Jadło Frankensteina

Unia Europejska zamierza znakować produkty zmienione genetycznie

Amerykanie są oburzeni. „Te nowe restrykcje mogą kosztować firmy w Stanach Zjednoczonych 4 mld dol. rocznie”, ostrzega dziennik „Washington Post”. Prezydent George W. Bush przeprowadził „twarde rozmowy” z komisarzami Unii Europejskiej, namawiając ich do zmiany decyzji.
Oto Komisja UE przyjęła nowe postanowienia zaostrzające kontrolę nad produktami żywnościowymi zmienionymi genetycznie. Opracowany w Brukseli projekt przewiduje niezwykle dokładne sprawdzanie, skąd pochodzą przywożone do Europy zboże czy olej jadalny (niekiedy nawet z ustaleniem farmy, w której zebrano zboże). Wszystkie produkty, które człowiek „ulepszył” za pomocą zmian w aparacie genetycznym, mają być oznaczane specjalnymi etykietami, aby konsument wiedział, co kupuje. Te propozycje Komisji Europejskiej muszą zostać jeszcze przyjęte przez parlament UE i rządy poszczególnych krajów; wejdą w życie w 2003 roku.
Jeśli do tego dojdzie, rynek europejski zostanie praktycznie zamknięty przed licznymi produktami amerykańskimi. Stany Zjednoczone są największym na świecie wytwórcą i eksporterem żywności transgenicznej. Ponad 55% (może nawet 75%) uprawianej w USA soi, 30% zbóż i 35% bawełny to rośliny ze sztucznie zmienionym DNA.
Europejczycy odnoszą się natomiast do takich produktów z głęboką nieufnością. Ekolodzy Starego Kontynentu nadali im nazwę „żywność Frankensteina”. Obrońcy środowiska, których ideowym patronem jest następca tronu brytyjskiego, książę Karol, skutecznie przekonali opinię publiczną, wskazując na potencjalne niebezpieczeństwa związane z transgeniczną żywnością. „Obce” DNA może wywoływać alergie i inne dolegliwości. Nie można wykluczyć, że genetycznie zmienione rośliny przenikną z pól do środowiska, doprowadzą do wyginięcia miejscowych gatunków i przekażą swe właściwości innym gatunkom. Następnie pojawią się „superchwasty” odporne na wszelkie herbicydy. Nic z tych czarnych scenariuszy na razie się nie sprawdziło, ale – jak ostrzegają ekolodzy – licho nie śpi.
Pod wpływem tych nastrojów UE już w 1998 r. przyjęła ustawodawstwo, które uniemożliwiło wprowadzanie uprawy roślin transgenicznych. Import amerykańskiego zboża na europejski rynek drastycznie spadł – w Stanach Zjednoczonych ziarna transgeniczne i normalne są ze sobą mieszane i nie sposób ich rozróżnić. Europejczycy nie akceptują podobnych rozwiązań, zresztą niektóre gatunki „udoskonalonego” zboża zza Atlantyku nie mają europejskich atestów. Bruksela doszła do wniosku, że pora na dalsze ograniczenia. Podsekretarz stanu USA, Alan P. Larson, wyraził obawę, że doprowadzą one do wojny handlowej dwóch kontynentów, o wiele ostrzejszej, niż ciągnący się przez długie miesiące amerykańsko-europejski spór o import bananów.
Obrońcy środowiska uważają, że proponowane przez Brukselę zmiany i tak są za łagodne. Ekolodzy domagają się znakowania także tych produktów, w których udział transgenicznych składników jest mniejszy, niż 1%. Ostatnio obrońcy środowiska zyskali kolejny argument. Marc De Loose i jego koledzy z belgijskiego Centrum Badań Rolniczych wykryli, że w zmienionej genetycznie soi roundup ready, będącej produktem amerykańskiego koncernu Monsanto, znajdują się fragmenty tajemniczego genu – sekwencja „obcego” DNA. Od 1996 r. można sprowadzać ziarno tej soi do krajów UE, Bruksela nie wyraziła natomiast zgody na jej uprawę. W aparacie genetycznym soi umieszczono gen bakterii, dzięki któremu soja uzyskała odporność na środek chwastobójczy, również produkowany przez Monsanto. Z soją roundup już wcześniej były kłopoty. Umieszczony w roślinie gen bakterii z nieznanych przyczyn rozpadł się na kilka części. Teraz belgijscy naukowcy wytropili w soi „obce” DNA, co oznacza, że zmiany genetyczne nie są dokonywane tak sprawnie i precyzyjnie, jak zapewniają producenci. Szefowie Monsanto natychmiast oświadczyli, że do drobnych zmian w DNA dochodziło także wcześniej, jednak teraz specjaliści mają dokładniejsze instrumenty do ich wykrywania. Nie istnieje przy tym najmniejsze niebezpieczeństwo dla środowiska i zdrowia – „obce” DNA liczy zaledwie 534 „litery”, podczas gdy cały genom rośliny – 1,5 mld.
Mimo to ekolodzy natychmiast zaalarmowali. Kimberley Wilson z organizacji Greenpeace wygłosiła ostrą filipikę: „Specjaliści Monsanto sami dokładnie nie wiedzą, co tworzą poprzez inżynierię genetyczną. Tak jak dr Frankenstein firma Monsanto stworzyła nową formę życia, lecz nie wie, co się stanie, gdy to życie opuści laboratorium i znajdzie się w świecie”. Aktywiści Greenpeace’u z Francji i Niemiec zażądali od Brukseli wprowadzenia zakazu importu „podejrzanej soi”, bowiem w 1996 r., podczas procedury uzyskiwania atestu, producent podał „fałszywe informacje”.
Rzeczniczka Komisji Europejskiej, Andrea Dahmen, usiłowała ostudzić nastroje. Na konferencji prasowej stwierdziła, że komitet naukowy Komisji bada całą sprawę. Od wyników tych analiz zależą dalsze decyzje. Obecnie – z naukowego punktu widzenia – nie ma żadnych dowodów, że dziwne DNA w soi roundup szkodzi zdrowiu. Mogło się pojawić w drodze samoistnej mutacji.
Afera z soją nie uspokoi europejskiej opinii publicznej. Bruksela nie ma powodów, by rezygnować z planów znakowania żywności transgenicznej. Zapowiada się kolejny transatlantycki spór, gdyż administracja Busha zajmuje w tej sprawie bardziej twarde środowisko niż gabinet Billa Clintona.

 

Wydanie: 2001, 37/2001

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy