Jak podziękować nauczycielowi?

Jak podziękować nauczycielowi?

Biżuteria, garnki, nigdy książki, czasem coś z używanych rzeczy. To prezenty na zakończenie roku szkolnego

– To prawdziwie bizantyjska impreza – mówi Andrzej Osiński, ojciec ósmoklasistki z Warszawy. Pan Andrzej jest historykiem, więc swoje o Bizancjum wie. Od paru miesięcy głównym tematem rodzicielskich debat były nie tylko egzaminy, ale także bal ósmych klas i prezenty dla wychowawców ósmoklasistów. Specjalny komitet rodziców ustalał wysokość zrzutki, prezent (w końcu zdecydowano się na komplet biżuterii – bransoleta i łańcuch z bursztynami), a także menu na specjalnym, nauczycielskim stole w czasie balu ósmych klas. – Nie ma w tym nic ze wspólnej radości, że pierwszy etap edukacji jest zakończony. Między klasami jest rywalizacja, kto kupi bardziej okazały prezent – ocenia ojciec uczennicy.
Sprzątaczka z tej szkoły w poprzednich sezonach widziała już sprezentowany obraz znanego malarza, ale nazwiska nie pamięta, poza tym był za szary, komplet garnków, komplet biżuterii, komplet kieliszków. Jej zdaniem, w ostatnich latach najmodniejsze są komplety czegokolwiek. Sprzątaczka pamięta lata 80., gdy prezentem było coś praktycznego, na przykład coś przydatnego w kuchni. – Teraz musi być elegancko, bliżej złota – ocenia sprzątaczka.
Prezentami w podstawówkach dyrygują rodzice. – Widok malucha rozdającego różyczki jest naprawdę rozbrajający – mówi nauczycielka z Krakowa. – Ale czasem rodzice mają dziwaczne pomysły, a dzieci w tym wieku nie mają odwagi się przeciwstawić.
Nauczycielka na koniec roku otrzymała już komplet bielizny (rozmiar prawidłowo dobrany), srebrny łańcuszek z literkami “kocham cię”, kwiat doniczkowy, który nadawałby się do palmiarni i bluzkę, niechybnie z używanych rzeczy. Uwielbia dostawać laurki, niestety, jest ich coraz mniej.
– Koniec roku trzeba po prostu przeżyć – dodaje polonistka, Anna Kolińska. – Ale nie zgadzam się z kpinami koleżanki, że rodzice dają nam beznadziejne prezenty, a my, tacy subtelni, nie wiemy, co z nimi zrobić. Jak co roku dostanę kilka bombonierek, zakupionych w pobliskim sklepiku. Wszystkie będą w kształcie serca. No i bardzo dobrze, moje sąsiadki lubią słodycze. A poza tym ja uwielbiam zakończenie roku. Naprawdę wzruszam się z moimi uczniami. I, przyznaję, lubię dostawać kwiaty. Tego dnia, w tramwaju każdy wie, że jestem nauczycielką. Moja mama jest emerytowaną rusycystką. Ogląda te moje bukiety, mówi, że kiedyś obowiązywały róże i gerbery. Frezje wydawały się zbyt skromne.

Wspólne bukiety

Koniec roku to mobilizacja dla kwiaciarni. – Ale coraz mniejsze pieniądze – zastrzega się właścicielka gdańskiej kwiaciarni. – Teraz uczniowie najczęściej składają się na wspólny bukiet dla nauczyciela i już u mnie się kłócą, kto go będzie wręczał. Coraz mniej jest indywidualnych wiązanek, a jeśli już, to dziecko wybiera trzy kwiatki. Jednak ciągle jeszcze przychodzą tacy, którzy kupują parę pojedynczych różyczek, żeby podziękować ulubionym pedagogom.
– A ja uważam, że w kwiaciarni też widać, jak się jedni wzbogacili, jak drudzy zbiednieli. Taki biedny to czasem przyjdzie po jeden kwiatek. Ale zaraz za nim wpada elegancka mamuśka i kupuje takie wiązanki, jak na pogrzeb – komentuje właścicielka kwiaciarni w Szczecinie i narzeka, że coraz częściej młodzież rezygnuje z eleganckiego przystrojenia i kupuje kwiaty od ulicznych sprzedawców.
W ostródzkim domu handlowym “Fiołek” nie zauważono specjalnych zakupów związanych z zakończeniem roku szkolnego. – Niestety, rodzice nie chcą kupować nauczycielom albumów – wzdycha właściciel warszawskiej księgarni. – Uważają, że nauczyciel musi dostać coś błyszczącego. A może on ucieszyłby się z książki?
W supermarketach nie ma specjalnych prezentów na zakończenie roku szkolnego. Uważa się tam, że jest to “dzień kwiatów”, a jeśli chce się kupić coś konkretnego, można wybrać. – Zauważyłam, że uczennice częściej kupują dla pani ręcznie malowane filiżanki z talerzykami – mówi pracownica warszawskiego Instytutu Wzornictwa Przemysłowego. – Widzę, że prezenty zastępują miłe drobiazgi.

Nauka
dobrego zachowania

– W liceum rodzice nie mają już takiego wpływu na to, czy dziecko pójdzie podziękować nauczycielowi – ocenia Grażyna Kania, wicedyrektorka z warszawskiego Liceum im. Mikołaja Kopernika. – Jedni z radością wykonają ten gest, inni, choć były z nimi kłopoty, za nic nie podziękują.
Jacek Obrębski, informatyk, wicedyrektor liceum w Milanówku, w zawodzie od 20 lat, ostrzej formułuje opinię: – Więcej od kwiatów znaczyłoby słowo “dziękuję”. Niestety, pada ono coraz rzadziej. Uczniowie uważają, że wszystko im się należy. Ich wdzięczność, jeśli w ogóle istnieje, jest krótka, jak żywot kwiatów, które wręczają. – Kiedyś uczeń odbierający świadectwo miał ten symboliczny kwiatek – wspomina Piotr Dobrosielski, anglista, dyrektor liceum w Brwinowie, w zawodzie 32 lata. – Teraz zdarza się to sporadycznie.
Leonarda Okrzeja, zastępca dyrektora w radzymińskim liceum (w zawodzie 32 lata), zauważa, że coraz mniej jest indywidualnych podziękowań. Od nauczyciela do nauczyciela krążą delegacje klas. – U nas się nie zdarzyło, żeby ktoś nie dostał kwiatka – podkreśla Leonarda Okrzeja. – W budynku jest też podstawówka i obserwuję, jak tam dzieci biegają tylko do swojej ukochanej pani. W liceum uczeń idzie do nauczyciela, który dobrze przygotował go na studia.
Również w warszawskim Liceum im. Mikołaja Kopernika najżyczliwiej spogląda się na klasę, która nie zapomniała, że w szkole są sekretarki. Bo koniec roku jest pewnym plebiscytem popularności, przyznają moi rozmówcy. I sprawdzianem dobrego wychowania ucznia. – Wiem, że to z dobrego serca, ale kiedy dostaję kawę i czekoladki, czuję się jak pielęgniarka po nocnym dyżurze – śmieje się warszawska polonistka.
Czym starszy nauczyciel, tym chętniej cofa się w przeszłość. Stanisława Maluga, wicedyrektorka w Zespole Szkół Rolniczych w podlubelskich Kijanach, najmilej wspomina wiejską podstawówkę i bukiety zerwane na pobliskich łąkach. Poza tym, jeśli piszę o prezentach, w tekście nie może zabraknąć informacji, że są jedyną szkołą, w której uczeń dostał kwiaty. Był to zeszłoroczny, najstarszy w Polsce, osiemdziesięcioletni maturzysta.

 

Wydanie: 2000, 25/2000

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy