Homeopatia leczy czy szkodzi?

Homeopatia leczy czy szkodzi?

To metoda naturalna – twierdzą zwolennicy leczenia opartego na bardzo niskich rozcieńczeniach roztworów. To oszustwo i szarlataneria – atakują przeciwnicy. A co na to pacjenci?

Świat dzieli się nie tylko na homofobów i homofilów, ale także na homeofobów i homeopatów. Odbywający się w sierpniu w Warszawie 64. Kongres Międzynarodowej Medycznej Ligi Homeopatycznej pobudził znów emocje wśród zapamiętałych przeciwników systemu leczenia opartego na bardzo niskich rozcieńczeniach roztworów. Taki jest bowiem skład większości lekarstw homeopatycznych.
Ostrości sporowi dodaje fakt, że w Polsce leczeniem homeopatycznym zajmują się profesjonalni lekarze z długoletnim stażem, a nie znachorzy. Przeciwko lekarzom homeopatom występują jednak inni lekarze, którzy uważają ich za oszustów. Bo niby skąd pewność, że wprowadzanie do organizmu śladowych ilości jakiejś substancji przynosi skutek – wyleczenie pacjenta?
Zdanie wyleczonych nie jest brane pod uwagę, bo w końcu skąd pacjent ma wiedzieć, co mu pomogło, czy organizm sam zwalczył chorobę, czy też podziałały niezidentyfikowane cząsteczki jakiejś substancji zawarte w lekarstwie? Homeopatia jako całość spotkała się więc z zarzutem, że jest nienaukową metodą leczenia.
WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) ostrzegła przed homeopatycznym leczeniem tak groźnych chorób jak AIDS, gruźlica czy trąd, a w ślad za tym posypały się inne niechętne tej metodzie i stosującym ją lekarzom argumenty. Prof. dr n. med. Jerzy Kruszewski, krajowy konsultant w dziedzinie alergologii, a zarazem członek Naczelnej Rady Lekarskiej powiedział, że homeopatia sprzedaje złudzenia, i ostrzegł przed możliwą falą skarg z powodu braku wyleczeń, tymczasem sami homeopaci twierdzą, że wyleczenia są absolutnie pewne, jeśli chorobę się dobrze zdiagnozuje, a pacjentowi wystarczy cierpliwości, by stosować zaordynowany lek. Zresztą jak się dowiadujemy w Biurze Rzecznika Praw Pacjenta w Warszawie, od 2002 r. do dziś na kilka tysięcy różnych skarg i reklamacji zaledwie dwie lub trzy dotyczyły leczenia homeopatycznego. Może więc ze skutecznością homeopatii nie jest tak źle?
Opinie autorytetów medycznych mówią jednak coś całkiem przeciwnego. – To czysta głupota – twierdzi prof. dr hab. Witold Tłustochowicz, lekarz reumatolog Wojskowego Instytutu Medycznego, konsultant Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia. – Znam przykłady homeopatycznego leczenia chorób reumatycznych. W przypadku zaawansowanych zwyrodnień i deformacji stawów homeopatycznie się tego nie cofnie, kiedy jednak chodzi o reumatoidalne zapalenie stawów dotykające najczęściej ludzi bardzo młodych, w stosunku do których nawet zaawansowane leki biologiczne dają tylko
25-procentową skuteczność wyleczenia, to co powiedzieć o skuteczności leków homeopatycznych? W tym przypadku homeopata może tylko zaszkodzić pacjentowi.

Pojedynek lekarzy 1:1

Ostatnią falę sporu wywołało oświadczenie Naczelnej Rady Lekarskiej potwierdzone przez jej przewodniczącego Konstantego Radziwiłła. „Stale narasta liczba dowodów, że homeopatię należy zaliczyć do nienaukowych metod medycyny alternatywnej, która proponuje stosowanie bezwartościowych produktów o niezweryfikowanym naukowo działaniu”, napisali lekarze. Zdaniem samorządu, lekarz, który stosuje leki homeopatyczne, narusza kodeks etyki zawodowej – a za to można nawet stracić prawo wykonywania zawodu.
Na stanowisko NRL ostro zareagował resort zdrowia ustami swego wiceministra Marka Twardowskiego, też lekarza. „Lekarz ma prawo przepisywać pacjentom leki, które są dopuszczone do sprzedaży w Polsce, a więc także homeopatyczne. Zarówno nasz departament prawny, jak i lekowy uznały, że stanowisko Naczelnej Rady Lekarskiej jest niezgodne z prawem Unii Europejskiej”, napisał w liście do rady.
Ministerstwo postanowiło rozprawić się z lekarzami w sposób legalny i zleciło ocenę prawną stanowiska rady specjaliście z dziedziny nauk prawnych,
prof. Leszkowi Kubickiemu, notabene byłemu ministrowi sprawiedliwości. W rezultacie uznano, że „Stanowisko Naczelnej Rady Lekarskiej nr 7/08/V z dn. 4 kwietnia 2008 r. w sprawie stosowania przez lekarzy i lekarzy dentystów homeopatii i metod pokrewnych oraz organizowania szkoleń w tych dziedzinach zostało wydane z naruszeniem obowiązującego w Polsce prawa”.
Naczelna Rada Lekarska odpowiedziała więc ministerstwu, że może ono sobie unieważniać jej stanowisko, ale w sądzie. „Ministerstwo Zdrowia może zakwestionować uchwałę, którą podejmujemy, ale musi w tej sprawie zwrócić się do sądu. Poza tym ten dokument miał status stanowiska, a nie uchwały”, odpisał dr Konstanty Radziwiłł.
Na razie nie wygląda na to, by któraś ze stron sporu o homeopatię miała ustąpić. Wydaje się, że każda czuje się mocna w swoich poglądach, wyczuwając poparcie ponadnarodowych instytucji. Ministerstwo Zdrowia powołuje się na przepisy Unii Europejskiej, Naczelna Rada Lekarska zaś – na opinie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).

Może Einstein pomoże?

Środowisko homeopatów solidnie przygotowało się do 64. Kongresu Międzynarodowej Medycznej Ligi Homeopatycznej i wytoczyło najcięższe armaty. Pomagali w tym zaprzyjaźnieni naukowcy, prof. Elżbieta Dermałowicz-Malarczyk, emerytowana biochemiczka z UMCS, i prof. Andrzej Molski, chemik z UAM. Niestety organizatorom konferencji nie udało się zdobyć tak mocnego poparcia u żadnego uczonego z tytułem profesora nauk medycznych. Prof. Dermałowicz-Malarczyk, która wygłosiła referat na temat biochemicznych fundamentów w roztworach homeopatycznych, przyrównała organizm ludzki do komputera, w którym leczenie homeopatyczne dokonuje swoistego „przeprogramowania”. Prof. Andrzej Molski nawiązał do jeszcze bardziej skomplikowanych procesów – relacji kwantowych między cząsteczkami. Prezentując mało biegłym w matematyce terapeutom kilkanaście średnio skomplikowanych równań, starał się udowodnić, że w procesie rozcieńczania substancja rozcieńczana transferuje swoje właściwości na rozpuszczalnik (np. wodę), który koduje (zapamiętuje) właściwości substancji wyjściowej. Efekt ten zaś przypomina znaną m.in. z teorii Alberta Einsteina teleportację kwantową, gdy stan (polaryzacja) fotonu przenosi się na inny odległy nawet o wiele kilometrów foton. A ponieważ Einstein takie specyficzne oddziaływania pomiędzy skorelowanymi obiektami kwantowymi nazwał „nadprzyrodzonym działaniem na odległość”, profesor przyjął, że coś takiego dzieje się w znacznie większej skali w działaniu leków homeopatycznych, które choć szalenie rozcieńczone, posiadają tzw. pamięć wody. Co prawda prof. Molski zwrócił uwagę, iż „efekt pamięci wody nie został potwierdzony przez niezależnych badaczy, dlatego należy go traktować jako hipotezę”, a „model aktywności homeopatycznej należy traktować jako koncepcję teoretyczną, wymagającą weryfikacji eksperymentalnej”, jednak osadzenie modelu w dobrze uzasadnionej „słabej teorii kwantowej pozwala mieć nadzieję”, że taka weryfikacja zostanie przeprowadzona pomyślnie, a homeopatia wyjdzie z obszaru medycyny niekonwencjonalnej jako wiarygodna i racjonalna metoda leczenia ludzi.

Czary-mary

Do sporu dołączyły również inne siły społeczne. Np. Kościół. Można tutaj wyróżnić stanowisko redemptorystów skupionych w ośrodkach radiomaryjnych, którzy oskarżają lekarzy homeopatów o konszachty z diabłem i czarownikami, oraz dominikanów, którzy w osobie o. Jacka Norkowskiego, z wykształcenia lekarza i filozofa, powołali się nawet na dosyć przychylne homeopatii stanowisko watykańskiego Sekretariatu Stanu. Ks. prałat Paweł Ptasznik, kierownik Sekcji Polskiej Sekretariatu Stanu, napisał w odpowiedzi na list polskich lekarzy homeopatów: „Generalnie rzecz biorąc, Kościół nie zabrania stosowania homeopatii w leczeniu, o ile nie wiąże się to z magią bądź z akceptacją idei religii wschodnich – szczególnie buddyzmu”.
Wygląda na to, że twórca homeopatii, Samuel Hahnemann, który przed 200 laty wypracował jej zasady, nie był buddystą, więc wszystko jest w porządku. Natomiast dr Konstanty Radziwiłł, który niedawno ściskał się z dalajlamą, jest trochę podejrzany.
Pomińmy jednak żarty i złośliwości – spór między zwolennikami i przeciwnikami homeopatii ma całkiem realne podłoże – finansowe. Leki homeopatyczne konkurują na rynku z produktami światowych koncernów farmaceutycznych, które wszelkimi środkami walczą o zbyt, produkując coraz to nowe substancje chemiczne, a nawet tworząc nowe, nieznane dotąd jednostki chorobowe wymagające leczenia. Na tym rynku niezależnie od kryzysów obraca się ogromnymi pieniędzmi, także publicznymi, które wracają do koncernów w postaci refundacji. Gdyby pacjenci zamiast leczyć się u „solidnych” lekarzy, którzy ordynują „solidne” lekarstwa, poszli szukać pomocy u homeopatów, zyski koncernów farmaceutycznych mogłyby zmaleć. Za lekami homeopatycznymi zresztą też stoją silni producenci, np. francuski Boiron, niemiecki Heel, polsko-niemiecki Dagomed itd. Statystyki mówią, że w Polsce pracuje ok. 6-8 tys. lekarzy stosujących leki homeopatyczne, które zwykle nie są specjalnie drogie (średnio od 7 do 40 zł), choć żadnego z nich nie można kupić ze zniżką. Dodatkowo badania społeczne wskazują, że w Polsce środki homeopatyczne są dosyć popularne. Z przeprowadzonego przez TNS OBOP sondażu wynika, że 81% Polaków o nich słyszało, 47% wie o nich dużo lub trochę, a 30% używa.
Nic dziwnego więc, że strony konfliktu nie rezygnują z walki, a nawet zacieśniają szeregi. Oczywiście ważną stroną w sporze stały się media. Za homeopatią opowiedziała się np. Katolicka Agencja Informacyjna, a przeciwko – „Rzeczpospolita”. To tutaj ukazały się najbardziej zjadliwe artykuły podważające sens i bezpieczeństwo działania homeopatii, takie jak „Kaczka homeopatyczna”.

O co chodzi z tą kaczką?

W reklamowanym obecnie specyfiku na przeziębienie – oscillococcinum – substancję wyjściową, czyli ekstrakt z wątroby i serca dzikiej kaczki, rozcieńcza się tak bardzo, że szansa trafienia na jedną „aktywną terapeutycznie kaczą molekułę” wynosi 1:10.400. – Oznacza to, że z chemicznego punktu widzenia ten produkt homeopatyczny prawie nie zawiera substancji, która jest wymieniona w jego składzie – mówi dr Radziwiłł i dodaje:
– Z uwagi na tak wielkie rozcieńczenia homeopaci wymyślili pojęcie tzw. pamięci wody, która ma rzekomo odwzorowywać rozpuszczone w niej substancje. Jednak na razie nikt nie udowodnił, że takie zjawisko w ogóle istnieje.
Mamy więc tutaj rzeczywiście do czynienia ze specjalistycznym sporem, który można by rozstrzygać na forum biochemików, a i tak nie ma gwarancji, że znaleziono by ostateczne rozwiązanie. Jednak w konflikcie, zwłaszcza trwającym w Polsce, nie trzeba wcale używać argumentów naukowych – wystarczą całkiem kabotyńskie, manipulacyjne zagrania propagandowe. Takich używają przeciwnicy homeopatii wśród dziennikarzy, twierdząc, że jeśli ktoś zamiast stosować sprawdzone, tradycyjne leki, zacznie brać homeopatyczne, naraża się na śmierć. Lekarze rodzinni na razie nie wchodzą w ten spór – stosują leczenie homeopatyczne najczęściej pomocniczo, np. gdy stan pacjenta nie jest groźny, a niekorzystne byłoby dla niego branie, np. w zaawansowanej ciąży, silnie działających antybiotyków czy choćby aspiryny. I okazuje się, że pomagają skutecznie.
Przeciwnicy jednak biją na alarm, mówią o setkach przypadków negatywnych skutków leczenia homeopatycznego. A konkretnie? „Brak radości, nieuzasadniony niepokój, zniechęcenie, brak poczucia sensu życia, opór przed modlitwą, blokada duchowej radości, niepokój duchowy, niechęć do spraw religijnych czy nawet do samego Boga”, można przeczytać w „Rzeczpospolitej”.

Skuteczne placebo

„Struktura myślowa homeopatii oparta jest na systemie magicznym pochodzącym z XVIII w., w ciągu 200 lat nie uzyskano rzetelnych dowodów jej skuteczności wykraczającej poza efekt placebo”, napisał Robert Tekieli w artykule „Homeopatia, czyli ość węża” też na łamach „Rzeczpospolitej”. Niestety argument o placebo nie pasuje do przypadków, kiedy lek homeopatyczny pomagał małym dzieciom lub zwierzętom, w których trudno wyrobić przekonanie, że pastylka lub kropelki są do czegokolwiek potrzebne, ale takim rozumowaniem przeciwnicy homeopatii się nie zajmują.
Wobec ogólnego bicia piany i szumu informacyjnego wielu lekarzy i farmaceutów przyjmuje postawę relatywizującą cały ten spór. Np. uważają, że nawet jeśli skuteczność leków homeopatycznych jest podobna do placebo, a nikomu nie szkodzą, to bardzo dobrze, a jeśli większa – to jeszcze lepiej.
– Placebo nie jest bezwartościowe – mówi poruszona tą dyskusją lekarka – skuteczność placebo jest wysoka w niektórych wskazaniach i jego niezastosowanie jest nieetyczne; skuteczność placebo to 90-95% w nerwicach, 60-70% w parkinsonizmie, 30-40% w astmie i do 5% w stanach wymagających interwencji chirurgicznych; placebo na pewno nie jest bezwartościowe, a więc cała gama „leków” o skuteczności placebo, o ile ich profil bezpieczeństwa jest również zbliżony do placebo, to bardzo pożądane leki i każdy lekarz powinien zdawać sobie z tego sprawę!
Najnowsze doniesienia z rynku medykamentów mówią, że konflikt o homeopatię między lekarzami może przenieść się też na apteki. Do tej pory leki homeopatyczne można było kupować nie tylko w wyspecjalizowanych aptekach homeopatycznych, ale także we wszystkich innych, które takie specyfiki sprowadzały np. na specjalne zamówienie pacjentów, te najpopularniejsze jak syrop drosetux czy oscillococcinum miały zawsze w magazynie. Dziś aptekarze są poddawani przez media praniu mózgów. Wspomina się o negatywnym stanowisku WHO w sprawie homeopatii, co, jak sądzą niektórzy, będzie skutkowało wycofywaniem takich specyfików z handlu. Na razie, póki burza nie ucichnie, lekarstwa tego typu sprzedaje się „aż do wyczerpania”. Zdanie pacjentów (i niektórych lekarzy), którzy nie chcą się leczyć silnie działającymi i pozostawiającymi różne skutki uboczne środkami chemicznymi, w ogóle nie jest brane pod uwagę. A może najlepiej całkiem nie chorować?

Podobne leczone podobnym
Homeopatia jest metodą leczniczą opartą na zasadzie podobieństwa, zgodnie z którą pewne substancje podane w dużych dawkach wywołują objawy chorobowe u osób zdrowych, natomiast podane w małych dawkach mogą wyleczyć te objawy u osób chorych. Podobne leczy się podobnym.
Homeopatia uwzględnia odmienny dla każdego organizmu sposób reakcji i przebieg choroby. Dzieje się tak, ponieważ każdy człowiek jest inny, inaczej zatem organizm reaguje na lek i różne są przyczyny dolegliwości. Np. przy bólu głowy lekarz homeopata proponuje różne leki – w zależności od tego, czy dolegliwość ma związek z zatokami, czy ze stresem.
„Homeopatia jest terapią systemową – środki, jakimi się posługuje, nie działają bezpośrednio na przyczyny (np. bakterie, wirusy, toksyny), ale w specyficzny sposób pobudzają mechanizmy regulacyjne i układ odpornościowy organizmu”, napisał niedawno na łamach „Homeopatii Praktycznej” prof. Marcin Molski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Według polskiego naukowca leczenie „polega na wspomaganiu organizmu w przywracaniu stanu równowagi”.

Granulki, krople, maści
Najpopularniejsze leki homeopatyczne to wyciąg z pszczoły apis, który łagodzi skutki ukąszeń owadów, lek na rozmaite przeziębienia – oscillococcinum czy podnoszący ogólną odporność organizmu euforbium. Leki te sprzedaje się np. w postaci granulek, kropli, maści, czopków i tabletek. Granulki wysypuje się zwykle bezpośrednio do ust i trzyma pod językiem, dopóki się nie rozpuszczą. Innym sposobem jest rozpuszczenie granulek w niewielkiej ilości przegotowanej wody – jest to zalecane przy podawaniu leków małym dzieciom i osobom starszym. Homeopatycznie leczy się też zwierzęta domowe.

Szwajcarscy homeopaci o placebo
– Kapsułki placebo działają lepiej niż tabletki.
– Duże pigułki działają lepiej niż małe, większa częstotliwość ich przyjmowania dziennie jest skuteczniejsza od małej częstotliwości.
– Droższy lek jest lepszy od taniego.
– Zmiana koloru tabletek też może zadziałać jako zmiana leczenia.
– Jeśli się powie pacjentowi: „to zmniejszy ból”, będzie to skuteczniejsze od stwierdzenia: „to powinno pomóc”.

Rodzice o homeopatii

Wiem, że niektórzy twierdzą, że homeopatia nie działa, środowiska katolickie, że ma coś tam wspólnego z grzechem. A ja znam młodziutką dziewczynę, która gdyby nie homeopatia i wspaniała pani doktor stosująca ten sposób leczenia, byłaby wrakiem człowieka, o ile by była. Zachorowała na anoreksję i leczenie u lekarzy + psycholog (wizyta dwa razy w tygodniu – 50 zł) nic nie dawało. A ta pani i ta „beznadziejna” homeopatia w miesiąc spowodowały, że dzieciak je, inaczej myśli, wygląda jak człowiek.
Alciamama
@
Mam koleżankę, która leczy w taki sposób dzieci. Zawsze przeżywa, że oba maluchy zachorowały i znowu 250 zł poszło w aptece. Ale DZIAŁA! Trzy dni i po chorobie. Ale skąd może wiedzieć, czy bez tego nie byłoby też po chorobie? Nie chodzi mi nawet o efekt placebo, który też na pewno ma tu często znaczenie, ale o samą siłę organizmu. Mnie też czasem zdarza się zapadać na jakieś infekcje, mój organizm zawsze sam sobie z tym szybciutko radzi i gdybym brała takie środki, na pewno im bym to przypisywała… A co do koleżanki z anoreksją – skąd wiadomo, że to nie zasługa po prostu „wspaniałej pani doktor”, a nie granulek, które zaleciła? Nie wykluczam pozytywnego działania tych „leków”, ale czy w wielu przypadkach nie przypisuje im się bezpodstawnie sukcesów?
Alipso
@
Ja nie wierzę i u siebie nie stosuję. Zdarza mi się dać Gabrysi coś homeopatycznego, np. viburcol. Teraz już nie, ale wcześniej, gdy była niespokojna przy kolkach – może i się uspokajała, ale czy to z tego powodu? Myślę, że bardziej pomagały jej kropelki Saab (niemiecki esputicon). Ostatnio dawałam jej syrop homeopatyczny pomagający przy problemach z zasypianiem i zaburzeniach snu – efekt taki, że wykończeni nocnym wstawaniem minimum co pół godziny (zarówno po syropku, jak i bez niego) bierzemy Gabrysię do naszego łóżka… bo ledwo żyliśmy.
Bajka
@
Ja stosowałam homeopatyczne leki, gdy Kacper był przeziębiony, co bardzo rzadko się zdarza. Mnie i mojemu dziecku to zawsze pomagało. Przecież leki homeopatyczne bazują też na wyciągach z leczniczych roślin, chociażby bardzo dobry syrop z malin Malia.
Agapaweł
@
Zastosowałam wiele lat temu jeden taki lek na hemoroidę, której normalne leki nie usunęły. Byłam nastawiona bardzo sceptycznie, bo czytałam, że ta cała homeopatia to wielka ściema, ale pomyślałam: co szkodzi. Do dziś pamiętam efekt działania, czułam fizycznie, jak coś tam w środku się dzieje i znika guzek. Żałuję, że przerwałam kurację przez to całe zalatanie. Tam trzeba było na czczo, a ja nie dawałam rady, bo jak mnie łapał głód, to jadłam. Trochę wytrzymałam, jak mi przeszło, przerwałam. Pomogło jednak i przez wiele lat miałam spokój, teraz mam nawrót, ale nie mogłam utrafić w lek. Poszłam na akupunkturę. Ponakłuwali mnie, dowiedziałam się, że mam problem z jedną nerką od dziecka i to przez to. Problem znikł, ale znowu wraca. Myślę, że leczę skutki, a powinnam zająć się bardziej tą nerką i nie łazić boso, nie przeziębiać nóg, no i mniej stresów.
U córki stosuję syrop drosetux, gdy miewa kaszel, i trzyma się, nie choruje. Poza tym homeopatia działa na psy. Jakim cudem?
Kazamuko
@
Leczyliśmy kiedyś naszą Adę u homeopatki, wtedy pomogło, ale teraz bym się bała polegać jedynie na tej metodzie. Zbyt wiele czasu wymaga, aby wyprostować nieprawidłowości, żeby w ostrzejszych infekcjach jej zaufać. Sama brałam granulki na zapalenie pęcherza i kaszel – bez efektu. Chyba że za efekt można uznać, iż w końcu mi to zapalenie i kaszel przechodziły. Natomiast na Adę żadne homeopatyczne syropy ani krople do nosa nie działają. Od jakiegoś czasu więc nie stosuję, choć nie wykluczam takiej możliwości.
Bardzo ważny w homeopatii jest właściwy dobór leku zależnie od przyczyn choroby. Tak więc nie każdemu na to samo pomogą te same granulki.
Agus
@
Przy ostrym stanie niepokoju towarzyszącym wyrzynaniu się trzonowca moja córeczka chwilę po podaniu leku homeopatycznego uspokoiła się zauważalnie. A ja odetchnęłam z ulgą, bo cierpiała naprawdę. I jeśli to się powtórzy, na pewno podam to dziecku po raz drugi. I tym razem nie będę się przejmować, który gang na mnie zarobi.
Dominika
@
U nas homeopatia sprawdza się właściwie w 100%. Jak zapewne większość pacjentów homeopatów trafiliśmy tam w desperacji i pełni obaw, kiedy po narodzinach Halszki Ula wpadła w ciąg chorób i po czwartym antybiotyku (już w zastrzykach) wisiała nad nami groźba szpitala.
Od tamtej pory Ula dostała antybiotyk raz, na moją prośbę, przy zapaleniu ucha. Tzw. galopującym zapaleniu ucha. Halszka jeszcze nigdy nie była leczona „tradycyjnie”, choć czasami jest podziębiona. Jak miała 11 miesięcy, zaczęła brzydko kaszleć i lekarz rejonowy wysłuchał zapalenie oskrzeli (bo w tym wieku to zazwyczaj się zaczyna) i przepisał antybiotyk. Jeszcze w tym samym dniu byłam z nią u naszego homeopaty. Osłuchiwał ją kilkanaście minut, specjalnie czekając, aż się porządnie rozpłacze, żeby głębiej oddychała, i powiedział, że oskrzela są czyste. Zapisał granulki, powiedział: w trzeciej dobie przejdzie. Przeszło jak ręką odjął.
Najbardziej zaskoczeni byliśmy, kiedy Ula na basenie złapała brodawkę na stopie i przy okazji jakiejś wizyty powiedziałam, że idę to usunąć. Pan doktor był wysoce niezadowolony („Jak pani usunie, zaraz pojawią się następne”), przepisał granulki i jakieś kropelki. Brodawka odpadła. SAMA! Pierwszy raz coś podobnego widziałam (ja moje w dzieciństwie wymrażałam). Ja też w te „gotowce aptekowe” nie wierzę. Lek jest przepisywany dla konkretnego pacjenta, po wywiadzie, który w naszym przypadku (przy pierwszej wizycie) trwał ok. 2,5 godz. Aha! Nasz lekarz jest pediatrą. Mam do niego stuprocentowe zaufanie. Różnicę widzę przede wszystkim po Halszce, która nie została przytruta tradycyjnymi lekami i jej organizm świetnie sobie radzi z każdą przeszkodą (jak do tej pory – odpukać). Ula zawsze była chorowita, dlatego jej jest trudniej, ale po blisko dwóch latach stosowania homeopatii widzę ogromną różnicę w odporności na infekcje.
Spring
@
Przepraszam, ale trudno mi w to uwierzyć. O ile wiem, została ustanowiona wysoka nagroda dla naukowca, który udowodni skuteczność homeopatii. Do tej pory nikt jej nie otrzymał. Jeżeli piszesz, że homeopatia pomogła twojej córce, to widzę następujące wyjaśnienia:
– jej choroba nie potrzebowała żadnego leczenia i organizm sam sobie poradził,
– podałaś preparat ziołowy, sprzedawany jako homeopatia (zapewne troszkę drożej).
Natomiast to, że kawałek dzikiej kaczki zmiksowany z milionem hektolitrów wody i wstrząśnięty 1024 razy może pomóc komuś na przeziębienie, jest tak absurdalne, że taki wariant możemy z góry odrzucić.
Magusta
@
Zaczęłam stosować homeopatię w liceum, miałam jakieś nerwice plus dolegliwości ginekologiczne i ogólne zmęczenie. Zanim zacznie się leczenie, lekarz przeprowadza wywiad homeopatyczny. U mnie trwało to ponad godzinę, a słyszałam, że czasem nawet dłużej. Wypytuje nawet o upodobania kulinarne. Rzeczy pozornie niezwiązane z chorobą, a jednak. Później dobiera lek, który jest odpowiedni dla danego „typu”. Lek ten (właściwie można to nazwać inaczej, bo często to tylko jeden składnik w dużym rozcieńczeniu) wspomaga organizm w walce z chorobą. Wspiera naturalną odporność. Później przy infekcjach podaje się niewielką dawkę tego preparatu i czeka na efekty. Tak przynajmniej wygląda to u mojej lekarki. Wtedy pomogło. Teraz pomaga.
Od ponad roku chodzimy do niej również z Zuzią. Zaczęliśmy po pobycie w szpitalu i wielu zjadliwych infekcjach „przedszkolnych”. Po dawce antybiotyków, jaką jej zafundowano w szpitalu, nie nadawała się do dalszej antybiotykoterapii i to był pretekst. Jestem bardzo zadowolona z efektów. Może to homeopatia, może mała się uodporniła… Faktem jest, że jak dam jej kulki w początkowym stadium choroby, to więcej śpi i jej przechodzi.
Nasza homeopatka jest też laryngologiem, w przypadku poważniejszych infekcji zapisuje „poważne” leki. Myślę, że homeopatia nie może zaszkodzić. Zaszkodzić może jedynie ślepa wiara i głupota, bo jak się dzieje coś naprawdę ostrego, to trzeba interweniować w ostrzejszy sposób, a homeopatię stosować ewentualnie równolegle. Myślę, że „leki homeopatyczne” dostępne w aptekach tak na co dzień, nie mają z homeopatią wiele wspólnego. Może i są naturalne i ziołowe (albo kacze), ale tak naprawdę lek dobiera się personalnie.
Kasienka
@
Ja leczę swoje dzieci od początku tylko homeopatycznie – i na razie efekt mnie zadowala. Ale uważam, że każdy ma prawo wierzyć w coś lub nie wierzyć – i nikomu nic do tego i nie nam to oceniać. Warto znać wszystkie za i przeciw – potem decyzję podjąć samemu.
Majka

Fragmenty dyskusji na forum Wege.dzieciak.pl

Wydanie: 2009, 36/2009

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. acp.
    acp. 29 listopada, 2016, 20:25

    ach te autorytety,gadają to za co biorą pieniądze.Np. taki dr.Kwaśniewski będący na usługach producentów masła zaleca obżeranie się wręcz tym krowim produktem (żart).
    Jechałem kiedyś w Polkę i czułem że bierze mnie zaziębienie (grypa ?) miałem stan podgorączkowy.37,4 st.C.Stanąłem obok wiejskiej apteki aby kupić jakiś standardowy produkt.Farmaceutka zapytała -a może taki lek homeopatyczny ?-Wziąłem absolutnie bez przekonania ponieważ mam pragmatyczne podejście do wszystkiego. Tak więc w moim przypadku nie było mowy o autosugestii czy efekcie placebo.Kiedy dojechałem na miejsce po 2 godzinach zmierzyłem temperaturę- było 36,7 st.C.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Romcia
      Romcia 16 sierpnia, 2018, 13:36

      Jak moje dziecko płakało kolajną noc z powodu wychodzacych zębów poszla do apteki i kupilam Viburcol. No i kolejną noc spalismy wszyscy. Homeopatia dziala, tylko komus bardzo to przeszkadza. Stad ten hejt.

      Odpowiedz na ten komentarz
  2. staryk
    staryk 22 lutego, 2017, 07:25

    Ja jestem przykładem, że leczenie homeopatyczne daje świetne efekty. Długo leczyłem się na dnę moczanową, miałem diete i przeróżne leki. Dopiero właśnie lek homeopatyczny Uarthone mi pomógł. Lekarz dostosował dawke i dość szybko kwas moczowy się ustabilizował, poczułem sie lepiej. Tak samo z innymi dolegliwościami, ja wolę unikać po prostu chemii.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Zola
      Zola 11 czerwca, 2018, 15:30

      Też mocno wierzę w działanie homeopatii. No, bo jak inaczej wytłumaczyć uspokojenie niemowlaka po podaniu Viburcolu? W Anglii mamy szpitale, gdzie leczą wyłącznie lekami homeopatycznymi. I to skutecznie!

      Odpowiedz na ten komentarz
  3. Klarysa
    Klarysa 10 marca, 2017, 19:29

    Jedni wierzą w homeopatie, inni nie wierzą. Przyznam, że ja nie stosuję leków homeopatycznych, ale u córki stosowałam z powodzeniem Viburcol, który ZAWSZE działał 🙂

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. Klarka
    Klarka 13 lipca, 2017, 10:45

    Homeopatia wspomaga tradycyjne leczenie i moim zdaniem tak właśnie powinna być traktowana.
    Przykładem niech będzie moja córka, której wyrzynają się zęby. Otóż sam Dentinox nie pomaga, ale w połączeniu z Viburcolem sprawia, że dziecko się wycisza, przestaje płakać i marudzić i wypija mleko. Coś w tym musi być! Przecież w przypadku niemowlaków nie ma mowy o efekcie placebo.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy