IPN-u odchylenie od prawdy o PRL

Słuchałem w środę w TVN 24 rozmowy Moniki Olejnik z historykami Andrzejem Friszkem i Andrzejem Chojnowskim, przewodniczącym kolegium IPN. Friszke słusznie powiedział, że w twórczości IPN jest zachwiana proporcja w patrzeniu na PRL. Dominuje to, co było oporem, a ginie to, co było przystosowaniem, przez co powstają nowe białe plamy. Całkowicie się z tym zgadzam i kilkakrotnie już na to IPN-owskie odchylenie od prawdy zwracałem uwagę. To nie jest świadome fałszowanie historii, i to nakazane z góry, jak było za Polski Ludowej, lecz skutek dominacji w IPN ludzi o jednym sposobie patrzenia na najnowszą przeszłość. Ta dominacja, słabsza przed rokiem 2006, choć istniejąca, bo IPN był tworem prawicy i od początku jej matecznikiem, stała się drastyczna po zmianach wprowadzonych przez PiS. Po tych zmianach IPN, który od początku nosi nazwę niezgodną ze stanem rzeczy, bo opracowuje i strzeże pamięć esbecką, a nie narodową, stał się Instytutem Pamięci PiS-owskiej, wypreparowującym z materiałów dawnej bezpieki obraz przeszłości najbliższy tej partii. Zaprzeczanie przez prof. Chojnowskiego, że autorzy nie są członkami PiS, jest bez wartości. Oni nie są z PiS, ale myślą jak PiS, bo dobrano ich wedle bliskiego tej partii klucza.
Obraz Polski Ludowej, który wyłania się z IPN-owskiej historiografii, to obraz kraju w istocie okupowanego, dręczonego nieustannie przez zdradziecką mniejszość, która poszła na usługi obcego mocarstwa. To obraz kraju podzielonego na katów i ofiary, którego najważniejszym rysem są represje z jednej strony, a opór narodu z drugiej. Mówiąc z pewną przesadą, Polska Ludowa przypomina Generalne Gubernatorstwo pod okupacją sowiecką. To obraz bardzo fałszywy, tylko kawałek prawdy. Nie tak było.
Kiedy Polska Ludowa nastawała, ogromna większość ludzi była jej wroga. Ale wraz z Armią Czerwoną nie przychodziła 17. republika ZSRR, lecz nowa, nieznana Polska, z polskim językiem, z polską administracją, szkołą, książką i z polskim Kościołem. I był koniec koszmaru wojny. Bardzo szybko, dobrowolnie, z różnych motywów wiele setek tysięcy Polaków stanęło przy tej Polsce, wchodząc w skład jej obsługi. Nawet jeśli czuli, jak głosił dowcip, że „dzisiaj kluski, jutro kluski, Polska nasza, a rząd ruski”. Tej świadomości, że mamy Polskę naszą, a rząd ruski, czyli porządek zaprowadzony tu przez Rosjan i rząd od nich zależny, nigdy się nie pozbyliśmy, ale z biegiem lat, nie znikając, ona zasypiała, budząc się w okresach kryzysów. Ogromna większość społeczeństwa niczemu się przez 45 lat nie opierała, lecz żyła w miarę normalnie. Stosunki między „nami” i „nimi”, poza momentami wzburzeń, przypominały, z poprawką na różną liczebność obu „rodzin”, bardziej stosunki Pawlaków i Kargulów niż katów i ofiar. Schemat IPN-owski nie pasuje do żadnego okresu PRL, najmniej kłóci się z latami bezpośrednio powojennymi i czasem stalinizmu, ale i tu nie było tak, że garstka rządziła, a reszta się opierała. W 45-leciu działalność bezpieki to mały fragment wielkiego masywu życia i tworzenia, głównie w ramach Polski oficjalnej, gdzie ścierając się z cenzurą, ale za jej zgodą, powstało całe, niemałe, jak widać z perspektywy, dziedzictwo kultury we wszystkich jej przejawach i wiele innego dobra. I urodziło się oraz wychowało dodatkowe 60% narodu w stosunku do tego z roku 1945, rekord europejski, dzięki któremu jesteśmy dziś ważni w Unii. Polska Ludowa to oczywiście Polska bezpieki i politycznej opresji, a także zbrodni oraz zależności od ZSRR, ale to też o wiele ważniejsza Polska pisarzy, poetów, kompozytorów, architektów. Polska Agnieszki Osieckiej, kabaretu Starszych Panów i wielu innych wspaniałych inicjatyw oraz wydarzeń. To wszystko nie powstało w drugim, lecz w pierwszym obiegu. I wreszcie PRL to Polska, w której byli także światli ludzie wśród komunistów. Np. ci z najlepszego w obozie tygodnika „Polityka”, ale i ci ze szczytów władzy, którzy, gdy przyszedł stosowny czas, zaproponowali podzielenie się nią, a gdy 4 czerwca 1989 r. dostali wotum nieufności od narodu, nie zrobili niczego, by swoją władzę ratować.
Zbliża się 20-lecie odzyskania niepodległości. Od PRL dzielą nas dwie dekady. Wystarczająco dużo, by na tamto 45-lecie zacząć patrzeć bez żalu za szczęśliwym, zniszczonym przez wrogów socjalizmu czasem i, z drugiej strony, bez chęci mszczenia się na dwudziestoletnim nieboszczyku komunistycznym. Prawda o PRL odbiega daleko od PRL-owskiej hagiografii, ale nie jest też prawdą IPN-owską. Trzeba oddać Polsce Ludowej to, co jej się należy, jednoznaczne potępienie totalitarnego ustroju i obiektywną, wyważoną w proporcjach, zróżnicowaną ocenę rzeczywistości PRL. Lata 1945-1989 to lata tej samej, jedynej Rzeczypospolitej, choć zaklętej mocą obcych w kształt, którego nie chcieliśmy, w którym jednak nieźle ten okres przetrwaliśmy.

Wydanie: 2008, 39/2008

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy