyła do odbudowy pozycji, którą miała jako Związek Radziecki, nawet jeżeli w ostateczności okaże się to ponad jej siły. Ważne będzie samo dążenie, bo z niego już mogą wynikać różne zagrożenia. Jedynym sposobem ich zmniejszenia w naszej sytuacji, a także w sytuacji innych jej sąsiadów, jest stworzenie przekonujących świadectw, że teren zajęto, że mają w nim interesy dostatecznie silni, aby nie warto było zadzierać. Bardzo dużo w tej materii zrobiliśmy. Przecież nasze starania o wejście do NATO, a także do Unii Europejskiej były m.in., a nie był to mało ważny powód, ucieczką od Rosji. I ona różnymi swoimi pogróżkami, które co jakiś czas się pojawiają, uzasadnienie tej ucieczki, a nawet chęć jeszcze większego oddalenia, umacnia. Otóż znalezienie się na terytorium Polski wojskowej instalacji Stanów Zjednoczonych czyni nasz kraj jeszcze bardziej „zajętym”, jeszcze bardziej trudnym do „odzyskania”, choćby tylko politycznego.
Obecność tej instalacji wprowadzonej wolną decyzją państwa polskiego w niczym nie ogranicza naszej suwerenności, przeciwnie – umacnia gwarancje jej trwania. Ona się doda do tych gwarancji, które zawarte są w NATO i Unii Europejskiej, a oba mają słabe punkty. NATO dzisiejsze nie jest tym, czym było w czasach zimnej wojny, jest to sojusz bardziej polityczny niż wojskowy, o osłabionej roli USA i skomplikowanych procedurach reagowania w sytuacjach trudnych. Unia Europejska to nadal struktura delikatna, bardzo jednak politycznie luźna i militarnie żadna. Jestem pewien, że w rosyjskiej polityce zagranicznej ważnym celem jest obezwładnianie tej struktury, zyskiwanie na nią wpływu poprzez wygrywanie różnych interesów poszczególnych krajów, a także tajemniczej miłości do Rosji rozpowszechnionej na Zachodzie (obok strachu przed nią) itd. W tej sytuacji kawałek Stanów Zjednoczonych nad Wisłą, szkoda, że nie większy niż te 10 rakiet przechwytujących, tylko nam pomoże. Nie tyle za tarczą, ile w towarzystwie tarczy będzie bezpieczniej. Rządzie wytarguj, co można, i podpisuj!

Wydanie: 2008, 29/2008

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy