Jak pielęgniarki stały się siostrami

Jak pielęgniarki stały się siostrami

Kilkanaście tysięcy pielęgniarek przewinęło się przez białe miasteczko. Codzienne życie urozmaicają wykłady i koncerty, odwiedziny warszawiaków z prowiantem i znanych aktorów

Hotel Hilton – all inclusive – tej treści napis, z obowiązkowymi pięcioma gwiazdkami, widnieje naprzeciw gmachu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Napis ma przede wszystkim dodawać otuchy mieszkającym w białym miasteczku pielęgniarkom. Warunki w nim panujące na pewno nie pozwalają bowiem na nadanie mu pięciu gwiazdek. Białe miasteczko usytuowane jest przy Alejach Ujazdowskich. Z jednej strony ulicy znajdują się otoczone płotem Łazienki Królewskie, z drugiej – wspomniana już Kancelaria Premiera. Po stronie parku – namioty, po drugiej stronie jezdni – barierki. Taki krajobraz ciągnie się przez niemal kilometr. Namiotów jest około 150. Różnej wielkości, od turystycznych dwójek poczynając, a na wojskowych dwunastkach kończąc. Przez białe miasteczko przewinęło się łącznie kilkanaście tysięcy osób. Jedni wyjeżdżają, drudzy przyjeżdżają, w miasteczku spędzają średnio trzy-cztery dni. Jednocześnie mieszka w nim kilkaset osób.
Warunki życia uzależnione są od pogody. O tej zasadzie wie każdy, kto mieszkał kiedyś w namiocie. Kiedy świeci słońce, jest znośnie, nawet przyjemnie. Gdy zaczyna padać, sielanka zamienia się w koszmar. Namioty przeciekają, trawnik rozdzielający chodnik i ścieżkę rowerową, na którym postawiono większość namiotów, zamienia się w bajoro.
– Wszystko mamy przemoknięte, w najlepszym razie wilgotne – żalą się pielęgniarki. Nic dziwnego. W ciągu kilku ostatnich dni prawie codziennie pada.
Jednak nawet gdy na niebie nie ma ani jednej chmurki, warunki panujące w białym miasteczku są dalekie od komfortowych. Największy problem stanowi zachowanie higieny. Przy namiotach stoją tylko przenośne toalety. Dlatego protestujący korzystają z warszawskiej infrastruktury związków zawodowych i z gościnności warszawiaków. – Mojej drugiej nocy podeszła do mnie pewna starsza pani i zaprosiła mnie do siebie. Mogłam skorzystać z łazienki, odpocząć. To był bezcenny gest – mówi jedna z pielęgniarek. Takie doświadczenia ma dużo protestujących. – Z wielką ofiarnością warszawiaków spotykamy się już od pierwszego dnia naszego protestu. Za wszystkie gesty bardzo dziękujemy – mówi Jolanta Kwas z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.

Co zrobić z imbirem?

Dużo lepiej niż kwestia higieny wygląda obsługa gastronomiczna miasteczka. Początkowo większość produktów była kupowana przez związki i wspierające je organizacje. Teraz magazyny zapełniają towary przynoszone przez warszawiaków. Darczyńców można podzielić na indywidualnych i instytucjonalnych. Ci pierwsi przynoszą domowe wypieki, konserwy, warzywa – wszystkiego po kilka sztuk. Ci drudzy to właściciele warszawskich piekarni, cukierni, barów i restauracji.
– Dzisiaj rano odwiedził nas kelner, oczywiście w muszce i śnieżnobiałej koszuli, który z wielką gracją wniósł do naszego namiotu magazynu cztery pojemniki wypełnione wyśmienitą zupą grzybową – relacjonuje Rafał Korzeniowski z Unii Pracy. Korzeniowski jest jednym z kilkudziesięciu wolontariuszy, w większości członków organizacji lewicowych, pełniących dyżury w punkcie gastronomicznym. Przygotowują posiłki, rozdają gotowe produkty. A rozdawać jest co.
– W magazynie mamy wszystko, nawet imbir – dodaje Tomasz Bodzanta, zastanawiając się jednocześnie, w jaki sposób mogą ów imbir wykorzystać.
Akurat tę informację trudno znaleźć w „Kurierze Białego Miasteczka”, czyli wewnętrznym biuletynie informującym o kolejnych etapach protestu. Podobną rolę odgrywa wyświetlana co kilka dni kronika. Prześcieradło na namiocie i projektor podłączony do laptopa powodują, że wokoło zbiera się tłum ludzi. Starają się rozpoznać siebie na zdjęciach, przypominają pionierski okres działalności miasteczka.

Solidarni górnicy

Kronika z przyczyn technicznych wyświetlana jest po zmroku. Po jej zakończeniu na uliczkach miasteczka pojawiają się patrole straży porządkowej złożonej z górników z „Sierpnia ’80”. Górnicy są z pielęgniarkami niemal od początku. Pojawili się po zepchnięciu przez policję pielęgniarek z Alej Ujazdowskich. W białym miasteczku powszechna jest opinia, że gdyby już wówczas byli górnicy, policji nie poszłoby tak łatwo. Większość pielęgniarek wyraża się o związkowcach ze Śląska w samych superlatywach, mówią o wielkim znaczeniu pracowniczej solidarności. Ten sam tok rozumowania można spotkać u górników. – Wszyscy jesteśmy pracownikami, dlatego od samego początku popieramy postulaty płacowe pielęgniarek – mówi Klaudiusz Dębowski z KWK „Marcel” w Radlinie koło Wodzisławia Śląskiego. Zdecydowanie sprzeciwia się natomiast pomysłom prywatyzacji szpitali. Gdy o ten postulat części środowisk lekarskich pyta się pielęgniarki, trudno uzyskać tak kategoryczną odpowiedź. Większość jednak jest przeciwko. Używając języka badań demoskopijnych, można zaryzykować tezę, że przeważa odpowiedź „raczej nie”.

Feminizm to powietrze

Oprócz górników w białym miasteczku licznie obecne są także feministki. Przedstawicielki różnych organizacji kobiecych zorganizowały wspólną akcję pomocy protestującym, m.in. wyprodukowały serię znaczków z hasłem „Popieram protest pielęgniarek”. – Dochód uzyskany ze sprzedaży w całości przeznaczyłyśmy na zakup jedzenia dla pielęgniarek – tłumaczy Katarzyna Bratkowska z Porozumienia Kobiet 8 Marca. Pieniądze na ten sam cel są zbierane również podczas dyskusji organizowanych przez „Krytykę Polityczną”. W siedzibie redakcji „KP” puszkę dzierżyła inna feministka – Agnieszka Graff. To właśnie środowiskom kobiecym pielęgniarki zawdzięczają krzepiący transparent „Hotel Hilton”. Wywieszenie wielkiego pielęgniarskiego czepka na warszawskiej palmie na rondzie de Gaulle’a to również zasługa feministek, które namówiły do tego autorkę palmy, artystkę Joannę Rajkowską. Jak wyglądają relacje między pielęgniarkami a feministkami? – Bardzo dobrze się rozumiemy, zresztą pielęgniarki są wdzięczne każdemu, kto im pomaga – wyjaśnia Bratkowska. – Po prostu feminizm to powietrze, którym się tu oddycha – dodaje Kazimiera Szczuka. Znana krytyczka literacka w białym miasteczku obecna jest od początku. Obserwując, jak spontanicznie dyskutuje z pielęgniarkami, nie sposób nie wierzyć jej słowom.

Uniwersytet pod chmurką

Jednak nie samymi konserwami turystycznymi białe miasteczko żyje. Protestującym zapewniona jest również strawa intelektualna. – Uznałyśmy, że skoro spędzamy tu tyle czasu, to warto czegoś w tym czasie się nauczyć – tłumaczy Elżbieta Kufel, szefowa regionu lubuskiego OZZPiP. – Pielęgniarki zgłosiły takie zapotrzebowanie, a my wyszliśmy im naprzeciw – mówi Kazimiera Szczuka. I tak powstał biały uniwersytet. Jego inicjatorką była Agnieszka Arnold, reżyserka filmowa. – W białym miasteczku nie ma miejsca na dobre rady. Jeśli ktoś ma pomysł, to musi sam go zrealizować, bo inaczej nikt go nie podejmie. Po prostu wszyscy są zajęci – dodaje Szczuka. Biały uniwersytet jest organizowany przez środowisko lewicowych intelektualistów. Nagłośnienie zapewnia „Krytyka Polityczna”, swoją wiedzę i zapał – intelektualiści skupieni wokół różnych środowisk. Działalność uniwersytetu zainaugurował wykład prof. Karola Modzelewskiego zatytułowany „Konflikt – negocjacje – kompromis – doświadczenia pierwszej „Solidarności””. Prof. Modzelewski zwrócił uwagę, że siła protestów w sierpniu 1980 r. wynikała z ogromnego poparcia społecznego. Na skutek tego izolowany rząd musiał iść – zdaniem Modzelewskiego – na ustępstwa. Doświadczony działacz opozycji podkreślił, że pielęgniarki muszą przywiązywać fundamentalną wagę do komunikacji ze społeczeństwem. – Ludzie muszą wiedzieć, o co wam chodzi – tłumaczył. Poza tym był bardzo oszczędny w udzielaniu rad. – Nie chciałem ich ani umacniać, ani napuszczać, ani udzielać im rad. Nie będę proponował im żadnych działań. Nie jestem do tego uprawniony. Nie jestem przecież jednym z nich – powiedział profesor w rozmowie z dziennikarzem „Gazety Wyborczej”.
Jak pielęgniarki przyjęły inaugurację białego uniwersytetu?
– Na pewno zawiodła promocja. Koleżanki krzyczały przez megafon: „Zapraszamy na wykład”. Poczułyśmy się jak w szkole – mówią pielęgniarki. Z czasem okazało się jednak, że wykładu prof. Modzelewskiego słucha większość mieszkańców białego miasteczka. Pielęgniarki są wyraźnie głodne wiedzy. Jak przystało na uniwersytet, wykłady dotyczą różnych dziedzin. Prof. Jan Kubik z uniwersytetu w New Jersey, politolog, ma wygłosić wykład „Protest – ludzka rzecz”, dr Radosław Trus ma mówić o zagrożeniu powodowanym przez kleszcze, Kazimiera Szczuka – o wpływie protestów pracowniczych na świadomość feministyczną, egiptolog dr Piotr Laskowski (dyrektor Liceum im. Jacka Kuronia) o medycynie w starożytnym Egipcie.
O miasteczku pamiętają nie tylko naukowcy, odwiedzają je również artyści. Dla pielęgniarek zaśpiewała Ewelina Flinta.
– Była to propozycja Eweliny, my na nią przystałyśmy. Repertuar był dostosowany do okoliczności – relacjonuje Elżbieta Kufel. Podczas minirecitalu Ewelina Flinta zaśpiewała m.in. „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena i „Imagine” Johna Lennona, czym podbiła serca publiczności. W białym miasteczku pojawiają się również aktorzy, m.in. Marek Kondrat, Krystyna Janda, Andrzej Seweryn, Maria Seweryn, Małgorzata Braunek – z dumą wylicza Jolanta Kwas. – Te wizyty podtrzymują nas na duchu, a wsparcie duchowe w sytuacji, w jakiej się znajdujemy, jest dla nas bezcenne – mówi Klaudia Włodarczyk z Wrocławia.

Chopin i butelkowanie

Wykłady, recitale i wizyty artystów przerywają miasteczkową monotonię, która z każdym dniem staje się coraz bardziej dokuczliwa. Pobudka jest tuż po godzinie siódmej. O 7.19 tłum protestujących z butelkami obchodzi miasteczko kilka razy, upamiętniając tym samym akcję policji z drugiego dnia protestu. Rytm nadaje bęben obsługiwany przez Młodych Socjalistów. I tak co godzinę. O 22 zaczyna się cisza nocna. Kilka godzin snu na średnio wygodnym materacu w wilgotnym namiocie i następnego dnia kolejna pobudka i kolejne – jak mówią same pielęgniarki – butelkowanie. Wyjątek stanowią jedynie weekendy. – Sobota i niedziela są dla warszawiaków – deklarują protestujące. Wówczas nie ma butelkowania, zamiast odgłosu monet uderzających w plastikowe butelki, mieszkańcy białego miasteczka mogą wysłuchać odbywających się w Łazienkach koncertów chopinowskich. Kolejnym wydarzeniem burzącym męczącą rutynę są przemówienia członkiń Zarządu OZZPiP po powrocie z negocjacji z przedstawicielami rządu. W centrum miasteczka zwołuje się wówczas wiec, na którym pielęgniarkom przedstawiany jest przebieg każdego dnia rozmów. Przewodnicząca Dorota Gardias pyta protestujących, czy nie chcą już wracać do domów. Za każdym razem słychać gromkie: „Zostajemy!”. W takich chwilach jednak trudno ukryć pielęgniarkom zawód spowodowany efektami rozmów z rządem.

Jesteśmy siostrami

Momentem, który najbardziej zapadł w pamięć mieszkańców miasteczka, było wyjście czterech pielęgniarek czekających na premiera w gmachu KPRM. Trwało butelkowanie, biały korowód okrążał miasteczko. Nagle w drzwiach po drugiej stronie ulicy pojawiły się cztery kobiece sylwetki w białych fartuchach. Tłum podbiegł do kordonu policji, hałas był tak głośny jak jeszcze nigdy dotąd. Gdy cztery pielęgniarki weszły do miasteczka, niemalże utonęły w morzu ludzi. Drogę musieli torować im górnicy z „Sierpnia ’80”. Panowała atmosfera wielkiego triumfu. I równie wielki był zawód, gdy okazało się, że rząd nie poszedł na żadne ustępstwa. Radość spowodowana powrotem koleżanek mieszała się z rozczarowaniem. Dzień wcześniej doszło do zaostrzenia formy protestu. Pośrodku miasteczka stanął wojskowy zielony namiot z napisem „głodówka”. Obecnie przebywa w nim sześć osób. Kobiety są wycieńczone, jednak pewne zwycięstwa.
– Relacje telewizyjne nie oddają atmosfery, która panuje w Białym Miasteczku. Trzeba tu przyjechać i przeżyć to, co my przeżywamy. To wielkie przeżycie dla nas wszystkich – mówi Ewa Weidemann, pielęgniarka z Poznania.
– Na co dzień w szpitalach jesteśmy pielęgniarkami, jednak tutaj, w białym miasteczku, stałyśmy się prawdziwymi siostrami. Utworzyliśmy jedną wielką rodzinę – dodaje.

 

Wydanie: 2007, 28/2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy