Hipokryzja narodowa

Hipokryzja narodowa

Nie należę do ludzi, którzy widzą różnicę między kijem użytym przez narodowca w czarnej masce a kijem w ręku lewicowca w białej kominiarce. Zachowania chuligańskie trzeba oceniać według kryteriów prawnych, a nie ideologicznych. Nie żyjemy przecież w państwie chaosu i bezprawia, w którym obywatele kierując się wyższą koniecznością, sami muszą bronić demokracji i wolności. I to na barykadach czy w blokadach.
Czy przemarsz narodowców 11 listopada wymagał aż takiej mobilizacji lewicy, by ich za wszelką cenę zatrzymać? Nie sądzę. Ktoś tak oceniający sytuację mylił się. Chyba że błądzi ogromna większość ludzi o poglądach lewicowych, którzy nie posłuchali dramatycznych apeli i zachęt, by dołączyć do „kolorowej niepodległej”.

To, że narodowców i grupy lewicowe zdominują kibole wyćwiczeni w ulicznych zadymach, było oczywiste. Ostrzegały przed takim scenariuszem władze miasta i policja. Nie sądzę więc, by jedynymi naiwnymi byli organizatorzy. Choć ci z prawej i ci z lewej konsekwentnie przerzucają się odpowiedzialnością za burdy. Wychodzi więc na to, że najbardziej zainteresowani Świętem Niepodległości byli kibole z całego kraju, którzy na chwilę zapomnieli o klubowych waśniach i demolowali stolicę ramię w ramię, lejąc każdego, kto nawinął się pod rękę. Dorabianie do tej, kolejnej przecież, bandyckiej rozróby kiboli jakiejś ideologii czy wręcz odniesień do ruchów politycznych sprzed 70 lat nie ma większego sensu. Młodzi Polacy, bo przecież kibole są nasi, nadwiślańscy, leją się od lat, i to z całkiem innych powodów niż modne idee. A swoją drogą, jak to jest, że ta gorzej wykształcona, biedniejsza i w tanich ciuchach młodzież bardziej interesuje prawicę niż lewicę?

Młodzi z Nowego Światu są kolorowi i wielkoświatowi. Ich świat rozjechał się jednak z rzeczywistością. Z dość ponurą, z powodu braku perspektyw życiowych i zawodowych, mizerią życia większości polskiej młodzieży. Rozdźwięk między nimi jest tak duży, że ci przeciętni mogą oglądać nowe elity głównie przez szybę. Nic więc dziwnego, że nie popierają pomysłów i idei płynących ze środowiska „Krytyki Politycznej”. Nie ma między nimi wspólnoty pokoleniowej, bo i nie ma wspólnych interesów. Gorzej, że brak reprezentacji politycznej milionów młodych ludzi jest czymś w rodzaju tykającej bomby, którą zręczny demagog może uzbroić, wykorzystując ich frustrację.
Przed 11 listopada tematem wiodącym w mediach była miłość do Polski i prześciganie się w deklaracjach patriotycznych. Tego zapału patriotom nie starczyło, by chociaż flagę państwową wywiesić. Teraz bronią orzełka na koszulkach piłkarzy, których za chwilę będą wyzywać od najgorszych. Czy hipokryzja to już nasza trwała cecha narodowa?

Wydanie: 2011, 47/2011

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Komentarze

  1. Janusz Bartkiewicz
    Janusz Bartkiewicz 21 listopada, 2011, 17:06

    Prawo do manifestowania ma każdy, jeżeli jego manifestacja nie naruszy prawa, co można stwierdzić jedynie w trakcie manifestacji. Gdy naruszy,winna być rozwiązana.Jednakże w sytuacji, gdy organizacja zgłaszająca chęć demonstrowania w swoim programie ma nielegalne (niezgodne z Konstytucja i kodeksem karnym) treści, zgody na demonstracje otrzymać nie powinna. Rzecz w tym, że od państwowych (czy samorządowych)urzędników wymagać należy, aby umieli precyzyjne uzasadnienie przedstawić i następnie w sadzie obronić. Jeżeli ktoś chce dać wyraz swojej dezaprobaty do manifestacji kogoś innego, to ma prawo to uczynić w dowolnym czasie, ale nie w miejscu, w którym tamta manifestacja ma się odbyć. Decydujące znaczenie ma pierwszeństwo zgłoszenia. W przypadku 11 listopada środowiska lewicowe popełniły wielki polityczny błąd. Ogłosiły chęć blokowania innej manifestacji, co jest już samym w sobie naruszeniem prawa i nie ma żadnego znaczenia intencja pomysłodawców i organizatorów. Wygląda na to, że środowiska lewicowe organizujące blokadę, liczyły na to, że prawica wywoła burdy i do tego wyraźnie oczekiwały. A więc, co muszę z żalem stwierdzić, był to chwyt poniżej pasa, a wiec niehonorowy, bo prowokatorski.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy