„Gorch Fock” w sztormie skandali

„Gorch Fock” w sztormie skandali

Alkohol, seks, śmierć, bunt na pokładzie legendarnego żaglowca Bundeswehry

Seria skandali wstrząsa armią niemiecką. Mnożą się wiadomości o śmiertelnych wypadkach, brutalnych rytuałach, alkoholowych ekscesach, otwieraniu listów żołnierzy służących w Afganistanie. Minister obrony Karl-Theodor zu Guttenberg (CSU) zarządził dochodzenie we wszystkich rodzajach sił zbrojnych.
Pozbawił też stanowiska kapitana szkolnego żaglowca Bundes-wehry „Gorch Fock”. Politycy opozycji oskarżają Guttenberga o to, że tylko częściowo ujawnia prawdę, kapitana zaś poświęcił w charakterze kozła ofiarnego. Elokwentny, czarujący i przystojny szef resortu obrony jest gwiazdą polityki niemieckiej, ulubieńcem mediów, najpopularniejszym ministrem w gabinecie Angeli Merkel. Kłopoty zu Guttenberga, typowanego przez niektórych na przyszłego kanclerza, szkodzą poważnie rządowi federalnemu tworzonemu przez chadeków (CDU/CSU) oraz liberałów z FDP.
Szkolny żaglowiec „Gorch Fock” to legendarny trójmasztowy bark, zwodowany w 1958 r. w Hamburgu. Nosi imię pisarza marynisty, który zginął w bitwie jutlandzkiej w 1916 r. Długi rejs na tym okręcie musi odbyć każdy kandydat na oficera marynarki wojennej. Poprzez trudne szkolenie kadeci poznają tajemnice żeglugi i nawigacji, hartują ciało i ducha. „Fock” uważany jest za ambasadora Republiki Federalnej na morzach świata. Służba pod żaglami trójmasztowca uchodzi za zaszczyt dostępny tylko dla nielicznych. A jednak obecnie okręt miotany jest przez huragan skandali. Być może morska kariera „Focka” dobiegła końca.
25 listopada 2010 r. żaglowiec kotwiczył w brazylijskim porcie Salvador de Bahia. Podobno oficerowie spędzali czas, opalając się na pokładzie rufowym. Kapitan Norbert Schatz często

paradował w kąpielówkach

i wykonywał tylko konieczne obowiązki. Szkolenie kadetów oficerowie pozostawili instruktorom wchodzącym w skład stałej załogi. Z relacji jednoznacznie wynika, że między kandydatami na oficerów a marynarzami ze stałej załogi panuje, delikatnie mówiąc, niechęć. Kadeci są systematycznie okradani. Instruktorzy, którzy zazdroszczą praktykantom przyszłego awansu, nie pomijają żadnej okazji, aby dać im w kość. Niekiedy traktują uczestników kursu brutalnie. Żądają całkowitego posłuszeństwa, opornych zaś zastraszają, wymownie spoglądając na maszty. Fokmaszt i grotmaszt żaglowca mają 45,3 m wysokości. Na wantach i rejach wszystko może się zdarzyć.
25 listopada wieczorem, po 20-godzinnej podróży na pokład przybyła z Niemiec nowa grupa kadetów. Tej samej nocy marynarze ze stałej załogi urządzili alkoholową biesiadę. Podobno jeden z zawianych wilków morskich wtoczył się do kwatery praktykantów i wybełkotał: „Nienawidzę OA (Offiziersanwärter – kandydaci na oficerów) i wszystkich pozabijam”. Według relacji, które zebrał później zespół pełnomocnika Bundestagu ds. sił zbrojnych, Hellmuta Königshausa, również wcześniej na „Focku” mocne trunki często lały się strumieniami. Pewien kadet żalił się, że musiał zmywać z pokładu wymiociny oficerów, którzy się spili i dla zabawy uruchamiali alarmy przeciwpożarowe.
27 listopada o 7 rano rozpoczęły się ćwiczenia – kadeci wspinali się wysoko na takielunek. Była wśród nich 25-letnia Sarah Lena Seele. Młoda kobieta, podoficer marynarki wojennej, służyła już na okręcie strzegącym żeglugi przed somalijskimi piratami. Po tragedii media podały, że Seele miała 159 cm wzrostu. Zgodnie z regulaminem na wanty można wysłać tylko marynarzy o wzroście co najmniej 160 cm. A jednak filigranowa kadetka musiała się wspinać. Pozostało jeszcze ostatnie wejście, szóste lub siódme tego dnia. Seele powiedziała oficerowi, że już nie ma siły. „Nie stawiaj się!”, padła odpowiedź. Kobieta weszła na olinowanie jeszcze raz. Runęła na pokład z wysokości 27 m. „Leżała z otwartymi oczami i wiedzieliśmy, że jest źle”, opowiadał jeden z kadetów. Nie udało się jej uratować.
Kapitana nie było wtedy na okręcie. Wygłosił później do załogi przemówienie, w którym stwierdził, że wypadki na okrętach się zdarzają, podobnie jak czasem spadają samoloty. Kadeci byli oburzeni, tym bardziej że wkrótce po tragedii stała załoga urządziła mocno zakrapianą zabawę karnawałową z maskami i perukami. Czterech kandydatów na oficerów odmówiło wspinania się na takielunek. Dopiero wtedy dowództwo zdecydowało się przerwać kurs. 70 kadetów drogą lotniczą wróciło do Niemiec.
Wiadomości o buncie trafiły do mediów dopiero w styczniu. Kolejne skandaliczne rewelacje ujawniane są niemal każdego dnia. Przypomniano, że na pokładzie „Focka” zginęło już sześć osób, z czego cztery w ostatnich 12 latach. O wznowienie śledztwa zwrócili się do ministra zu Guttenberga rodzice Jenny Böcken.
18-letnia kadetka w nocy z 3 na 4 września 2008 r.

pełniła samotną wachtę

na dziobie żaglowca. Kwadrans przed północą w tajemniczych okolicznościach wypadła za burtę. 11 dni później rybacy wyłowili ciało Jenny w odległości 120 km od Helgolandu. Prokuratura zakończyła dochodzenie na początku ubiegłego roku. Stwierdzono, że nie doszło do przestępstwa ani samobójstwa, lecz bliższych okoliczności tragedii nie można wyjaśnić. Na temat śmierci dziewczyny szybko zaczęły jednak krążyć różne pogłoski. Mówiono, że Jenny była molestowana seksualnie lub nawet zgwałcona i z rozpaczy wybrała śmierć w morzu. Według innej wersji została wypchnięta za burtę podczas szamotaniny. 24 godziny przed śmiercią Jenny wysłała do matki e-mail, prosząc o natychmiastowe załatwienie wizyty u ginekologa. Zamierzała się zbadać od razu po zejściu z pokładu. W razie konieczności brała pod uwagę badanie na izbie przyjęć w szpitalu. Wcześniej lekarz na „Focku” stwierdził u niej cystę, ale rodzice kadetki nie są pewni, czy właśnie tę dolegliwość zamierzała pilnie skonsultować z lekarzem.
Jedna z kadetek, występująca jako Maria S., opowiada, że kobiety na pokładzie żaglowca często narażone są na seksistowskie uwagi i jednoznaczne propozycje. Okręt ma opinię największego pływającego domu uciech Niemiec. Marynarze na całym świecie

mówią o nim „George Fuck”.

Także męska część kadetów skarży się na napastowanie seksualne ze strony stałej załogi. Jeden z kandydatów usłyszał pod prysznicem: „Na okręcie jest jak w więzieniu. Każdy nowy musi nadstawić d…”. Marynarz upuścił na podłogę butelkę szamponu, oczekując, że nowy pochyli się, żeby ją podnieść.
Wśród wilków morskich szerzy się podobno także rasizm. Marynarze zagrozili kadetowi, że „są jak z Aryan Brotherhood”. To organizacja białych szowinistów w USA, handlująca narkotykami i dopuszczająca się, zwłaszcza w więzieniach, wielu aktów przemocy. Po tym incydencie zaalarmowany kapitan Norbert Schatz zarządził zbiórkę załogi i podobno ostro przemówił winowajcom do rozsądku.
Zanim jeszcze te wszystkie kompromitujące rewelacje trafiły do mediów, minister zu Guttenberg zareagował stanowczo. 21 stycznia pozbawił Schatza dowództwa. Sześć dni później na pokład „Focka”, który kotwiczył w argentyńskim porcie Ushuaia, przybyła komisja śledcza. Trójmasztowiec z nowym kapitanem ma niezwłocznie powrócić do macierzystego portu w Kilonii. Tam zostanie wycofany ze służby, dopóki kolejna komisja, złożona także z parlamentarzystów, nie ustali, czy ma on jeszcze przyszłość jako okręt szkolny i ambasador Niemiec na światowych morzach.
Ale nie tylko z pokładu „Focka” napływają do federalnego Ministerstwa Obrony hiobowe wieści. Źle się dzieje także wśród oddziałów Bundeswehry pełniących misję w Afganistanie. 17 grudnia w namiocie bazy wojskowej na północy kraju zginął kapral Oliver O. Głowę przeszyła mu kula z pistoletu kaprala Patricka S. Strzał padł podczas lekkomyślnej zabawy – dwaj kaprale wymachiwali bronią i podtykali sobie lufy pod nos. Z licznych świadectw wynika, że niemieccy żołnierze w Afganistanie nie przestrzegają podstawowych zasad bezpieczeństwa, chętnie fotografują się z bronią w wojowniczych pozach.
Pełnomocnik parlamentu ds. Bundeswehry, Hellmut Königs-haus z partii FDP, w 70-stronicowym raporcie za 2010 r. doszedł do wniosku, że w siłach zbrojnych popełniane są błędy w dowodzeniu. Szczególnie młodzi przełożeni nie wiedzą ani nie potrafią wyczuć, kiedy przechodzą granicę wykroczenia służbowego czy nawet przestępstwa. Königs-haus chce się także dowiedzieć, na jakiej podstawie przełożeni otwierali i czytali listy żołnierzy oraz konfiskowali ich elektroniczne karty z danymi i urządzenia USB.
Afery w armii federalnej komentowane są w różny sposób. Liberalni publicyści podkreślają, że obecne społeczeństwo jest otwarte, przyzwyczajone do wolności. Obywatele płci obojga nie pozwolą narzucić sobie w siłach zbrojnych takiej dyscypliny, jaka jeszcze 20 lat temu uważana była za rzecz naturalną. Weterani wojsk lądowych i marynarki wojennej żalą się natomiast, że obecne pokolenie rozkapryszonych mięczaków doprowadzi sławne siły zbrojne republiki do upadku.
W każdym razie minister zu Guttenberg będzie musiał posprzątać w armii, uważanej przez niektórych za prawdziwą stajnię Augiasza. W przeciwnym razie zabraknie ochotników do służby. Ostatni pobór do wojska przeprowadzono 1 stycznia 2011 r. Następne nie są przewidziane.


Wyścigi żółwi

Minister Karl-Theodor zu Guttenberg zlecił inspektorowi generalnemu Bundeswehry przeprowadzenie kontroli we wszystkich rodzajach sił zbrojnych. Ma ona m.in. wykazać, czy w wojsku odbywają się brutalne rytuały inicjacyjne. Według relacji mediów, do gier i zabaw niemieckich żołnierzy należą:

– Test fuksa – fuks, czyli nowicjusz, musi pić alkohol, jeść rolmopsy, świeże drożdże i świeżą świńską wątrobę, dopóki nie zwymiotuje.
– Rotarsch – koledzy traktują obnażone pośladki delikwenta tarczą polerską wiertarki elektrycznej.
– Anpimmeln (w wolnym przekładzie „siusiakowanie”) – uderzanie twarzy i innych części ciała ofiary obnażonymi penisami. Za te perwersyjne praktyki na ławie oskarżonych zasiedli w 2008 r. żołnierze z koszar Rhön w Wildflecken. „I takie wojsko ma zostać wysłane, aby zaprowadzać porządek w innych krajach?”, pytał zdenerwowany sędzia.
– Schildkrötenrennen (wyścigi żółwi) – żołnierze z hełmami na łokciach i kolanach ścigają się na czworakach. Inni ze szczotkami tańczą w maskach przeciwgazowych przy muzyce techno.
– Jukebox (szafa grająca) – nowicjusz zamykany jest w szafie i musi śpiewać piosenki. Szafą mocno potrząsają koledzy. Niekiedy oszołomiony żołnierz musi następnie stłuc dwie butelki piwa i robić pompki wśród odłamków szkła.

Wydanie: 05/2011, 2011

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy