Po Brukseli snuje się duch. Duch „prawie” doktora habilitowanego Marka Migalskiego, wyciągniętego z kapelusza przez Kaczyńskiego i wsadzonego do Parlamentu Europejskiego. Nie był to za mądry ruch prezesa, bo Migalski poszedł na służbę do kanapowej partyjki Ziobry i bruździ PiS, jak może. Głowy zresztą do roboty w Brukseli nie ma, bo jeździ po Polsce i szuka uczelni, która by go zrobiła doktorem habilitowanym. Pogonili go już w Katowicach (Uniwersytet Śląski), we Wrocławiu (Uniwersytet Wrocławski) i w Krakowie (Uniwersytet Jagielloński). Miasta różne, ale powód ten sam. Mizerota dorobku naukowego. I niebywała skłonność do nadymania się. Wystarczy, że paru uczonych wyda książkę, w której jest jedna strona autorstwa Migalskiego, a ten – cap książkę i podaje ją jako swój dorobek, pożal się Boże, naukowy.
Ale nawet Migalskiemu zaświeciło słoneczko. Przygarnął go prof. Eugeniusz Cezary Król, dyrektor Instytutu Studiów Politycznych PAN. Operacja jest tak tajna, jak wiedza Migalskiego. Zobaczymy, czy PAN uzna dorobek autora książki „Jarosław Kaczyński – portret impresyjny” za wystarczający. I czy ISP PAN przejdzie do historii jako najweselsza placówka III RP.
Tagi:
Przebłyski
Biedny Migalski. Mam bardzo wiele uwag do pana Prezesa,jedno trzeba Mu jednak przyznać, że jak pozbędzie się jakiegoś bubka, to ten jest skazany na gnojowisko historii i polityki.