Historia dopiero się zaczyna

Historia dopiero się zaczyna

Amerykański socjolog Charles Wright Mills pisał o „wyobraźni socjologicznej” jako o sztuce wyrażania prywatnych trosk i zmartwień ludzi językiem problemów systemowych. Można również mówić o „wyobraźni politycznej”. Jedna i druga wyobraźnia wymaga pewnej wrażliwości społecznej, umiejętności obserwowania procesów zachodzących w społeczeństwie oraz intuicji w ocenie motywów zachowań poszczególnych ludzi i środowisk.
Zdziwienie mediów oraz niektórych polityków w Polsce dobrym wynikiem Grzegorza Napieralskiego świadczy zarówno o braku wyobraźni socjologicznej, jak i o znikomej wyobraźni politycznej. To, czego dowodzi wynik kandydata lewicy, to przede wszystkim znudzenie Polaków trwającym od pięciu lat plebiscytem wyborczym pomiędzy PiS a PO. Pięć lat i wystarczy! Na pozbawione wyobraźni głowy tych, którzy zakładali, że lewica kompletnie zniknie z życia publicznego w Polsce na skutek tworzenia się sztucznego systemu dwupartyjnego, został wylany 20 czerwca kubeł zimnej wody.
Największego kaca powinni mieć jednak ci, którzy używając lewicowych etykietek, namawiali do głosowania w pierwszej turze na Bronisława Komorowskiego. Poza niezrozumiałym zachowaniem Włodzimierza Cimoszewicza na uwagę zasługuje zwłaszcza Tomasz Nałęcz. Ten znawca polityki, którego teorie nigdy się nie sprawdzają, powinien już zaoszczędzić recept i wątpliwych podpowiedzi ludziom lewicy.
Z drugiej strony wynik Napieralskiego nie powinien być powodem do wpadania w euforię. To dopiero szansa lewicy na wyjście z marginesu polskiej polityki. Czy będzie wykorzystana, czy po raz kolejny zmarnowana, dopiero się okaże. Na pewno jednak SLD nie powinien wpadać w szał radości i zamykać się w partyjnej twierdzy. Ani też kupczyć zdobytym poparciem i głosami wyborców lewicy. To byłby fatalny krok i zupełnie błędne odczytanie uzyskanego dobrego wyniku. Jeśli PO chce rozmawiać o partnerskiej współpracy, to niech zaczeka, aż lewica podskoczy do 25%, a partii Tuska spadnie do 20%. Być może nie jest to odległa wizja. Na razie warto zachować spokój i przeanalizować bieżącą sytuację. Jeśli bowiem dobrze się przyjrzymy rozkładowi głosów na Grzegorza Napieralskiego, to rzuca się w oczy kilka interesujących zjawisk.
Po pierwsze, bardzo dobry wynik wśród najmłodszych wyborców i najsłabszy wynik wśród osób starszych. Przeczy to powszechnej w mediach tezie, że zapleczem lewicy w Polsce jest tylko „żelazny” i wiekowo zaawansowany elektorat postpeerelowski. To dowodzi również, że uzyskane 14% przekracza zdecydowanie obecne twarde jądro wyborcze SLD. Bez przekonania do siebie młodych ludzi, środowisk kobiecych, ekologicznych, części inteligencji ten wynik byłby o wiele gorszy. Ta część wyborców odpłynęła w ciągu ostatnich trzech lat od PO. Przez minione pięć lat głosowanie na SLD w kręgach studenckich było raczej, mówiąc językiem młodzieżowym, obciachem. Tym razem ze strony swoich studentów słyszałem rozterki pomiędzy wyborem Komorowskiego a kandydatem lewicy. To zmiana jakościowa. Pierwszy odpływ w stronę lewicy już nastąpił. Ale to dopiero mały strumień. Czas na bardziej gwałtowny potok.
Równocześnie można było zaobserwować bardzo dobry wynik Napieralskiego na obszarach małych miasteczek i polskiej prowincji – to mobilizacja elektoratu socjalnego, który wbrew potocznym wyobrażeniom nie zraził się postulatami świeckiego ładu oraz przyblokowania zapędów Kościoła i zagłosował za bardziej sprawiedliwą wizją społeczeństwa.
Mówiąc inaczej: młodzi poparli bardziej wolnościowy model kulturowy, a ludzie z klas niższych i zaniedbanych obszarów peryferyjnych zagłosowali za bardziej sprawiedliwym modelem społeczno-ekonomicznym. W ten właśnie sposób lewica powinna ograniczać jednocześnie wpływy PO i PiS – wolnościowo w kulturze i egalitarnie w sprawach społeczno-ekonomicznych. Myśląc o tym, żeby ten proces nadal zachodził i jesienią w wyborach samorządowych lewica uzyskała wynik powyżej 15%, a w przyszłym roku w wyborach parlamentarnych podskoczyła do 20%, nie wolno pozwolić, aby SLD został zdominowany przez tych, którzy najchętniej zamknęliby się w twierdzy partyjnej. Trzeba jasno powiedzieć: wynik Napieralskiego nie jest wynikiem SLD, ale umiejętnym zmobilizowaniem szerszych kręgów lewicy. Powrót do zamkniętej twierdzy oznaczałby powrót do poziomu 7-8%.
Pisząc o otwarciu się na szersze kręgi, nie mam na myśli tworzenia koalicji kanapowych partyjek ani deklaracji poparcia „generałów bez armii”, którzy pewnie zaczną wkrótce przebąkiwać o „łączeniu centrolewicy” czy sklejaniu „LiD bis”. To raczej nie najlepszy kierunek. Zdecydowanie lepszym pomysłem jest tworzenie szerokiego ruchu polityczno-kulturowego o lewicowym charakterze i budowanie w ten sposób społecznych i mocnych pomostów do środowisk, które albo pozostawały w czasie wyborów w domu, albo zmuszone były wybierać mniejsze zło. Podpowiedzi i deklaracje „generałów” nie mają już obecnie żadnego znaczenia. Tym, co ważne, są stałe wpływy wśród młodzieży, budowanie silnych grup wsparcia na poziomie obywatelskim, ostateczne związanie się lewicy ze środowiskami kobiecymi, ekologicznymi oraz silny sojusz ze związkami zawodowymi, obecność w kręgach klas niższych oraz wsparcie tych wszystkich, którzy zostali poturbowani przez polską wersję „realnego kapitalizmu”.
Co zrobić w czasie drugiej tury? Ten problem miała francuska lewica, kiedy musiała wybierać w 2002 r. między Le Penem a Chirakiem. Wtedy część lewicy poparła hasło „lepszy liberalny złodziej niż faszysta” i w ten sposób wygrał Chirac. Dziś w Polsce może być różnie i nie wiadomo, czy wygra tęsknota za bezpieczną i socjalną bazą, czy też potrzeba bardziej liberalnej i wolnościowej nadbudowy. Ale ludzie lewicy tym się różnią od prawicy, że mają nieobciążony dogmatami rozum i sumienie nieuśpione wiarą w nieomylność ekonomicznych słupków wzrostu zysku. I to powinno im posłużyć za kierunkowskaz. A Grzegorz Napieralski powinien dać sygnał, że to dopiero początek walki o lewicową Polskę. I trudno w tej chwili o jakieś kompromisy. Historia dopiero się zaczyna, a nie kończy.

Wydanie: 2010, 26/2010

Kategorie: Felietony, Piotr Żuk
Tagi: Piotr Żuk

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy