Grzęźniemy na marginesie Europy

Grzęźniemy na marginesie Europy

To nie jest tak, że Polskę w Brukseli się sekuje. Polska tam po prostu nie istnieje

Prof. Marek Belka

Co Polsce jest potrzebne w tej chwili? Jakie działania?
– Powinniśmy zacząć przygotowywać się na spowolnienie koniunktury.

Ono nadejdzie?
– Właściwie już ma miejsce i do nas przyjdzie.

Ale już był kryzys i daliśmy sobie radę. Tusk mówił, że jesteśmy zieloną wyspą.
– Byliśmy zieloną wyspą raz i niekoniecznie musimy nią być po raz drugi.

Jak w takim razie trzeba się przygotować do nadchodzącego spowolnienia?
– Przede wszystkim trzeba skonsolidować państwo. W tej chwili jesteśmy na etapie nakręcanej kolejnymi wyborami rewolucji. Biegunka prawna powoduje, że działalność gospodarcza jest utrudniona. Wiele, czasami bardzo potrzebnych i słusznych, działań w polityce społecznej zmniejsza aktywność zawodową społeczeństwa. Trzeba zrobić wszystko, żeby przeciwdziałać temu zjawisku.

Przecież ciągle jesteśmy w trakcie kampanii wyborczej.
– No tak… Kampania parlamentarna się skończyła, zaczyna się kampania prezydencka. Czeka nas szaleństwo. Bo oczywiście prezydent Duda będzie wyskakiwał z nowymi propozycjami, bez ładu i składu. Jestem przerażony. Dlatego że w gruncie rzeczy cokolwiek człowiek dzisiaj powie, za tydzień będzie to już nieaktualne.

Co potrafi państwo?

Może więc spowolnienia nie będzie?
– Ono grozi nam niewątpliwie. Wpływają na to dwa czynniki. Jeden jest zewnętrzny – spowolnienie przychodzi z zewnątrz i na to wpływu nie mamy. Drugi zaś to brak rąk do pracy. Oba razem sprawiają, że spowolnienie może być poważne. Z drugiej strony tak rozbuchaliśmy oczekiwania społeczne, że należy się liczyć z przyśpieszeniem wzrostu płac. A to spowoduje z jednej strony inflację, z drugiej – pewne problemy po stronie produkcji, bo część tych drobnych, małych przedsiębiorstw albo zwinie interes, albo przejdzie do szarej strefy. Nie będzie to jeszcze spektakularna katastrofa, bo polska gospodarka jest odporna na wielkie tąpnięcia, ale grozi nam takie długotrwałe grzęźnięcie. I trzeba robić wszystko, żeby mu przeciwdziałać. Ale polityzacja gospodarki temu nie sprzyja. Bo, jak powiedział niezrównany poseł Sasin, autostrady nie wygrywają wyborów. Podobnie nie wygrywają wyborów działania zmierzające w kierunku jakichś długoterminowych rozwiązań.

A jeśli chodzi o długoterminowe rozwiązania, to na co Polska powinna stawiać?
– Mówi się: wysokie technologie, start-upy…

O!
– Tylko że do wspierania tego wszystkiego państwo średnio się nadaje. Wyjątkiem są kraje, gdzie wysokie technologie i start-upy wiążą się ze zbrojeniami. W takich krajach jak USA czy Izrael ma to sens. W Polsce nie. U nas wysokie technologie mogą rozwinąć albo zagraniczne firmy, których nie lubimy, albo ambitni młodzi ludzie podejmujący ryzykowne przedsięwzięcia.

I państwo powinno im pomagać?
– Państwo jest najgorszym inwestorem w start-upy. A państwo polskie – do kwadratu. Z jednego powodu – nie ma u nas kultury ryzyka, nie ma tolerancji dla błędów. Czy wyobraża pan sobie polską firmę z udziałem skarbu państwa albo polskie instytucje, które inwestują w start-upy i ponoszą straty? Pierwsza, druga, trzecia, czwarta plajta… Wchodzi prokurator, wchodzi CBA i koniec. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych, gdzie akurat ta sprawa jest doskonale postawiona, obowiązuje taka zasada: jeżeli nie oszukujesz, masz prawo do błędu. U nas urzędnik bądź menedżer nie ma prawa do błędu. W związku z tym nie ryzykuje. Jeśli nie ryzykuje, to nie ma mowy o rozwijaniu nowych technologii. Nie ma mowy o przedsięwzięciach ambitnych.

W Polsce taka sytuacja byłaby znakomitym pretekstem do wyprowadzania państwowych pieniędzy na różne partyjne przedsięwzięcia. Albo na działania typu Polska Fundacja Narodowa.
– To, co pan mówi, wzmacnia moją tezę, że największym wrogiem gospodarki jest jej polityzacja, a ta dzisiaj w Polsce osiąga szaleńcze rozmiary. I nie chodzi o to, żeby państwo nie było aktywne w gospodarce! Są takie dziedziny gospodarki – przedsiębiorstwa czy sektory sieciowe – gdzie państwo jest najlepszym właścicielem. Oczywiście podlegającym regulacjom. Tylko że w Polsce nie ma kultury zarządzania firmami państwowymi. Firma może być państwowa, ale minister nie ma prawa dzwonić w byle jakiej sprawie do dyrektora czy do prezesa! Może działać poprzez statutowe organy, przez radę nadzorczą, walne zgromadzenie akcjonariuszy. Ale w Polsce nie ma tej kultury, zresztą nigdy jej nie było, tyle że dzisiaj – ponieważ PiS dokonało prawdziwej inwazji na sektor państwowy – jest to bardziej widoczne i bezczelniej wykorzystywane.

Nie będziemy Doliną Krzemową, ale…

Gdy mówi pan o start-upach, zastanawiam się, czy w Polsce są firmy, które potrafiłyby je wykorzystać. Czy mamy przemysł, który przyciągałby tych wszystkich młodych, zdolnych ludzi, dał im pracę?
– Jeśli komuś uda się wytworzyć nową technologię, marzy tylko o jednym – żeby ktoś go wykupił. A w tej kolejce polskie firmy są na szarym końcu. To zawsze jest związane z ryzykiem, a już mówiliśmy o tym, że ryzyka się boimy, bo zaraz prokurator, CBA. W związku z tym kupią nas zagraniczni. I już.

Czy w takim razie możliwe jest przesunięcie Polski z peryferii bliżej centrum Europy?
– Cały czas przesuwamy się w stronę tego europejskiego centrum. Jednak podstawowym motorem jest, po pierwsze, obecność u nas zagranicznych firm, po drugie – ekspansja polskich firm za granicę i po trzecie – handel. I najlepiej, gdyby państwo przynajmniej w tym nie przeszkadzało. Nie wierzę, żeby państwo mogło odegrać pozytywną rolę w modernizacji gospodarki, szczególnie w zakresie najwyższych technologii. To jest innego typu logika. Państwo ma swoje uprawnione funkcje w takich dziedzinach jak stabilność, także stabilność społeczna, i zapewnienie infrastruktury. Tego prywatny biznes nie zrobi. Ale tam, gdzie trzeba się ścigać, państwo jest zbyt nieruchawe.

Ale może zgromadzić duże pieniądze i przeznaczyć je na potężne badania.
– Może. Tylko trzeba najpierw umieć dobrze je wydawać. A już o tym mówiliśmy – państwo, czyli urzędnik przecież, nie wyda pieniędzy w sposób ryzykowny. A jeśli nie ryzykujesz, niczego nie osiągniesz. Przynajmniej w wysokich technologiach.

Nie wyrwiemy się zatem z peryferii.
– Trochę się wyrywamy. To nie jest fatalistyczne. Po prostu, jak w peletonie kolarskim, musimy trzymać się na kółku i chodzi o to, żebyśmy się trzymali na kółku najlepszych. Mówił o tym zawsze Grzegorz Kołodko – i ma rację, my nie będziemy Doliną Krzemową. Ale bądźmy podłączeni do światowych bądź europejskich inicjatyw, z których będziemy korzystać. Poza tym wszyscy ci, którzy mówią o Dolinach Krzemowych w Polsce, abstrahują od tego, że taką Doliną Krzemową próbuje się stać Europa. Zresztą też w sposób nieoptymalny, bo nie tak skuteczny jak Stany Zjednoczone. Ale też chce wysokie technologie rozwijać, dofinansowywać. Podczepiajmy się pod to!

Ale jak?
– Boże, wszyscy naukowcy w Polsce wiedzą, że są możliwości różnych aliansów, wspólnych programów, to się dzieje! Każdy wiodący zespół badawczy w Polsce jest jedną nogą za granicą. Wszyscy naukowcy z Polski, którzy cokolwiek umieją, są cenieni na świecie. Bo nie brakuje nam rozumu ani talentu, tylko system jest nieruchawy. Ale on nie będzie inny.

Czyli drugiej Irlandii w Polsce nie będzie.
– Irlandia jest specyficzna. Po pierwsze, ma jedną przewagę nad wszystkimi – tam nie mówią po irlandzku. A ponieważ mówią po angielsku, są obywatelami świata. Po drugie, są bardzo blisko centrum. Dzisiaj dzięki internetowi, komunikacji to nie jest aż tak istotne, ale przez wiele lat było. Poza tym potęga Irlandii polega na tym, że jest ona krajem o bardzo niskich podatkach dla wielkich firm. I broni tego jak niepodległości. W Irlandii nie uważają firm zagranicznych, amerykańskich, brytyjskich, za wrogów publicznych. Tam nie próbują irlandyzować gospodarki, tylko to jest otwarta, międzynarodowa gospodarka. Dlatego Irlandia to dzisiaj jeden z najbogatszych krajów Europy.

Polska nie istnieje, po prostu

W dłuższej perspektywie Polska powinna więc postawić na lepsze nauczanie angielskiego i w ogóle na edukację, rozwój nauki.
– Na wiązanie się w każdy możliwy sposób ze światem. Nie tylko z Europą. I trzeba stawiać na otwartość, a nie na jakieś polonizacje itd. Bo polonizować to my możemy skanseny.

Jeśli jednak wykształcimy fachowców, to oni wyjadą.
– Wyjadą, a potem przyjadą. Dzisiaj topowi naukowcy są obywatelami świata. W gruncie rzeczy ich ojczyzna jest tam, gdzie ich walizka i komputer. A co nam szkodzi, żeby on pracował trzy miesiące tutaj, a trzy miesiące tam? Stwórzmy takim ludziom warunki, żeby mieli ochotę wrócić. Poza tym niech budują mosty między polskimi ośrodkami a ośrodkami w Anglii, w Stanach, we Francji, w Niemczech… Czy coraz częściej na Dalekim Wschodzie.

Jak Polska jest postrzegana w Brukseli? W Parlamencie Europejskim?
– Marginesowo. Zostaliśmy zmarginalizowani kompletnie. Tak jak kiedyś, głównie od 2004 r., liczyliśmy się nawet bardziej, niż na to zasługiwaliśmy, tak teraz liczymy się znacznie mniej, niż na to zasługujemy.

Jak więc wytłumaczyć emocje, które powstały wokół kandydatury Janusza Wojciechowskiego?
– W ogóle nie było większych emocji. Nikt się nie nastawiał na to, żeby go jakoś specjalnie grillować. Natomiast z niewiadomych przyczyn sam Wojciechowski w ogóle się nie przygotował do przesłuchania w Parlamencie Europejskim. I był po prostu fatalny. A posłowie, gdyby rzeczywiście chcieli go utrącić, zrobiliby to od razu. Ale dali mu drugą szansę, którą on wykorzystał. Tym razem rzeczywiście się przygotował. Nie mówił tym swoim topornym angielskim, tylko po polsku. Co oczywiście jako komisarzowi mu nie pomoże. Ale podczas przesłuchania był w stanie kompetentnie się wypowiadać, w związku z tym został zaakceptowany. Nie jest więc tak, że Polskę się sekuje. Polska nie istnieje, po prostu.

A europosłowie PiS? Ich nie słychać?
– Oni są we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, czyli – w skrócie – podpalaczy, i wiadomo, że w związku z tym nie są traktowani poważnie. Nawiasem mówiąc, tutaj posłowie PiS robią coś zupełnie innego niż to, co mówią w kraju. Dzisiaj np. dyskutowaliśmy nad rezolucją dotyczącą różnych wrogich wobec Europy działań, głównie w internecie, które podważają demokrację i wolne wybory. W tej rezolucji nie tylko chodzi o rosyjski udział w działaniach hakerskich, ale dotyczy ona też hejtu dotykającego mniejszości, m.in. LGBT czy mniejszość muzułmańską. I cóż się okazuje – tę rezolucję popierają także posłowie pisowscy. Tu są za obroną LGBT, a w Polsce to dla nich wróg publiczny. Takie lekcje dostaję w europarlamencie.

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 2019, 42/2019

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. ondraszek
    ondraszek 15 października, 2019, 00:21

    Nadchodzi czas, że sitwa PiS będzie grzęzła. Ciekawe na kogo zacznie zwalać winę ?

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Ireneusz
    Ireneusz 16 października, 2019, 18:42

    NAJWAŻNIEJSZE ZADANIE DLA PiS 1. Pierwszym i najwazniejszym zadaniem dla PiS jest likwidacja obcych mediów. W III RP obcych mediów, a to; wydawnictw- gazet i czasopism, rozgłośni radiowych, telewizji jest 95%, powtarzam 95% mediów w III RP , to obce media. Takiej sytuacji nie ma w żadnym kraju świata. Pierwszą ustawą nowego rządu musi być ustawa, która raz i na zawsze wykluczy istnienie obcych mediów na terenie Polski! Inne ustawy mogą poczekać. Największym wrogiem naszego narodu są obce media i polski cham przez nich z indoktrynowany! Gdyby obce media z taką pasją zwalczały tzw. opozycję, jak zwalczali dla swojego dobra PiS , to ta „opozycja” otrzymałyby poparcie w granicach błędu statystycznego od ok. 2% do 5%! Obce media, to wróg naszego narodu nie tylko PiS. Media, to najważniejsze i podstawowe narzędzie indoktrynacji. Ostatnie wybory udowodniły nam, że tego nie rozumie żaden prymitywny cham, co poparł tzw, opozycję t.j. V kolumnę obcych mediów. W zachodnich państwach nie do pomyślenia jest istnienie obcych mediów, a co dopiero gdy te media zwalczają istniejącą władzę. To nic innego jak ingerencja obcych mediów w nasze wybory. 2. Drugą, kolejną najważniejszą ustawą, jest likwidacja istniejącego tzw wymiaru sprawiedliwości. Istniejąca mafijna struktura tego wymiaru, wyklucza zbudowanie państwa prawa. Fundamentem każdej demokracji świata jest prawo równe i jednakowe dla wszystkich. Już samo kupowanie wolności za wpłaconą kaucję jest skrajną niesprawiedliwością. Bogaty nie musi czekać na proces w pudle, biedak musi! Wymiana całej kadry z tzw wymiaru sprawiedliwości jest przymusem. Wydawane wyroki, to dintojry w których przestępcy sądzą przestępców! Cały tzw wymiar sprawiedliwości uczestniczył w grabieży naszego majątku jako wspólnicy sprawców, lub „prawnie” legalizowali przekształcenia własnościowe, w których nasz majątek stawał się ich- prywatyzatorów, majątkiem! Bez czynnego udziału w grabieży majątku naszego narodu; sędziów, adwokatów, notariuszy, prokuratorów, prywatyzacja byłaby wykluczona! Wymiar tzw. sprawiedliwości, to gorzej jak stajnia Augiasza, to szambo pełne ekskrementów wystrojone w togi, w służbie obcych interesów. Trzeba usunąć ten ekskrement dla dobra naszego narodu. Od tych dwóch ustaw trzeba zacząć nowe rządy, reszta ustaw musi poczekać! 16.10.2019

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. ireneusz50
    ireneusz50 20 października, 2019, 23:47

    dwa zasrańce, ze mozna aż tak sie zeszmacić.

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. Anonim
    Anonim 21 października, 2019, 09:19

    polska przegrała tym że podpisała traktat akcesyjny na zasadzie wszystko podpiszemy byle byście nas przyjęli nikt z polityków nie zastanawiał się jaki to będzie miało skutek dla zwykłych ludzi u nas to nawet do sejmu pchają się wszyscy byle do koryta staliśmy się dla europy rynkiem zbytu tylko i wyłącznie no i jeszcze wysypiskiem śmieci nikt prawdy nie powie ile ton śmieci przyjeżdża z zachodu larum nad żabką ale nikt nie walczy żeby zaprzestano budowy ogromnych ferm w środku wsi i na terenie gdzie ludzie żyją z turystyki czy składowisk odpadów niebezpiecznych na terenie zamieszkałym

    Odpowiedz na ten komentarz
    • ireneusz50
      ireneusz50 23 października, 2019, 11:34

      Polski nie ma, Polska nic nie przegrała, Polska sie unicestwiła 30 lat temu nie wypuszczając czołgów na ulice, Dziś byłaby wielka jak Chiny Ludowe.

      Odpowiedz na ten komentarz
      • Radoslaw
        Radoslaw 24 października, 2019, 17:01

        Czołgi nie byłyby potrzebne. Wystarczyłoby, żeby Polacy nie dokonali 4 czerwca 1989 roku najgłupszego wyboru w swojej najnowszej historii.
        Warto przypomnieć pare faktów:
        1. Już w I połowie lat 80-tych skończyło sie centralne sterowanie gospodarką, państwowe przedsiebiorstwa przechodziły na własny rozrachunek ekonomiczny.
        2. Zreformowano system bankowy, przygotowując go do działalności komercyjnej.
        3. Systematycznie znoszono ograniczenia paszportowe, wreszcie rząd Rakowskiego wydał wszystkim chetnym paszporty na 10 lat. W drugiej połowie lat 80-tych corocznie kilka milionów ludzi wyjeżdżało za granice, z tego połowa na tzw. Zachód.
        4. Rozkwitała prywatna działalność gospodarcza, szczególnie po wprowadzeniu tzw. ustawy Wilczka.
        5. Rząd Rakowskiego uwolnił ceny żywności i zniósł system kartkowy – bodaj w sierpniu 1989.
        Innymi słowy, Polska była już w trakcie budowania gospodarki rynkowej – bez destrukcyjnych „reform” Balcerowicza (gorliwego wykonawcy poleceń niejakiego Sachsa). Polacy coraz mniej interesowali sie polityką, szczególnie, że zaczeli rozwijać własne biznesy. Potrzeba było jeszcze z 5-10 lat stopniowej liberalizacji politycznej, żeby gładko zbudować stabilne, demokratyczne państwo, bez katastrofalnych kosztów społecznych – likwidacja PGR-ów, masowa zagłada przemysłu. To właśnie te koszty społeczne i bezrefleksyjne wystawienie Polski na strzał zagranicznemu kapitałowi teraz odbija sie czkawką.
        Odsuniecie od władzy ekipy Rakowskiego (i związanego z nią liberalnego prądu w PZPR czy po prostu partyjnych i bezpartyjnych pragmatyków) i oddanie jej wiecznym konspiratorom i zacietrzewionym opozycjonistom, o zerowym przygotowaniu do rządzenia państwem, było błedem, którego konsekwencje bedą Polacy ponosić przez pokolenia. 

        Odpowiedz na ten komentarz
        • ireneusz50
          ireneusz50 25 października, 2019, 19:16

          UE to przymusowa kolektywizacja narodów Europy tak jak w Europie wschodniej za Stalina, Stalin nie żyje a ostał się Donkey Tusk i Jean-Claude Juncker. Zniszczenie gospodarcze i polityczne Europy wschodniej było zaplanowane i miało być dokonane wszelkimi sposobami, i żadne tłumaczenie, ze mozna było inaczej jest bezzasadne, Zniszczenie Europy wschodniej to była zbrodnia taka sama jak Irak, Libia, Syria itd. Niemcy realizują plan Bismarcka, wywołali już dwie wojny światowe, wymordowali wielu Niemców, a jeszcze wiecej ludzi krajów ościennych, jedyna nadzieja ze po 3 wojnie światowej Niemców już nie będzie.

          Odpowiedz na ten komentarz
          • Radoslaw
            Radoslaw 27 października, 2019, 14:23

            „żadne tłumaczenie, ze mozna było inaczej jest bezzasadne,”
            Nawet jeśli tego starcia nie dało się wygrać (co zapewne jest prawdą), to można i należało wynegocjować honorowe warunki kapitulacji. Natomiast polska „klasa rządząca” zachowała się po 1989 roku jak zdrajcy, którzy usłużnie otworzyli najeźdźcom bramy twierdzy, podali dokładne adresy i mapy skarbców, a zmęczonym trudami rabowania obcym żołdakom jeszcze usłużnie podali jadło i napitek, oraz co ładniejsze niewiasty na deser. 

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy