Konfabulacje i irytacje

Konfabulacje i irytacje

Jak IPN-owcy dyskutują o rotmistrzu Pileckim

Pięć lat temu ukazał się jako wydawnictwo IPN-u album „Rotmistrz Witold Pilecki (1901-1948)”, w opracowaniu Jacka Pawłowicza z przedmową Janusza Kurtyki. Tekst gloryfikował Pileckiego jako niezłomnego bohatera. „Rotmistrz jest jak sztandar” – taki tytuł nosił wywiad z prof. Janem Żarynem omawiający ową publikację. Tymczasem w albumie znalazły się fotokopie zeznań Pileckiego w śledztwie, w których już w dniu aresztowania (8 maja 1947 r.) wymienia on nazwisko i adres swej najbliższej współpracowniczki Marii Szelągowskiej, informuje szczegółowo, gdzie znajdują się odpisy wysyłanych za granicę raportów wywiadowczych, mówi, że jego współpracownik Tadeusz Płużański ma swą wtyczkę w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego i otrzymuje stamtąd wiadomości. Sześć dni później Pilecki pisze wierszowany list do nadzorującego śledztwo płk. Józefa Różańskiego. Po wyroku śmierci, w prośbie o łaskę do prezydenta Bieruta podkreśla, że od chwili aresztowania był do śledztwa ustosunkowany pozytywnie i sam wskazał miejsce przechowywania archiwum swej siatki szpiegowskiej. W czasie procesu, w przeciwieństwie do większości oskarżonych, nie odwołuje zeznań. Do swej szwagierki Eleonory Ostrowskiej powiedział wtedy: „Ja już żyć nie mogę – mnie wykończono”, co można zrozumieć chyba tak, że złamano go moralnie.
W świetle tych zeznań Pilecki, traktowany dotąd jako bohater bez skazy, staje się postacią tragiczną i w swym tragizmie – zagadkową. Czy trzeba dodawać, że tylko dureń, i to dureń bez wyobraźni, może odbierać mu miano bohatera?
Życiorys Pileckiego w albumie jest krótki, ale skoro wszystkie te bulwersujące fakty można wyczytać w jego części ilustracyjnej, trzeba je było jakoś skomentować w tekście. Tymczasem nie ma o nich ani słowa. Świadczy to albo o lekkomyślnym niedbalstwie Pawłowicza (jeśli nie przeczytał owych fotokopii przed oddaniem ich do druku), albo o jego żenującej bezmyślności (jeśli nie pomyślał o tym, że dokumenty te, nieopatrzone komentarzem, mogą podważyć dotychczasową sławę Pileckiego).
Dopiero teraz prof. Andrzej Romanowski przyjrzał się owym dokumentom i omówił je w artykule „Tajemnica Witolda Pileckiego” („Polityka” nr 20), podkreślając sprzeczność między tym, co mówią opublikowane w albumie dokumenty, a sławiącym Pileckiego tekstem albumu. Ani jednym zdaniem przy tym nie potępia Pileckiego, podkreśla, że nie znamy motywów jego zeznań, domaga się traktowania całej sprawy z ogromną ostrożnością, „z pełnym empatii wyczuciem”.

Niby-hipotezy Pawłowicza

Mimo to spotkał się z gwałtownymi atakami. Rozpoczął je sam Pawłowicz wywiadem w „Rzeczpospolitej” z 17 maja, pt. „Rotmistrz oczerniony”. Zaczyna od zarzutu, powtarzanego później przez innych autorów, że Romanowski formułuje swoje sądy, nie zapoznawszy się z całością akt śledztwa i procesu Pileckiego. Ale ani on, ani inni autorzy nie powiadamiają, co wniosłaby lektura tych dokumentów do zrozumienia i oceny zeznań Pileckiego.
W dalszym ciągu wywiadu Pawłowicz sam interpretuje zeznania Pileckiego, a przynajmniej tak mu się wydaje. Bo w najlepszym przypadku są to tylko konfabulacje, tzn. Pawłowicz zmyśla, nie zdając sobie sprawy z tego, że zmyśla. Cały jego wywód opiera się na mniemaniu, że Pilecki został zatrzymany „najprawdopodobniej” nie 8, ale 6 maja. Tymczasem przeczy temu protokół rewizji osobistej Pileckiego sporządzony „w dniu aresztowania”, a podający datę 8 maja. Pawłowicz nie przedstawia argumentów, które by wskazywały, że data ta powstała w rezultacie omyłki czy też sfałszowania. Swymi gołosłownymi zapewnieniami nie przekonał nawet Andrzeja Arseniuka, rzecznika prasowego IPN, który w oświadczeniu zamieszczonym w „Polityce” (nr 21) bez wahania podaje datę 8 maja.
Pawłowicz mógłby się tłumaczyć, że w wywiadzie trudno wszystko uzasadniać, ale data aresztowania ma tu znaczenie kluczowe, bo na tej niby-hipotezie (piszę „niby”, bo jest to tylko bezdowodowe mniemanie) nadbudowuje on wszystkie dalsze niby-hipotezy. Przeczy przy tym i faktom, i samemu sobie. Raz mówi, że Pilecki „nie zdradził swych współpracowników”, a trochę później – że „po dwóch dniach najcięższych tortur musiał ich zdradzić”. Według Pawłowicza Pilecki powiedział tyle, ile bezpieka i tak już wiedziała (tu zadajemy sobie pytanie, skąd Pilecki mógł znać zakres wiedzy bezpieki). A poza tym – dowodzi Pawłowicz – powiedział dopiero po dwóch dniach śledztwa (jak już wspomniano, utrzymuje on, że aresztowanie nastąpiło już 6 maja) i „wszystko wskazuje na to”, że było jakieś porozumienie między rotmistrzem a jego najbliższymi współpracownikami, polegające na tym, że Pilecki, przewidując swe nieuchronne załamanie, złoży zeznania dopiero po dwóch dniach śledztwa, co pozwoli im na zmianę adresu i zatarcie śladów. Co kryje się pod enigmatycznym zapewnieniem „wszystko wskazuje na to” – nie wiadomo. W każdym razie, jeśliby nawet Pilecki zeznawał 6 maja, to jego taktyka nie pomogłaby Tadeuszowi Płużańskiemu, aresztowanemu tego samego dnia, Maria Szelągowska zaś, choć aresztowano ją dopiero 9 maja, nie próbowała zacierać śladów i zmieniać adresu, więc chyba była aresztowaniem całkowicie zaskoczona. Przeczy to hipotezie o jakimś porozumieniu między nimi.

Sprzeczne tezy Żaryna

Zabierając głos w tej sprawie, prof. Antoni Dudek („Kto podważa legendę rotmistrza?”, „Rzeczpospolita” z 20 maja) twierdzi, że siatka konspiracyjna rotmistrza była wcześniej przez bezpiekę rozpracowana, więc gdyby nawet Pilecki milczał, to i tak nie zapobiegłoby to aresztowaniu jego współpracowników. Ale – można by tu odpowiedzieć – gdyby milczał, to może bezpieka nie znalazłaby skrytki z archiwum siatki wywiadowczej. I dalsze pytanie: jeżeli Pilecki zamierzał zeznawać tylko o tym, co bezpieka i tak wiedziała, po co było narażać się na tortury?
Jan Żaryn („Pilecki na celowniku”, „Sieci”, nr 20) wysuwa z kolei dwie sprzeczne ze sobą tezy. Pierwsza zgodna jest z opiniami innych autorów, że zeznania Pileckiego to jego świadoma gra z bezpieką (powiedzieć tyle, ile ona prawdopodobnie i tak już wie). Teza druga mówi coś zupełnie innego – że owe zeznania to mistyfikacje wprowadzone przez funkcjonariuszy bezpieki na podstawie ich wiedzy pochodzącej z innych źródeł. Ale jakiż interes miałaby bezpieka w fingowaniu zeznań powtarzających to, co już wiedziała? A już zupełnie absurdalne jest przypuszczenie, że to ubecy sfabrykowali wiersz skierowany przez Pileckiego do Różańskiego. W sprawie tego listu Pawłowicz również śmiało fantazjuje. „Jest przekonany”, że przedtem odbyła się między nimi poważna rozmowa, przy czym „wiele wskazuje na to”, iż Różański obiecał Pileckiemu, że „jeśli szczerze opowie o swojej działalności, to żadnemu z jego współpracowników nie stanie się krzywda”. Wiersz świadczyłby o tym, że rotmistrz zrozumiał, iż został przez Różańskiego oszukany.
Cała ta narracja jest wzięta z sufitu, poza dość prawdopodobnym przypuszczeniem, że jakaś rozmowa Różańskiego z Pileckim rzeczywiście się odbyła. Co więcej, jest to narracja – mówiąc bez ogródek – zupełnie od rzeczy. Nie ma bowiem nic wspólnego z treścią wiersza, którego Pawłowicz albo nie przeczytał, albo nic z niego nie zrozumiał. W wierszu tym mowa jest o czymś zupełnie innym – Pilecki ma wyrzuty sumienia wobec jakiegoś przyjaciela, którego naraził na niebezpieczeństwo, i domaga się surowej kary:
A samą bytnością już bakcyl wnosiłem,
Co skrycie się czając w pozornym niebycie,
Złem płacąc – za serce (żem jadł tam i piłem)
Mógł wtrącić do lochu i złamać im życie.
[…]
Dlatego więc piszę niniejszą petycję,
By sumą kar wszystkich mnie tylko karano,
Bo choćby mi przyszło postradać me życie,
Tak wolę niż żyć wciąż, a w sercu mieć ranę.
Wiersz świadczy o tym, że pisał go człowiek w stanie skrajnego rozstroju nerwowego. Ale mało prawdopodobne jest, by był to człowiek w tym czasie zmaltretowany fizycznie. Dukt pisma jest wyraźny, kształtny, tworzony pewną ręką.

Obelgi zamiast odpowiedzi

W zakończeniu wywiadu Pawłowicz domaga się od Romanowskiego przeprosin dla rodziny Pileckich. Zamiast przeprosić za popełnioną przez siebie fatalną gafę, obciąża odpowiedzialnością tego, kto gafę tę tylko odsłonił. Trudno o większą, a zarazem bardziej prymitywną perfidię.
Również Antoni Dudek, odpowiadając na pytanie z tytułu swego artykułu: kto podważa legendę o rotmistrzu, oskarża nie Pawłowicza, lecz Romanowskiego. Tu nasuwa się uwaga, że zadaniem historyka nie jest tworzenie i podtrzymywanie legend, lecz dociekanie prawdy. W IPN i jego okolicach sądzą – jak widać – inaczej. Charakterystyczne jest tu zdanie Arseniuka: Romanowski „z tylko sobie zrozumiałych względów próbuje udowodnić, że rotmistrz Pilecki nie był tak do końca bohaterem, jakim chcielibyśmy go widzieć”. Czyli dociekanie prawdy historycznej nie jest dla Arseniuka zrozumiałym względem. Zrozumiałym względem jest natomiast legendotwórcze wishful thinking.
W późniejszych wypowiedziach Pawłowicz obrzuca Romanowskiego karczemnymi obelgami; mówi np.: „to jest tekst niezwykle plugawy, nikczemny i kłamliwy”, „na poziomie rynsztoka”, jego autor zalicza się do „osób, dla których bohaterami są Dzierżyński, Goldberg-Różanski i im podobni”.
Istny to popis bezradnej irytacji, chamstwa i nieuczciwości polemicznej. Jego koledzy z IPN nie są lepsi – Jan Żaryn twierdzi np., że Romanowski „swą publikacją chciał zohydzić Pileckiego”. Cóż dziwnego, że w internecie pojawiły się tysiące wpisów obrażających i szkalujących Romanowskiego?
Ale nie tylko o stronę moralną tej paszkwilanckiej kampanii mi chodzi. Zadziwiający jest fakt, że renomowany popularyzator wiedzy historycznej (historykiem mgr Pawłowicz nie jest) formułuje sądy w sposób tak urągający regułom naukowego uzasadnienia. Jacek Pawłowicz najwidoczniej minął się z powołaniem – powinien tworzyć powieści historyczne – tam jego wybitne predyspozycje do konfabulacji znalazłyby należyte zastosowanie. Niestety, Pawłowicz jest kierownikiem referatu edukacji historycznej w Oddziałowym Biurze Edukacji Politycznej IPN w Warszawie. Z niepokojem myśli się o płodach edukacji uprawianej pod takim kierownictwem.

Autor jest historykiem i teoretykiem literatury, emerytowanym profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, członkiem PAN i PAU

Wydanie: 2013, 22/2013

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy