Goryl tylko w zoo?

Goryl tylko w zoo?

Co roku kłusownicy uśmiercają sześć tysięcy goryli

„Prawda jest taka, że jeśli nie podejmiemy zdecydowanych działań, nasze dzieci będą żyły w świecie bez dzikich małp”, stwierdza raport międzynarodowego zespołu naukowców, opublikowany w renomowanym magazynie „Nature”.
Szympansy i goryle, najbliżsi krewni człowieka, zagrożone są wyginięciem. Jak oświadczył stojący na czele zespołu badawczego dr Peter Walsh z Uniwersytetu Princeton, zamieszkująca rozległe obszary populacja wielkich małp może zostać unicestwiona w ciągu 10 lat. Pozostaną wysepki po 10-50 osobników, które nie mają szans na przetrwanie.

Wielkie małpy tępią bezlitośnie myśliwi

poszukujący cenionego mięsa z buszu. Szacuje się, że co roku kłusownicy uśmiercają 6 tys. goryli nizinnych (z populacji liczącej niespełna 100 tys. osobników). Nieliczni strażnicy w parkach narodowych znajdują całe stosy małpich czaszek. Wielkie małpy, które zdołają się ukryć przed okiem łowcy, coraz częściej padają ofiarą gorączki krwotocznej wywołanej przez śmiertelny także dla ludzi wirus Ebola. Różnica genetyczna między homo sapiens a szympansem wynosi zaledwie 1,6%. Małpy człekokształtne są bliżej spokrewnione z człowiekiem niż z innymi małpami. „Jeśli stworzenia te znikną, utracimy najbardziej bezpośredni związek ze światem zwierzęcym”, ostrzega biolog Sandy Hartcourt z Uniwersytetu stanu Kalifornia w Davis.
Przez lata wydawało się, że szympansy i goryle buszujące w bujnych lasach deszczowych zachodniej Afryki równikowej są bezpieczne. W tym regionie, na terenie Gabonu i Republiki Konga, żyje większość szympansów zwyczajnych i 80% goryli nizinnych. Znaczną część terytorium Gabonu wciąż pokrywają pierwotne lasy deszczowe, w których drzewa nie są wycinane na wielką skalę. Ale w latach 80. sytuacja powoli zaczęła się zmieniać. Drwale i pracownicy koncernów górniczych poszukujący tantalu do produkcji telefonów komórkowych wycinali w tropikalnej dżungli długie wąskie korytarze. Z lotu ptaka las pozostawał właściwie nietknięty, ale w ślad za drwalami podążyli myśliwi, którzy sprzedawali robotnikom mięso z buszu. Popyt na nie jest ogromny – niemal każdy zatrudniony w dżungli ma na utrzymaniu 5-10 członków rodziny, którzy także muszą jeść. Kłusownicy mogą teraz również transportować ubitą zwierzynę korytarzami leśnymi do wielkich miast, gdzie

chętnych na stek z goryla nigdy nie brakowało.

Szacuje się, że w Libreville, stolicy Gabonu, dziennie trafia na targi 1,2 tys. ton metrycznych takiego mięsa. Handlarz Etienne nawet zbytnio nie ukrywa na straganie łap szympansa: „Ludzie chętnie kupują taki towar, choć jest droższy od wołowiny. Mięso z buszu to symbol statusu społecznego i dawnych wiejskich korzeni”, wyjaśnia. Myśliwi polujący na małpy człekokształtne i inne zwierzęta zarabiają na swym procederze (w przeliczeniu) do tysiąca dolarów rocznie, czyli znacznie więcej, niż wynosi przeciętny zarobek mieszkańca Gabonu, Konga czy Kamerunu.
Być może, jeszcze groźniejszy od kłusowników jest wirus Ebola. W bieżącym roku epidemia gorączki krwotocznej zabiła ponad 100 mieszkańców Republiki Konga, zaś wśród małp człekokształtnych poczyniła prawdziwe spustoszenie. W regionie Lossi spośród 143 zarejestrowanych przez ekologów goryli po kilku miesiącach pozostało zaledwie siedem. Do gabońskiej dżungli Minkebe jeszcze nie dotarli myśliwi, jednak populacja małp człekokształtnych spadła tam w ciągu ostatniej dekady o 99%. Prawdopodobnie to wirus Ebola spowodował tę hekatombę. Obecnie epidemia zbliżyła się do granic Parku Narodowego Odzala, największego na świecie skupiska wielkich małp. Jeśli wirus przedostanie się do rezerwatu, wśród szympansów i goryli nastąpi prawdziwy pomór.
Ekolodzy od kilku lat podejrzewali, że w pozornie nietkniętych, soczyście zielonych lasach Gabonu dzieją się zatrważające rzeczy. Do dżungli wyprawiło się więc 23 naukowców z Gabonu, USA, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Przemierzyli w gęstwinie ok. 5 tys. km, wypatrując nie tyle płochliwych i bardzo trudnych do zaobserwowania małp, ile gniazd, w których szympansy i goryle śpią w nocy. Na podstawie liczby gniazd uczeni doszli do wniosku, że, według najbardziej ostrożnych kalkulacji, w latach 1983-2000 liczba małp człekokształtnych zmniejszyła się o 56%. Jeśli zwierzęta te zostały zdziesiątkowane w „idealnych warunkach gabońskiej dżungli”, to w innych regionach Czarnego Lądu sytuacja musi być znacznie bardziej rozpaczliwa. Peter Walsh powiedział w wywiadzie dla brytyjskiej rozgłośni BBC: „Wiem, że ludzie przyzwyczaili się do ostrzeżeń na temat wymierających gatunków. Ekolodzy zawsze mówią, że jest bardzo źle, że niebo spada na ziemię. Ale teraz naprawdę spada. Dlatego nasz raport opublikowaliśmy w najbardziej wiarygodnym piśmie „Nature”, a dane przesłaliśmy najlepszym ekspertom na świecie, którzy je potwierdzili. Myśl, że nasi najbliżsi krewni mogą zostać wytępieni, jest wstrząsająca”. Peter Walsh i jego koledzy domagają się, aby wielkie małpy zostały uznane za zwierzęta krytycznie zagrożone wyginięciem. Obecnie zaklasyfikowane są tylko jako zagrożone. Krytycznie zagrożone gatunki to takie, których populacja zmniejszy się o 80% w ciągu trzech pokoleń.
Przy obecnej szybkości wymierania ze 100 wielkich małp pozostanie tylko 20 po upływie 33 lat – to półtora pokolenia szympansów i dwie generacje goryli. Peter Walsh sądzi, że w ostatnich latach tempo wymierania wielkich małp stało się jeszcze szybsze.
Eksperci podkreślają, że wciąż jest nadzieja. Przynajmniej na razie udało się ocalić populację goryli górskich, która spadła do niespełna 700 osobników, w Rwandzie, Ugandzie i Kongu. A przecież w tych trzech afrykańskich krajach szalały wojny. Z pewnością łatwiejszym zadaniem jest powstrzymanie polujących na wielkie małpy kłusowników. Władze Kamerunu wprowadziły np. ostrzejsze przepisy, zgodnie z którymi restaurator podający swoim gościom pieczeń z goryla może trafić do więzienia na trzy lata i zapłacić grzywnę stanowiącą równowartość 16 tys. dol. Planuje się zwiększenie liczby strażników i stworzenie alternatywnych źródeł zarobkowania dla myśliwych, np. w turystyce ekologicznej. Nie wiadomo jednak, jak zażegnać niebezpieczeństwo ze strony zabójczego wirusa. Eksperci wciąż nie znają odpowiedzi, jak rozprzestrzenia się Ebola. Czy wdziera się do dżungli wraz z ludźmi, zaś nosicielami są szczury i inne gryzonie, które zazwyczaj towarzyszą człowiekowi? A może śmiercionośny wirus ukrywa się we krwi nietoperzy? Nie można też wykluczyć, że

goryle, podobnie jak ludzie, zarażają się od siebie.

W maju w Waszyngtonie mają się zebrać na konferencji kryzysowej najwybitniejsi specjaliści: epidemiolodzy, biolodzy i obrońcy środowiska. Będą radzić, jak ocalić wielkie małpy. Pewne jest jedno – jeśli bezzwłocznie nie zostaną podjęte radykalne działania, szympansy i goryle przeżyją tylko w ogrodach zoologicznych (i być może w kilku niewielkich, ściśle chronionych i sztucznie utrzymywanych enklawach na wolności). Zdaniem ekspertów, w zachodniej Afryce równikowej tworzy się syndrom pustego lasu. Rozległa, zielona i bujna dżungla wciąż szumi, lecz nie ma już w niej wielkich zwierząt. „To naprawdę dziwne uczucie, gdy spacerujesz przez tropikalny las, w którym panuje głucha cisza”, mówi Heather Eves, dyrektor Bushmeat Crisis Task Force, konsorcjum ponad 30 organizacji i instytucji zajmujących się zwalczaniem kłusownictwa w dżungli.

Wydanie: 18/2003, 2003

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy