Gwałcili na oczach wsi

Gwałcili na oczach wsi

17 chłopaków przez ponad pół roku wykorzystywało upośledzoną umysłową dziewczynę

– Dla nich to była tylko zabawa – słyszę od ojca jednego z chłopców – młodzi, można zrozumieć. Krzywdy jej nie robili. Czy ktoś ją widział pobitą, posiniaczoną? Czy ktoś ją szarpał i siłą ciągnął do tej komórki? Nikt. Więc o jaki gwałt tu chodzi? Przecież ona jest pełnoletnia. Gdyby nie chciała, to by tam nie szła.
Ona – to niedorozwinięta umysłowo 20-letnia dziewczyna ze wsi pod Piaskami. Oni: 27-latek, dwóch 20-latków, pięciu 17-latków i dziewięciu 16-latków. Razem 17 mieszkańców Piasków i okolicznych wsi. Akt oskarżenia zarzuca im, „że od grudnia 1999 r. do września 2000 r., działając wspólnie, przemocą wykorzystywali bezradność Magdaleny Ł. wynikającą z jej upośledzenia, doprowadzając ją do wielokrotnego obcowania płciowego”.
Jeden z chłopców zeznał: „Gdy nie chciała, to ją szarpałem i kopałem”. Inny: „Każdorazowo potrzebna była przemoc dla złamania jej oporu przed współżyciem. Skonstruowanego z drewna przedmiotu, podobnego do męskiego członka, używałem tylko raz”. Kolejny, o imieniu Jakub: „Ona nie była pociągająca, ale było mi jej żal. Z litości tak postępowałem”.
– O całej sprawie dowiedziałam się, kiedy policja zabrała chłopaków – mówi sąsiadka Jakuba. – Oni podobno współżyli z tą dziewczyną już od 1999 r. Pani, toż on miał wtedy tylko 13 lat. Teraz ludzie różnie mówią…

To policja rozdmuchała

Granica osądów przebiega według płci. Mężczyźni: – Sama się napraszała. Kiedyś pod pawilonem w Piaskach zaczęła się rozbierać. Chłopy obstąpili ją naokoło, śmiali się, klaskali. Może i któryś tam poszedł z nią potem na osobność. – To policja całą sprawę rozdmuchała. Oni wiedzieli, że ucieka z domu i chłopów zaczepia. Nieraz ją w nocy odwozili do domu, a następnego dnia już jej tu nie było – słyszę na wsi. – Prokurator też nie lepszy. On chce chłopaków koniecznie wsadzić do więzienia – dowiaduję się w sklepie w Piaskach.
– Podobno jeździł do niej na wieś, jakieś misie jej przywoził, słodycze, aby tylko na chłopców zeznawała. Mówią też, że nawet duże pieniądze miała za to obiecane. Ale kto by dla takiej portfel otwierał.
– Magda do sądu przyszła z misiem i płakała, aby chłopców wypuścić, bo jej nic nie zrobili. A ja sam widziałem, jak kiedyś chodziła po cmentarzu i pod płaszczem nic nie miała.
– Kiedy chłopcy siedzieli w schronisku dla nieletnich, ona w tym czasie w ciążę zaszła i dziecko urodziła. Więc to oni jej to zrobili? Wszystko jest przez prokuratora ukartowane.
Wchodzę do kolejnego sklepu przy skwerku. – Czy to prawda, że Magda zaczepiała chłopaków? – pytam młodego mężczyznę. – Niektórzy tak mówią. – A gdyby pana zaczepiła? – dopytuję się. – O, nie. Przecież to niepełnosprawna umysłowo dziewczyna. Wszyscy o tym wiedzą. Choć młoda, z dużym biustem, chętna…
– Proszę pani! – oburza się starsza kobieta z kolejki do kasy. – Sprawa jest głośna na całe Piaski i okolicę. Wszyscy o niej wiedzieli, a jednak jakiś drań czepił się dziewczyny i zrobił jej dziecko. Chłopy nie patrzą na to, czy kobita jest mądra, czy głupia, ale zawsze polezą, aby sobie ulżyć. Tfu!
– Niech pani nie opowiada takich rzeczy, że wszyscy mężczyźni to dranie – usiłuje ratować męski honor mój wcześniejszy rozmówca. – Ja myślę, że Magda nie rozumie tego, co robi – włącza się do rozmowy ekspedientka. – Jest dojrzała fizycznie, ale umysł nie wszystko kontroluje. Może ma nadprodukcję hormonów? Jej potrzebna jest specjalistyczna opieka lekarska. Dlaczego matka nie zaprowadziła jej do lekarza?
Większość wiejskich kobiet winą za to, co się stało, obarcza matkę Magdy. Dobrze pamiętają, jak przed 14 laty ojciec Magdy utopił się w rzece. Jedne mówią, że tak się napił, że nie wiedział, jak do domu wracać, inne twierdzą, że dosyć miał już życia obok nie wiadomo czego chcącej żony. Jedynie starsza córka na normalną wyrosła, od matki się wyprowadziła i sama sobie jakoś daje radę. Bo zarówno Magda, jak jej również upośledzony brat są przy matce. Otrzymują renty socjalne i nawet nieźle im się wiedzie.

Komórka

Mężczyźni sąsiadujący z domem Magdy nie chcą ze mną rozmawiać. Po tym, co się stało, omijają dziewczynę z daleka i boją się nawet spojrzeć w jej kierunku, bo a nuż powie, że z nią współżyli. – Kiedy policja przyjechała na wieś i aresztowała Krzyśka, wszyscy byli zaskoczeni, bo to bardzo porządna rodzina. Wtedy właśnie wyszło, że on również brał udział w gwałceniu Magdy. – Ja tego nie zrobiłem – mówi Krzysiek, którego spotkałam na korytarzy w Technikum Mechanicznym w Piaskach. – Za niewinność cię aresztowali? – pytam. – Koledzy mnie wrobili. – Oni twierdzą, że byłeś „naganiaczem”. – Czy ktoś mi uwierzy, że tego nie robiłem? – Krzysiek rozpaczliwie patrzy na stojących koło niego kolegów z klasy.
Dyrektor Zespołu Szkół w Piaskach, Józef Świetlicki, o całej sprawie dowiedział się ostatni, kiedy na lekcje przestało przychodzić dwóch uczniów z technikum i kilku ze szkoły zawodowej. Okazało się, że zatrzymała ich policja.
– To był dla nas szok – mówi pedagog szkolny, Elżbieta Krysa. – Niektórzy z tych chłopców mieli już niestety do czynienia z policją.
We wczesnych godzinach rannych, w bocznej uliczce nieopodal skwerku, drobni handlowcy rozkładają swoje stragany, przenośne stoiska i stoliki. To bazar w Piaskach. Właściciele straganów dobrze znają oskarżonych o gwałt: 27-letniego Michała Sz., a także Rafała K., Tadeusza S., Piotra Ś., Mariusza R. i Andrzeja Sz., zwanego „Szpilą”. – Patrzą tylko, co by ukraść – słyszę. – Kiedyś w pięciu wpadli do pawilonu – ogołocili półki i tak zastraszyli sklepowe, że bały się zgłosić kradzież policji. Same wolały pokryć straty.
– Michał handluje razem z matką, która jest po studiach, kiedyś uczyła w szkole – mówi starsza kobieta. – To właśnie Michał z kolegami zaciągali dziewczynę do komórki znajdującej się na ich podwórku. Gdyby przez tyle miesięcy przyłaziło do pani domu 17 chłopaków z dziewczyną, to by się pani nie zainteresowała, co oni tam robią? Nie wierzę, że matka Michała nie wiedziała o tym. A teraz chce syna przed sądem obronić i żółte papiery mu szykuje.
Chcę porozmawiać z matką Michała. Ale ani ona, ani jej syn nie mają mi nic do powiedzenia.
Za Piaskami, za rzeką, droga skręca w prawo. Zaczynają się wiejskie zabudowania. Poboczem jakaś kobieta ciągnie dziecięcy wózek. Zatrzymuję samochód. – Daleko do sołtysa? – pytam. Kilka zdań rozmowy i orientuję się, że młoda matka jest upośledzona umysłowo. – Czy pani jest Magdą Ł.? – Tak. Rozmawiamy przez jakiś czas. Twierdzi, że nikt jej krzywdy nie robił i nie chce, aby chłopcy poszli do więzienia.
– Jak się chowa córeczka? – zmieniam temat. Ona odkrywa kołderkę, abym mogła zobaczyć czteromiesięczne dziecko. – Ma na imię Karolinka.
Kiedy kilka godzin później zatrzymuję się przy jej zabudowaniach, matka Magdy ucieka przede mną do domu i zamyka drzwi na klucz. Słychać wulgarne wyzwiska. Na podwórko wchodzi przyzwoicie ubrana, ładna dziewczyna z siatką z zakupami i skręca do drzwi z drugiej strony domu. To siostra Magdy. Chwilę rozmawiamy. – Z naszą matką nie da się wytrzymać – mówi – więc mieszkam oddzielnie. A czy mała Karolinka będzie zdrowa na umyśle? – zastanawia się. – Tego na razie nie wie nikt.

 

Wydanie: 17/2002, 2002

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy