Hodysz musiał odejść
Szefowie UOP walczą o kontrolę nad archiwami SB z Gdańska. Plotka mówi, ze chodzi o szukanie “haka” na prezydenta. Dlatego apolityczny i zbyt uczciwy..
Adam Hodysz od tygodnia nie jest już szefem delegatury UOP w Gdańsku. To kolejny zwrot w jego karierze. Czy ostatni? Tak się, składa, że poprzednie dymisje Hodysza, jego odejścia i przyjścia, odbywały się w atmosferze – nie tyle skandalu – co ważnego wydarzenia. Wydarzeniem było, gdy Hodyśz został aresztowany przez SB pod zarzutem współpracy z “solidarnościowym” podziemiem, wydarzeniem. było, gdy wyrzucał go z pracy Andrzej Milczanowski. A teraz?
O Hodyszu po raz pierwszy było głośno w roku 1984. Wcześniej, pracując jako oficer w gdańskiej SB, nawiązał kontakt z opozycją demokratyczną: Między innymi uprzedzał Aleksandra Halla i Bogdana Borusewicza o działaniach SB przeciw opozycji, o mających nastąpić przeszukaniach, aresztach. Ta współpraca została zdemaskowana, Hodysz w roku 1984 wpadł. Po krótkim procesie skazano go na sześć lat więzienia. Za kratkami spędził cztery lata, na wolność wyszedł w roku 1988.
Zaraz potem mieliśmy Okrągły Stół i oddanie władzy Obozowi solidarnościowemu. Więc jesienią 1990 r. nowy szef UOP i MSW, Krzysztof Kozłowski, mianował Hodysza szefem delegatury UOP w Gdańsku. Taki był powrót na stare śmiecie.
Drugie odejście Hodysza miało miejsce we wrześniu 1993 r. Wtedy ze stanowiska szefa delegatury odwołał go ówczesny szef MSW, Andrzej Milczanowski. To odejście było mniej dramatyczne niż pierwsze, ale na pewno równie spektakularne. Bo sam Lech Wałęsa przyznał się, że zabiegał o jego dymisję. “Hodysz miął tendencję do zdrady – przekonywał ówczesny prezydent. – Jeśli raz zawiódł swoich przełożonych, to i teraz można czegoś takiego się po nim spodziewać”.
Teczka “Bolka”
Enigmatyczne tłumaczenia Wałęsy mało kogo przekonały. Dziś sprawę ówczesnej dymisji Hodysza wiąże się ze sprawą tzw. teczki “Bolka”. Otóż podczas pierwszej lustracji, za Antoniego Macierewicza, ówczesny szef UOP polecił delegaturze gdańskiej, by ta przysłała do Warszawy materiały z teczki “Bolka”, czyli jak powszechnie uważano – Lecha Wałęsy. Tak też się stało. Ale równocześnie naczelnik gdańskiego archiwum, Krzysztof Bolin, odtworzył akta “Bolka”, wykorzystując do tego tzw. teczki obiektowe. Dawna SB prowadziła dokumentację dwojakiego rodzaju – teczki personalne, do których wkładano materiały dotyczące danej osoby, oraz teczki obiektowe, w których gromadzono materiały dotyczące danego “obiektu”- uczelni, zakładu pracy, instytucji. Zgodnie z tą zasadą, meldunki TW “Bolka” trafiały do jego teczki personalnej i do teczki obiektowej Stocznia Gdańska. Tę prawidłowość wykorzystał Bolin.
Ale Hodysz na tym nie poprzestał. Według oficjalnych opinii, gdańskie , archiwum byłej SB należy do najbardziej zdekompletowanych, 80% materiałów bezpowrotnie zginęło. Gzy bezpowrotnie? W roku 1993 głośno było na Wybrzeżu o aresztowaniu, pod zarzutem handlu bronią,. Jerzego F., emerytowanego majora SB. Jerzy R. nie był byle jakim majorem. W latach 70. miał pod swoją pieczą Stocznię Gdańską, w latach 80. był naczelnikiem inspektoratu inwigilującego solidarnościowe elity Wybrzeża.
Aresztowanie, jak można się domyślać, było pretekstem – bo prowadzący sprawę oficerowie UOP najbardziej zainteresowali się mieszkaniem majora, w którym znaleźli mikrofilmy i mikrofisze, po 100 kart każda, pochodzące z dawnego archiwum. Co na nich było?
Tego możemy, się jedynie domyślać. Natomiast do opinii publicznej przedostały się informacje, jakoby . Lech Wałęsa domagał się, od gdańskiej delegatury dokumentów z “nowej teczki Bolka” i głośno kręcił nosem na aktywność archiwisty, Krzysztofa Bolina. W każdym razie skończyło się to tak, jak wówczas musiało się skończyć. Do Gdańska przyjechał ówczesny szef UOP, Gromosław Czempiński i odwołał Hodysza, Na jego miejsce, początkowo jako p.o., wyznaczył Henryka Żabickiego, byłego oficera SB, a na jego zastępcę Zbigniewa i Grzegorowskiego. Obu znał wcześniej Lech Wałęsa – bo pracowali w wydziale zajmującym się jego
ochroną. I jedną z pierwszych ich decyzji było przeniesienie Krzysztofa Bolina z archiwum do działu administracji.
Powrót
Drugi powrót Hodysza miał miejsce w kwietniu 1996 r. Wtedy to, na stanowisko szefa delegatury gdańskiej UOP powołał go ówczesny minister spraw wewnętrznych, Zbigniew Siemiątkowski.
A Hodysz, wracając do dobrze sobie znanych pomieszczeń, z powrotem do archiwum skierował Bolina. Ten niemal natychmiast zapoznał się ze stanem materiałów znajdujących się w teczce “Bolka”. I szybko odkrył, że kilkanaście kart najzwyczajniej wyniesiono. Po tym odkryciu Hodysz złożył doniesienie do prokuratury, informując o podejrzeniu przestępstwa polegającego na fałszowaniu tajnych akt.
Czyżby więc w ten sposób rozpłynęła się w nicości “nowa teczka Bolka” – czyli zbiór akt odtworzonych przez Krzysztofa Bolina na podstawie teczek obiektowych?
– Otóż nie. Adam Hodysz zbyt długo przepracował w służbach specjalnych, by nie przewidzieć, co się w delegaturze stanie zaraz po jego odejściu. Więc najciekawsze dokumenty zgromadził w osobnej teczce, nadał jej jakiś mało interesujący kryptonim i umieścił wśród tysięcy innych pozycji, w archiwum. Po powrocie do służby wszedł do archiwum i sprawdził, czy interesująca go teczka stoi w miejscu, w którym zostawił ją trzy lata wcześniej. Stała.
Trzecie podejście
W styczniu roku 2000 sytuacja przypominała tę z roku 1993; Wtedy do Gdańska przyjechali pułkownicy Czempiński i Mordaszewski, i na miejscu odwołali Hodysza. Tym razem na Wybrzeże przyjechał minister – koordynator, Janusz Pałubicki, i szef UOP, Zbigniew Nówek. Także trzymając w rękach odwołanie. Goście z Warszawy przywieźli ze sobą nowych szefów – od ręki mianując szefem gdańskiej delegatury Roberta Ziemkiewicza, wcześniej naczelnika wydziału w delegaturze w Bydgoszczy.
Ale tym razem z samym Hodyszem postąpiono elegancko – oficjalnie przenosząc go do Warszawy, na ważne, wysokie stanowisko w centrali.
Jakie? Z naszych informacji wynika, że otrzymał grupę 01, czyli szefa zarządu i znajduje się w rezerwie kadrowej szefa urzędu.
Co dalej? Czy Hodysz dalej będzie znajdował się w rezerwie kadrowej, czy też znajdzie się dla niego jakieś godne zajęcie? Na ten temat usłyszeć można dwie różne teorie. Pierwsza głosi, że Hodysz zostanie mianowany albo szefem Zarządu Wywiadu, albo Zarządu Śledczego. Wtedy jego przeniesienie do centrali miałoby jakiś sens. Draga teoria mówi, że Hodysz żadnej już propozycji nie dostanie i będzie skazany na nicnierobienie za bardzo przyzwoitą pensję. I że szef UOP przenosząc go do Warszawy, chciał przede wszystkim położyć rękę na sprawach gdańskich. Teorię tę potwierdza zresztą fakt, że Robert Ziemkiewicz to jego dawny kolega i współpracownik – jeszcze z czasów NZS na Uniwersytecie Toruńskim.
Znowu archiwum
Jak wynika z przecieków, Ziemkiewicz, podobnie jak kilka lat wcześniej Żabicki, bardzo interesuje się archiwum gdańskiej delegatury. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – Trójmiasto było jednym z głównych ośrodków opozycji – stąd wywodzi się gros najważniejszych polityków prawicy. I nie tylko – w Gdańsku studiował też Aleksander Kwaśniewski.
Jest więc nadzieja, że nawet te 20% dawnych archiwaliów, które się ostały, przynieść mogą ciekawe, z punktu widzenia obecnej ekipy, informacje , Do tej pory, ta resztówka, taka panuje opinia, była dla Nówka niedostępna. Bo dostępu do niej bronił Hodysz, żądając poleceń na piśmie, tak, żeby wszystko było zgodnie z regulaminem. I nie można go było zastraszyć. Teraz, gdy odszedł, wszystko stoi otworem. I teczki personalne, i obiektowe, i materiały odzyskane, takie, juk te z szafy majora Jerzego F. Nie tylko informacje natury politycznej, ale i obyczajowej, kryminalnej. Jak to się ładnie mówi – mogą dać – jakieś – punkty zaczepienia
Ciekawe, jakie dadzą.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy