Hydra wymiaru sprawiedliwości

Hydra wymiaru sprawiedliwości

Kara nie powinna być nigdy okrutna i bezsensowna, ale zawsze proporcjonalna, odstraszająca i nieuchronna

Hydra lernejska należała do licznych potworów, o których mowa w mitologii. Jej ojcem był Tyfon, a ją samą upatrzyła sobie Hera, która chciała poddać próbie Herkulesa. Hydra miała postać wielogłowego węża. Głów, w zależności od źródeł, miało być od pięciu do stu. Oddech jej był zabójczy dla wszystkiego, co żywe, a głowy – po odcięciu – natychmiast odrastały.
Herkules, aby ją pokonać, musiał poprosić o pomoc bratanka, Iolaosa, który przypalał rany po odciętych głowach, co uniemożliwiało ich odrośnięcie. Ostatnia została odcięta środkowa głowa, podobno nieśmiertelna. Herkules przezornie zakopał ją w ziemi i przywalił ogromnym głazem.
Walcząc z Hydrą, Herkules musiał także zadeptać Karkinosa, ogromnego kraba, którego wysłała Hera, aby pomógł Hydrze. Bogowie pośmiertnie umieścili go na niebie jako gwiazdozbiór Raka.

Krol Eurysteusz uważany był za tchórzliwego władcę. Tchórzliwość przybiera u władców wiele postaci. Jedną z nich jest strach przed odpowiedzialnością za swoje czyny i niedostrzeganie problemów, które sami swoimi decyzjami stworzyli. Tak było właśnie z działalnością Hydry. Jak wiele innych osób, pracujących wtedy w wymiarze sprawiedliwości, była ona córką Tyfona i Echidny. Była więc – po mamusi – przyrodnią siostrą Lwa Nemejskiego, którego Herkules pokonał w ramach swojego pierwszego zadania.
To, jacy bogowie tworzyli wtedy wymiar sprawiedliwości, zaciążyło na nim na wieki, a może nawet do dzisiaj. Tyfon był jednym z tych bogów, którzy nigdy nie opanowali biegle pokojowych metod zmiany świata. Kiedy mógł, zawsze wybierał przemoc. To on doprowadził do tego, że kiedy tworzono podwaliny wymiaru sprawiedliwości, pomylono prawo z okrucieństwem, a nieuchronność z brutalnością. Tak samo myślała Echidna, jego zagorzała zwolenniczka. Wiedzieli oni jednak, że skuteczny terror to nie tylko siła i umiejętności zadawania cierpienia, ale także przekonująca jego legitymizacja. Nauczyli się więc uzasadniać terror i przybierać swoje ekscesy w legalistyczne szatki. Świat się zmieniał. Nastawały Nowe Czasy, pod Nowymi Bogami, i goła przemoc nie miała szans. Tyfon i Echidna zdecydowali się więc na sojusz, którego przypieczętowaniem była ich córka, Hydra. Poczęto ją nie jako owoc miłości, ale narzędzie władzy. Miała ona siać strach i zniszczenie smoczą posturą i siłą, a jej dziewięć głów swym istnieniem i wymową miało ten terror uzasadniać.

DZIĘKI POPARCIU rodziców, którzy jednak byli bogami, i słabemu charakterowi króla Eurysteusza znalazła się ona na jego dworze. Wydreptała tam sobie nominację i zajęła się wymiarem sprawiedliwości. Mianowano ją na urząd, enigmatycznie formułując jej zadania i środki, jakimi mogła działać i dysponować, dając jej rozległe prerogatywy. Jak wiadomo, Hydra była wielogłowa. Wielogłowość była pomysłem Tyfona. Istocie wielogłowej (a każda głowa z osobna: gadała, ziała ogniem i zabijała oddechem) nikt nie mógł zarzucić, że decyzje podejmuje bez konsultacji. Wielogłowość sugeruje bowiem działanie kolegialne. Bieda w tym, że była to tylko sugestia, iluzja i rozwiązanie formalne. W rzeczywistości głowy wyrastały z jednego ciała i żywił je jeden żołądek. Hydra była mistrzynią pozorów i hipokryzyjnego decorum. Świadczy o tym choćby to, jak odbywało się odwołanie od jej decyzji.

JEDNA Z GŁÓW HYDRY miała status specjalny: była ona nieśmiertelna i wszechwiedząca. To do tej głowy mogła odwołać się ofiara, która była osądzona przez inne głowy. Mogła, tyle że mało kto był w stanie w ogóle się odwołać, skoro jadowity dech Hydry błyskawicznie pozbawiał ofiarę przytomności. A nawet, jeśli ktoś nie zemdlał ze strachu i od hydrzego oddechu, trudno było mu składnie i logicznie powiedzieć, o co chodzi i przedstawić swoje racje. Wielkie, głodne oczy i kłapiące paszcze źle wpływały na jasność i logiczność wypowiedzi. Tak to bywa, jak oskarżony musi stawić się osobiście i nie ma możliwości skorzystania z pomocy fachowca. Na dodatek u Hydry ta apelacyjna głowa bardzo szybko zrozumiała, co to znaczy mieć jeden żołądek. Żołądkowi było wszystko jedno, która głowa go karmi: miał dostać swoje. Jak dostał mniej, bo którąś z ofiar się wypuściło, to wszystkim głowom było mało. Nawet nieśmiertelni bywają głodni. A głód, który może być wieczny, naprawdę przemawia do wyobraźni.

APELACYJNA, drugoinstancyjna głowa, działając we własnym, dobrze pojętym interesie, wcale nie miała więc ochoty nazbyt wnikliwie, obiektywnie i aktywnie przykładać się do oceny tego, co robiły inne głowy. Poza tym wszystkie głowy ufały sobie wzajemnie. W końcu wyrastały z jednego ciała. Podobne myślenie na długo zagnieździło się w wymiarze sprawiedliwości, przybierając zresztą różne formy. Przecież i obecnie zdarza się słyszeć, że to nic nie szkodzi, gdy najpierw się decyzje wykona, a dopiero później rozpatruje odwołanie: tak bywa, gdy usiłujemy przekonać cudzoziemca, że ma prawo odwołania się do sądu administracyjnego po wykonaniu decyzji o jego wydaleniu. Gwarancja zachowania drogi sądowej jest tu zachowana, ale jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że jest ona zachowana jakoś inaczej. Albo natychmiastowa wykonalność rujnującej finansowo decyzji podatkowej pierwszej instancji, którą może po wszystkim, czyli po pójściu z torbami i w drodze dłużnika do noclegowni, jeszcze uchylić druga instancja.

PO DOŚWIADCZENIACH z Hydrą ludzie co prawda zmądrzeli i zaczęli się domagać: a to podziału władzy i rzeczywistego, a nie tylko pozornego rozdzielenia kompetencji, a to wielopartyjności, a to zakazu zatrudniania rodziny w tym samym sądzie bądź organie czy łączenia stanowisk, ale i tak zdarza się „wypadek przy pracy spowodowany brakiem wyobraźni”.
Wszystkie te późniejsze wynalazki polityczne, prawne, socjotechniczne mają gwarantować, że w procedurze podejmowania decyzji będą reprezentowane różne punkty widzenia, dyktowane różnymi interesami i różnym widzeniem zjawisk.
Hydra od razu, po umocowaniu na urzędzie, zabrała się do pracy. Wymierzała sprawiedliwość ze zdziesięciokrotnioną energią, żywiąc się zarazem owocami tej pracowitości. W Lernei, gdzie osiadła, ukuło się nawet zwrot „pracowita jak Hydra”. Zniknął on jednak z języka wraz ze śmiercią ostatniego mieszkańca tamtych okolic, kiedy ta jeszcze była na urzędzie. Działała sprawnie, sądząc 24 godziny na dobę. Mogła przecież pracować bez przerw, refleksji i odpoczynku – zawsze co najmniej trzy głowy były wypoczęte i gotowe do działania. Nie traciła też zbyt wiele czasu na rzeczywiste ucieranie poglądów składu ani nie musiała się bać, że udana apelacja przysporzy jej nowej roboty. Pracowała więc efektywnie, szybko i niestrudzenie. To podobno ideał, jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości!

HYDRA PO RODZICACH odziedziczyła głębokie przekonanie, że świat jest pełen przestępców, których trzeba karać srogo i dotkliwie. Podobno tylko takie kary mają sens i pozwalają zachować powagę i szacunek wymiaru sprawiedliwości w oczach podsądnych oraz całego społeczeństwa. Była ona też moralną fundamentalistką i uważała, że zło trzeba wypalić do korzeni, a nie szkodzi, jak zrobi się to trochę na zapas. Ogień mógł więc oczyszczać także tych, co bez grzechu i winy. Dlatego tam, gdzie dojrzała zło albo jego cień, pojawiały się płomienie, które to zło wypalały. Nie zostawało nic oprócz popiołu i dymu. Hydra, nielubiąca i nieszanująca ludzi, wręcz twierdziła, że tylko ludzie, podążając za swądem spalenizny, idą właściwą drogą.
Hydra była przeciwniczką proporcjonalności i zbytniego niuansowania kary i za większość przewinień orzekała karę śmierci. Mówiła co prawda, że potrzebne jest szerokie spektrum kar, zachowanie proporcjonalności i indywidualizacji kary, tyle że zróżnicowanie kar odnosiła jedynie do natężenia dawek bólu w trakcie wykonania kary śmierci i tego, ile głów i jak długo rozszarpywało ofiarę. Karała zaś konsekwentnie – za każde złamanie prawa. Bardzo szybko w jej rejonie, pod jej jurysdykcją, nie było więc żadnego żywego człowieka. Jej kraina zaś była wypaloną pustynią, nawet bez grobów. Miast wiosek i osiedli były jedynie większe kupki popiołu. Trzeba jej jednak przyznać, że prawa tam nikt już nie łamał. Nie było też recydywy! Zero nawrotów do przestępstwa. Statystyki były prześliczne: 100% wszystkiego – wykrywalności, spraw skierowanych na wokandę, spraw rozstrzygniętych w terminie i wykonanych wyroków. Marzenie wielu.
Teren wolny od przestępstw i zła! Hydra uznała to za swój wielki sukces. Sformułowanie „spalona ziemia bez śladów życia” uważała za demagogiczne i zbyt jednostronne ujęcie problemu i opis działania jej urzędu. Twierdziła, że jej przeciwnicy złośliwie pomijają fakt, że stan spalenia jest tymczasowy i z punktu widzenia historii ziemi nieistotny, natomiast zwycięstwo nad złem w KAŻDEJ postaci bezsporne i ponadczasowe.

KIEDY JUŻ ZAPROWADZIŁA prawo i sprawiedliwość w Lernei, w wydaniu hydrzym i wielogłowym, postanowiła uszczęśliwić taką sprawiedliwością pozostałą Grecję. Uważała, według siebie słusznie, że skoro udało jej się doprowadzić do tego, że przestępczość i zło zniknęły, byłoby egoizmem nie podzielić się takim sukcesem z innymi. Zaczęła przekonywać do swoich pomysłów innych. Z ludźmi poszło jej szybko. Nie na darmo Tyfon pokładał nadzieje w perswazyjnych zdolnościach dziewięciu głów. Hydra obiecała, że pod rządami jej praw i sądów ulice będą bezpieczne. Prawda, były, tylko że pustawe. Kupcom przyrzekła, że będzie bezwzględnie karać dłużników (i słowa dotrzymała), a kupującym, że każde oszustwo kupców zostanie ukarane (też się wywiązała z obietnicy). Handel zamarł, gwałtownie bowiem spadła liczba kupujących i sprzedających. Kamienicznikom obiecywała, że ci, co nie będą płacić czynszu, pożałują tego, a najemcom, że zawyżanie czynszu i opłat eksploatacyjnych będzie karane z całą bezwzględnością.

I KARAŁA. Krol Eurysteusz zatrudnił ją u siebie, bo z tego, co mówiła, a mówiła prawdę, niedużo zrozumiał. Dotarło do niego, że prawo będzie prawem zawsze i dla każdego, a to mu się podobało. W końcu to on był prawem i jakby co, zawsze mógł sobie jakąś furteczkę szybciutko uchwalić.
Hydra zaczęła od objęcia swoją właściwością stolicy i pałacu królewskiego! Najpierw zaczęła znikać służba… Przestały za to znikać sztućce i resztki z pańskiego stołu, ale może dlatego, że służby zaczęło brakować? Ludzie jej wierzyli, tyle że było ich coraz mniej. Wyglądało na to, że jeśli sprawiedliwość będzie taka, jak wyobraża ją sobie Hydra, to projekt zwany ludzkością bogowie będą musieli lada chwila zacząć od nowa. Eurysteusz przeraził się, bo w końcu nawet on zrozumiał, jaki będzie los jego i królestwa. Sięgnął więc po Superprawnika. Do akcji wkroczył Herkules.

WIĘKSZOŚĆ MITOGRAFÓW myli się, pisząc, że jakoby zabił on Hydrę, obcinając jej śmiertelne głowy, a nieśmiertelną przywalając głazem. Bajki żądnych krwi pismaków! W realu Herkules zwyciężył Hydrę w dyspucie! To siła argumentów i logika zmiażdżyły i przywaliły Hydrę. Między nami mówiąc, nie miała ona żadnych szans. Za Herkulesem stali bowiem bogowie zorganizowani w think tank, w którym rej wodzili Atena i wymowny Hermes. Zebraną przez nich całą istniejącą i przyszłą wiedzą na temat kar, karania, polityki karnej załadowaną Herkulesowi do głowy, roznieśli Hydrę w pył.
Napompowany wiedzą, Herkules stanął na wysokości zadania. Hydra przegrała. O przebiegu dyskusji mówią wszystko wypowiedzi świadków. Porównywali oni argumenty Herkulesa do maczugi walącej w łeb. Stąd wzięła się błędna interpretacja relacji mitografów – ludzie tę metaforę wzięli dosłownie. Siła argumentów była taka, że nie tylko Hydra, ale wszyscy świadkowie dyskusji zrozumieli, że prawo karne, a zwłaszcza karanie w jego majestacie, to ostateczna ostateczność. Było też dla nich jasne, że kara nie powinna być nigdy okrutna i bezsensowna, ale zawsze proporcjonalna, odstraszająca i nieuchronna.
Herkules przygniótł ją siłą argumentów. Uznała swoje błędy i wypaczenia i ustąpiła. Pokonaną Hydrę przeniesiono na inne stanowisko w wymiarze sprawiedliwości. I tam została. Było nie było – bóg. Wylądowała w administracji sądowej, gdzie zajęła się kwestiami związanymi ze sprawozdawczością, obiegiem dokumentów i archiwizacją. I chyba straszy tam do tej pory.
Fragment książki Ewy Łętowskiej i Krzysztofa Pawłowskiego O prawie i mitach, Wolters Kluwer, Warszawa 2013

Wydanie: 2014, 32/2014

Kategorie: Książki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy