Indeks dla Polaka

Indeks dla Polaka

Gdy wejdziemy do UE, maturzysta będzie mógł bez przeszkód studiować na Sorbonie czy w Oksfordzie. O ile tylko będzie go na to stać

Maturzysta AD 2005 siada przed komputerem, łączy się z Internetem i wybiera stronę zagranicznej uczelni. Przegląda oferty Oksfordu, Sorbony czy Cambridge i jeżeli któraś mu się spodoba, wysyła pocztą elektroniczną list z prośbą o więcej informacji: kiedy może rozpocząć studia, jakie są warunki w akademiku i czy może liczyć na stypendium. Potem pakuje walizki, uprzedza rodzinę i znajomych, że przez kilka najbliższych lat będzie nieosiągalny. Bo wyjechał studiować do Unii Europejskiej.
To wizja niedalekiej przyszłości, która ma szansę się urzeczywistnić. Trzeba tylko pokonać jedną przeszkodę – finanse. Bo studiowanie za granicą będzie nieporównywalnie droższe od studiowania w Polsce.
Nie ma jednego unijnego rynku edukacji. Na przykład w Niemczech i Szwecji nie płaci się za naukę. We Francji studia są płatne. W Austrii też, od niedawna. Ale dla przeciętnego Polaka pytanie nie brzmi: czy płacić? O wiele ważniejsze jest: ile? Obecnie w niektórych państwach członkowskich obowiązują dwie stawki: dla studenta z UE i dla reszty świata. Polacy na razie są w tej reszcie. Mogą na przykład studiować w Oksfordzie, ale nie dość, że płacą kilka razy więcej niż student z Anglii, to jeszcze na pierwszym roku nie przysługuje im żadne stypendium.
Lecz z dniem naszego wejścia do Unii takie rozgraniczenie zniknie. To nam gwarantuje prawo wspólnotowe. Student z Polski będzie na tych samych prawach co Francuz czy Anglik. Czyli nie będzie płacił ani podwyższonego czesnego, ani dodatkowego wpisowego. I, co najważniejsze, będzie miał dostęp do wszystkich systemów stypendialnych.
Na to trzeba jednak trochę poczekać, a w przetarciu szlaków mają pomóc trzy unijne programy, z których najgłośniejszy to Sokrates. Bo daje szansę, rozwija. Jednak chyba nie jest tak różowo.
– Na razie sporo można sobie wpisać do CV. Na przykład trzymiesięczny pobyt we Francji w ramach programu Sokrates. Ale żadnego dyplomu z tego nie ma – mówi Paulina Miś ze Zrzeszenia Studentów Polskich. I dodaje, że to oferta dla wybranych. – Bo do programu, przynajmniej na początku, trzeba sporo dopłacić. I dlatego z Polski nie wyjeżdżają studenci najlepsi, ale ci, których na to stać.
– Może w przyszłości ze studiowaniem w Unii będzie jak z programem Sokrates: wielu chciałoby z niego skorzystać, ale niewielu może sobie na to pozwolić – zastanawia się Bartłomiej Nowak, przedstawiciel Polski w Europejskim Konwencie Młodych przy UE. – 2004 r. to nie będzie eldorado. Ale na pewno otworzą się nowe możliwości i trzeba będzie nauczyć się z nich korzystać.

Co jest…

Teraz bez większych przeszkód można pojechać na dalsze studia tylko do dwóch krajów Unii – Niemiec i Austrii. To gwarantuje nam umowa dwustronna. Studiuje się za darmo semestr lub dwa. Trzeba tylko udowodnić, że będziemy w stanie samodzielnie się utrzymać. Najlepiej pokazać stan konta.
Choć jest wyjątek. Jeżeli na studia wyjeżdża dziecko pracownika migrującego, czyli zatrudnionego w danym państwie unijnym, wtedy uczy się na identycznych zasadach co student miejscowy. Przysługują mu wszystkie stypendia, socjalne bądź naukowe.
Jednak większość polskich studentów musi na razie zadowolić się unijnymi programami edukacyjnymi. Sokrates, Leonardo da Vinci i Młodzież działają w Polsce od 1998 r.
Sokrates daje dwie korzyści. Po pierwsze, studenci z Polski mogą wyjeżdżać do szkół unijnych, jeżeli tylko jest podpisana umowa między uczelniami. Po drugie, do Polski mogą przyjeżdżać studenci zagraniczni. – Ale nie ma mowy o pełnych studiach – wyjaśnia od razu Beata Skibińska z Fundacji Rozwoju Edukacji Sokrates-Erasmus. Zamiast tego są wyjazdy na okres od trzech miesięcy do pełnego roku akademickiego. To ponoć tendencja światowa, bo chodzi o mobilność. Semestr lub dwa na obcej uczelni, aby nabrać doświadczenia, zobaczyć, jaki jest tryb nauki, i podszkolić język.
Ale dla studentów sprawa nie jest tak jasna. – Z Sokratesa mogą skorzystać studenci z SGH, UW, no i może jeszcze dwóch uczelni z dużych miast. Reszta nie ma co o tym marzyć. Bo kiepsko znają języki i brakuje im siły przebicia – mówi Bartłomiej Nowak. Jego zdaniem, pieniądze i pochodzenie nadal dzielą studentów na lepszych i gorszych.
– Inwestowanie w siebie kosztuje – odpowiada Hanka Matuszak z Departamentu Współpracy Międzynarodowej Ministerstwa Edukacji. – Unia Europejska stawia sprawę jasno: program nie finansuje pobytu w całości. Poza tym taką samą stawkę wspomagającą dostają potem studenci z krajów UE.
Drugi program, Leonardo da Vinci, dotyczy kształcenia zawodowego. Student wyjeżdża na praktykę do zagranicznego przedsiębiorstwa. Wcześniej może starać się o wsparcie przygotowań, np. sfinansowanie kursu językowego. Staż trwa od trzech do 12 miesięcy. Żeby zostać przyjętym, trzeba przedłożyć sensowny projekt z uzasadnieniem i jeszcze postarać się o poparcie własnej uczelni. – Z roku na rok jest więcej chętnych – mówi koordynująca program Beata Przybyło.
Trzeci program to wolontariat. Warunek: jedna ze stron musi być z kraju UE. Zaczyna się od poszukiwania w Unii organizacji pozarządowej, która przyjęłaby wolontariuszy. Potem zgłasza się wniosek do Fundacji Młodzież. Większość jest rozpatrywana pozytywnie. – Pewnie dlatego, że polscy studenci są dobrze oceniani za granicą. Pracowici, znają języki, mają twórcze podejście do pracy i nie boją się wyzwań – dodaje Beata Skibińska.

Co będzie…

Ale polski student, zanim w ogóle wyjedzie za granicę, powinien poważnie się zastanowić, czy warto – mówią w Ministerstwie Edukacji. Bo sam fakt uzyskania zagranicznego dyplomu wcale nie daje większych możliwości na rynku pracy, a importowane wykształcenie nie jest lepsze od tego, jakie można uzyskać w Polsce.
Jednak dla polskiego pracodawcy zagraniczny dyplom to dodatkowy atut. – Pracę w handlu zagranicznym powierzyłbym komuś, kto studiował za granicą, bo ma większą siłę przebicia, zna realia i języki – mówi Marek Profus, szef Profus Management. – Polacy powinni studiować za granicą, a potem wracać do kraju. Bo tam byliby drugą ligą, a tu mogą zrobić karierę.
– Na razie w prawie o szkolnictwie wyższym umieściliśmy przepisy, dzięki którym w Polsce i za granicą można studiować na niemal identycznych zasadach. Na przykład system punktów, który działa już sprawnie w ramach programu Sokrates-Erasmus. Okres studiów spędzony za granicą przelicza się na punkty, żeby nikt nie musiał potem powtarzać egzaminu czy całego semestru na rodzimej uczelni – mówi Hanka Matuszak.
Niedługo pojawi się kolejne ułatwienie. Do każdego dyplomu będzie dołączony suplement. Dzięki niemu rektor obcej uczelni szybciej zorientuje się, co kryje się za dyplomem. Będzie tam wszystko, czym można się pochwalić, no i trochę tego, o czym lepiej głośno nie mówić. – A ze spraw technicznych, to po wejściu do Unii znikną w końcu długie kolejki studentów oczekujących na wizę – mówi Beata Skibińska. I dodaje, że do tej pory Polacy mogli wyjeżdżać w ramach programu Sokrates tylko do krajów UE. Bo był warunek, żeby przynajmniej jedna uczelnia pochodziła z Unii. Po 2004 r. oferta rozszerzy się na wszystkie 30 krajów biorących udział w programie.
W Biurze Uznawalności Wykształcenia mają coraz więcej pracy. Kilkadziesiąt informacji w miesiącu dotyczących uznawania polskich dyplomów za granicą. Rocznie tysiące wniosków o zaopiniowanie dyplomu w Polsce. Uznanie dokumentu odbywa się albo na zasadzie umowy dwustronnej, albo nostryfikacji dyplomu. Ale to drugie rozwiązanie trwa, sporo przy nim papierkowej roboty.
– I może dlatego zachodni studenci nie marzą na razie o studiowaniu w Polsce. Mój kolega z Niemiec opowiadał, że jego dziewczyna chciała uczyć się w Polsce. Zrezygnowała, bo na drodze stanęła jej biurokracja. Tysiąc problemów nie do przeskoczenia – mówi Paulina Miś. – I tego właśnie dotyczy deklaracja bolońska, jeden z najważniejszych dokumentów Unii mówiących o edukacji. Żeby nie było równych i równiejszych magistrów, a papierek wszędzie ważył tyle samo.

…i co z tym zrobić?

Prawo wspólnotowe nie narzuca odgórnych norm co do uznawania matur. Ale przeważnie są one akceptowane. – Nasz student może też zgłosić się do Biura Uznawalności Wykształcenia i Wymiany Międzynarodowej i dowiedzieć się o podobnych ośrodkach w innym państwie. Na przykład w Holandii. Wysyłasz pytanie, a na swój mail, faks czy telefon dostajesz informacje, jakie są możliwości kształcenia, na jakich kierunkach i co z uznawalnością – tłumaczy Hanka Matuszak.
To samo dotyczy obecnych magistrów, którzy chcą dalej się uczyć na Zachodzie. Nie ma jednego przepisu, ale są dokumenty, które obligują swoich sygnatariuszy. Na przykład konwencja lizbońska, którą podpisały wszystkie państwa członkowskie Unii i większość krajów stowarzyszonych, w tym Polska. Na mocy tej konwencji kraje unijne starają się wprowadzać przepisy, dzięki którym uznawanie dyplomów nie będzie stanowiło większego problemu. – A poza tym dyplom Uniwersytetu Warszawskiego jest już znany zagranicznym rektorom i jego posiadacz na pewno nie zostanie zlekceważony – przekonuje Hanka Matuszak. – Na razie przydałoby się jednak nauczyć ludzi odrobiny samodzielności. Żeby starali się o dodatkowe źródła dofinansowania. Bo komercjalizacja nauki na Zachodzie nikogo już nie szokuje. Przedsiębiorcy, sponsorzy, fundacje. Chętni się znajdą, o ile tylko da się im odpowiednią motywację.
W ZSP jest sporo młodych ludzi, którzy chcieliby szybko przełamać stereotypy ciążące na Polsce i Polakach. Przede wszystkim te dotyczące jakości wykształcenia. Na SGH organizowany jest systematycznie Tydzień Międzynarodowy. Przyjeżdżają studenci z różnych stron świata. I są zaskoczeni, że wszystko jest dobrze zorganizowane, że Polacy to taki miły naród, a szkoły są na wysokim poziomie. – Uczelnie w Polsce trzeba wypromować, bo są niedoceniane, i to głównie przez nas – mówi Paulina Miś. Opowiada, że jej znajomi byli niedawno we Francji w ramach Sokratesa i wrócili bardzo zawiedzeni. – Cudze chwalicie, swego nie znacie.


Program Leonardo da Vinci

W 1998 roku zgłoszono 47 projektów. W roku 2002 – 83.


Biuro Uznawalności Wykształcenia i Wymiany Międzynarodowej:
(0-22) 826-74-34, www.buwiwm.edu.pl


Program Sokrates

W 1998 roku wyjechało z Polski 1426 osób. W roku akademickim 1999/2000 – 2813 osób, a rok później – 3691. W roku 2001/2002 wyjechały 4323 osoby, a przyjechało 800, głównie z Niemiec.


Gdzie szukać informacji

– Internet, a o namiary mailowe na konkretne uczelnie i inne sieci informacyjne można pytać w Ministerstwie Edukacji lub Biurze Uznawalności Wykształcenia
– ośrodki programu Sokrates
– fundacje stypendialne, np. im. Batorego
– ambasady (są szczególnie zainteresowane wspieraniem stypendiów naukowych)
– strona internetowa i biura Zrzeszenia Studentów Polskich (www.zsp.org.pl)


Ile kosztuje?

School of Oriental and African Studies (studia podyplomowe)
– od około 2870 do 5700 funtów dla studentów z Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej
– około 8550 funtów dla studentów spoza UE
University of Essex
– od około 1100 do 2870 funtów dla studentów z Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej
– od około 3703 do 9655 funtów dla studentów spoza Unii Europejskiej

 

Wydanie: 20/2003, 2003

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy