Ile oddać fiskusowi?

Ile oddać fiskusowi?

Polski system podatkowy premiuje bogatszych, a nęka ubogich

– Najbardziej przeszkadza mi nieprzewidywalność systemu podatkowego – wzdycha warszawska wróżka Regelinda, specjalizująca się w poradach dla biznesu. Choć ocenia szanse inwestycji i prześwietla wiarygodność partnerów współpracujących z jej klientami, to wywróżyć, jak będą się zmieniały podatki w Polsce, nie umie: – Moje odpowiedzi nie wyrażają się w liczbach. Nasz system podatkowy jest tak nieuporządkowany, że trudno mi cokolwiek prorokować.

Oprócz 50% od dochodów przekraczających 600 tys. zł rocznie w podatkach nie będzie w przyszłym roku istotnych zmian. Szykuje się jednak gruntowna przebudowa systemu podatkowego, zapowiedziana przez ministra finansów. Nikt, nie tylko wróżka, nie potrafi powiedzieć, w jakim kierunku pójdą zmiany. Liniowy czy progresywny? Z ulgami czy bez? Łagodniejszy dla bogatszych czy dla biedniejszych?
– System podatkowy nie może dławić popytu większości konsumentów. Stawki podatku dochodowego powinny więc być niskie dla pracowników mało i średnio zarabiających, bo jeśli są oni zbyt obciążeni, spada ich siła nabywcza. Przesunięcie ciężarów podatkowych w stronę osób bogatszych nie wywołuje takich skutków. Zamożni podatnicy nie muszą ograniczać wydatków konsumpcyjnych, by starczyło im na podatki – twierdzi prof. Jerzy Żyżyński z Wydziału Zarządzania UW.

Zawsze nas zaskoczą

Nasze wróżki, których działalność wedle „Klasyfikacji wyrobów i usług” podpada pod „usługi astrologów”, zwykle rozliczają się według księgi przychodów i rozchodów. Praktyka fiskalna rozstrzygnęła, co mogą wliczać w koszty – i wydatki na zakup talii kart czy wahadełka nie są kwestionowane. Tego szczęścia nie mają tysiące Polaków wpadających w meandry systemu podatkowego. Wieloznaczność i sprzeczności w przepisach, urzędnicza niekompetencja, nasza chęć orżnięcia fiskusa – wszystko to sprawia, że co roku ponad 30 tys. obywateli składa odwołania od decyzji urzędów skarbowych. Raz na pięć przypadków NSA uznaje racje skarżących.
Polem minowym podatników są koszty uzyskania przychodu. – W ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych jest o tym sto kilkadziesiąt punktów, to dżungla trudna do pokonania. Przez kilka lat nie powinniśmy wprowadzać zmian. Niestety, politycy mają ciągoty, by tu coś wpisać w przychód, tu w koszt i co roku „mieszają” w podatkach – uważa Stanisław Nieckarz, członek RPP, były minister finansów.
Z kolei podatnicy chcą wrzucać w koszty wszystkie wydatki poniesione w celu uzyskania przychodu. – Organy skarbowe i sądy ów cel traktują restrykcyjnie. Niektóre ośrodki NSA twierdziły nawet, że wolno wliczać w koszty tylko wydatki, które przyniosły nam przychód. Jeśli przychodu nie było, koszty ponosiliśmy na własny rachunek. Spory podatkowe nie są polską specyfiką. U nas, ze względu na niedouczenie urzędników i niestabilność przepisów, sprawy te stanowią jednak większy problem niż w wielu krajach europejskich, gdzie panuje wyższa kultura administrowania – mówi prof. Marek Kalinowski z Katedry Prawa Finansów Publicznych UMK.

Kto się w tym połapie?

– Stabilność jest wartością systemu podatkowego, ale właściwie w każdym kraju następują modyfikacje. Także w UE. Zmieniają się stawki czy ulgi, choćby z powodów politycznych lub dla realizacji interesów różnych grup – wskazuje dr Janusz Kudła z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW.
Zmianom w naszych podatkach nie towarzyszy jednak precyzyjna wykładnia, a coroczne komentarze do przepisów składają się na opasłe tomy.
– Problemem jest brak jednoznacznych wiążących interpretacji. Nie może być tak, że w identycznej sprawie jeden urząd skarbowy mówi tak, a drugi inaczej. Powinna obowiązywać zasada precedensu, podobnie jak w USA: jeśli sprawa jednego obywatela została potraktowana według określonej interpretacji, inni też mają do tego prawo – uważa prof. Żyżyński.
W 2005 r. urzędy skarbowe mają zacząć wydawanie podatnikom interpretacji obowiązujących w ich własnej, konkretnej sprawie. Odpłatnie, by uniknąć lawiny podań o darmową i wiążącą urząd poradę. – Dzięki temu podatnik przestanie być zaskakiwany zmianami decyzji. Urząd winien traktować go profesjonalnie, co trudno osiągnąć ze względu na niestabilność prawa. Np. do końca 2002 r. przychody z tytułu diet i należności za podróż osób niebędących pracownikami były zwolnione z podatku. W 2003 r. nowelizacja ustawy zdecydowała, że zwolnienie przysługuje tylko podróżującym pracownikom. A w roku 2004 wrócono do takiego zwolnienia jak w 2002. Kto się w tym połapie? – mówi doradca podatkowy Alicja Jakimowicz.

Nie narzeka natomiast na przepisy szefowa agencji przy ul. Wilczej w Warszawie. Działalność tego przybytku jest zarejestrowana urzędowo w kategorii „salony masażu i podobne usługi mające na celu poprawę samopoczucia i kondycji”. Przy niższych obrotach domy publiczne rozliczają się, podobnie jak duchowni, według stawki zryczałtowanej – rejestrują się jako kluby i płacą 8,5% przychodu. Jeśli jednak obroty są wysokie – a zwykle są, bo domy publiczne to w Polsce pralnie gangsterskich pieniędzy – lepiej zarejestrować usługi i płacić 19%. Same prostytutki w Polsce podatku nie płacą. W krajach starej Unii, niemających oporów przed czerpaniem dochodów z niemoralnej działalności, uiszczają VAT i podatek dochodowy. Prawo francuskie określa to finezyjnie jako „inną działalność niegospodarczą”.

Stawka najniższa, ale za wysoka

Przy dużej uznaniowości przepisów niełatwo wyegzekwować należne podatki. Zaległości sięgają 16 mld zł, tymczasem aparat fiskalny jest niezbyt efektywny. – Koszty pobierania podatków są dość wysokie i stanowią około 1,8% całości wpływów podatkowych. W USA wynoszą one 0,7%, w Czechach 1,5%. Najtaniej wypada to w państwach skandynawskich. Tam obciążenie podatkami jest najwyższe, a duża część kosztów ma charakter stały, ponoszony niezależnie od wysokości stawek – ocenia dr Kudła.
W Polsce fiskus nie jest tak pazerny jak w Skandynawii czy innych państwach UE. Stawka 50-procentowa i wyższa od dawna obowiązują np. w Austrii, Belgii, Holandii, Szwecji (tu podatkowi centralnemu towarzyszą wysokie podatki lokalne). Realne opodatkowanie (VAT, akcyzą i podatkiem dochodowym) z powodu ulg i zwolnień zawsze jest jednak mniejsze od nominalnego. W krajach OECD fiskus zabiera więc faktycznie średnio 46% PKB, zaś u nas 38% z tendencją malejącą. 22 mln ludzi w Polsce płaci stawkę nie 19, ale około 14%. W wypadku najbogatszej grupy (około 1% mieszkańców) różnica jest jeszcze większa – oddają oni około 30 zamiast 40% dochodów.
Gdy porównamy te wielkości z realnymi obciążeniami dochodów pracowników – czyli najszerszej w każdym kraju, przeciętnie zarabiającej grupy – zobaczymy, że wszędzie zabiera się pracownikom mniejszą część dochodów, niż wynosi średnie opodatkowanie. A to dlatego, że w całej Europie podatki wysokie, podnoszące średnią, płacą ludzie zamożni. W kilku państwach UE dochody pracowników są bardziej obciążone niż w Polsce. Tam jednak gospodarstwa pracownicze mają niemal czterokrotnie wyższą siłę nabywczą, więc podatek im nie straszny. Mniejszą niż u nas część dochodów pracownik oddaje natomiast fiskusowi np. w Austrii czy Czechach, gdzie państwo rozumie, że ludzie ubożsi nie mają z czego płacić. W Polsce najniższą stawkę można uznać za wysoką, zwłaszcza w warunkach bardzo niskiego poziomu kwoty wolnej od podatku, jak uważa prof. Władysław Sztyber z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW. To, że aż 95% podatników z dochodami nieprzekraczającymi 3085 zł miesięcznie oddaje fiskusowi do 586 zł, stanowi kuriozum oznaczające, że faktycznie mamy w Polsce system liniowy.

Nie wierzmy pseudoekspertom

Dodajmy, że w państwach UE czymś oczywistym są ulgi i odliczenia, obejmujące artykuły, o których w Polsce nam się nawet nie śniło, np. garnitury czy sprzęt gospodarstwa domowego (w każdym kraju zakres ulg jest nieco inny).
Ci zaś, którzy chcą produkować i inwestować, otrzymują ulgi inwestycyjne, również nieistniejące w Polsce.
– Ulgi w systemie podatkowym są powszechnie stosowanym elementem polityki ekonomicznej lub społecznej i mogą pozwolić na stymulację określonych zachowań. Nie wiadomo jednak, czy w rzeczywistości na działania podatników w większym stopniu nie wpływa perspektywa zniesienia ulgi – mówi prof. Jerzy Cieślik z WSPiZ.
Dziś bogata Europa ma wolniejsze tempo rozwoju niż Polska. Ale wysoki wzrost osiąga się łatwiej, gdy niższy jest poziom startu, a zamożność, duży udział zaawansowanych technologii oraz niskie bezrobocie kraje te osiągnęły i zachowują pod rządami podatku progresywnego, z wieloma progami (np. Szwajcaria ma ich dziesięć, Francja siedem, Belgia sześć), wysokimi stawkami i rozsądnymi ulgami.
– Kraje europejskie mają zwykle więcej progów podatkowych niż my. W Polsce mogłoby być pięć progów. Powinniśmy też wprowadzić ulgi inwestycyjne jak Irlandia (zróżnicowane stopy podatkowe zależnie od kierunków inwestowania). Podatek progresywny jest wszędzie z wyjątkiem Rosji, Słowacji, Litwy, Łotwy i Estonii (która nosi się z zamiarem odejścia od podatku liniowego) – tłumaczy prof. Zdzisław Sadowski, prezes PTE.
– Nasi pseudoeksperci zachęcają, by naśladować Estonię, gdzie podatek od przedsiębiorstw wynosi 0%. Ale z trzech państw bałtyckich Estonia rozwija się najsłabiej (tempo wzrostu wolniejsze niż w Polsce). Wprowadzenie podatku liniowego w żadnym państwie nie przyniosło zadowalających efektów. Inwestycje zależą od popytu, a gdy bardziej obciążamy biednych, to popyt w kraju nie może wzrosnąć. Lansowane przez laików wprowadzenie podatku liniowego lub, co gorsza, pogłównego (identyczna suma od każdej „głowy”) pociągnęłoby za sobą drastyczne obniżenie efektywnego popytu 95% podatników, z fatalnymi skutkami dla gospodarki – podkreśla prof. Żyżyński.
Dodajmy, że Rosja wprowadziła jedną, 13-procentową stawkę z konieczności, bo miała ogromne kłopoty ze ściąganiem jakichkolwiek podatków. Dzięki wzrostowi cen surowców budżet rosyjski zniósł to w miarę bezboleśnie. Duże grupy podatników płacą tam jednak nawet 35%.

Najubożsi tracą najwięcej

Grupą szczególnie uprzywilejowaną przez nasz system podatkowy są przedsiębiorcy, zgodnie z poglądami prof. Dariusza Rosatiego, który uważa, że każda złotówka zostawiona w kieszeni bogatych jest w większości lub w całości oszczędzana. Płacą oni 19-procentową stawkę od dochodów firm. W 2003 r. – 27%.
– Oznacza to, że w rzeczywistości przedsiębiorcy są znacznie mniej obciążeni niż inni podatnicy. Dla uboższych obywateli oddanie 19% z dochodów osobistych, ledwo wystarczających na najważniejsze potrzeby, jest znacznie dotkliwsze niż oddanie tych samych 19% z dochodów starczających niemal na wszystko – ocenia prof. Sadowski. Dużą część dochodów przedsiębiorców stanowi dywidenda (wypłata z zysku firmy), również opodatkowana tylko stawką 19%, poza tym mają oni możliwość wpisania wielu wydatków w koszty.
Radykalna obniżka podatku od przedsiębiorstw powoduje oczywiście, że do budżetu wpłynie mniej pieniędzy od firm. Być może jednak otwarcie rynków unijnych dla polskich przedsiębiorstw pozwoli na ograniczenie tej dziury.
– Jesteśmy, jak niemal wszystkie państwa, na rosnącej części krzywej Laffera, co oznacza, że niższe obciążenie podatkowe powoduje spadek wpływów budżetowych. Wprawdzie do wyobraźni przemawia jednoczesne zmniejszenie podatków i zwiększenie wpływów budżetowych, ale to zdarza się praktycznie tylko przy podatku akcyzowym – np. spadek akcyzy na mocne alkohole powoduje obniżkę cen i w rezultacie wzrost zakupów.
W tym roku zmniejszą się też niemal o 30% wpływy z tytułu podatku od dochodów osobistych, bo większość osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą wybrała stawkę 19%. Nie wyrównają tego wszystkiego rosnące przychody z VAT i akcyzy. Te podatki coraz mocniej biją po kieszeni uboższych Polaków, którzy wydają na konsumpcję znacznie większą część dochodów niż zamożni.
Nic więc dziwnego, że rocznik OECD na 2004 r. stwierdza: „Polska polityka makroekonomiczna w latach 2002-2003 charakteryzowała się niewłaściwymi proporcjami: restrykcyjna, chociaż coraz mniej, polityka monetarna oraz relatywnie rozluźniona polityka fiskalna”.
Na obniżaniu podatków i wydatków budżetu tracą głównie najubożsi. Czy stać nas więc na dalsze rozluźnianie polityki fiskalnej i obniżanie dochodów publicznych?
– Przecież podatek to cena płacona za istnienie państwa, za pracę policji, szkolnictwa czy służby zdrowia. I jeśli tę cenę się zaniża, pojawiają się kłopoty – przestrzega prof. Jerzy Żyżyński.

 


Mity podatkowe AD 2004

Podatek liniowy jest sprawiedliwy – Nieprawda. Podatek ten zostawia zamożniejszym podatnikom znacznie wyższe sumy niż biednym (19% od stu to mniej niż 19% od tysiąca). Jego ewentualne wprowadzenie będzie zaś oznaczać konieczność podniesienia najniższej dziś 19-procentowej stawki, by zrównoważyć spadek dochodów budżetowych. Mniej zamożni Polacy boleśnie odczują to w portfelach.

Podatek liniowy powoduje szybszy rozwój – Nieprawda. Wszystkie nowoczesne, zamożne kraje z rozwiniętą gospodarką rynkową stosowały i stosują podatek progresywny, co nie przeszkodziło im w osiągnięciu bogactwa i wysokiego poziomu życia. W USA nawet firmy płacą podatek progresywny (od 15 do 39%). Nie hamuje to ekspansji i innowacyjności gospodarki amerykańskiej.

Podatek liniowy pozwala na ograniczenie szarej strefy gospodarczej – Nieprawda. Praktyka wykazuje, iż na Litwie, Łotwie i w Estonii – czyli w krajach, które wprowadziły podatek liniowy – szara strefa jest większa niż w Polsce. Tak samo jest najprawdopodobniej w Rosji, choć brak stamtąd w pełni wiarygodnych danych. Z kolei w Danii i Szwecji – krajach o wysokich progresywnych podatkach – szara strefa niemal nie istnieje.

Obniżenie podatków wywołuje przyśpieszenie tempa wzrostu gospodarczego – Nieprawda. O trwałym przyśpieszeniu gospodarczym decydują przede wszystkim postęp techniczny, stan infrastruktury, niska korupcja. W stawianej nam za wzór Irlandii podatek od zysków przedsiębiorstw w 1998 r. wynosił 32% i był stopniowo obniżany do 12,5% obecnie (a dla pewnych dziedzin przemysłu do 10%). Gdy stawka była wyższa, wzrost gospodarczy w Irlandii sięgał 10%, teraz zaś spadł do około 5% i jest mniejszy niż w Polsce, mającej na 2004 r. prognozę ok. 5,5%.

Wysokie podatki sprzyjają bezrobociu – Nieprawda. W krajach zachodnioeuropejskich, gdzie podatki są znacznie wyższe niż w Polsce, bezrobocie jest niższe. Wyższe podatki pozwalają na finansowanie programów wspierania wzrostu zatrudnienia. W krajach skandynawskich są najwyższe podatki – a pracuje bardzo duży odsetek obywateli. W Hiszpanii bezrobocie z 24% w 1994 r. spadło niemal o połowę przy bardziej progresywnym podatku dochodowym niż w Polsce.


Wpływy z tytułu podatków (w mld zł)

2000 2001 2002 2003 2004*
Podatek dochodowy od osób prawnych 23,1 23,4 24,1 26,0 22,1
Podatek dochodowy od osób fizycznych 16,9 13,2 15,0 13,8 9,6
Podatki pośrednie (VAT, akcyza) 84,8 86,5 93,4 98,6 105,6

*wg budżetu państwa

Źródło: Ministerstwo Finansów


Faktyczne obciążenie PKB podatkiem dochodowym, VAT i akcyzą

Dania 50%
Finlandia 48%
Francja 46%
Austria 46%
Włochy 44%
Polska 38%
Niemcy 37%
Japonia 29%
Meksyk 16%

Źródło: OECD


Jaką część dochodów pracowników zabierają podatki?

Dania 34%
Belgia 28%
Finlandia 28%
Szwecja 27%
Finlandia 24%
Grecja 24%
Niemcy 21%
Irlandia 20%
Włochy 20%
Norwegia 17%
Wlk. Brytania 17%
Polska 16%
Francja 14%
Hiszpania 14%
Austria 11%
Czechy 10%

Źródło: OECD


Podatki i politycy

PO chce, jak mówi jeden z posłów tej partii, „wyrzucić do kosza obecny zwyrodniały system” i zaproponować inne rozwiązania. Na razie wiadomo, że PO planuje obniżkę VAT oraz podatku dochodowego i oba podatki mają być liniowe. Nie powinno też być ulg, zwolnień i kwoty wolnej od podatku oraz 50% stawki dla najbogatszych.
SLD nie zamierza rezygnować z ulg, zróżnicowanych stawek VAT oraz progów dochodowych. Nie wyklucza obniżenia najmniejszej, 19-procentowej stawki, by ograniczyć obciążenia najmniej zarabiających.
PiS mówi o „uproszczeniu systemu”, ale przy zachowaniu progresywnego podatku dochodowego i zróżnicowanych stawek VAT.
LPR zamierza obniżyć stawki podatku dochodowego (z wyjątkiem najwyższej, 50-procentowej stawki) oraz VAT i akcyzę.
Samoobrona chce w zasadzie zachowania status quo, lecz z podniesieniem kwoty wolnej od podatku.
SdPl też akceptuje dzisiejszy system podatkowy, lecz wolałaby mniej zwolnień i ulg.

Wydanie: 2004, 49/2004

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy