Jak wójt z radą

Jak wójt z radą

Konflikt w gminie Grunwald

Z Ostródy do Grunwaldu droga wije się malowniczo przez dolinę Drwęcy. Od Gierzwałdu, w którym mieści się siedziba gminy, krajobraz zaczyna się zmieniać na bardziej płaski, by przejść w okolicy Stębarku w Grunwaldzkie Pola. Na tych polach od 1998 r. z inicjatywy byłego wójta Henryka Kacprzyka, obecnie szefa Fundacji Grunwald, odbywa się plenerowa inscenizacja średniowiecznej bitwy. W zeszłym roku przedsięwzięcie odwołano ze względu na epidemię, w tym roku odbywać się będzie w cieniu toczącego się w gminie konfliktu.

Nowy wójt gminy Grunwald Adam Szczepkowski, który startował z Komitetu Wyborczego PiS, zamiast szukać płaszczyzn współpracy z opozycyjną w większości radą, postanowił wytoczyć jej wojnę. 25 października ub.r. odbyło się referendum w sprawie odwołania rady gminy, jednak z powodu zbyt małej frekwencji (17,75%) nie stało się wiążące.

Wobec tego wójt zwrócił się o rozwiązanie rady w trybie nadzorczym 3 listopada w piśmie do wojewody warmińsko-mazurskiego Artura Chojeckiego, a gdy ten nie podjął działań, do premiera Mateusza Morawieckiego. W 20-stronicowym liście do premiera z 5 marca br. wójt pisze o wszechobecnym „układzie administracyjnym, politycznym i społecznym”, który stworzył jego poprzednik przez 28 lat urzędowania, a z którym on teraz musi się mierzyć. „Henryk Kacprzyk spotyka się z opozycyjnymi radnymi i nadal zarządza samorządem, nierzadko z niekorzyścią dla mieszkańców”, czytam w liście. W piśmie obrywa się wszystkim: radnym, nawet z komitetu wójta, dyrektorom szkół, policji, prokuraturze, na sądach kończąc. Nawet posłowi Zbigniewowi Babalskiemu z PiS dostaje się za to, „że przez ostatnie dwa lata nie zaszczycił gminy swoją obecnością”, a na uroczystościach w powiecie przytulał Henryka Kacprzyka jak przyjaciela, wójtowi nawet nie podając ręki.

Jednak najbardziej szokujące jest upublicznienie danych wrażliwych. Radną Małgorzatę Kamińską wójt charakteryzuje tak: „Prywatnie matka lesbijki o poglądach mocno lewicowych”. Dalej zaś pisze: „Radna Bawolska Ewa lecząca się psychiatrycznie przewodnicząca rady. Propaguje postulaty środowisk LGBT, matka córki lesbijki”.

Ten gwizd wszedł we mnie

Z Ewą Bawolską spotykam się w jej domu w Stębarku. Podczas rozmowy zaznacza, żeby pokazać wszystkie elementy konfliktu, a nie tylko skupiać się na wątku ujawnienia preferencji seksualnych córki.

– Stwierdzenie wójta w liście do premiera, „że gmina nie zyskuje nic na inscenizacji bitwy pod Grunwaldem”, jest równie oburzające jak atak na córkę. Oczywiście upublicznienie jej orientacji było prymitywne. Zwłaszcza że bardzo długo z tym walczyła, a kiedy po 10 latach już sobie wszystko poukładała, ten jej spokój nagle runął, zadzwoniła do nas roztrzęsiona. Nigdy nie kryliśmy się z jej orientacją seksualną. Ta sytuacja była w pełni przez nas akceptowana. Wychowałam siódemkę dzieci, czterech synów i trzy córki, najstarszy syn jest niepełnosprawny. Odtrącając córkę z powodu inności, musiałabym odtrącić i jego. Jestem zdeklarowaną katoliczką i wiem, co o osobach homoseksualnych mówi Pismo Święte, ale pisali je tylko ludzie. A Bóg jest miłosierny.

Ewa Bawolska jest po studiach na kierunku administracja publiczna, pracowała przez pięć lat jako nauczycielka, obecnie współpracuje ze stowarzyszeniem osób niepełnosprawnych. Do rady gminy weszła w drodze wyborów uzupełniających w lutym 2019 r. na miejsce zwolnione przez Adama Szczepkowskiego. W maju 2020 r. wybrano ją na przewodniczącą rady.

– Gdy na sesji 13 maja zostałam powołana na to stanowisko, co było dla mnie zaskoczeniem, nagle usłyszałam przeraźliwy gwizd pani wójtowej – opowiada. – Zabolało mnie to do tego stopnia, że nie umiałam się pozbierać. Poszłam do psychiatry. Nie ukrywałam, że się leczę, i nawet do głowy mi nie przyszło, że ktoś może ten fakt przeciw mnie wykorzystać.

Kiedy na sesji 18 marca br. radni pytali o listy, wójt udzielił wymijającej odpowiedzi. Wobec tego wystąpili o ujawnienie całej korespondencji w drodze dostępu do informacji publicznej.

– Według mnie wójt „zdiagnozował” orientację seksualną mojej córki na podstawie śledzenia jej mediów społecznościowych – relacjonuje Małgorzata Kamińska. – Ja dowiedziałam się o niej z listu do wojewody, który pierwszy do nas dotarł i był podobny w treści do pisma do premiera. Przesłałam go córce, gdyż nie dowierzałam. W Wielki Piątek, późnym wieczorem, wpadła do nas z takim płaczem, że nie mogliśmy jej uspokoić. Zaczęła nas przepraszać, tłumaczyć, że nie chciała, że przez nią będziemy mieli kłopoty. W pewnym momencie powiedziała, że planowała rzucić się pod pociąg, a mieszka blisko linii kolejowej. Całą noc jej tłumaczyliśmy, że ją kochamy i zawsze może na nas liczyć, że rozumiemy, że jeszcze nie była gotowa, aby nam powiedzieć. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, otrzymała wiele wsparcia, także od obcych ludzi.

19 marca na koncie wójtowej na jednym z portali społecznościowych ukazało się zdjęcie Daniela Obajtka z dwuznacznym napisem: „Pocałujta w dupę wójta”.

– Na początku kwietnia małżonka wójta udostępniła dwa posty o tym, że odmienna orientacja seksualna dzieci wynika z błędów wychowawczych rodziców – dodaje Ewa Bawolska. – Nie było tam wprost odniesienia do mojej sytuacji, ale myślę, że to główny powód, dla którego wójt wyciągnął tę sprawę. W połowie kwietnia pojawiła się na tym samym koncie grafika z tęczowymi krzesłami; takich zawoalowanych treści było więcej. Jeśli chodzi o moją sytuację, rozwiążę ją podczas postępowania sądowego.

Także Małgorzata Kamińska i jej córka złożyły pozwy w sądzie. Kobiety wsparł Olsztyński Marsz Równości. „Ani orientacja seksualna, ani zdrowie psychiczne nigdy nie powinny być wykorzystywane jako argument do dyskredytacji jakiejś osoby. (…) W tej sprawie najgorsze jest to, że wójt wyciągnął orientację seksualną dzieci i zaatakował rodzinę radnych. Wykluczenie kogokolwiek jest przemocą, szczególnie jeśli jest to poruszane w dyskusji publicznej”, mówiła mediom Emilia Bartkowska-Młynek.

Donosy, pogróżki, plakaty i nekrologi

Ewa Bawolska w wyborach samorządowych 21 października 2018 r. głosowała na Arkadiusza Rosę, dyrektora szkoły niepublicznej w Dylewie, który przegrał w pierwszej turze. W drugiej turze udziału nie wzięła, gdyż była w sanatorium. Jak wielu w gminie Grunwald chciała zmian, nowej krwi, nowego pomysłu na zarządzanie małą ojczyzną.

– Na początku większość z nas popierała wójta, ustaliliśmy jego wynagrodzenie najwyżej, jak to możliwe w widełkach – mówi. – Był po czterdziestce, prowadził duże gospodarstwo. Pierwszy zły sygnał wychwyciłam zaraz po kampanii. Wójt, dziękując za poparcie w wyborach, zaznaczył, że liczy na współpracę z radnymi, a ten, kto nie chce współpracować, lepiej, żeby złożył mandat.

W styczniu 2019 r. wójt przedstawił na sesji projekty uchwał o zamiarze likwidacji dwóch z pięciu szkół publicznych w gminie. Rada 24 stycznia 2019 r. podjęła uchwałę o zamiarze likwidacji szkoły w Mielnie, ale odrzuciła pomysł zamknięcia szkoły we Frygnowie. Sprawa szkół ciągnęła się aż do kwietnia 2020 r. i zakończyła fiaskiem. Wójt w liście do premiera skarży się, że „do dyskusji z rodzicami nie doszło, bo radni przy nacisku dyrektorów nie podjęli nawet uchwały intencjonalnej”. Pisze też, że jego poprzednik „nie pilnował rozhulanych nadgodzin” w oświacie itp. Do tego doszło niezgodne z prawem przeprowadzenie konkursu na dyrektora SP w Stębarku.

O bardziej sprawiedliwe i kulturalne traktowanie dyrektorów apelowała Ewa Chmielińska z ZNP. Szerzej pisze o tym w Grunwaldzkich Komentarzach na FB Piotr Kołodziejski, wydawca lokalnej gazety „Boleści Grunwaldu”. – Z tymi szkołami to trzeba było inaczej rozegrać – mówi zaś Małgorzata Kamińska. – Najpierw porozmawiać, wysondować, posłuchać drugiej strony. Przeprowadzić reorganizację zamiast likwidacji. Nie zwalniać od razu z gminy fachowców, którzy mieli doświadczenie.

Na dyrektora jednej ze szkół przeznaczonych do likwidacji wpłynął donos do urzędu gminy, że molestował dzieci. Chociaż prokuratura sprawę umorzyła, wójt szeroko opisuje ją premierowi, z użyciem nazwiska dyrektora, krytykując przy okazji prokuraturę, że badała sprawę pod innym zarzutem niż wymieniony w anonimie.

– Adam Szczepkowski w piśmie do premiera wiele rzeczy nadinterpretuje i wielokrotnie mija się z prawdą. Jako przykład podam rzekome przywłaszczenie 300 tys. zł przez dyrektorkę szkoły. Tutaj po prostu doszło do błędu, gdyż wpisano złą liczbę uczniów do tabelki. Żadne pieniądze nie zniknęły. Zwrócimy się do organu nadzoru w kwestii tych fałszywych doniesień – zapowiada Ewa Bawolska.

Opozycjoniści podkreślają, że choć wójt przedstawia się jako walczący z układem, sam tworzy nowy: zatrudnił żonę w gminnym ośrodku kultury na stanowisku kierownika artystycznego, a szwagra na zlecenie w nowo powstałym Grunwaldzkim Centrum Sportu, Rekreacji i Turystyki. Zastępcą wójta jest jego kuzyn.

Kolejnym punktem wywołującym niezgodę są finanse gminy, którą nowy wójt przejął z zadłużeniem ok. 9 mln zł. – Większość gmin ma długi, lecz my nie chcemy się dalej zadłużać, rolować kredytu kredytem. Kanalizacja siada, hydrofornia ledwo chodzi, oczyszczalnia też, a gmina kupuje cyfrowe wodomierze. Po co ludziom wodomierze, jeśli nie będą mieli wody? – pyta Małgorzata Kamińska.

„Uporczywe dążenie wójta do emisji obligacji najpierw na kwotę 14, potem 10, a na koniec 9 mln zł zbiegło się z odwołaniem przez radę gminy dotychczasowej przewodniczącej. Zarówno wybór przewodniczącego, jak i podjęcie uchwały w sprawie obligacji to wyłącznie kompetencja rady gminy, a nie mieszkańców, wójta czy jakiejś grupy nieformalnej. Tymczasem transparenty i okrzyki zgromadzonych na sesji osób miały wywrzeć presję na radnych. Zresztą na tym się nie skończyło, niektórzy radni otrzymywali pogróżki przez telefon, słownictwo użyte w tych wiadomościach nie nadaje się do zacytowania” – tak opisuje sesję z maja 2020 r. w „Grunwaldzkich Komentarzach” radny Ryszard Bala.

Na facebookowym profilu wójta pojawił się też plakat z napisem, że „radni jednym głosowaniem pozbawili mieszkańców Gląd świetlicy, Dylewa – remontu drogi, a gminę zakupu komputerów dla uczniów i nauczycieli do zdalnego nauczania i remontu GOK-u”.

Na początku kwietnia br. Ryszard Bala odebrał przesyłkę z własnym nekrologiem. Wcześniej nieznani sprawcy, podpisani jako mieszkańcy, postawili między Zybułtowem a Mielnem baner wzywający go do rezygnacji z funkcji radnego. W liście wójt donosi premierowi, że Bala nawołuje ludzi do zmiany rządu, ukradł kartę podczas referendum, „niezrozumiałe jest też, że popiera wpisy na FB mówiące, że żołnierze wyklęci to bandyci, z których robię bohaterów. Gdzie są granice?”, pyta wójt, który od nekrologu się odciął i rzecz potępił.

Autorefleksji brak

Sposób komunikowania się wójta z radnymi pokazuje jego wystąpienie na sesji 18 marca 2021 r.: „Nie będziemy się bawić dalej w kotka i myszkę (…). Jakąś drogę rozwiązania z tego impasu znajdę. Czy to się Państwu będzie podobało, czy też nie. Czy będą takie pytania, czy inne padały w moją stronę, to ja to zrobię. I Państwu nie ulegnę. Żebyście mieli tę świadomość. I ten wasz mentor, który ukierunkowuje niektórych tutaj, to niech sobie nie myśli, że będzie wiecznie bezkarny”.

Zdaniem przewodniczącej rady Adam Szczepkowski nie rozumie, na czym polega samorządność. Traktuje gminę jak własny folwark, a radnych jak swoich poddanych, którzy mają być mu bezwzględnie posłuszni.

13 kwietnia 2021 r. rada gminy wystąpiła z listem otwartym do wójta, wezwała go do zaniechania nagonki na opozycyjnych radnych, których jest 10 w 15-osobowej radzie, oraz skupienia się na realizacji zadań samorządowych. List kończy się frazą: „A jeśli to dla Pana niewykonalne – wzywamy do złożenia mandatu”.

Wójt odpowiedział oświadczeniem, które trudno nazwać kompromisowym. – Poraża w nim absolutny brak autorefleksji – komentuje Piotr Kołodziejski. – Z oświadczenia wynika, że to Adam Szczepkowski i jego rodzina są ofiarami nagonki medialnej. Wójt tłumaczy, że pism skierowanych do wojewody i premiera nie podał do publicznej wiadomości. Chyba nie wie, że jeśli podbija pismo urzędową pieczątką, to w tym momencie traci ono walor listu prywatnego.

26 kwietnia zarejestrowano komitet referendalny. W gminie trwa zbieranie podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie głosowania w sprawie odwołania wójta. W uzasadnieniu wniosku postawiono mu 10 zarzutów.

Ministerstwo analizuje

Art. 96 p. 2 ustawy o samorządzie gminnym mówi: „Jeżeli powtarzającego się naruszenia Konstytucji lub ustaw dopuszcza się wójt, wojewoda wzywa wójta do zaprzestania naruszeń, a jeżeli wezwanie nie odnosi skutku – występuje z wnioskiem do Prezesa Rady Ministrów o odwołanie wójta”. Pytam więc, czy wojewoda warmińsko-mazurski wezwał oficjalnie wójta do zaprzestania naruszeń. Zwłaszcza że sytuacja się powtórzyła, listy o wydźwięku dyskryminacyjnym były dwa. Pytam też, czy treści zawarte w liście do premiera nie naruszają art. 32 i 47 konstytucji.

17 maja rzecznik prasowy wojewody Krzysztof Guzek odpowiada, że obecnie nie toczy się żadne postępowanie o naruszenie prawa przez wójta gminy Grunwald. 19 maja Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, do którego został przekazany list do premiera, wyjaśnia, że „sprawa jest analizowana przez MSWiA we współpracy z Wojewodą Warmińsko-Mazurskim. W piśmie Wójta został sformułowany wniosek dotyczący rozwiązania Rady Gminy Grunwald, stąd konieczność uzyskania stanowiska Wojewody, na które MSWiA obecnie oczekuje”.

Odpowiedź MSWiA jest zastanawiająca, zwłaszcza w kontekście art. 96 p. 1, który mówi o rozwiązaniu rady gminy na wniosek prezesa Rady Ministrów, w drodze uchwały przez Sejm.

Wójt nie odpowiedział na moje pytanie, czy nie lepiej było uszanować wynik ubiegłorocznego referendum, przeprosić i zacząć nowe rozdanie.

20 maja w Sejmie oświadczenie w tej sprawie wygłosiła posłanka Lewicy Monika Falej: „Gdyby był to spór merytoryczny, pozostawiłabym sprawę odpowiednim instytucjom i literze prawa. Jednak w krążących kopiach listu pomawia się radnych i radne i ujawnia się dane wrażliwe członków ich rodzin. Pragnę wyrazić swój stanowczy sprzeciw wobec takich praktyk, szczególnie gdy mają podłoże homofobiczne”.

Na koniec pytam o sprawę w sołectwach. Zdania są podzielone, jedni twierdzą, że odwołanie wójta w połowie kadencji nie ma sensu, drudzy są na niego wkurzeni i licznie podpisali się pod referendum, jeszcze inni mówią, że z wójtem dałoby się porozumieć, gdyby nie występował w tandemie. Takie głosy słyszę nie tylko w sołectwach.

Fot. Helena Leman

Wydanie: 2021, 24/2021

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy